poniedziałek, 30 grudnia 2013

Stosik na koniec roku

   O tym, że uwielbiam dostawać paczki z książkami wie chyba każdy z moich czytelników, zrozumienie dla tej słabostki podejrzewam znajdę  większości z Was. Dziś dotarła do mnie kolejna paczuszka, ostatnia w tym roku, miała być już jakiś czas temu, ale jak mawiają co się odwlecze, nie uciecze. A wszystkie książki to efekt wymiany, z przesympatyczną Ulą, która zawsze znajdzie dla mnie jakieś skarby.

Stosik nie za wielki, w większości kryminalny:


   I jak zawsze od spodu licząc:
   Siódme wtajemniczenie Edmund Niziurski Książek tego autora wciąż przybywa u mnie na półce, tylko jakoś czasu przybywać nie chce...
   Egipacjanin Sinuhe Mika Waltari Podobnie, jak z poprzednikiem, jego książek w biblioteczce coraz więcej, chyba czas ostro wziąć się za lekturę.
    Dziewczyna z poza szlaku James Oliver Curwood Jak już niejednokrotnie wypominałam uwielbiam tego autora jeszcze z dzieciństwa. Każda jego powieść, to dla mnie spora przyjemność.
   Narzeczona pana Hire, Premier, Kot, Maigret i oporni świadkowie, Pomyłka Maigreta Georges Simenon To tylko jedna z przyczyn, dla których nazwałam ten stosik kryminalnym.
   Emilka dojrzewa Lucy Maud Montgomery Pierwszą część przygód Emilki mam już od jakiegoś czasu, teraz przyszła kolej na drugą odsłonę.
   Zielona Gęś Konstanty Ildefons Gałczyński Tę jedną zaczęłam już wyrywkowo czytać i chyba ma największe szanse na rychłą lekturę.
   Potentaci Maurice Druon Zachwycona jego Królami przeklętymi ma zamiar sięgnąć po kolejne powieści.
   Trędowaty od Św. Egidiusza, O jedno ciało za dużo Ellis Peters Kolejne dwa tomy zagadek kryminalnych rozwiązywanych przez brata Cadfaela, nie wiem, czy kiedyś, uda mi się oddzielić tę postać od Dereka Jacobi.
   Portret Doriana Graya Oscar Wilde Od jakiegoś czasu mam na półce wersję oryginalną, najpierw jednak sięgnę po tłumaczenie.
   Pierwsza Hrabina Wessex Thomas Hardy Strzał w ciemno pod znakiem klasyki, mam nadzieję, że się nie zawiodę.
  Blondynka z podbitym okiem Erle Stanley Gardner Ostatni kryminał na stosie, dołącza do niemałej już kolekcji klasycznych kryminałów.

   I to już wszystko jeśli chodzi o zdobycze książkowe upolowane w tym roku. Niedługo podsumuję kończący się właśnie rok 2013 i obawiam się, że zdecydowanie więcej książek nabyłam, niż przeczytałam. Mogę się tylko łudzić, że za rok będzie lepiej.

Kati we Włoszech

Autor: Astrid Lindgren
Tytuł oryginału: Kati i Italien
Tłumaczenie: Anna Węgleńska
Cykl: Kati- Tom II
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2007
Stron: 164

   Nie wiem, czy wśród moli książkowych znajdzie się choć jedna osoba, której obce jest nazwisko autorki. Jej „Dzieci z Bullerbyn” czy „Przygody Pippi” rozbudzały i nadal budzą miłość do książek u całych pokoleń młodych czytelników. Opowieść o Kati przeznaczona jest dla nieco starszych czytelniczek, jednak w powieściach dla młodzieży Astrid Lindgren radzi sobie równie znakomicie, co w książkach dla najmłodszych. „Kati we Włoszech” to drugi tom z trzyczęściowej opowieści o wchodzącej w dorosłe życie, sympatycznej mieszkance Sztokholmu. Nie miałam okazji zetknąć się z pierwszym tomem, jednak w niczym nie przeszkodziło mi to w czerpaniu przyjemności z lektury tej powieści.

   Autorka zabiera czytelników do Włoch przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych dwudziestego wieku. Razem z Kati mamy okazję poczuć romantyczny nastrój Wenecji, natchnioną atmosferę Florencji, czy przespacerować się nocą ulicami Wiecznego Miasta. Opisy wszystkich tych miejsc są o tyle warte uwagi, że oprócz przedstawienia zabytków, czy urywków historii w dużej mierze oddają ducha Włoch skąpanych we wczesnojesiennym słońcu. Bez trudu możemy sobie wyobrazić, że razem z Kati i Evą siedzimy na piazza popijając espresso, czy buszujemy po sklepikach w poszukiwaniu jedwabnych tkanin.

   Kati i Eva, to dwie zwyczajne stenotypistki w biurze adwokackim, które na skutek niespodziewanej wygranej w zakładach sportowych postanowiły zrealizować swoje marzenie- podróż do Włoch. Wykorzystały wyczekiwany urlop, by poznać, a przede wszystkim poczuć ducha Italii. A ponieważ w tak niesamowitym otoczeniu wszystko może się stać, więc pełne nadziei na przygodę wyruszyły razem z grupową objazdową wycieczką, by zaliczyć największe i najważniejsze włoskie miasta.

   Tytułowa bohaterka jest taką szarą myszką. Niepozorną, oczytaną dziewczyną o bystrym umyśle, twardo stąpającą po ziemi. Zostawiła w Sztokholmie chłopaka, z którym była od trzech lat, gdyż czuła, że przyzwyczajenie to nieco za mało, by wiązać się na całe życie. Jej najbliższą przyjaciółką jest obdarzona seksapilem Eva, której dołeczki w policzkach niejednego mężczyznę zwiodły na manowce. Nieco szalona i zabawna, jednak podobnie jak Kati posiada silny kręgosłup moralny i wie, na ile może sobie pozwolić. Obie dziewczęta polubiłam, ponieważ choć dalekie są od ideału, są też niezmiernie sympatyczne i z chęcią bym je poznała.

Książkę czytało mi się niesamowicie przyjemnie. Sprawia może wrażanie nieco naiwnej i infantylnej, jednak jest przeurocza i wzruszyła mnie. W działaniach Kati ukryta jest ważna prawda, by nigdy nie decydować się na spędzenie życia z kimś, kogo nie jest się pewnym, że przyzwyczajenie to zbyt mało, by się pobrać. Można zarzucić bohaterce, że nie postąpiła z Janem zbyt ładnie, jednak starała się go nie oszukiwać i nie zwodzić. Jak tylko doszła do przekonania, że to nie on powinien być jej mężem powiadomiła go czym prędzej. Czy w takim postępowaniu kryje się droga do szczęścia? O tym musicie przekonać się sami, zawierając znajomość z przesympatyczną Szwedką.


Książkę polecam każdej dziewczynie, która dopiero zaczyna odkrywać miłość oraz każdej kobiecie, w której wciąż czasem siedzi mała dziewczynka wierząca w bajki o księciu na białym rumaku. Powieść jest słodka, jednak nie przesłodzona, a co najważniejsze autorka z maestrią buduje napięcie i oddaje uczucia oraz nastroje bohaterów, wciągając czytelnika bez reszty. Panom tej historii polecać nie będę, gdyż jest to typowo dziewczęca opowieść.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater.

niedziela, 29 grudnia 2013

Nasza różna Europa

Autor: Ludwik Stomma
Wydawnictwo: ISKRY
Rok wydania: 2012
Storn: 212

   Sięgnęłam po tę pozycję, by nieco skurczyć mą historyczną ignorancję, bo choć od zawsze uważałam historię za niezmiernie pasjonującą dziedzinę, nigdy nie natrafiłam na osobę, która przekazałby mi ją w strawnej wersji. Czy ta książka choć co nieco zwiększyła moją wiedzę o świecie minionym? Ciężko powiedzieć i choć czytałam ją z przyjemnością, jednak nie czuję się dużo mądrzejsza niż przed jej lekturą.

   Jest to dość dziwna książka, autor wybrał trzynaście dat, ważnych w historii pierwszej Rzeczpospolitej i podsumował co w danych latach działo się z Europie. Datą otwierającą to swoiste kalendarium jest data Chrztu Polski, zamyka je zaś data ostatniego rozbioru- rok 1795. Nie jest to jednak wyczerpujące źródło wiedzy o Europie, nie pozwala na to objętość tego dość skromnego dzieła. Jest to zbiór opowieści, wyrywków historii opowiedzianych w bardzo przystępnym, nieco gawędziarskim stylu.

   Autor wysnuwa w tej pozycji wiele teorii, rozprawia się między innymi z mitem, od lat powtarzanym w szkołach, o niekorzystnym położeniu geopolitycznym naszego kraju, wskazując wprost, że Niemcy bardzo długo nie były potęgą, która miała możliwości zagrożenia Polsce. Kolejną interesującą informacją, która na pozór tylko wydaje się być oczywista jest fakt opóźnienia kulturowego Polski, względem zdecydowanie lepiej rozwiniętym państwom położonym w Europie zachodniej. Przyczyna takiego opóźnienia jest prozaicznie banalna- odległość. Pokonanie już kilkuset kilometrów w średniowieczu stanowiło spore wyzwanie i zabierało dużo czasu, co wprost przekładało się na znikome tempo przekazywania informacji o tym co się dzieje w szerszym świecie. Z biegiem lat odległości nie zmalały, skurczył się natomiast czas potrzebny na ich pokonanie, co miało swoje odwzorowanie w rozwoju kulturalnym Rzeczpospolitej.

