czwartek, 28 lutego 2013

Lektury lutego

   Dziś z ostatnim dniem miesiąca przyszedł czas na króciutkie opinie o przeczytanych w tym miesiącu książkach. Nie było ich jakoś specjalnie dużo, ale mało też nie. Jedną rozpoczęłam i porzuciłam, co nie zdarzyło mi się od czasów licealnych. W kolejności czytania były to:

   Wicehrabia de Bragellone Aleksander Dumas 

Trzecia część cyklu o muszkieterach powaliła mnie nieco swym ogromem. Czytałam ją z przerwami na inne lektury już od grudnia. Co jednak nie przeszkodziło mi w czerpaniu prawdziwej przyjemności z lektury. Po prostu czasem mnogość, nieznacznie tylko powiązanych ze sobą wątków, przytłaczała. Absolutnie nie mogę powiedzieć, by mnie nudziła, nie pozwalał na to barwny język autora i mistrzowska narracja. Swoje przerwy w lekturze tłumaczę raczej chęcią lekkiej zmiany klimatu, niż czymkolwiek innym. Jednym z poruszanych wątków jest wątek zawarty w filmie: "Człowiek w żelaznej masce". Tu jednak jest on tylko jednym z wielu, a i rozegrany jest nieco inaczej. Cóż kino nie strawiłoby raczej dzieła tak obszernego, którego zakończenie jest absolutnie niefilmowe.

   Zbrodnia na festynie Agatha Christie

Uwielbiam klasyczne kryminały, a pani Agatha, jest dla mnie ich niepodzielną królową. Gdy za śledztwo zabiera się Poirot, nie wymagam już nic więcej. Nie mam pewności, czy nie czytałam jej już kiedyś wcześniej, czy tylko widziałam odcinek świetnego serialu o Poirot z Davidem Suchetem. Rozwiązanie kryminalnej zagadki jakoś mocno mnie nie zaskoczyło, choć nie było oczywiste. Nie zmienia to faktu, że lektura dostarczyła mi bardzo wiele przyjemności. Bardzo mi się podobało wyjaśnienie, że Poirot lubił układać puzzle, gdyż było to wprowadzanie porządku w chaos. Bardzo charakterystyczne dla jego pedanterii. Urzekło mnie natomiast porównanie: "Pani Olivier w srebrzystej satynie wyglądała niczym złomowany pancernik". Śmiałam się z tego bardzo długo i co sobie ten wers przypomnę, to uśmiech ponownie wykwita na mej twarzy. Cóż doskonale wiem, że przy pewnych gabarytach srebrzystych satyn unikać należy i chyba to mnie tak bardzo w tym rozbawiło.

   Studium w szkarłacie Arthur Conan Doyle

Wspominałam zapewne już niejednokrotnie, że bardzo lubię klasyków. Tego autora akurat chyba nikomu przedstawiać nie trzeba. Dla mnie było to pierwsze spotkanie z Sherlockiem Holmesem. Muszę to spotkanie zaliczyć do udanych. Książkę czyta się lekko, a rozwiązanie kryminalnej intrygi jest genialne w swej prostocie. Jedyny zarzut, który mogę postawić, to dedukcja zawiązana z krwotokiem z nosa. Nie trzeba mieć nadciśnienia, by puszczać krew nosem, w chwilach podniecenia. Znam to z autopsji aż za dobrze. Stąd wniosek o tym, że bohater jest czerwony na twarzy był mocno naciągnięty. Sama zawsze chodzę blada jak śmierć, mam zdecydowanie niskie ciśnienie, a gdy tylko nieznacznie mi podskoczy, puszczam krew nosem aż szumi. Zgrzytnęło mi to nieco, ale i tak jestem zadowolona z lektury.

   Znak czterech Arthur Conan Doyle

Kolejną przygodę z panem Holmesem również muszę zaliczyć do udanych. Cóż bardzo przypadł mi do gustu styl pisania pana Doyle'a. Powieść ta zdecydowanie rozbudziła apetyt na więcej. A czym zachwyca ten tom? Znów banalnie proste rozwiązanie, pozornie trudnej sprawy. Ponadto mamy okazję, poznać Holmesa w chwilach słabości, znudzenia brakiem zajęcia. Dochodzi też dość subtelnie rozwijający się wątek miłosny doktora Watsona. "Czarny charakter" znów okazuje się wcale nie taki czarny, jak na pierwszy rzut oka można by się spodziewać. Ma to swój urok, gdy teoretycznie źli bohaterowie, tak na dobrą sprawę działają, próbując nadrobić doznane przez innych krzywdy. Nie znalazłam, tu nic co by mi tak zazgrzytało, jak w tomie poprzednim. Trochę rozczarował mnie szumnie zapowiadany na okładce pościg Tamizą. Ale to kwestia tego, że nie tak dawno czytałam powieść Niuch Terry'ego Pratchetta i tamtejszy pościg po rzece wgniatał w fotel. Ten nie wytrzymał narzucającego się porównania.

   Smokobójca Tomasz Pacyński 


W jednej z poprzednich notek obiecałam krótką opinię o tej powieści, więc oto i ona. Książka stanowi zbiór opowiadań, z których raptem pierwsze cztery są poświęcone tytułowemu smokobójcy. Pozostałe są osadzone w tym samym para-śrendiowiecznym uniwersum i jest to zapewne jedyna rzecz, która łączy je ze sobą. Nie zmienia to faktu, że uważam opowiadania za bardzo dobre. W opowieściach o smokobójcy zachwyciły mnie aluzje do Krzyżaków Henryka Sienkiewicza. Wśród pozostałych trzech opowieści urzekło mnie to, w którym narratorem jest kot. A gdzie znaleźć można nawiązanie do Szymborskiej i tego, że: "tego się kotu nie robi". Piękna historia. Ogólnie bardzo podoba mi się kreacja świata i bohaterów z krwi i kości. Którzy mają liczne wady i nie mniej liczne zalety, którzy zawsze gdzieś odbiegają od jakże często stosowanego czarno-białego schematu. Język sprawia, że kolejne strony pochłania się, nie mogąc od nich oderwać. Książkę, zdecydowanie polecam miłośnikom niecukierkowej fantastyki. Którzy do obrzydzenia mają dzielnych, szlachetnych rycerzy i pięknych, dobrych księżniczek.

   Przygody Tomka Sawyera Mark Twain

Po Królewiczu i żebraku jest to druga powieść dla dzieci tego pana, którą przeczytałam synowi. Czytałam ją chyba ze cztery miesiące, ale winę zwalam na syna, który stanowczo za szybko zasypiał przy lekturze, bym mogła książkę ukończyć wcześniej. Moja sympatia do klasyków zdecydowanie rozciąga się również na klasykę literatury młodzieżowej. Choć akcja książki odległa jest o ponad dwa stulecia, powieść nie traci na odbiorze. Dzieje się w niej dużo i szybko. Szalone pomysły bohaterów często są zaskakujące i zawsze pobudzają do śmiechu. Owszem można narzekać, że lektura jest już mocno niedzisiejsza, ale czy to jest najważniejsze? Jest świetnie napisana i nie sposób się od niej oderwać. Bardzo dobrze się bawiłam przy lekturze tej książki  Zdecydowanie polecam do czytania dzieciom i tym, w których dziecko ciągle gdzieś tkwi. 

