poniedziałek, 29 grudnia 2014

W przededniu

Autor: Orson Scott Card, Aaron Johnston
Cykl: Pierwsza wojna z Formidami- Tom I
Tytuł oryginału: Earth unaware
Tłumaczenie: Agnieszka Sylwanowicz
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2013
Stron: 374

   Fanom fantastyki, a w szczególności science fiction, nie trzeba przedstawiać pierwszego z autorów. Jego „Gra Endera” podbiła serca czytelników dużą dawką emocji i przede wszystkim niebanalnym pomysłem, na pozornie tylko ograny, schemat fabularny. W pracy nad książką „W przededniu” wspomagał go Aaron Johnston, który od lat współpracował w Orsonem Scottem Cardem, przy tworzeniu komiksowej opowieści o pierwszej bitwie z robalami. Wspólnymi siłami postanowili zamknąć tę historię w ramach powieści.

   Akcja powieści dzieje się w kilku płaszczyznach, niektóre z nich z czasem się zazębiają, inne do końca funkcjonują jako oderwane od siebie wątki. Pierwszą poznaną postacią jest Victor, wolny górnik bytujący gdzieś w dalekim kosmosie w okolicach Pasa Kuipera, pracujący wraz z rodziną nad wydobywaniem surowców z asteroid. W dość niewielkiej, relatywnie patrząc, odległości na statku Makarhu, Lem, dziedzic wielkiej fortuny, wraz z zespołem badawczym prowadzi testy nad nowym sprzętem wydobywczym. Ostatnim z miejsc akcji jest Ziemia, na którą trafiamy za pośrednictwem Wita O'Toole'a dowódcy międzynarodowych sił specjalnych, elity wśród zawodowców, Policyjnego Oddziału Polowego.

   Zachwyciła mnie precyzja w kreowaniu kosmicznej wizji, ciężko było mi znaleźć w niej jakieś nieścisłości, choć nie wątpię, że jakieś znaleźć można. Obraz Wszechświata w Pasie Kuipera jest bardzo pociągający, choć warunki życia nie należą do najprostszych. Grupy rodzinne wolnych górników opanowują wszelkie umiejętności pozwalające im jak najlepiej wykorzystać swoje talenty w dalekim kosmosie. To właśnie Edimar, jedna z załogantek El Cavadora, genialna nawigator za pomocą specjalistycznego sprzętu obserwacyjnego, jako pierwsza namierzyła obcy statek. Zupełnym kontrastem dla świata wolnych górników, jest świat korporacji Juke Limited, związany ze statkiem Makarhu. Ze względu na niewielką odległość od El Cavadora, Lem i jego załoga dość, szybko zostają poinformowani o potencjalnym zagrożeniu. Tym czasem odległa Ziemia nic nie wie, o wydarzeniach w kosmosie, życie spokojnie toczy się dalej, a ludzie nie przeczuwają nawet jak blisko czai się niebezpieczeństwo.

   Wśród trójki głównych bohaterów, najsłabiej mamy okazję poznać Wita O'Toole'a, nie dowiadujemy się prawie nic o jego przeszłości i życiu poza POP. Zupełnie inaczej jest z Victorem i Lemem. Pierwszy z nich, młodziutki, genialny mechanik, urodzony w kosmosie, z jednej strony jest typowym nastolatkiem, buntującym się przeciwko decyzji Rady- starszych załogantów El Cavadora, z drugiej strony posiada wybitny, analityczny umysł, dzięki któremu potrafi stłumić początkowy bunt, by działać na korzyść rodziny. Z czasem odnajduje w sobie ogromne pokłady odwagi, dzięki którym porywa się na niemożliwe. Lem Juke, syn wielkiego biznesmena, przez lata znosił despotyzm ojca, poddającego go kolejnym próbom. Gdy w końcu ojciec powierzył mu ważną i przełomową misję, postanowił wykorzystać szansę, by udowodnić mu, że potrafi być kimś, niezależnie od jego wpływów. Jest to około trzydziestoletni mężczyzna, geniusz w zarządzaniu, jednak jego charakter silnie ukształtowała niezdrowa relacja z ojcem, w której więcej jest rywalizacji, niż czegokolwiek innego. W książce spotkamy też sporo bohaterów pobocznych, między innymi znanego z „Gry Endera”, bohatera w starciach z robalami: Mazera Rakhama, choć w tym tomie pojawia się on epizodycznie i dość szybko musimy go pożegnać.

   Fabuła książki, dla czytelników „Gry Endera” tylko częściowo jest przewidywalna. Wiemy, że dojdzie do starcia z Formidami i zdajemy sobie sprawę, jak ono się skończy. Powieść ta opowiada nam o kulisach pierwszego kontaktu, a reakcji świata na inne życie w kosmosie i o tym, na jakim etapie technologicznym była ludzkość w momencie kontaktu z obcą cywilizacją. Opowiedziana historia porywa, ciężko się od niej oderwać, tempo akcji jest bardzo dobre i żaden z wątków nie nudzi.

   Nieco obawiałam się tej powieści, dość alergicznie reaguję na takie odcinanie kuponów od czegoś co sprzedało się świetnie, jednak muszę przyznać, że wyjątkowo dobrze odebrałam tę książkę. Brakuje w niej filozoficzno-religijnych rozważań, jakie można było znaleźć w dalszych częściach Sagi o Enderze, które dla wielu czytelników okazały się zbyt ciężkostrawne. Znajdziemy tu bardzo wiele akcji, oraz wciągającą fabułę i interesujące postacie.