   Autor rozprawia się również nieco z narodową dumą, mocno opartą na nacjonalistycznym egoizmie. Wprost wskazuje, że to wcale nie jest tak, że Polska od zawsze była pokrzywdzona przez państwa ościenne. Rzeczpospolita miała swoje lata chwały i swój upadek zawdzięcza głównie błędnym decyzjom politycznym, a nie tylko imperialnymi aspiracjami zaborców.

   Jest to dość przystępnie napisana książka, czyta się ją jak opowieść podróżnika, który zdaje relacje z tego co widział w innych krajach. W przeciwieństwie jednak do gawędziarza, autor podaje informacje o źródłach, z których korzystał, co pozwoli wnikliwemu czytelnikowi dowiedzieć się, gdzie warto zerknąć, by zgłębić temat. Nie mogę jednak nazwać tej książki rzetelnym źródłem wiedzy, zbyt wiele tu dywagacji, snucia teorii oraz dygresji, sprawiających, że czasem trudno się czytelnikowi odnaleźć w meandrach rozważań autora.

   Ta książka zdecydowanie poszerza horyzonty oraz zmusza do myślenia i to uważam za jej podstawową zaletę. Pozwala spojrzeć na Europę z nieco innej perspektywy, zrzucić nieco z oczu klapki narodowej martyrologii. Dlatego polecam tę pozycję tym, którzy lubią czasem szerzej spojrzeć na otaczający ich świat., odradzam zaś poszukującym poważnego źródła informacji, czy publikacji ściśle historycznej.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

czwartek, 26 grudnia 2013

Zdobyczy grudnia odsłona prezentowa

   Tegoroczny Mikołaj wnikliwie przestudiował listę moich upragnionych książek, co poskutkowało niemałym stosikiem znalezionym pod choinką. Oprócz stosiku dla mnie, na drugą fotkę załapał się stosik bardziej rodzinny, pełen książek, które również wzbogaciły moją rodzinną bibliotekę, a po które może kiedyś sięgnę. 
   Mój prywatny stosik wygląda tak:


   I klasycznie od dołu licząc:
   Organista Erlend Loe, Peter Amundsen Książka poświęcona Shakespeare'owi i tajemnicy zawartej w jego twórczości, Rzecz totalnie niespodziewana, ale wydaje się być interesująca.
   Mężczyzna, który tańczył tango, Ostatnia bitwa Templariusza Arturo Perez Reverte Uwielbiam tego autora już od dawna, gdy jeszcze w liceum sięgnęłam po jego Klub Dumas. Drugą z książek na tym stosie już czytałam, ale z przyjemnością do niej wrócę.
   Chłopcy, Chłopcy- Bangbang Jakub Ćwiek Autor urzekł mnie morzem humoru w Kłamcy, po przygody wiecznych chłopców sięgnę z przyjemnością, tym większą, że pierwszy tom ilustrował Boli, autor Bolibloga, który uwielbiam.
   Opowieści z Meekheńskiego pogranicza, Wschód-zachód Robert M. Wegner W Poczekalni kisi się tom trzeci, Mikołaj dał mi tom drugi, czas chyba solidnie zapolować na tom pierwszy i w końcu zabrać się za lekturę.
   Pomnik cesarzowej Achai, tom II Andrzej Ziemiański- Jakoś z początkiem stycznia ma wyjść tom trzeci, jeśli będzie tomem ostatnim, mogę spokojnie zacząć lekturę (pierwszy tom mam już od dawna). Chcę uniknąć takiej sytuacji, jak z Achają, gdy na trzecią część czekałam stanowczo zbyt długo.
   Dzieci z Bullerbyn Astrid Lindgren To miał być prezent dla siostrzenicy męża, ale okazało się, że inna osoba również zakupiła tę książkę. Prezent wymyśliłam inny, a powieść zagarnęłam dla siebie. Czytałam ją szalenie dawno temu i z wielką ochotą do niej wrócę.

I jeszcze drugi, "nie mój" stosik:


   120 lat sportu samochodowego w Polsce, Robert Mucha, Stanisław Szelichowski To książka męża, choć sama z pewnością ją przejrzę, a może nawet przeczytam.
   Płacz aniołów, Złoty lis Wilbur Smith Te dwie powieści Mikołaj dostarczył mojemu tacie, może kiedyś po nie sięgnę, choć mnie akurat ten autor nie oczarował.
   Koniec Świat w Breslau, Śmieć w Breslau Marek Krajewski Kolejne dwa prezenty, które otrzymał mój tata. Te mają większą szansę, że jednak po nie sięgnę.
   Między zabójstwami Aravind Adiga A to prezent męża, hinduski kryminał, jestem szczerze zainteresowana.

   Tak więc kolejnych czternaście tytułów pojawiło się w rodzinnej bibliotece, pozostaje tylko pytanie: kiedy ja to będę czytać?!

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Zosia z ulicy Kociej

Autor: Agnieszka Tyszka
Ilustrowała: Agata Raczyńska
Cykl: Zosia
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2013
Stron: 224

   Lubię, od czasu do czasu, odnaleźć w sobie dziecko i w takich momentach sięgam po literaturę dla najmłodszych czytelników. A ponieważ w najbliższej rodzinie dzieci nie brak, więc poza przyjemnością z lektury zyskuję również wiedzę, o tym co polecić, a co odradzić małym książkowym molom. Jeśli chodzi o tę konkretną książkę, to ani nie podbiła mego serca, ani nie budziła we mnie irytacji, pozostała mi zupełnie obojętna.

   Tytułowa Zosia Wierzbowska to dziewięcioletnia, przeciętna dziewczynka obdarzona poczuciem humoru i bujną wyobraźnią. To ona wprowadza czytelnika na ulicę Kocią w podwarszawskich Łomiankach, choć sama dopiero co się tam wprowadziła. Z początku czuje się niepewnie, jednak z czasem zaczyna oswajać okolicę i powoli odkrywa pozytywne strony wyprowadzki z Warszawy.

   Zosię łatwo można polubić. Jest sympatycznym, dość inteligentnym dzieckiem, życzliwie podchodzi do otaczającego ja świata. Nie podobały mi się jej delikatne uprzedzenia względem sąsiadek zza płotu, czy kuzyna Misia, co jednak nie przeszkadzało Zosi w próbach nawiązania z nimi bliższego kontaktu. Interesującą postacią z pewnością jest ciocia Malina, matka Misia i Krzysia, kobieta o artystycznej duszy i bardzo ekstrawertyczna. To właśnie ona ułatwia swej siostrzenicy pogodzenie się ze zmianami w jej życiu. Towarzystwa tytułowej bohaterce dotrzymuje prawie nierozłączna siostra Mania, z którą Zosia wymyśla rozmaite zabawy oraz dwoje kuzynów: Misio i Krzyś, najmłodszy z całej gromadki.

   W powieści sporo się dzieje. Siostry Wierzbowskie przeżywają szereg zwyczajnych, codziennych przygód, które opatrzone komentarzem Zosi zdają się być dużo bardziej niesamowite. Ulicą Kocią rządzą koty, powoli wkradające się pod numer piąty. Sporo miejsca poświęcono też ogrodowi, niewielkiemu skrawkowi zieleni otaczającemu świeżo kupiony dom. Jednak odniosłam wrażenie, że fabuła prowadzona jest w nieco chaotyczny sposób, taki zlepek nie do końca powiązanych ze sobą wydarzeń, szereg stosunkowo krótkich opowieści zamkniętych w poszczególnych rozdziałach.

   Taka kompozycja utworu z pewnością jest przystępniejsza dla młodych czytelników, którzy dopiero zaczynają czytać powieści. Nie za długie rozdziały gęsto okraszone zabawnymi ilustracjami na pewno ułatwią lekturę młodym miłośnikom książek. Ilustracji w powieści jest sporo, czarno białe rysunki, dość chaotycznie porozrzucane po stronach mogą nieco rozpraszać w trakcie lektury, jednak na pewno przyciągają uwagę.


   Ogólnie jest to dość dobra książka, pełna ciepła i humoru, na pewno sprawi przyjemność dzieciom w wieku wczesnoszkolnym. Bardziej aktualna, niż powieści Astrid Lindgren, pełna jest nawiązań do klasycznych utworów prozy dziecięcej, co może skłonić czytelników do sięgnięcia po nie. Miło spędziłam przy niej czas i z czystym sercem mogę ją polecić każdej dziewięciolatce. Zabrakło mi w niej niestety, czegoś wyjątkowego, co sprawiłoby, że ta książka nie byłaby tylko jedną z wielu pozycji, które znaleźć można na rynku wydawniczym.

niedziela, 22 grudnia 2013

Tajemnice pachnidła

Autor: Agata Wasilenko
Wydawnictwo: Grodkowskie
Rok wydania: 2007
Stron: 126

   Film „Pachnidło” Toma Tykwera, oparty na powieści Patricka Süskinda o tym samym tytule wielu ludziom otworzyło nieco oczy, a przede wszystkim nosy na ulotny świat zapachów. Nic więc dziwnego, że autorka, która zawodowo zajmuje się perfumami postanowiła skonfrontować swoją wiedzę, z tym, co można było zobaczyć w kinie, bądź wyczytać w książce. Lektura „Pachnidła” już za mną podobnie, jak film, więc po książkę sięgnęłam z dużą dozą ciekawości.