   Inne okręty Romuald Pawlak

Brat domagał się o parę słów o tej powieści, co skusiło mnie do dość szybkiego jej przeczytania. Książka nieco mnie rozczarowała. Wprawdzie czytało się ją całkiem nieźle, co niestety nie zmienia faktu, że mnie nie porwała. Brak w niej wątków, których rozstrzygnięcia wypatrywałabym z niecierpliwością. Wątek romansowy miał swój urok, jednak wątki batalistyczne nie sprawiły, bym oczami wyobraźni widziała burzone mury i konne szarże, które miały miejsce. Na uwagę zasługuje na pewno alternatywna wizja podboju inkaskiego państwa przez hiszpańskie mocarstwo. Niestety przewijające się wizje, których doświadcza główny bohater, tylko utrudniają lekturę. Zastanawia mnie natomiast tytuł tej książki, bo wątków marynistycznych w zasadzie brakuje a i tytułowe okręty pojawiają się sporadycznie. Nawet się o nich zbyt wiele nie wspomina. Książka szuka nowego domku, nie wrócę do niej na pewno.

   Pani na Czachticach Jozo Niznansky

Ta książka sprawiła, że po dobrych dziesięciu latach znów porzuciłam rozpoczętą lekturę. O ile do poprzednich dwóch książek mam zamiar kiedyś powrócić i porzuciłam je raczej z braku czasu niż chęci. O tyle do tej nie wrócę na pewno. Zmęczyłam raptem jakieś czterdzieści stron, co nie stanowi nawet dziesięciu procent powieści. Może to zbyt mało, by się móc o niej wypowiedzieć, jednak nie miałam siły poświęcać jej czasu, który mogę przeznaczyć na ciekawsze lektury. Przygarnęłam ją na wymianie zachęcona skróconym opisem fabuły, jednak lektura okazała się totalnym niewypałem.  Jest to powieść zupełnie nie dla mnie. Język mnie odrzucał a banalnie sformowane dialogi również nie zachęcały, bym zgłębiła ją do końca. Zapewne są osoby, którym podejdzie, ja do nich nie należę w żadnym wypadku. Podobnie jak poprzedniczka szuka nowego domu.

środa, 27 lutego 2013

Książkowe nabytki lutego- część 3, ostatnia

   "I przyszedł czas, gdy żywcem pochowana została hrabina..." Znaczy się nie do końca tak, ale jakoś ten cytat mi tu się wepchnął. A czas oczywiście przyszedł na zamkniecie lutowych nabytków. Na zdjęciu jest kilka styczniowych zaległości, ale dominują pozycje pozyskane w lutym. Znów głównym źródłem jest tania książka, zbyt często tam przechodziłam w tym miesiącu, karmiąc demona książkowego zakupoholizmu.


  Na pierwszy ogień książeczki dla dzieci, które przycupnęły obok stosiku, potem reszta, kolejno od dołu:

   Warzywa Emilie Beamount, Nathalie Balineau Książeczka, którą mój syn dostał od cioci, bardzo mu się podoba i lubi do niej zaglądać.
   Dwa koguty Aleksander Fredro Nabytek z taniej książki, kupiłam dla syna i dla siebie. Taką już mam słabość do klasyków, ponadto tego wiersza nie znałam wcześniej. Synkowi podobają się ilustracje
   Okulary Julian Tuwim Podobnie, jak poprzednia nabyta w taniej książce. Wprawdzie wierszyk o panu Hilarym znam bardzo dobrze, jednak książeczka wydana jest ładnie i syn chętnie ją przegląda.
   Effie Briest Theodor Fontane Tą książkę porzuciła kuzynka, więc przygarnęłam w me gościnne progi. Czytałam ją już kiedyś i spodobała mi się.
   Woroszyłowgrad Serhij Żadan Wygrana w konkursie, w którym na wygraną zupełnie nie liczyłam. Nie do końca są to moje klimaty. Książka już znalazła nowy dom, może zdążę ją przed odesłaniem przeczytać, choć jakoś mocno mi się nie pali.
   Bruhl Ignacy Kraszewski Książka przygarnięta na wymianie w ramach uzupełniania biblioteczki o powieści tego pana. Nie mam ambicji uzbierania wszystkich jego dzieł, ale udało mi się wymienić książkę, której na pewno bym nie przeczytała.
   Preria oraz Pionierzy James Fenimore Cooper Dwa z pięciu tomów cyklu o Sokolim Oku. Brakuje mi Ostatniego Mohicanina oraz Pogromcy zwierząt. Tę pierwszą posiadam w jakiejś skrótowej wersji, a wolałabym w oryginale. Obie nabyłam w taniej książce.
   Martwe dusze Mikołaj Gogol Nabyta w taniej książce rosyjska klasyka, czeka na swoją kolej, a że kolejka do przeczytania ma dziwną tendencję by się rozrastać miast kurczyć, więc nie wiem, kiedy przyjdzie jej pora.
   Pani na Czachticach Jozo Niznansky Zdobyta na wymianie powieść słowackiego autora. Skusiła mnie tematyką, lubię historyczne powieści. Mam zamiar przeczytać, choć prawdopodobnie puszczę ją dalej w obieg.
   Powrót Wolanda Witalij Rucziński Książka zapowiadana jako kontynuacja Mistrza i Małgorzaty. Mnie by to pewnie nie skusiło, na moją mamę podziałało. Może kiedyś przeczytam, może nie.
  Cesarzowa orchidea Archee Min Mama kupiła w ulubionym markecie Polaków, raczej ją przeczytam, gdyż lubię dalekowschodnie, historyczne klimaty.
   Moje życie w Haremie Jillian Lauren Podobnie jak poprzednia nabyta przez mamę w tym samym miejscu. Tej raczej nie przeczytam. Jest wielce prawdopodobnym, że będzie niedługo szukała nowego domu.
   Sprawa sromotnej dziedziczki, Sprawa nerwowej żałobniczki, Sprawa haczyka z przynętą oraz Sprawa upartej kłamczuchy Erle Stanley Gardner Klasyka kryminału, wszystkie zdobyte w taniej książce. Wszystkie czekają tylko aż po nie sięgnę.
   Pierwsze śledztwo Maigreta, Maigret i żona kasiarza oraz Maigret i przybysz z Krakowa Georges Simenon Kolejne kryminały tego pana. Podobnie jak powieści Gardnera wymienione powyżej tylko czekają aż się do nich dobiorę. Również pochodzą z taniej książki.

I tym zamykam lutową listę nabytków, wprawdzie jest szansa, że jeszcze jutro dotrą do mnie jakieś książki, ale ponieważ szansa jet minimalna, a stosik z tego miesiąca i tak już się strasznie rozrósł, więc zostawię je na marzec.

poniedziałek, 25 lutego 2013

Książkowe nabytki lutego- część 2

   Dziś kolejny stosik, tego co udało mi się nabyć ostatnio. Tu przede pozycje różnorakie, nabyte, czy na wymianach, czy w inny sposób. Stosik prezentuje się tak:

   A zawiera:
   Czarne sombrero Adam Bahdaj Bardzo miło wspominam jego Wakacje z duchami, które czytałam wielokrotnie. Dorwałam na aukcji Allegro WOŚP i mam nadzieję, że spełni moje oczekiwania.
   Pętla sokolnika Marry Hoffman Zdobyta na wymianie powieść dla młodzieży. Zapowiada się  dość interesująco, mam nadzieję, że nie rozczaruje zbytnio. Akcja dzieje się w średniowieczu, bez modnej obecnie fantastyki.
   W kleszczach lęku oraz O czym wiedziała Maisie Henry James Kolejne dwie powieści tego pisarza w mojej biblioteczce. Pierwszą z nich czytałam już jakiś czas temu i urzekła mnie swoim subtelnie budowanym nastrojem grozy. Podejrzewam, że ta druga będzie przypominać ją klimatem. Zdobyte na wymianach.
   Czarny generał Wacław Gąsiorowski Kupiona na aukcji WOŚP na Allegro. Znam tego autora z jego cyklu o szwoleżerach. Nieźle napisana powieść historyczna w klimatach Sienkiewicza. Chętnie przeczytam jego kolejną książkę.
   Mitologia Jan Parandowski Jakoś nigdy nie udało mi się nabyć jakiejkolwiek mitologii, nie było okazji. Tę dorwałam na wymianie, zapewne kiedyś po nią sięgnę.
   Smokobójca Tomasz Pacyński Kupiłam w taniej książce. Znam tego pana z innych jego powieści, więc i nie zastanawiałam się specjalnie nad zakupem. Zdążyłam już przeczytać i jestem zachwycona, w notce o lutowych lekturach napiszę o niej więcej.
   Bunt długich spódnic, Ostatni rycerz Króla Artura George Bidwell Kolejne dwie biografie autorstwa tego pana. Pierwsza wyciągnięta z aukcji WOŚP na Allegro, druga z taniej książki. Czekają na swoją kolej do przeczytania.
   Michał i Pat, Synowie Pat oraz Portret Pat George Bidwell Znów ten pan co powyżej, tym razem jednak w beletrystyce. Cykl o Pat, czyli powieść obyczajowa, której akcja ma miejsce w XIX wiecznej Irlandii. Zdobyte w taniej książce.

sobota, 23 lutego 2013

Książkowe nabytki lutego- część 1

   Miesiąc powoli zbliża się ku końcowi, więc postanowiłam zacząć już wypisywać, co też mi się nabyć udało ostatnio  Znów będą to minimum trzy stosiki. Wszak byłam kilkukrotnie w taniej książce, ponadto udało mi się sfinalizować kilka wymian, do tego kilka Allegrowych zakupów i kilka zaległych książek ze stycznia. Uskładało się kilkadziesiąt tomiszczy.
   Stosik pierwszy:

   I klasycznie licząc od spodu:

   Metallica, sami o sobie W przypadku tej książki ciężko mówić o autorze, ponieważ jest to zbiór tekstów i wypowiedzi członków zespołu na rozmaite tematy. Książka przygarnięta z wymiany. Dawno, dawno temu Metallica była mą ukochaną kapelą, do dziś pozostała mi sympatia i wielki sentyment.
   Bajki Jean De La Fontain Jako dziecko bardzo lubiłam jego bajki. Tę książkę dorwała moja mama, za niewielkie pieniądze. Ładnie wydany ilustrowany zbiór, zawierający zaskakująco dużo tekstów. Nie sposób było się oprzeć.
   ABC Potwory, upiory, straszydła... Erich Ballinger Książka przygarnięta z wymiany z myślą o synu. Miałam nadzieję na ładniejsze ilustrację, ale mówi się trudno. Zostanie u mnie póki co
   61 godzin Lee ChildLa i jej orkiestra ratują świat Alexander McCall Smith, Wirtuoz zamków Steve Hamilton, Lista życzeń Martina Reilly Jeden z tomów Książek Wybranych wydawanych przez Readers Digest. Ja raczej jej nie przeczytam,  nie przepadam za współczesną literaturą. Mama ją zakupiła w dobrej cenie i czyta zawzięcie.
   W głębi lasu Harlan Coben, Żona siodlarza Earleene Fowler, Adwokat Michael Connelly, Sen Szamana William Kent Kreuger Kolejny tom Książek Wybranych i podobnie, jak tom wspomniany powyżej pochodzi z taniej książki. Również raczej jej nie przeczytam.
   Tu żyją smoki, Powrót czerwonego smoka, Król Indygo, Uczeń smoka James A. Owen Są to cztery z pięciu tomów cyklu Kroniki Imaginariu Geographica, zakupione po części przeze mnie, po części przez mamę w taniej książce. Brakuje nam tomu czwartego, Z tego co się orientuję, to taka nieco steampunkowa fantastyka. Zobaczymy jak się będzie czytało. Choć zapewne zacznę dopiero po uzupełnieniu serii.

   Na dziś to wszystko, zapewne niedługo pojawią się kolejne stosiki.

czwartek, 21 lutego 2013

Tego się kotu nie robi

   Dziś kolejna minipraca konkursowa. Tym razem na smutno. Zainspirowało mnie opowiadanie pod tytułem Wspomnienie Tomasza Pacyńskiego.Rzecz na pewno wymaga dopracowania, póki co w bardzo surowej formie.


   Nie wiem, co oni widzą w tych kwiatach. Agnes co rusz przynosi jakieś przywiędłe chwasty i ustawia w wazonach. Jedyny plus jest taki, że z wazonu zawsze można co nieco wody odpić. A same kwiaty? Bzdura, niektóre mają stanowczo zbyt intensywne zapachy. Na przykład te śmierdzące lilie, od których aż się w głowie kręci a które ona tak bardzo lubi. Raz jeden spróbowałem skorygować ich zapach, ale Agnes mocno się pogniewała. Wyrzuciła mnie z domu! Na całą noc! Jak mogła! Nieważne, że noc była ciepła i nie padało, ale jak ona mogła mnie tak potraktować! Rano wołała bym przyszedł, ale swój honor mam. Niech sobie nie myśli. Przyszedłem dopiero następnego ranka, rzuciła się na mnie i zaraz zaczęła przytulać. Ach, że też ludzie nie potrafią wyrażać uczuć w jakiś normalny sposób. Ale co zrobić nie mają ogonów, wąsów, a uszy też zupełnie do niczego. Dałem się przebłagać dopiero miseczką wątróbki. Wie skubana co lubię, ale i tak dąsałem się jeszcze przez dwa dni. A co! Od tamtej pory, gdy tylko jakieś lilie przyniosła wychodziłem z domu i nie wracałem przez trzy dni. Niech wie!