   Jest to opowieść o perfumach, wyrywki z historii perfumiarstwa i praktyczne porady, jak dobrać sobie zapach. Wstawki dotyczące konkretnych produktów, pozwalają lepiej zrozumieć rolę, jaką pachnidła mogą pełnić we współczesnym świecie. Gdyby w tej książce można było znaleźć próbki omawianych perfum, byłaby idealna. Warto ją połączyć z wizytą w perfumerii, ponieważ niezmiernie ciężko jest wyobrazić sobie zapach. Chociaż opisy zarówno perfum, jak i grup zapachowych są dość dokładne i znajome zapachy łatwo można wydobyć z własnej pamięci, jednak już stworzenie w umyśle konkretnych kompozycji, w których skład często wchodzą aromaty zupełnie nieznane jest szalenie trudne, jeśli nie niewykonalne.

   Książkę czyta się bardzo dobrze. Autorka w miarę możliwości unika posługiwania się bardzo branżowym żargonem, a na końcu odnaleźć można słowniczek pojęć ściśle powiązanych z tematem. Nawet laik nie powinien mieć najmniejszych wątpliwości, ze zrozumieniem tego, co Agata Wasilenko opowiada o, jej zdaniem najważniejszych, kompozycjach zapachowych. Wolałabym, by w tej pozycji pojawiło się więcej profesjonalnych informacji, choć to akurat kwestia ścisłe powiązana z moim chemicznym wykształceniem.

   Co mi zdecydowanie przeszkadzało, to pojawiająca się niekiedy powtórzenia, zupełnie, jakby książka była zbiorem niepowiązanych ze sobą felietonów zamiast stanowić jednolitą całość. Brakowało mi jakiejś myśli przewodniej, która by połączyła teksty, doprowadzając do jakichś konkretnych wniosków, splatała wszystko w jedną myśl. Teoretycznie taką ideą miało być rozprawienie się powieścią, albo nawet bardziej z filmem „Pachnidło”, ja jednak nie odebrałam tego w ten sposób i ciągłe nawiązania do obrazu Tykwera tylko mnie irytowały.

   Jest to z pewnością bardzo ciekawa pozycja, która pozwoli nieco zgłębić temat perfumiarstwa, choć jak dla mnie było to trochę zbyt mało. Tę książkę można potraktować bardziej jako ciekawostkę, niż jako źródło rzetelnej wiedzy. Myślę, że może również zachęcić do częstszego sięgania po pachnidła i do bardziej świadomego ich wyboru.

   Książka jest godna polecanie, zwłaszcza dla tych, którzy lubują się w rozmaitych ciekawostkach, dla tych, co lubią zbierać różne informacje o otaczającym ich świecie. Nie polecam jej natomiast osobom, które poszukują bardziej konkretnej wiedzy z dziedziny historii, czy przemysłu perfumeryjnego.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

środa, 18 grudnia 2013

Szybki, świąteczny konkurs oraz rzecz niezmiernie ważna

   Ponieważ już za niecały tydzień, do grzecznych dzieci przyjdzie Mikołaj, do grzecznych dorosłych pewnie również się wybierze, postanowiłam Wam drodzy Czytelnicy osłodzić nieco magię zbliżających się świąt poprzez kolejny blogowy konkurs. 

   A ponieważ radość i szczęście pomnaża się, gdy się nimi dzielić, zachęcam Was również gorąco do wzięcia udziału w Ogólnopolskiej Zbiórce Darów Kulturalnych organizowanej przez portal Sztukater.pl. Podzielmy się tym, co dla nas moli książkowych jest niezmiernie ważne- dostępem do kultury. Akcja polega na zbiórce darowizn i książek, które zostaną przekazane placówkom walczącym z wykluczeniem społecznym. Więc jeśli macie jakieś zbędne książki, nie wahajcie się, by podzielić się nimi, z tymi, którym ich brakuje! Zachęcam również do polubienia strony na faceboku.



   Z tą akcją powiązany jest również mój nowy konkurs.

Zasady: 
1. Organizatorem konkursu jestem ja- autorka tego bloga.
2. W związku z punktem 1, cała pula nagród pochodzi z mojej prywatnej kolekcji.
3. Wspomniana w punkcie 2 pula nagród wygląda tak. Zwycięzca po ogłoszeniu wyników będzie miał prawo wybrać sobie jeden tytuł* zamieszczony na podlinkowanej półce. Tytuł ten musi być obecny na półce z chwilą ogłoszenia wyników!
4. Konkurs potrwa od dzisiaj do momentu do 23 grudnia do 23.00
5. Ze zwycięzcą skontaktuję się osobiście, choć na odpowiedź będę czekać najwyżej tydzień.
6. Warunkiem wzięcia udziału w konkursie jest:
a) Podanie swojego imienia/nicka w komentarzu pod postem (nie przyjmuję anonimowych zgłoszeń!) oraz adresu e-mail.
b) Wykonanie zadania konkursowego.
c) posiadanie adresu korespondencyjnego na terenie Polski
d) warunkiem koniecznym jest umieszczenie informacji o Zbiórce darów kulturalnych na swoim blogu/fb, czy dowolnym portalu społecznościowym (w zgłoszeniu, oczekuję linka odnoszącego się do miejsca, na którym udostępniono informacje o akcji charytatywnej)
7. Dodanie bloga do obserwowanych oraz podlinkowanie konkursu nie jest obowiązkowe, będzie jednak miłym gestem.

Zadanie konkursowe

   Napiszcie list do Świętego Mikołaja z prośbą o wymarzoną książkę.

* Wszystkie książki są używane a ich stan jest różny, wydania niekoniecznie pokrywają się z tymi, które widnieją na półce. Informacji o stanie wybranej książki udzielę przed wysłaniem nagrody, przewiduję też możliwość zmiany tytułu na inny na życzenie zwycięzcy (przed wysyłką!), jeżeli stan książki nie będzie zadowalający

wtorek, 17 grudnia 2013

Opowiem ci mamo, co robią mówki

Autor: Marcin Brykczyński
Ilustrowała: Katarzyna Bajerowicz
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2013
Stron: 28

    Zamawiając tę książkę spodziewałam się typowej książeczki dla najmłodszych, nieco prymitywnej i trochę naiwnej. Rozczarowałam się totalnie, ta publikacja całkowicie podbiła moje serce i gorąco ją polecam każdemu maluchowi. Rodzice z pewnością równie chętnie do niej zajrzą. Książka wydana została bardzo ładnie. Spory format pozwala na wnikliwe analizowanie ilustracji, a sztywne kartki zdecydowanie zwiększają jej trwałość, co może mieć duże znaczenie przy bardziej niecierpliwych młodych czytelnikach.

   Literacko książka nie porywa, zawiera kilka prostych, miłych dla ucha rymowanek, które czyta się z przyjemnością i na pewno nie sprawią problemów dzieciom dopiero poznającym magię zaklętą w literaturze. Są to zabawne dwuwiersze, nieco przybliżające to, co w trawie piszczy. Razem z mrówkami poznajemy życie na łące, nad wodą, czy w lesie. Przeżywamy kolejne pory roku i pory dnia. A wszystko z perspektywy małych stworzonek buszujących w trawie, które tak łatwo jest przeoczyć. W książce odnaleźć można również trzy logiczne łamigłówki, które tylko na pozór są łatwe a zapewnią zarówno dzieciom i dorosłym jeszcze więcej dobrej zabawy.

   Jednak największą wartością tej książki są ilustracje. Przepiękne, niezmiernie szczegółowe, dokładnie oddają wygląd owadów oraz roślin. Na pierwszy rzut oka rozpoznać można, że ten fioletowy kwiatek to przylaszczka, a ten obok to fiołek. Podobnie czytelnie oddane są wszystkie małe stworzonka, od których aż roi się ta książka. Są tu przede wszystkim mrówki, ale i ślimaki, robaki, dżdżownice, pająki i mnóstwo innych zwierzątek. Każde z nich oddane bardzo wiernie, z dbałością o najmniejszy szczegół, pobudza wyobraźnię młodego czytelnika i wzmaga zainteresowanie tak bliskim, a jednocześnie, tak często ignorowanym światem. Co niezmiernie ważne, mimo że obrazki są drobiazgowe i mnóstwo się na nich dzieje, nie sprawiają wrażenia przeładowanych, czy przetłoczonych.

   Podsumowując, jest to przepiękna książka, ma w sobie wszystko, co powinna mieć dobra pozycja dla dzieci. Przyciąga uwagę i pobudza wyobraźnię. Pozwala dziecku poznać coś nowego, co ma na wyciągnięcie ręki, a tak często jest ignorowane przez dorosłych. Do tej publikacji można zaglądać wielokrotnie i z pewnością, że za każdym razem znajdzie się w niej coś nowego, co wcześniej umknęło.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.


poniedziałek, 16 grudnia 2013

Grudniowe zdobycze, część druga

   Dziś przyszła do mnie paczuszka od Sztukatera. A ponieważ była dość obszerna, więc zasłużyła na samodzielny stosik, mam nadzieję, że uda mi się wyrobić z recenzjami w świątecznym zamęcie. Na stosiku jedna pozycja będąca własnym zakupem i jeden prezent męża.