   Dziś wyszła z domu z samego rana, od wczoraj była jakaś przybita. Wróciła w jeszcze gorszym nastroju. Usiadła w fotelu, zapatrzona gdzieś w pustkę. Nie wzięła nawet książki, choć to był rzadki widok. Płakała. Podszedłem do niej, otarłem się o kolana, nie zareagowała. Coś było zupełnie nie w porządku. Powinna mnie albo posadzić na kolanach, albo odepchnąć. Chociaż przemówić do mnie. Płakała nadal, z twarzą ukrytą w dłoniach. Wskoczyłem jej na kolana. Wtedy jakby się ocknęła.
- Ja umrę Grubciu!, zostało mi już tak niewiele czasu. A ty biedaku będziesz tu zupełnie sam- wyszeptała i przytuliła mnie tak mocno, jak nigdy przedtem. 
Jak to umrze?! Jak to sam?! Jest moim człowiekiem, nie prawa tak sobie umierać! Co ja bez niej zrobię?

   Usnęła w końcu w fotelu, wyślizgnąłem się cicho spod jej rąk. Poszedłem do ogrodu. W nocy ten nienawistny zapach lilii był wyjątkowo intensywny. Podszedłem do białych kwiatów, kiwających się lekko na wietrze. Zacząłem gryźć łodygę, w smaku była obrzydliwa, ale czułem, że tak trzeba. Gdy kwiat upadł z łoskotem na ziemię, chwyciłem go w pysk i zaniosłem do niej. Położyłem u jej stóp, wskakując z powrotem na kolana. Teraz mogłem zasnąć.

   Rano obudził mnie jej ruch, spoglądała zaskoczona na kwiat leżący u jej stóp. Na obgryzioną łodygę, w końcu na mnie. Zamarła i znów zamknęła oczy wydając cichy jęk. Poczułem jakiś straszny smutek przenikający mnie do szpiku kości. Próbowałem ją zbudzić. Nie otwierała oczu. Nie wyczuwałem jej oddechu, bicia serca. Jak to?! Jak mogłaś mi to zrobić?! Jak mam teraz żyć bez ciebie!? Proszę wróć! Błagam żyj! Przecież przyniosłem Ci lilię! Żyj!

   Ot, i to wszystko. Ma przede wszystkim budzić emocje i chyba to mi się udało.

środa, 20 lutego 2013

Człowiek kot

   Kolejna mini praca konkursowa. Stwierdziłam, że może warto ją tu wrzucić.  A nuż komuś się spodoba. Zachęcam do lektury, zwłaszcza, że krótkie.

   Mówią o mnie człowiek kot. Pomysł był bardzo dobry. Ktoś stwierdził, że takie kocie cechy, jak duża zwinność i widzenie w ciemnościach, to duży potencjał do wykorzystania. Genetycy wzięli się za izolację kocich genów, stworzyli kilka dziwacznych mutantów. Jedne były mniej, inne bardziej udane. W końcu udało im się! Jestem ich szczytowym osiągnięciem. W nocy widzę idealnie, słuch mam tak czuły, że słyszę nawet skrzypienie w endoprotezie ręki mojego twórcy. Potrafię wejść praktycznie wszędzie. Jestem idealny! Pomogłem im już w kilku sprawach gdzie moje moce okazały się niezbędne. Mogliby mi dać częściej odpocząć, a nie ciągle gdzieś gonią. Ale trudno, pośpię póki mogę.

***
- Jak tam z hybrydą Delta?
- Pojawiają się problemy.
- Jakie?
- Ciągle śpi i udaje, że nie słyszy. Bardzo ciężko przekonać go by wykonał zadanie. Ponadto uważa, że jest nam niezbędny i że robi wielką łaskę pracując dla nas.
- Znowu to samo! Niech to! Czy naprawdę nie jesteście w stanie wyprodukować hybrydy, która nie miałaby tych wad?
- Próbowaliśmy, ale wtedy zamierzonych cech też nie posiadają.
- Trudno, zlikwidujcie go. Spróbujcie też popracować nad czymś nowym.
- Zamykamy projekt KOT?
- Tak, wątpię by coś z tego wyszło, spróbujcie może z nietoperzem, albo pająkiem...

   I tyle! Nie wiem nawet, czy to ma potencjał na coś więcej,  ale wydało mi się zabawne. Jak zawsze zachęcam do komentarzy.

niedziela, 17 lutego 2013

Tym razem czerwień

   Dziś o kolejnej sukience. Jakoś tak wyszło, że sukienek na swym krawieckim koncie mam najwięcej. Zapewne wiąże się to mocno z moją niechęcią do robienia zakupów i tym, że znalezienie sukienki, która w pełni spełniałaby moje oczekiwania nie jest proste.
   Założenie było proste, chciałam uszyć czerwoną sukienkę. Udałam się w związku z tym na małe zakupy, by zaopatrzyć się w materiał. Tym razem trafiło na satynę ze specyficzną, delikatnie prążkowaną fakturą. Odcień czerwieni bardzo żywy, można by rzecz strażacki, ale mniej więcej o taki mi chodziło.


   Jeśli chodzi o fason, to tym razem znów był to wariant sukienki z klinów. Jednak klinów było tylko sześć, ponadto klin przedni miał nietypowo zaprojektowane zaszewki na biust. Znów wykorzystałam gotowy wykrój z Burdy nanosząc na niego własne poprawki. Zmodyfikowałam dekolt, usunęłam rękawki oraz skróciłam sukienkę do kolan. Pierwotnie miała sięgać kostek, jednak tym razem miałam chęć na krótką kieckę. Nie wykorzystałam w niej żadnych dodatków. Uznałam, że kolor jest na tyle mocny, że nie ma sensu go łamać. Udało się nawet uniknąć zamka i choć ubieranie jej nie należało do najłatwiejszych, jednak wielkiego problemu nie sprawiało. Fason z założenia nie miał zbytnio opinać sylwetki. Po dopasowaniu w biuście swobodnie spływał w kierunku spódnicy w linii A. W dekolcie i ramionach wykończyłam ją za pomocą odszyć, ponieważ znów nie pokusiłam się o podszewkę. Tył ładnie leżał, bez zbędnego opinania się na krzywiznach, podkreślając talię i linię bioder.
  Podsumowując, nie napracowałam się przy niej zbyt wiele. Przeżyła kilka imprez, w tym jedno wesele. Ogólnie jestem z niej zadowolona. Niestety tkanina okazała się nie najlepszej jakości i sukienka nie dała rady przeżyć zbyt wiele. Materiał, mimo obrębienia, zaczął popuszczać w szwach, chociaż sukienka nie była mocno opięta. Zastanawiam się ciągle, czy uda się ja uratować oraz czy mam ochotę ją wskrzeszać. Póki co czeka, albo na reanimację, albo na przerobienie w coś zupełnie innego.

sobota, 16 lutego 2013

Książkowe nabytki stycznia- część 3 ostatnia

   I przyszedł czas, by opisać ostatni styczniowy stosik. Tu w przeciwieństwie do pozostałych dwóch dominują biografie. Większość książek z poniższej kupki pochodzi z wymian, jedną otrzymałam. No i pokusiłam się w końcu o wyjęcie aparatu, więc zdjęcie jest w dużo lepszej jakości:


   Podobnie, jak poprzednio opisy zacznę od dołu.
Najcenniejszy klejnot, Diabelski pomiot, Lwie serce, Ulubieniec narodu, Zdobywca Indii, Boś lud swój pomordował George Bidwell Szereg świetnie napisanych biografii  których bohaterami są postacie ścisłe związane z historią Wysp Brytyjskich. Mam zamiar zgromadzić wszystkie biografie napisane przez Bidwella. Póki co jestem na dobrej drodze. Te trafiły do mnie dzięki wymianie.
- Ojciec chrzestny z Sherwood Angus Donald Alternatywna historia o najsłynniejszym angielskim rabusiu. Przygarnęłam z wymiany z myślą o mamie, która bardzo chwaliła sobie drugą część powieści.
- Siła strachu Alistair MacLean Kolejna książka przygarnięta z myślą o mamie, która bardzo lubi powieści tego pana. Ja raczej po nią nie sięgnę, nie przepadam za powieścią sensacyjną.
- Ulana, Historia o Januszu Korczaku i pięknej Miecznikównie, Interesa familijne, Starosta warszawski Ignacy Kraszewski Z powieści tego płodnego, polskiego pisarza przeczytałam póki co jedynie Hrabinę Cosel. Ponieważ czytało mi się ją dość dobrze, postanowiłam bliżej zapoznać się z twórczością tego pana. Wszystkie pochodzą z wymiany.
- Awantura o Basię Kornel Makuszyński Tę powieść czytałam jako dziecko, w końcu imię zobowiązuje. Ponadto bardzo lubię twórczość tego pana. Przygarnęłam z myślą o dziecku, a także dla własnej przyjemności.
- Pippi wchodzi na pokład, Pippi na Południowym Pacyfiku Astrid Lindgren Uwielbiam książki tej pisarki. Cykl o Pippi należał do moich ulubionych lektur dzieciństwa. Skoro mogłam przygarnąć, przygarnęłam.
- Sprawa Saint-Fiacre Georges Simenon Ten kryminał dostałam w prezencie. Lubię klasyczne kryminały, z tym panem jednak nie zdążyłam jeszcze zawrzeć znajomości. Mam nadzieję, że podejdzie mi jego styl a intrygi kryminalne będą ciekawe.

Spojrzenie elfa- tytuł bardzo roboczy


 Zgodnie z zapowiedzią, która pojawiła się w pierwszym poście tego bloga znajdą się tu również moje literackie wypociny. O ile nie mam ambicji by być kolejną J. K. Rowling, o tyle męczą mnie czasem różne scenki, czy bardziej pomysły na opowiastki.
   Poniżej króciutka praca, która powstała na potrzeby konkursu. Myślę ciągle jakby to rozwinąć, więc jak ktoś ma jakieś pomysły proszę o komentarz.

   - Mam na imię Tirranel, pochodzę ze Szmaragdowej Kniei. Jestem elfem i to wszystko co wiem o sobie. Od dziecka mówiono mi, że moi rodzice nie żyją, że zginęli w jednej z wojen, które od zawsze toczymy z ludźmi na Krwawej Rubieży. Czy jest to prawdą? Nie mam pojęcia! Wiem tylko, że nikt nie chciał przyznać się do elfiej sieroty. Wychowała mnie stara elfka, każąc mówić do siebie: babciu. Wątpię by nią była. Pomijam już fakt, że w niczym nie była do mnie podobna, chodzi mi o coś zupełnie innego. Nigdy nie traktowała mnie jak wnuczki. Gdy mówiła do mnie, w jej głosie usłyszeć można było rezerwę i przesadny szacunek. Cień tonu, którym odzywała się do Starszych. Ze strzępek zasłyszanych rozmów wywnioskowałam, że muszę mieć w sobie ich krew. To zapewne jest główną przyczyną moich nieszczęść. Gdy ukończyłam czterdzieści lat, zgodnie z elfim prawem powołano mnie do walki. Po standardowym szkoleniu posłano mój oddział na front, od razu na pierwszy ogień.- Elfka zamilkła na moment, patrząc towarzyszącemu jej mężczyźnie prosto w oczy. On, jak zahipnotyzowany nie był w stanie opuścić spojrzenia, tak przyciągały go te niesamowicie zielone tęczówki.  Po chwili  milczenia, zapatrzona znów we własne buty podjęła opowieść- Łuk odkąd pamiętam, był przedłużeniem mych ramion, bardziej częścią ciała niż sprzętem. Uwierzysz, że potrafię ustrzelić szybującego myszołowa, trafiając go w źrenicę oka? Kto wymyślił, by wysłać mnie wprost na front? Na pierwszą linię ognia, gdzie nie miałam możliwości wykorzystania mojego talentu? Gdy tylko nas otoczono, domyśliłam się, że Starszym chodziło o moją śmierć. Dlaczego? Kim jestem, że postanowiono mnie zgładzić?- Elfka skończyła mówić, patrząc się gdzieś w pustkę otaczającego ich lasu. Promienie zachodzącego słońca rozpalały krwistoczerwone włosy otaczające twarz o pięknych rysach. Ramiona jej opadły, zdradzając zupełną rezygnację. Zdawała się nie czuć więzów zaciśniętych na przegubach dłoni.
- Słuchaj Tirranel- rzekł pilnujący jej mężczyzna, nie mogąc oderwać wzroku od ognia jej włosów.- Mógłbym Cię wypuścić, nikt nie wie, że udało mi się pochwycić któreś z leśnych dzieci.
- Dlaczego miałbyś to robić?- spytała głosem równie apatycznym co uprzednio.
- Nie wiem, ale...- nie dokończył. Podszedł do niej, rozwiązał sznur.
   Nawet nie wiedział kiedy zdążyła rzucić się na niego, wyrywając mu nóż z dłoni. Czuł zimną, stalową klingę na swym gardle. Bał się odezwać, bał się nawet oddychać
- Głupcze!- wysyczała- naprawdę wierzysz, że to przeżyjesz? 
   Mężczyzna spojrzał na nią po raz ostatni swymi ciemnymi oczami. Wyczytać w nich mogła niedowierzanie i strach, ale też coś jeszcze. Coś tak dziwnie nieuchwytnego, czego nie widziała w spojrzeniu żadnej ze swych ofiar. Jakąś pokorną słabość,  jakąś niezrozumiałą tkliwość
- Cholera! Nie mogę!- rzuciła wściekła i skierowała się w leśną głębinę, niknąc w cieniu drzew.
   Mężczyzna patrzył za znikającą sylwetką najpiękniejszej kobiety jaką kiedykolwiek widział. Czy choć jedno z jej słów było prawdą? Czy kiedyś jeszcze ją spotka? Czy będzie potrafił zasnąć nie widząc przed oczami jej pięknej twarzy? Mrok coraz mocniej wypierał pozostałości dnia, pogrążając polanę w zupełnej ciemności.