   Kolejno od spodu licząc:
   Opowiem ci mamo, co robią mrówki Marcin Brykczyński, Katarzyna Bajerowicz Tę jedną mam już za sobą i mogę opisać ją jednym słowem- jest cudowna ! Recenzja pewnie jutro się pojawi.
   Przekleństwo tronu Piastów Andrzej Zieliński Lubię dobrze opakowaną historię, tytuł mnie zaintrygował, mam nadzieję, że lektura będzie przystępna, nawet dla mnie- historycznego ignoranta.
   Nasza różna Europa Ludwik Stomma Książka o tym, co miało miejsce w Europie w czasach,gdy u nasz następowały przełomowe wydarzenia. Zainteresowała mnie i mam nadzieję, że będzie miłą rozrywką.
   100 zabawek na choinkę Halina Kowalczyk Pamiętam tę książkę z dzieciństwa, spędziłam przy niej godziny umilając sobie oczekiwanie na święta. Nieco się różni od starego wydanie, które nadal mam w domu, choć już w stanie mocno agonalnym. Jedyny zakup własny w stosiku.
   Złodziejka książek Markus Zusak Sporo czytałam o tej książce i jestem jej niezmiernie ciekawa. Mam nadzieję, że się nie rozczaruję.
   Tajemnice pachnidła Agata Wasilenko O tej też co nieco czytałam, a zainteresowanie tym większe, że na produkcję perfum patrzę też okiem chemika.
    Kati we Włoszech Astrid Lindgren Jest to jedna z pierwszych autorek, które pokochałam, nie wahałam się ani chwili przy tej książce i nie mogę doczekać się lektury.

   Smok pod beszamelem Małgorzata Staszczak- Ciałowicz Tej nie zamawiałam, muszę wyjaśnić co robiła w paczce, choć w sumie mnie zainteresowała i nie wykluczam, że tez doczeka się recenzji.
   Zosia z ulicy kociej Agnieszka Tyszka Kolejna książka dla dzieci, zainteresowała mnie na tyle, że mam zamiar ją przeczytać, później pewnie trafi do świątecznego prezentu dla siostrzenicy męża.
   Legendarne włoskie samochody, klasyka stylu i projektowania Michel Zumbrunn, Richard Haseltine w przypadku tej, ograniczyłam się do przejrzenia przepięknych zdjęć. Książka była prezentem po równi dla męża, jak i dla syna i teraz czytają ją sobie razem.

   No i tyle w tym stosiku, zważywszy na bliskość świąt, pewnie jakiś stosik jeszcze się pojawi. Kolejne recenzje z pewnością również wkrótce się zjawią.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Ostatni bohater

Autor: Terry Pratchett
Ilustrował: Paul Kidby
Tytuł oryginału: The last hero
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Cykl: Świat Dysku
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2012
Stron: 176

   Do tej pory poznałam już wszystkie wydane u nas opowieści ze Świata Dysku, tę niczym wisienkę na torcie, zostawiając sobie na później. W odróżnieniu od wszystkich pozostałych, ta oprócz literackiej wartości wprawia również w zachwyt wydaniem. Paul Kidby od wielu lat współpracuje z Pratchettem nad ilustrowaniem stworzonego przez Sir Terry'ego uniwersum, a efekty tej współpracy zachwycają i sprawiają, że książka jest uczta dla oka.

   Tym razem nie tylko wyobraźnia autora pomogła wizualizować sobie Świat Dysku, ilustracje, których jest w książce bardzo dużo są przepiękne i nie sposób oderwać od nich oczu. Świetnie wykonane, idealnie oddają ducha płaskiego świata, podróżującego na grzbietach czterech słoni, stojących na skorupie wielkiego A'Tuina. Pratchett uzupełnił ten plastyczny obraz dokładnie oddając realia i prawa natury rządzące Dyskiem.

   Jest to kolejna opowieść o Rincewindzie, w której również Marchewa Żelaznywładsson ma swoją rolę do odegrania. Nie można pominąć również Srebrnej Ordy z Cohenem Barbarzyńcą na czele, ani arcymistrza zła: Złowrogiego Harry'ego. Przygoda zaczyna się niepozornie, Cohen postanowił zebrać swych, równie wiekowych, przyjaciół, by skończyć żywot jak na bohatera przystało- rzucając wyzwanie bogom. Patrycjusz, przy pomocy magów oraz Leonarda da Quirm próbują powstrzymać tę szaloną ekspedycję wysyłając misję, która ma powstrzymać legendarnych bohaterów i uratować świat. Jak zwykle zadanie uratowania świata spoczęło na barkach Rincewinda, towarzyszą mu słynny wynalazca oraz najbardziej godny zaufania strażnik miejski Ankh-Morpork. Jak wyglądała ich wyprawa, oraz jak się zakończyła, tego musicie dowiedzieć się sami.

   Dla kogoś, kto miał już styczność z opowieściami ze Świata Dysku, spotkanie ze świetnie znanymi z innych książek bohaterami, było niczym odświeżenie starych znajomości. Jeżeli, ktoś nie miał do tej pory okazji poczytać o mieszkańcach Ankh-Morpork, nie jest to najlepsza książka by ich poznać. Najbardziej chyba zawiodłam się na Vetinarim, było w nim nieco za mało Patrycjusza, choć z drugiej strony nie ma go w tej powieści zbyt dużo. ŚMIERĆ załapał się na kilka ilustracji, jednak jego udział w opowiadanej historii jest jeszcze mniejszy, niż w przypadku włodarza Ankh-Morpork. Z wielką ciekawością poznałam natomiast członków Srebrnej Ordy, o których do tej pory jedynie słyszałam, wszyscy, jak jeden mąż, są prawdziwymi bohaterami, nawet jeżeli już nie dosłyszą, czy mają problemy z pamięcią. Trochę zasmuciło mnie tak szybkie pożegnanie ze zidiociałymi kompanami Złowrogiego Harry'ego, gdyż zdążyłam ich polubić. Każdy z wykreowanych bohaterów jest wyrazisty i zachwyca realizmem, a większość z nich można polubić.

   Język powieści ocieka humorem, co czytelnikowi obeznanemu ze stylem autora nie jest obce. Pratchett jak zwykle pisząc o fantastycznych przygodach, w wymyślonym uniwersum przemyca wiecznie aktualne prawdy. Jak zawsze pobudza do myślenia. Czy można godnie się zestarzeć i czy piękna śmierć jest ważniejsza niż życie? Czy warto rzucić wyzwanie losowi, czy może lepiej płynąć z prądem? Jak daleko można się posunąć, by ocalić wszystko co ma znaczenie? Pod przykrywką lekkiej i zabawnej opowieści kryje się drugie dno, które sprawia, że ta książka pozostaje w pamięci i nie jest tylko czczą rozrywką.


   Podsumowując, uważam, że nie jest to najlepsza powieść na początek znajomości ze Światem Dysku, zbyt wiele ważnych w całym cyklu postaci pojawia się tu tylko epizodycznie, więc niewiedza o tym, jacy są w innych książkach, może nieco zakłócić odbiór tego tomu. Za to ilustracje Paula Kidby'ego sprawiają, że książka ta może przyciągnąć do Świata Dysku, tych, którzy do niego jeszcze nie trafili, są piękne i bardzo klimatyczne. Jeśli chodzi zaś o styl Pratchetta, to albo się go kocha, albo nie trawi, ale jak to mówią: nie dowiesz się, póki nie spróbujesz.

sobota, 7 grudnia 2013

Sezon burz

Autor: Andrzej Sapkowski
Cykl: Wiedźmin
Wydawnictwo: Supernowa
Rok wydania: 2013
Stron: 404

   Zupełnie niespodziewane pojawienie się nowej opowieści o Geralcie z Rivii spowodowało sensację na polskim rynku księgarskim. Miłośnicy białowłosego wiedźmina szturmem ruszyli do księgarń, by jak najszybciej poznać jego najnowszą przygodę. Mnie również skusiła ta powieść, choć nie czułam wielkiej niecierpliwości, by w końcu poznać losy Białego Wilka, jednak gdy już po nią sięgnęłam wspomnienia czytanej dość dawno sagi wróciły ze zdwojoną mocą, a lektura upłynęła mi bardzo przyjemnie.

   Andrzej Sapkowski po raz kolejny dał czytelnikowi okazję do przemierzanie stworzonego przez siebie świata. Akcja skupia się w Kerack, ale wiedźmin w podróży do Novigradu odwiedza też inne miejsca. Zostaje wplątany w intrygę magów z Rissberg i w okolicy cytadeli czarodziejów spędza nieco czasu. Autor bardzo plastycznie opisuje przemierzany świat, w miejscach budzących grozę mimowolnie na skórze wychodzi gęsia skórka. Kiedy indziej pozwala cieszyć się błogością letniego poranka, czy też poczuć na sobie mokry oddech burzy.