   Póki co to wszystko, w końcu w konkursie była ograniczona objętość. Czekam na wenę, co by tu z tym dalej zrobić.

piątek, 15 lutego 2013

Książkowe nabytki stycznia- część 2

  Po części pierwszej naturalną koleją rzeczy przyszedł czas na część drugą. Dziś opiszę kolejny stosik, który udało mi się nabyć w poprzednim miesiącu.
Wygląda on tak:


   A w jego składzie dominuje klasyka literatury, zarówno polskiej, jak i światowej. Wspominałam już, że mam słabość do klasyków? Wszystkie pozycje z tego stosiku pochodzą z wymiany, ponieważ była to wielka wymiana (pozdrawiam serdecznie osobę, z którą tej wymiany dokonałam). Od dołu kolejno:

- David Copperfield oraz Klub Pickwicka Charles Dickens Nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z prozą tego pana. Jednak już od dłuższego czasu mam na to wielką ochotę i gdy trafiła się okazja przygarnąć jego dzieła, nie omieszkałam z niej skorzystać. Teraz czekam tylko chwili, by nastrój i brak innych lektur pozwoliły mi na zawarcie bliższej znajomości.
- Czarny anioł Mika Waltari To kolejna powieść tego fińskiego pisarza, która przybyła do mej biblioteczki w styczniu. Cóż dodać ponadto, że naprawdę lubię powieści historyczne?
- Pan Geldhab (to ten tomik z nieopisanym grzbietem) oraz Trzy po trzy Aleksander Fredro Akurat tego pana polubiłam już dawno temu. A ponieważ stara miłość nie rdzewieje, więc i kolejne książki jego autorstwa znalazły u mnie przytulne schronienie.
- Wesele Stanisław Wyspiański Książkę znam, bo i wstyd byłoby jej nie znać. Przygarnęłam, bo uważam, że jest to rzecz, którą warto posiadać w swojej biblioteczce.
- Irydion Zygmunt Krasiński Przygarnięta z dużą dozą zaufania, zapewne kiedyś ją przeczytam, ale kiedy to nastąpi?
- Lilla Weneda Juliusz Słowacki Tego pana lubię i ma u mnie duży kredyt zaufania. Zapewne dość szybko sięgnę po tę książkę.
- Klaudyna w szkole, Klaudyna w Paryżu, Małżeństwo Klaudyny, Klaudyna odchodzi Sidonie-Gabriel Colette Przygarnięte zupełnie w ciemno, jednak znając własne gusta literackie uważam, że cykl powinien mi się spodobać. Mam tylko nadzieję, że nie zaskoczy mnie niemiło niestrawnym językiem, ale nie spodziewam się aż tak drastycznych konsekwencji zaznajamiania się z tą klasyką literatury francuskiej.

   Na dzisiaj to wszystko, trzeci stos postaram się wrzucić jutro.

czwartek, 14 lutego 2013

Książkowe nabytki stycznia- część 1

   Była już informacja, o tym co zdążyłam przeczytać w styczniu, dziś napiszę o ile wzbogaciłam moją kolekcję z początkiem roku 2013. A że nazbierało się tego dość sporo, to i  jest o czym pisać. A źródła? Głównie wymiany poprzez lubimyczytac ale też kilka okazjonalnych zakupów. Ponadto kuzynka nieco odchudziła swą biblioteczkę i niechciane nabytki u mnie znalazły nowy dom.

   Stosik pierwszy:
   Czyli patrząc od dołu:
- Dwa tomy z serii Tajemnice zwierząt, którą uważam za jedną z lepszych serii książek popularnonaukowych dla dzieci. Gdy sama byłam dzieckiem potrafiłam wydać całe kieszonkowe na kolejny tom. Udało mi się przygarnąć na wymianie tomy: W górach i Na wsi.
- Nemezis Isaac Asimov Czyli fantastyka zza oceanu przygarnięta od kuzynki. Nie wiem, czy ją przeczytam, bo science fiction nie należy do mych ulubionych gatunków, ale może kiedyś?
- Niewiarygodne przygody Marka Piegus Edmund Niziurski Klasyka polskiej powieści dla młodzieży. Wypatrzyłam tanio w Biedronce, a takim okazjom nie potrafię odmówić. Czeka w kolejce, aż zacznę czytać dziecku.
- Inne okręty Romuald Pawlak Kolejna zdobycz z wymiany. Przygarnęłam dając duży kredyt zaufania, ponadto mam słabość do polskiej fantastyki.
- Dym i lustra Neil Geiman Czyli też nabytek z wymiany. Do tej pory mój jedyny kontakt z tym panem ograniczył się do Dobrego Omenu, którego był współautorem. Nadarzyła się okazja, więc postanowiłam zawrzeć z nim bliższą znajomość.
- Daisy Miller oraz Dom na placu Waszyngtona Henry James A tego pana to bardzo lubię, przeczytałam już kilka jego powieści i jego styl bardzo mi się spodobał.  Gdy nadarzyła się okazja upolować dwie jego powieści na wymianie, skorzystałam.
- Demon ciemności Tanith Lee Kolejna pozycja, która opuściła dom mej kuzynki. W tym stosie wyjątkowa o tyle, że już kiedyś miałam okazję ją przeczytać a ponieważ urzekła mnie swym klimatem, przygarnęłam.
- Trzy stygmaty Palmera Eldrichta Philip K. Dick Podobnie jak poprzednia przywieziona została od kuzynki. Przytuliłam ją bardziej dlatego, że jest klasyką science fiction, niż z rzeczywistej potrzeby serca. Może kiedyś znajdę dla niej czas.
- Frida Barbara Mujica To kolejna zdobycz z wymiany. Film o tej meksykańskiej malarce uważam za bardzo dobry, ciekawe na ile przypadnie mi do gustu jej zbeletryzowana biografia?
- Przebudzenie Kate Chopin Ponieważ kuzynka postanowiła wypowiedzieć jej umowę najmu, zamieszkała u mnie, z czego jestem bardzo zadowolona. Więcej pisałam o niej dwa dni temu.
- Karin, córka Monsa Mika Waltari To akurat zdobycz pochodząca z Taniej książki, którą niedawno otworzyli w centrum Gdańska. Ponieważ lubię powieści historyczne, a mama poleciła mi tego pana, książka znalazła u mnie dom, zwłaszcza że kosztowała grosze.

   Na dziś to wszystko. Pozostałe dwa stosiki pojawią się na blogu na dniach. Czekają między innymi na ładniejsze zdjęcia. Nie mam pewności, czy część z tych książek nie będzie wkrótce szukać nowego domu, póki co mieszkają u mnie i ich nie wyganiam.

środa, 13 lutego 2013

Suknia ślubna i reszta

   Dzisiejszy mój wpis, dotyczyć będzie mojej ślubnej sukni, czyli pierwszego poważnego dzieła mych rąk. Oprócz sukni, w skład ślubnego stroju weszło szyfonowe bolerko z bardzo szerokimi rękawami oraz welon ze wzorzystej organzy. Bolerko zostało uszyte właściwie tylko do kościoła, bym nie kuła w oczy nagimi ramionami. A ponieważ nie lubię rękawów, trzeba było jakoś wybrnąć. Jak pisałam poprzednio, najpierw uszyłam prototyp, więc siłą rzeczy efekt końcowy musi przypominać, to co było wcześniej.
   Czyli ponownie: osiem klinów i wiązanie gorsetowe. Suknia z założenia miała swobodnie płynąć w tańcu, w związku z tym, nie zastosowałam w niej żadnych obręczy ani "kabelków". Krój w linii A, z godetami w kontrastowym kolorze, które zwiększyły obwód sukni u dołu do ponad 6 metrów. Ze względu na moją wygodę góra sukni nie została niczym usztywniona, zabrakło również podszewki. Na podszewce mogłaby układać się nieco lepiej, jednak sam ciężar sukni ładnie ciągnął ją w dół. By dekolt nie był tak  niepozorny, jak w prototypie postanowiłam ozdobić go odpowiednimi aplikacji. Ponadto, by ożywić morze bieli, w każdym szwie znalazła się zielona wypustka, co dało świetnie wyszczuplający efekt.

Efekt całościowy wyglądał tak:


   
Materiałem podstawowym była biała satyna, marzyłam o satynie jedwabnej, jednak przeważyły koszty i wybór padł na miękką poliestrową satynę  w kolorze mlecznej bieli. Ważne było, by biel nie wpadała w odcień błękitny  gdyż kłóciłoby się to z pozostałymi materiałami. Niezbędna była też satyna w kontrastującym kolorze ciemnozielonym, z której wykrojone zostały godety sukni. Do tkaninowych zakupów należało doliczyć mlecznobiały szyfon, który posłużył do uszycia bolerka oraz delikatnie kremowa, wzorzysta organza na niebanalny welon. Użyłam szyfonu o dość wysokiej gramaturze, ponieważ delikatniejszy wpadał odcieniem w błękit. Ponadto dodatki, czyli między innymi aplikacje. Musiałam znaleźć ładne dość duże elementy  w takich odcieniach zieleni, by pasowały do koncepcji. Jeszcze tylko satynowe tasiemki, zielone i białe. Te pierwsze w trzech szerokościach: 12 mm jako wypustki w szwach, 48 mm na wiązanie gorsetowe oraz 24 mm do rękawów i wiązania bolerka, tu celowo użyłam nieco innego koloru. Białe tasiemki znalazły się w dwóch miejscach,  12 mm posłużyła jako pętelki niezbędne przy gorsetowym wiązaniu. Nie było sensu w tworzeniu pętelek z satyny, gdyż odcień był identyczny, a dzięki wstążkom uniknęłam żmudnej i czasochłonnej dłubaniny. Ponadto, biała 24 mm lamówka, na obszycie dekoltu sukni i bolerka. Listę zamykają białe kwiatki, cięte z metra, które posłużyły do obrębienia welonu, ozdobienia grzebienia mocującego welon, oraz przełamania ciemnej zieleni godetów. Część kwiatków znalazło się również na spinkach we włosach, niektóre przy pomocy mazaka zmieniły kolor na zielony. 

   Gorsetowe wiązanie z bardzo długą wstążką prezentowało się tak:


    Z perspektywy czasu widzę, że część szwów wymagało poprawki ponieważ widoczne jest delikatne zmarszczenie tkaniny. Nie wiem, też czy nie pokusiłabym się jednak o podszewkę. Tak czy inaczej, uszycie tej sukni dało mi ogromną satysfakcję i powód do dumy. Szkoda tylko, że teraz leży spakowana na dnie szafy i nie wyjdzie z niej jeszcze dość długo, jeśli kiedykolwiek. Co ciekawe razem z bolerkiem zmieściła się w malutkim kartoniku. A ponieważ prasuje się bez problemu, więc ma tę zaletę, że nie zajmuje mi w szafie zbyt wiele miejsca.

wtorek, 12 lutego 2013

Styczniowe lektury

   Trochę po czasie, ale ponieważ blog dopiero raczkuje, postanowiłam wrzucić tu parę opinii na temat moich styczniowych lektur.

   Cmentarz w Pradze Umberto Eco 

Książkę czytało się dość dobrze, choć w pierwszej chwili aż mnie raziła ilość ksenofobicznych wypowiedzi. Okazały się one niezbędne  by wprowadzić czytelnika w klimat. By można było się poczuć tym, kim jest bohater książki, pełną uprzedzeń osobą podejrzliwie patrzącą na świat. Bohater w pewnym sensie kreuje otaczającą go rzeczywistość. Umiejętnie posługując się strzępkami wspomnień dziadka oraz własną wyobraźnią tworzy dzieła, które zmieniają światopogląd ludzi mu współczesnych. Jest to również książka o szaleństwie, któremu bohater poddał się pod wpływem silnie stresujących okoliczności. Zdecydowanym urozmaiceniem powieści są dogłębne opisy kulinarnych rozkoszy.
   Uważam, że jest to powieść, którą przeczytać warto.

   Przebudzenie Kate Chopin


Ta niewielka książeczka niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny. Opowiada o kobiecie, która choć pozornie posiada wszystko, uświadamia sobie pełnię swego nieszczęścia. Książka została wydana w 1899 roku, co zaowocowało wielkim skandalem. Poruszony w niej problem był tematem tabu dla większości kobiet żyjących u progu XX wieku. Ujawniła światu, że kobieta może mieć uczucia, których teoretycznie mieć nie powinna. Jest to w pewnym sensie powieść feministyczna ukazująca kobietę, która podąża za swymi pragnieniami ignorując nakazy powszechnie przyjętej przyzwoitości, czy innych niepisanych praw, których trzymać powinna się przyzwoita kobieta. 
   Nie będę zdradzać zakończenia, dodam jedynie, że książka ta jest rozkosznie subtelna i czarująco melancholijna.