   Akcja książki sprowadza się do dwóch intryg. W pierwszą wplątuje wiedźmina, poznana w sadze czarodziejka Koral. Druga intryga, związana z sukcesją w królestwie Kerack spada na wiedźmina niespodziewanie. Chociaż Biały Wilk nie ma ochoty plątać się w politykę a kłopoty magów nic go nie obchodzą, zostaje postawiony przed faktem dokonanym dając się złapać w umiejętnie zastawioną pułapkę. Pozostaje też kwestia ukradzionych wiedźmińskich mieczy, w pogoni za którymi wiedźmin przemierza kolejne miejsca.

   W „Sezonie burz” mamy okazję nieco lepiej poznać Geralta z Rivii. Nie pozbył się jeszcze zupełnie ideałów, jak miało to miejsce w sadze, jest również mniej cyniczny, niż później. Koneser damskiego piękna, unika długotrwałych związków. Wiedźminowi towarzyszy jego przyjaciel- poeta Jaskier, jak zawsze wesołkowaty i ceniący dobrą zabawę kobieciarz, choć w tej opowieści jego podboje miłosne są dość skromne. Główną postacią kobiecą jest Lytta Neyd, zwana Koral, ciężko mi było odszukać w niej jakiejś cechy charakterystyczne, poza miłością do morza. Była dokładnie taka jak inne czarodziejki przedstawiane przez Sapkowskiego, wyrachowana i bardzo wyemancypowana.

   Powieść kończy się w drodze do Wyzimy, gdzie od przypadkowo spotkanej osoby Geralt dowiaduje się, że król Foltest ma problem ze strzygą. Drugim punktem, który pozwala na umiejscowienie akcji książki gdzieś pomiędzy opowiadaniami jest wspomnienie związku z Yennefer, z którą Geralt rozstał się jakiś rok przed wydarzeniami mającymi miejsce w Kerack. Epizodycznie pojawia się również Nimue, udająca się do szkoły w Aretuzie, choć jej obecność nie była dla mnie do końca pojęta i postać śniącej czarodziejki wydała mi się nieco upchnięta na siłę.

   Język książki jest równie przyjemny, jak w poprzednich opowieściach o Geralcie z Rivii. Sapkowski z wielka umiejętnością oddaje nastroje bohaterów oraz klimaty przemierzanych miejsc. Fabuła została zbudowana w sposób bardzo przemyślany i nie należy do najprostszych. Cały czas jednak miałam nadzieję, że gdzieś wśród tych dwóch przeplatających się intryg będzie miejsce, by powiązać z nimi sprawę wiedźmińskich mieczy.

   Książka bardzo mi się podobała, dostałam dokładnie to czego oczekiwałam i choć mogłabym na siłę szukać w niej nieścisłości- odniosłam na przykład wrażenie, ze Sapkowski nie przygotował się dostatecznie z rodzajów tkanin, o których co nieco się rozpisywał. Ale był to tylko lekko irytujący niuans. Dla miłośników Geralta z Rivii jest to pozycja obowiązkowa, dla tych, którzy nie mieli jeszcze okazji poznać Białego Wilka powieść ta będzie świetnym początkiem, gdyż brak znajomości sagi i opowiadań, w niczym nie przeszkadzał w lekturze.

czwartek, 5 grudnia 2013

Grudniowe zdobycze

   Dziś post z gatunku, co do mnie ostatnio trafiło. W sosiku dwie wygrane, kilka nabytków własnych i kilka książek przyjętych od osoby opróżniającej swoją biblioteczkę. Kilka już przeczytanych, kilka dopiero przede mną. Co mnie niezmiernie cieszy, to fakt, że w końcu pokusiłam się o zakup trzech bardzo mocno upragnionych książek. A stosik tak się prezentuje:


   Czarodziejka z Florencji Salman Rushdie Czytałam ją jakiś czas temu, nie porwała mnie, ale skoro dostałam ją niejako w prezencie nie wybrzydzałam. 
   Odd Thomas, Diabelski pakt Dan Koontz Nazwisko autora nie jest mi obce, choć nie miałam przyjemności zapoznać się z jego twórczością. Wygrałam ją w konkursie na lubimyczytac.pl, ale dopiero po fakcie zorientowałam się, że to komiks. Tak to jest, gdy się standardowo bierze udział w każdym konkursie i przestaje się wnikać w to, co można wygrać.
   Spryciarz z Londynu Terry Pratchett Jeden z upragnionych zakupów, dorzucony w ramach bonusu do Ostatniego bohatera, którego znalazłam w okazyjnej cenie. A gdy kupuję książki przez internet, to odzywa się moje małe nałogowe zwierzątko, z zapytaniem: ciekawe, co jeszcze można kupić u tego sprzedawcy, by na wysyłce zaoszczędzić? I tak miałam ją w planach, więc nie czuję się aż tak bardzo naciągnięta, przez nałóg.
   Miasto kości Casandra Clare Wygrana w konkursie u Miqaisonfire, z okazji XX-lecia wydawnictwa MAG, ucieszyła mnie o tyle, że zupełnie się jej nie spodziewałam. Nie czytywałam dotąd romansów paranormalnych, ale nigdy nie jest zbyt późno, by zacząć. Jeszcze raz dziękuję za całą przesyłkę.
   Zielone drzwi Katarzyna Grochola To kolejna pozycja przygarnięta od osoby uszczuplającej swoją biblioteczkę. Jakoś mnie zbytnio nie ciągnie, ale może warto do niej zerknąć.
  Sezon burz Andrzej Sapkowski Zakup, który wpadł totalnie niespodziewanie, ot zobaczyłam ją w markecie, za jakieś trzy czwarte ceny, no i jakoś sama wskoczyła do koszyka. Powoli kończę czytać, z opinią poczekam do końca, bo ponoć końcówka jest bardzo typowa dla tego autora.
   Ostatni bohater Terry Pratchett Do skompletowania wszystkich powieści ze Świata Dysku, brakowało mi tylko tej, rzuciłam okiem na Allegro i znalazłam ją za pół ceny, przycisk kup teraz nawet nie wiem, kiedy się przycisnął. Zdecydowany faworyt na najbliższą lekturę. Te obrazki!
   Niezwykłe ryby Beata Pokryszko, Jan Kusznierz Kupiona razem z książką, którą niestety, z ogromnym żalem musiałam zareklamować, miała być dodatkiem do przesyłki, a tylko ona się ostała. Na szczęście z reklamacją nie było problemów. Opinię o niej napisałam już wcześniej, więc już więcej nie dodam.

   No i tyle na dzisiaj, stosik może nie za wielki, ale jak dla mnie bardzo smakowity. A co by Was z niego skusiło najbardziej?

wtorek, 3 grudnia 2013

Krąg ognia

Autor: Chris Bradford
Tytuł oryginału: Young Samurai, The ring of fire
Tłumaczenie: Halina Pasierska
Cykl: Młody samuraj, Tom VI
Wydawnictwo: Nasza księgarnia
Rok wydania: 2013
Stron: 332

   Jako dziecko zaczytywałam się w powieściach Karola Maya, czy Jamesa Olivera Curwooda, więc, gdy tylko pojawiła się okazja, postanowiłam sprawdzić, jakie powieści przygodowe dla młodzieży wydaje się obecnie. Skusiły mnie japońskie klimaty, obiecujące lekko egzotyczną rozrywkę, nie przeszkodził mi nawet fakt, że jest to szósta odsłona cyklu o młodym samuraju. Czy będę poszukiwać pozostałych części? Odpowiedzieć znajdziecie w poniższej recenzji.

   Japonia, dla nas europejczyków, zawsze będzie bardzo egzotyczna i niezrozumiała, a jednocześnie niezmiernie pociągająca. Powieść roi się od japońskich słów i określeń, przewijają się w niej również niektóre obyczaje z Kraju Kwitnącej Wiśni. Postacie postępują zgodnie z pewnymi schematami, czy to bushido, czy ninjustu, możemy więc dogłębnie poznać, jakie wartości kierują samurajami, czy ninja. Zabrakło mi jednak nieco ducha Dalekiego Wschodu, jakiegoś poczucia porozumienia między czytelnikiem, a rdzennymi Japończykami. Gdy porównam sposób przedstawienia feudalnej Japonii w tej powieści oraz w książce Jamesa Clevella Shogun, to z przykrością muszę stwierdzić, że recenzowana lektura wypada w takim zestawieniu bardzo słabo.

   Fabuła książki jest luźną kontynuacją tego, co miało miejsce we wcześniejszych tomach, a o czym dowiadujemy się na wstępie z listu napisanego przez Jacka do siostry. W dalszej części co rusz przewijają się wspomnienia, na szczęście wplecione zostały bardzo zgrabnie i nie odciągają od właściwej akcji powieści. Jack Felcher, zmierza do Nagasaki, skąd ma nadzieje odpłynąć do rodzimej Anglii. Na swej drodze spotyka chłopów borykających się z najazdami okrutnego Akumy. Akcja jest dość wartka, w książce wciąż coś się dzieje, jednak mimo tego nie byłam w stanie skupić się na mijających stronach. Nie przyciągnęły mej uwagi kolejne etapy zbrojenia wioski ani następujące po sobie natarcia najeźdźców. Zabrakło mi umiejętnie zbudowanego napięcia, niepewności, co dalej, czy choćby możliwości odczucia zwykłej ciekawości, jak to wszystko się zakończy.