   Dzień dobry, Irene Carole Nelson Douglas

Książkę tę czyta się dobrze. Zdecydowaną jej zaletą jest przegląd niebanalnych postaci i świetne tempo akcji. Fakt, że każdy z bohaterów opowieści jest w pewnym sensie wyjątkowy może nieco razić. Dużo większym zgrzytem, przynajmniej w moim odczuciu, jest język powieści. Zdecydowanie zbyt współczesny, zważywszy na fakt, iż książka pretenduje, do bycia oryginalnymi zapiskami z epoki wiktoriańskiej. Jest to kryminał i siłą rzeczy skupiłam się na kryminalnej intrydze. Trochę mnie rozczarowała, gdyż jej finału domyśliłam się stanowczo zbyt szybko. Żałuję, że wcześniej nie miałam okazji zapoznać się z prozą Arthura Conan Doyle'a, dałoby mi to lepszy wgląd w postać Irene oraz mogłabym zdecydowanie lepiej porównać kreacje Sherlocka Holmsa stworzone przez oboje autorów.
   Podsumowując, pomysł rozwinięcia wątku panny Adler zdecydowanie przypał mi do gustu, wykonanie już nieco mniej. Książka pozostanie dla mnie niezłym czytadłem, niczym mniej i niczym więcej. Polecam spragnionym lekkiej rozrywki w wiktoriańskich klimatach.

   Grendel John Gardner

Przeczytałam tę powieść w jeden wieczór, gdy tylko do niej zasiadłam nie mogłam się oderwać. Wciągnęła jak bagno i niczym ona była momentami brudna i odrażająca. Jest to książka o tyle nietypowa, że jej fabuła jest tylko tłem dla filozoficznych rozważań. Dla dywagacji o naturze dobra i zła, o tym, że w człowieczeństwo wpisane jest bycie okrutnym i bezlitosnym. Bycie człowiekiem ustawia nas w nadrzędnej pozycji wobec otaczającego nas świata. Pozwala nam patrzeć na otaczającą rzeczywistość z pogardą i poczuciem wyższości, do których dochodzi strach przed tym co inne i niezrozumiałe. Uczucia te potrafią popchnąć człowieka do ostateczności. A czy w takim świetle człowiek nie jest największym z potworów? Jest to tylko jedno z pytań, które stawia ta książka.
   Zdecydowanie polecam tę książkę, tym którzy w lekturze poszukują czegoś więcej niż czczej rozrywki.


   Noc szarańczy Jewgienij Olejniczak

   Zbiór opowiadań, w którym znaleźć można i horror, i science fiction, i klasyczną fantastykę. kolejne opowiadania nie powalają oryginalnością tematów. Język jest przystępny, choć nie zachwyca. Największą wadą książki, jest wrażenie nieskończenia opowieści. Niektóre opowiadania urywają się nagle, brak w nich jakiegoś sensownego zakończenia. Brak czegoś, co zamknęło by historię w całości. Jak komuś takie otwarte zakończenia nie wadzą, to pewnie przyjmie tę książkę dużo cieplej niż ja. Mnie jednak raziło to dość mocno. 
   Najbardziej do gustu przypadło mi ostatnie z opowiadań, może dlatego, że było w klimacie fantasy. Choć zapewne decydujący był fakt, że stanowiło zwartą całość, ze wstępem, rozwinięciem i zakończeniem.
   Przeczytać opowiadania można, mnie nie zachwyciły.

poniedziałek, 11 lutego 2013

Kiecka przed-ślubna

  Pierwszą kreacją z prawdziwego zdarzenia, którą uszyłam, byłą moja ślubna suknia. Idea była prosta- osiem klinów, pionowe, wyszczuplające szwy i godety dla zwiększenia obwodu z dołu. Zaczęłam pomału, od prototypu, by moc dopasować krój dokładnie do mojej sylwetki. I o prototypie właśnie mam zamiar tu się nieco rozpisać.
   Na jakieś pół roku przed ślubem udałam się do sklepu z tkaninami, by nabyć jakiś materiał, niedrogi, ale ładny, taki akuratny by móc uszyć sukienkę prototypową, która jednak na coś też mogła by się później przydać. Znalazłam pistacjową bawełnianą tkaninę, z delikatnym rzucikiem, wynikającym z innego ukierunkowania włókien. Namęczyłam się nieco, nagimnastykowałam gdy chodziło o dobór tasiemek. W końcu postanowiłam połączyć zieleń z czerwienią i cynobrem, by nieco przełamać monotonię całości. Efekt zadowolił mnie tak w 80 %. A oto i  ona:

Na pierwszej fotce niepozorny awers, pistacjowa zieleń w parze z ceglastą lamówką.

































Oraz zdecydowanie bardziej spektakularny rewers, gdzie wzrok przyciąga gorsetowe wiązanie i intensywna czerwień wstążki.

































   To by było na tyle, jeśli chodzi o historię jej powstania. Przeżyła już parę imprez i ogólnie świetnie nadaje się na półoficjalne wyjścia. Zwłaszcza, że jest naprawdę wygodna, a bawełniany materiał sprawia, że nosi się świetnie.
   A czemu tylko 80 %? Jak widać zwłaszcza na drugim zdjęciu nieco odstaje w ramionach. Nie bardzo mogłam to skorygować przy szyciu, musiałabym spruć w zasadzie wszystko. Co się dało, uratowałam. Cóż tak to już jest z wykrojami, że są standardowe i gdy ktoś odbiega od standardów, robią się problemy.

Na dobry początek

   Po długim odczuwaniu wewnętrznej potrzeby, w końcu założyłam bloga. Bloga, w którym zamierzam uzewnętrzniać się na różne sposoby, nie szukając ani fanów, ani poklasku. Ot ze zwykłej potrzeby serca czy też może duszy.
    O czymże będzie ten blog? Po trosze o wszystkim co jest w moim życiu ważne i czym chcę dzielić się ze światem. Znaleźć tu będzie można moje krawieckie dokonania, moje opinie na temat przeczytanych przeze mnie książek, pewnie i jakieś zdjęcia mej domowej biblioteczki się znajdą. Może jakaś moja twórczość literacka, czy jakieś mniej lub bardziej filozoficzne przemyślenia. A pewnie znajdzie się i jeszcze co nieco, cokolwiek co tylko przyjdzie mi do głowy.
   Co będzie łączyć te wszystkie tematy? Ot zwyczajnie jeden przymiotnik: "moje". Będzie to blog bardzo osobisty, czasem intymny, zawsze subiektywny. Nie poczuwam się za eksperta w żadnej dziedzinie, co nie zmienia faktu, że lubię się wypowiadać na różne tematy. Zapewnić mogę, że moje wypowiedzi zawsze będą szczere, choć pewnie nie zawsze w pełni przemyślane, na to bywam nieco zbyt impulsywna. Więc, Drogi Czytelniku mych skromnych wypocin, jeśli masz chęć, zapraszam Cię do mojego świata.