    Książka pełna jest dobrze zarysowanych postaci, które posiadając wyraźnie zaznaczone charaktery. Niestety do żadnego z nich nie poczułam nawet nici sympatii, pozostali mi całkowicie obojętni. Wydali mi się tacy absolutnie przeciętni i choć każdy z nich był obdarzony jakąś wybitną umiejętnością, jednak ich osobowość nie miała w sobie nic pociągającego.

   Język powieści jest poprawny, ale zupełnie bez polotu. Jest to książka, którą przeczytać można, jednak ciężko liczyć na to, by została w pamięci czytelnika na dłużej. W sposobie przedstawienia Kraju Kwitnącej Wiśni nie dopatrzyłam się większych uchybień. Choć moja wiedza na temat Japonii jest znikoma, więc nie ukrywam, że mogłam jakiś błąd pominąć, jednak odniosłam wrażenie, że autor solidnie się przygotował do napisania książki i nieścisłości być nie powinno, co zdecydowanie jest jej zaletą.

   Z pewnością mogę polecić tę powieść miłośnikom Dalekiego Wschodu, a już ojczyzny samurajów w szczególności. Również niewymagający czytelnik powinien znaleźć tu coś dla siebie, a już na pewno z przyjemnością spędzić czas. Jednak jest to książka co najwyżej poprawna i spokojnie można odpuścić sobie jej lekturę i sięgnąć po klasykę przygodowej literatury młodzieżowej.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Podsumowanie listopada/lektury listopada

   I tak już przedostatni miesiąc tego roku minął, nawet nie wiem kiedy. Listopad był nienajgorszy, co można zauważyć w statystykach, upłynął mi w młodzieżowo kryminalnych klimatach, ale znalazła się też chwila czasu na fantastykę, czy klasykę.

   Przeczytałam dokładnie 12 książek, co dało w sumie 2738 stron, czyli około 91 stron dziennie. Wynik dość satysfakcjonujący. Osiem książek doczekało się recenzji, więc też nieźle.
   W kwestii nowo nabytych tytułów, przybyło do mnie 13 książek, patrząc na ilość książek przeczytanych, to wynik jest dość przyzwoity. Choć pewnie powinnam też doliczyć książki, które już do mnie dotarły, ale jeszcze nie doczekały się zdjęcia stosikowego, czekając na towarzyszy.

   A przechodząc do zebrania lektur z tego miesiąca:

   Król cierni Mark Lawrence

  Niewiele mogę dodać, do recenzji, którą pojawiła się z początkiem listopada. Spodziewałam się lepszej powieści, nie wybitnej, ale chociaż ciekawej i a wymęczyłam się przy niej strasznie.



   Teatr I Molier


   Poszukiwany pierwszy tom wybranych komedii tego autora, dość krótko oczekiwał, aż się za niego zabiorę. Spędziłam przy nim wiele miłych i wesołych chwil. Urzekł mnie Mąż Pognębiony (Grzegorz Dyndała), oczarował Mizantrop, rozbawił Świętoszek, zaskoczył Don Juan, a Szkoła żon przywiodła mi na myśl rewelacyjny spektakl Teatru Telewizji, z Andrzejem Sewerynem w roli Arnolfa. Dostałam dokładnie to, czego się spodziewałam- ogromną dawkę niebanalnego humoru, podanego w bardzo przyjemny i przystępny sposób. W tym zestawieniu komedii Molier rozprawia się przede wszystkim z obłudą, ale i nadmiernej szczerości się oberwało. Wrócę na pewno i to nie jeden raz.

   Wigilia Wszystkich Świętych Agatha Christie

   Kolejna pozycja, która nie na długo zagościła w mojej poczekalni. W przeciwieństwie do poprzedniej pokusiłam się o recenzję, więc i niewiele więcej mogę dodać, po za tym, że z pewnością jeszcze po nią sięgnę, bo dla Herculesa Poirot zawsze warto.


   Zabawny Ptaszek Jennifer Yerkes


   Bardzo przyjemna i przede wszystkim ciekawie wyrysowana historia. Czytałam ją już kilkukrotnie i z pewnością jeszcze nie raz do niej zerknę. Jako, że w prezencie od Sztukatera, również doczekała się recenzji.


   Emigracja Jose Manuel Mateo, Javier Martinez Pedro


   Również zrecenzowana, więc i niewiele mam do dodania. Ponowię jedynie moje zachwyty nad formą i niewielkie zainteresowanie treścią.

    Przeznaczenie Agatha Christie

   Choć okazało się, że czytałam tę powieść wcześniej, a i tak z wielką przyjemnością znów towarzyszyłam pannie Marple w poszukiwaniu rozwiązania zagadki. W tym chyba tkwi urok kryminałów Agathy Christie, że nawet gdy pamięta się, jak intryga się zakończyła i tak czytuje się je z przyjemnością. Zważywszy, że mam ją w dwóch wydaniach,jedno z nich jest na zbyciu, więc jak kto ma ochotę, niech da znać i oczywiście odsyłam do recenzji


    Majka i nowa siostrzyczka Susanne Fulscher


    Mimo, że książka była nieco infantylna, to podobała mi się i spokojnie mogę polecić ją młodym dziewczętom. Ma w sobie wszystko, co powieść dla dorastających dziewczynek mieć powinna, o czym zresztą mogliście poczytać w recenzji.


   Trzynaście zagadek Agatha Christie


   Jest to zbiór trzynastu opowiadań, w których pojawiają się opowieści będące tytułowymi zagadkami. Książkę można podzielić na dwie części, dwa towarzyskie spotkania, podczas których goście zabawiają się opowiadaniem zagadkowych historii kryminalnych. Rozwiązanie każdej zagadki bez najmniejszych problemów odgaduje największa znawczyni natury ludzkiej, spośród książek Agathy Christie, czyli panna Jane Marple. Czytałam z wielką przyjemnością a rozwiązania poszczególnych przypadków niejednokrotnie zaskakiwały.


   Pantaleon i wizytantki Mario Vargas Llosa


   Mimo napiętej i pękającej w szwach poczekalni, czasem trafi się książka, której wcześniej nie było w planach. I tak trafiłam na tę pozycję, nagrodzoną nagrodą Nobla. Lektura, choć nie była łatwa urzekła mnie, o czym nie omieszkałam napisać w recenzji.


   Z notatnika młodego podróżnika. Pojazdy i  nie tylko Katarzyna Węgierek


   Urzekła mnie ta książeczka łącząca w sobie pamiętnik z pozycją edukacyjną. Bardzo dobrze wydana i świetnie zrealizowana. Przeglądałam ją wielokrotnie i jestem pewna, że jak tylko mój syn nieco podrośnie z przyjemnością rozprawi się z zadaniami w niej zawartymi. Zainteresowanych zapraszam do recenzji.


   Tajemnica Lorda Listerdale'a Agatha Christie


   To kolejny zbiór opowiadań autorstwa królowej kryminału. Przypadki w  niej zawarte były pasjonujące i intrygujące zarazem. Nie każda sprawa wiązała się z kryminalną intrygą, za to w każdej przebrzmiewała miłość. Lektura, jak zwykle dostarczyła wielu interesujących zagadek i niejednokrotnie mnie zaskoczyła, wciąż pozostawiając pod wrażeniem ogromu pomysłów i talentu autorki.


   Niezwykłe ryby Beata Pokryszko, Jan Kusznierz


   Kolejna pozycja z uwielbianej przeze mnie serii książek edukacyjnych Tajemnice zwierząt. Dowiedziałam się z niej kilku ciekawostek. Przystępny język i przepiękne ilustracje są obok rzetelnie podanej wiedzy wielką zaletą tej pozycji. Seria tych książek oczarowała mnie jeszcze w dzieciństwie i co bardzo mnie cieszy moja sympatia przetrwała próbę czasu.

  I na tym kończę tego przydługiego posta, przede mną grudzień, pełen ciekawych książek. W najbliższym czasie możecie spodziewać się posta stosikowego a na dniach pojawi się ostatnia ze sztukaterowych recenzji.

środa, 27 listopada 2013

Pantaleon i wizytantki

Autor: Mario Vargas Llosa
Tytuł oryginału: Pantaleon y las visitadores
Tłumaczenie: Carlos Marrodan Casas
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2007
Stron: 322

   Jest to książka po którą sięgnęłam z czystego przypadku, choć nie wykluczałam jej ze swojej listy „chcę przeczytać”, ale też nie miała u mnie żadnego priorytetu. Aż przyszła chwila, gdy wpadła mi w ręce i chociaż początek nie był łatwy, to przemogłam się by jednak poznać powieść, którą nagrodzono Noblem i bardzo się z tego cieszę.

   Pantaleon Pantoja został wysłany z misją wojskową o bardzo specyficznym charakterze do Iqiutos, by rozwiązać poważny problem, z którym zmaga się armia Peruwiańska. W samym sercu dusznej amazońskiej dżungli kapitan Pantoja zmaga się z nietypowym zadaniem, musi powołać do życia służbę, która świadcząc usługi seksualne żołnierzom, ma wpłynąć na ograniczenie problemu gwałtów, jakich dopuszczają się wojskowi w odciętych od świata placówkach granicznych. A wszystko w pełnej tajemnicy, w cywilnym przebraniu. Jak sobie poradził i czy udało mu się wykonać powierzone zadanie? O tym przekonajcie się sami.

   Polubiłam kapitana Pantoję, choć nie dziwię się reakcji jego żony Pochity. Pantaleon jest wzorowym żołnierzem, gotowym z pełnym poświęceniem wywiązać się z nałożonych na niego obowiązków. Zlecona misja początkowo budzi w nim wstręt i brak zrozumienia, jednak do głosu dochodzą jego wybitne organizacyjne talenty, dzięki którym pokonując wszelkie przeciwności losu zadziwia sam siebie ale też zdumiewa przełożonych. Metodyczny, dzięki wnikliwej analizie problemu znalazł idealne rozwiązanie, jednak ograniczają go dostępne środki oraz rosnący szum oburzenia, gdy prawda o tym, czym jest zielono-czerwony okręt wychodzi powoli na jaw.

   Bardzo ciekawym zabiegiem, było poprowadzenie narracji w rozmaity sposób. Powieść rozpoczyna dialog, a dokładniej seria rozmów, o przeplatających się kwestiach, wyłania się z nich zarys dość absurdalnej fabuły. Następnie pojawiają się raporty wojskowe, pisane między innymi, przez Pantaleona, te czytało mi się znacznie lepiej, a analityczne i mocno techniczne podejście do problemu niejednokrotnie budziło salwy śmiechu. W dalszej części książki pojawiają się listy, artykuły, fragmenty audycji. Dzięki takiemu zabiegowi autora miałam wrażenie, jakbym oglądała film, albo reportaż.

   Książka choć momentami niezmiernie zabawna, jednak zmusza do myślenia, co jest jej wielką zaletą. Absurdalny i kontrowersyjny pomysł na fabułę tej opowieści kryje w sobie gorzką prawdę o seksualności, pruderii ale także o wojskowych realiach, gdzie tylko na pozór służba dla ojczyzny jest najważniejsza. Pozostawia po sobie refleksję, że nawet częściowe rozwiązanie jednego problemu może prowadzić do powstawania kolejnych, które coraz trudniej rozwiązać. A nagrodą za wzorowe wykonanie rozkazu równie dobrze może być degradacja.

   Książkę polecam każdemu, zwłaszcza miłośnikom niełatwej lektury, tym, którzy lubią zastanowić się nad realiami otaczającego ich świata. Powieść pełna jest seksu, za to zupełnie pozbawiona erotyzmu, całość sprowadza się do potrzeb i kwestii technicznych. Odradzam natomiast tę powieść miłośnikom prostej prozy oraz osobom, które zbyt łatwo zgorszyć.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję bratu.

Z notatnika młodego podróżnika. Pojazdy i nie tylko

Autor: Katarzyna Węgierek
Ilustrował: Ryszard Niedzielski
Wydawnictwo: Widnokrąg
Rok wydania: 2011
Stron: 66

   Gdy tylko zobaczyłam ten tytuł od razu pomyślałam o swoim synu, a w momencie, w którym otworzyłam przesyłkę byłam zachwycona. Świetnej jakości, gruby papier, arcyciekawe ilustracje i całość wydana w formie skoroszytu, jak prawdziwy pamiętnik z podróży, sprawiły, że już nie mogę się doczekać, gdy mój syn nieco podrośnie.

   Książka jest notatnikiem jedenastoletniego Tomka, który wybrał się w podróż dookoła świata. Prezentuje piętnaście pojazdów i innych środków lokomocji z różnych krajów. Znajdziemy tu zarówno super nowoczesnego Shinkansena, jak i prymitywne łodzie z jezior Titicaca, czy Senegalu albo świetnie każdemu znanego Solarisa. Każdy z nich został wnikliwie opisany i przede wszystkim przepięknie zilustrowany i okraszony ciekawostkami. Ale to nie wszystko, co można znaleźć w tej pozycji, są tu również zdjęcia, skany biletów, czy schematy konstrukcyjne. Sporą atrakcją jest też szereg zadań, jakie młody czytelnik może wykonać samodzielnie, obrazki do pokolorowanie, kropki do połączenia, czy rysowanie drugiej połowy, to tylko niektóre z nich.

   Język książki jest bardzo przystępny i nie powinien sprawić najmniejszych trudności dziesięciolatkowi, a może nawet nieco młodszemu czytelnikowi. Techniczne informacje podane zostały w jasny sposób, choć nie ma ich zbyt wiele. Pozycja ta przede wszystkim pozwala poszerzyć horyzonty, uświadomić młodemu człowiekowi, że nawet w XXI wieku wykorzystuje się pomysły bardzo prymitywne. Co ważne, z zapisków przebrzmiewa pełny zachwyt każdym poznanym środkiem lokomocji, bez deprecjonowania tych mniej nowoczesnych.

   Jedynym minusem, jaki znalazłam w tej książce, było przypisanie wiersza o panu Maluśkiewiczu, pływającym w łódeczce z łupinki orzecha, Janowi Brzechwie i choć zdaję sobie sprawę, że narrator pamiętnika, dziesięcioletni chłopiec, mógł popełnić taki błąd, jednak był on dla mnie dość poważnym zgrzytem. Mimo tego niedopatrzenia uważam że jest to bardzo dobra pozycja, pobudzająca ciekawość świata i głód poznania czegoś nowego. Zdecydowanie polecam małym i większym chłopcom, choć pewna jestem, że niejedna dziewczynka też znajdzie tu coś dla siebie.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

wtorek, 26 listopada 2013

Rozwiązanie konkursu prawie satanistycznego

   Jak zapewne świetnie się orientujecie, niedawno by uczcić napisanie 666 posta wpadłam na pomysł zorganizowania konkursu. By nie było, żem gołosłowna, prezentuję właśnie taki oto obrazek:


   Jeśli zaś chodzi o zwycięzcę tego konkursu, to przyznać się muszę, że nieco (ale tylko troszeczkę) oszukałam, ponieważ do konkursu nie wliczały się komentarze z posta konkursowego, a że było ich aż cztery, to zwyciężył dokładnie 670 opublikowany komentarz, a jego autorką była...

... madziusia, z jakże sympatycznego bloga: pożeracz słów.

   W związku z powyższym, proszę o kontakt w przeciągu najbliższego tygodnia (czyli do 3 XII tego roku, do 23.59), mój adres znajdziesz w zakładce kontaktowej bloga, oraz o wybranie nagrody z mojej półki zbytu, czy tej tu na blogu, czy na lubimyczytac. Zawartość obu półek jest identyczna (chyba). W przypadku braku kontaktu, zastrzegam sobie prawo, do zrezygnowania z nagradzania kogokolwiek.

   Gratuluję zwyciężczyni i dziękuję wszystkim ślicznie za komentarze.


piątek, 22 listopada 2013

Przeznaczenie

Autor: Agatha Christie
Tytuł oryginału: Nemezis
Tłumaczenie: Monika Strupińska
Wydawnictwo: Phantom Press International
Rok wydania: 1992
Stron:192

   Dopiero po przeczytaniu kilku stron tej powieści okazało się, że czytałam ją już wcześniej. Chwila poszukiwań i upewniłam się, że mam rację, książka ta najczęściej wydawana była pod tytułem Nemezis, który zresztą jest znacznie bardziej adekwatny, niż tytuł, pod którym wydało ją gdańskie wydawnictwo.

   Akcja zaczyna się w St. Mary Mead, by następnie przenieść się w inne rejony Wielkiej Brytanii. Agatha Christie jak zwykle bardzo dobrze opisuje kolejne miejsca, które mijają członkowie wycieczki "Najpiękniejsze ogrody Anglii". W opisach obok wyglądu mijanych miejsc równie ważny jest nastrój, jaki je otacza, a ten autorka oddaje z wielki talentem, niejednokrotnie przenosząc go na czytelnika.

   Jak na prawdziwy kryminał przystało, wszystko zaczyna się od śmierci. Jednak zmarły Jason Rafiel nie był ofiarą przestępstwa, był niemłodym, schorowanym człowiekiem, który spokojnie umarł, po toczącej go od wielu lat chorobie. Pannę Marple poznał na Karaibach, czytelnicy "Karaibskiej tajemnicy" powinni sobie przypomnieć jego nazwisko, gdyż tam zostały opisane przedziwne okoliczności w jakich się spotkali. Zostawił testament, w którym wyznaczył bardzo enigmatyczne zadanie, jakiego dokonać może tylko Nemezis, w osobie starej panny z St.Mary Mead. Panna Marple postanowiła podjąć wyzwanie a nagroda pieniężna, była dla niej tylko bonusem, gdyż głównym bodźcem okazała się ciekawość i sposób na nudę. Jakie było rozwiązanie zagadki i czego oczekiwał pan Rafiel? Tego nie zdradzę, musicie przekonać się sami, sięgając po tę powieść.

   Z pośród najbardziej rozpoznawalnych bohaterów, których wykreowała Agatha Christie pierwsze miejsce nieodmiennie zajmuje Hercules Poirot. Panna Jane Marple, będąca bohaterką tej historii jest równie ważna w twórczość autorki, choć poświęcono jej zdecydowanie mniej książek. Jestem wielką fanką małego Belga, ale starsza dama z St. Mary Mead  również znajduje się w gronie moich ulubionych bohaterów literackich. Inteligentna, o bystrym umyśle i posiadająca ogromną wiedzę o naturze ludzkiej, a z drugiej strony niepozorna staruszka jakich wiele. Zawsze z robótką w dłoniach, niczym się nie wyróżnia, jednak posiada pewien szósty zmysł, potrafi wyczuć zło i dojść do prawdy. Pozostali bohaterowi są bardzo dobrze zarysowani i chociaż nie poznajemy ich lepiej, jednak jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, jacy są.

   Jak zawsze u Agathy Christie język jest bardzo przyjemny i książkę czyta się błyskawicznie. Powoli zawiązująca się akcja jest nieco nietypowa u tej autorki, jednak mnie bardzo odpowiadało, to poczucie niepewności, niewiedzy o co w tym wszystkim chodzi. Czego tak na prawdę oczekiwał od panny Marple pan Rafiel?

   Komu polecam tę powieść? Obowiązkowo, każdemu miłośnikowi autorki, a także wszystkim, którzy lubią klasyczny kryminał, z wielką niewiadomą w tle. Jest to lekka rozrywka, w sam raz na jesienny wieczór.

czwartek, 21 listopada 2013

Konkursik satanistyczny, z przymróżeniem oka

   Ponieważ zbliża się magiczna i satanistyczna liczba 666 komentarzy, więc postanowiłam Wam zorganizować konkursik, z nazwy tylko satanistyczny, bo do satanistów mi strasznie daleko.

   Zasady są proste, wystarczy spełnić zadanie konkursowe a zwycięzca dostanie ode mnie dowolnie wybraną nagrodę z puli nagród. 

1. Organizatorem konkursu jestem ja- autorka tego bloga.
2. W związku z punktem 1, cała pula nagród pochodzi z mojej prywatnej kolekcji.
3. Wspomniana w punkcie 2 pula nagród wygląda tak. Zwycięzca po ogłoszeniu wyników będzie miał prawo wybrać sobie jeden tytuł* zamieszczony na podlinkowanej półce. Tytuł ten musi być obecny na półce z chwilą ogłoszenia wyników!
4. Konkurs potrwa od dzisiaj do momentu spełnienia zadania konkursowego.
5. Ze zwycięzcą skontaktuję się osobiście, choć na odpowiedź będę czekać najwyżej tydzień.
6. Warunkiem wzięcia udziału w konkursie jest:
a) Podanie swojego imienia/nicka w komentarzu pod postem (nie przyjmuję anonimowych zgłoszeń!)
b) Wykonanie zadania konkursowego.
c) posiadanie adresu korespondencyjnego na terenie Polski
7. Dodanie bloga do obserwowanych oraz podlinkowanie konkursu nie jest obowiązkowe, będzie jednak miłym gestem.

A teraz najważniejsze:
Zadanie konkursowe:

    By być szczęśliwym zwycięzcą należy napisać 666 komentarz, żeby było trudniej licznik komentarzy jest niejawny. Komentarze będę starała się publikować na bieżąco, choć pod uwagę nie będę brała komentarzy do tego posta. Musicie zawierzyć mojej uczciwości. Komentarz powinien być sensowny, a nie napisany na chybcika.
    Zapraszam do komentowania, zaskoczcie mnie wygrzebując stare posty.

   Na zakończenie bardzo satanistyczna piosenka:

   Powodzenia Kochani!

* Wszystkie książki są używane a ich stan jest różny, wydania niekoniecznie pokrywają się z tymi, które widnieją na półce. Informacji o stanie wybranej książki udzielę przed wysłaniem nagrody, przewiduję też możliwość zmiany tytułu na inny na życzenie zwycięzcy (przed wysyłką!), jeżeli stan książki nie będzie zadowalający

Majka i nowa siostrzyczka

Autor: Susanne Fulscher
Tytuł oryginału: Mia und das Schwesterndings
Tłumaczenie: Inez Aleksandra Okulska
Cykl: Majka
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2013
Stron: 208

   Sięgnęłam po tę powieść, by sprawdzić, jakie książki pisze się dzisiaj dla młodych dziewcząt. Wychowałam się na klasyce literatury młodzieżowej, więc tym większą ciekawość wzbudziła we mnie powieść współczesna. Kolorowa okładka przyciąga oko, a brokatowy napis z pewnością przykuje uwagę młodych czytelniczek. Jest to jedna z wielu opowieści o tytułowej Majce, ale nieznajomość poprzednich tomów nie przeszkadza w lekturze.

   Miejscem akcji jest współczesny Hamburg, choć opisów miejsc w tej powieści nie znajdziemy. Bohaterki oprócz szkoły, w której się uczą odwiedzają pchli targ, szkołę baletu, czy pizzerię. Książka nie daje czytelnikowi okazji pozwiedzać miasta, gdyż fabuła skupia się na emocjach i uczuciach dziewcząt oraz na ich codziennych troskach.

   Tytułowa boheterka książki Majka i jej paczka przyjaciółek Justyna, Alina i Julka mają problem z nieco nadgorliwą Tośką, która się do nich przyczepiła. Czego ona chce i dlaczego nagle pojawiła się w ich życiu? Majka przeżywa też bardzo ważne wydarzenie, na  świat przychodzi jej mała siostrzyczka- Janka. Dziewczyny zawsze trzymają się razem i żadne przeciwności losu im nie straszne. Jak poradzą sobie w świetle zmian, które zaszły w ich życiu i jak zakończy się sprawa z Tośką? O tym musicie przekonać się sami, sięgając po tę powieść.

   Poznane w książce dziewczyny są bardzo sympatyczne i myślę, że zbytnio nie odstają od współczesnych nastolatek. Są to zwyczajne dziewczęta, przechodzą trudny okres dojrzewania w sposób dość spokojny i bezproblemowy. Grzeczne i dobrze wychowane nie sprawiają rodzicom zbyt wielu problemów. Mają swoje wady, jednak starają się podchodzić do życia w pogodny i otwarty sposób, próbują radzić sobie z problemami i zawsze są gotowe pomagać sobie nawzajem.

   Język powieści jest bardzo przyjemny i książkę czyta się błyskawicznie. Wydarzenia, jakie mają miejsce budzą zaciekawienie i intrygują. Jest to pełna ciepła, pozytywna opowieść, w której zabawne wątki przeplatają się z trudnymi wydarzeniami. Niesie ze sobą wiele ciepła, pokazuje jak ważna jest przyjaźń oraz tłumaczy że niezależnie od tego, jak nietypowa sytuacja może nas spotkać najważniejsza jest rozmowa i próba zrozumienia tego co się dzieje.

   Książkę z czystym sercem mogę polecić młodym dziewczętom. Jest to mądra i pozytywna opowieść, akcja dziejąca się współcześnie sprawia, że z łatwością można zidentyfikować się z Majką, czy z którąś z jej koleżanek. Mnie również książka sprawiłam przyjemność i czytałam ją z zaciekawieniem, choć dwanaście lat skończyłam już dawno temu.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater.

środa, 20 listopada 2013

Emigracja


Autor: Jose Manuel Mateo, Javier Martinez Pedro
Tytuł oryginału: Migrar
Tłumaczenie: Marta Jordan
Wydawnictwo: Widnokrąg
Rok wydania: 2013
Stron: 10

   Ta książka zdecydowanie zwraca uwagę tym, jak została wydana. Publikacja jest stylizowana na tradycyjne, meksykańskie historie obrazkowe spisywane, a właściwie rysowane, na płachcie roślinnego płótna, rozkłada się jak harmonijka. Do tego okładki z grubej tektury i wstążka, którą można związać tę niewielką książeczkę sprawiają, że wygląda jeszcze lepiej.

   Całość utrzymana jest w czarno-kremowej tonacji, co nadaje jej bardzo elegancki wygląd. Tradycyjna obrazkowa historia została okraszona słowami. Krótką opowieścią o losach Meksykanów poszukujących nowego życia. Taki sposób wydania sprawia, że pozycja jest przede wszystkich ciekawostką etnograficzną, pozwala przybliżyć sobie odległą kulturę rodowitych mieszkańców Meksyku.

   Historia opowiedziana w tej publikacji, zarówno obrazem, jak i słowami, jest dość prosta i przede wszystkim mocno zaangażowana. Opowiada o chłopcu i jego szczęśliwym życiu w domu, dopóki jego rodzina nie została zmuszona do wyjazdu. Z bezpiecznego miejsca przenosi się w pełną niepewności przyszłość. Wyłania się z niej jasne przesłanie, zamysł twórców, którzy ubolewają nad falą emigracji rodaków. Zakończenie opowieści jest otwarte i choć niesie ze sobą wiele smutku i tęsknoty, możemy wyobrazić sobie jak ta historia się skończy.

   Podstawową wartością tej książki z pewnością jest jej forma. Pozwala na bliższe poznanie tak odległego kawałka świata, jak Meksyk. Młodemu czytelnikowi z pewnością przybliży inną kulturę oraz pozwoli poszerzyć horyzonty, zrozumieć, że na świecie są dzieci, w całkowicie odmiennych sytuacjach. Sama historia może wydać się prosta i nieco przygnębiająca.

   Zdecydowanie polecam tę pozycję miłośnikom kultury iberoamerykańskiej. Myślę, że jest to książka, którą warto przeczytać z dzieckiem.. Mnie ona nie do końca przekonała, ponieważ,  nie lubię, gdy literatura dla dzieci niesie ze sobą tak wyraźne i jasne przesłanie, wolę, gdy dziecko może samodzielnie wysnuć wnioski.

Książka przeczytana dzięki uprzejmości portalu Sztukater.