   W porównaniu z „Grą Endera” książka wypada słabiej, jednak ciężko dorównać powieści, która wstrząsała czytelnikami na kilku płaszczyznach. Podobała mi się zdecydowanie bardziej niż cykl o Groszku, zapoczątkowany „Cieniem Endera”. Miłośnikom świata Andrew Ksenobójcy, szczerze tę książkę polecam, gdyż pozwala nieco odświeżyć wizję przekazaną w „Grze Endera”. Równie mocno zachęcam, by ci, którzy z twórczością autora jeszcze się nie zetknęli, sięgnęli po tę powieść, jest to kawał dobrze napisanego science fiction i choć stanowi przede wszystkim świetną rozrywkę.

piątek, 26 grudnia 2014

Stosik przedświąteczny i poświąteczny

   Już od dłuższego czasu zabierałam się za notkę stosikową i jakoś mi nie szło, aż dotarłam do momentu, gdy lepiej już było poczekać tych parę dni, zebrać książkowe prezenty i dopiero potem o czymś pisać. W związku z tym dzisiejsza notka jest dość obszerna i bogata w rozmaite książki. Tematyka różna, choć w prezentach przeważa fantastyka, ale w stosie recenzenckim, głównie od Sztukatera, jak zawsze znaleźć można prawdziwe bogactwo rozmaitych tytułów. Czytanie nawet jakoś mi idzie, choć mogłoby być lepiej, a niektóre książki już od dłuższego czasu czekają, aż je zrecenzuję.

   Pierwszy stosik- recenzencki:


   Od dołu licząc:
   Rycerzy staropolskich wojenne przypadki Michał Górzyński Już wcześniej zainteresowałam się tym tytułem, gdy zobaczyłam go w propozycjach Sztukatera, nie wahałam się, przygarnęłam.
   Lisowczycy Antoni Ferdynand Ossendowski Powieść historyczna, napisana dość dawno temu, jednak solidnie cenzurowana, dopiero teraz doczekała się kolejnego wydania. Również od Sztukatera.
   Świat według Clarksona. cześć V. Przecież nie proszę o wiele... Jeremy Clarkson Najnowszy tom felietonów Top Gearowego dziennikarza. Lubię jego poczucie humoru i trzeźwe spojrzenie na świat. Z chęcią przeczytam, wyjątkowo w tym stosiku od Lubimy Czytać.
   Oberki do końca świata Wit Szostak Czytałam powieści fantasy tego autora i wspominam je dość miło, z chęcią przeczytam coś innego.
   Róg obfitości Andrzej Urbańczyk To książka, która zachęciła mnie do złożenia zamówienia w Sztukaterze, polubiłam tego autora przy okazji innych jego książek i głód na jego twórczość wciąż trwa.
   Nareszcie Ewa Elżbieta Nowakowska Na deser malutki tomik poezji, jestem świeżo po lekturze i wrażenia mam mieszane.

    Kolejny stosik, to już moje prezenty od Mikołaja, stosik pokaźny, choć autorów tylko troje.


   Korona śniegu i krwi Elżbieta Cherezińska Czytałam wiele o tej książce i jako jedyna w tym stosie nie pochodzi z mojej listy życzeń. Tak, czy inaczej jestem jej bardzo ciekawa.
   Kłamca 4. Kill'em All Jakub Ćwiek Ostatni z tomów cyklu o Kłamcy, jeden z nielicznych, którego jeszcze nie czytałam, oprócz tego została mi do przeczytania cześć 2,5.
   Pan Lodowego Ogrodu (cztery tomy) Jarosław Grzędowicz To również było w liście do Św Mikołaja. Wiele o niej słyszałam i apetyt mam ogromny, choć czasu, jak zawsze brak.

   Ostatni stosik, to już mikołajowe prezenty, które również zasilą rodzinną biblioteczkę, a które otrzymali inni członkowie rodziny. Po niektóre z nich z chęcią sięgnę sama.


   Prezenterki Aleksandra Szarłat To książka, która jest zupełną niespodzianką, średnio trafiony prezent, ale zobaczę, może dam jej szansę.
   Władca liczb, W otchłani mroku, Liczny Charona Marek Krajewski Kolejne trzy kryminały tego autora w biblioteczce, kiedyś pewnie po nie sięgnę.
  Świat według Clarksona. część IV W czym problem? Jeremy Clarkson Prezent męża, ale ja równie chętnie po nią sięgnę. Tej i tamtej z pierwszego stosiku, jako jedynych mi brakowało w kolekcji,

   Jak widać zdecydowanie mam co czytać, jednak zdecydowane pierwszeństwo mają pozycje recenzenckie, a oprócz tych z tego stosiku,  czekają jeszcze trzy z poprzedniego. Cóż zaległości zrobionych w listopadzie, tak szybko się nie odrobi.


wtorek, 23 grudnia 2014

Bez pamięci

Autor: Paweł Daniel Zalewski
Wydawnictwo: ASTRA
Rok wydania: 2014
Stron: 312

   Lubię czasem sięgnąć po książkę, która na pozór, absolutnie nie wpisuje się w moje zainteresowania. Czasem natnę się na jakimś niezbyt ambitnym dziele, ale równie często trafiam na coś, od czego trudno się oderwać. W ten sposób zupełnym przypadkiem trafiłam na tę powieść, która oczarowała mnie niebanalną historią i powaliła ładunkiem zawartych w niej emocji.

   Historia zaczyna się niepozornie, od wspomnień z dzieciństwa głównego bohatera, mieszkanie w kamienicy i babcia opowiadająca rozmaite historie, a gdzieś na ścianie portret dziadka, który zawieruszył się po drugiej wojnie światowej. Piotr postanawia rozwikłać rodzinną tajemnicę i znaleźć grób swojego dziadka. Nie spodziewał się jednak, że w związku z tym przeżyje niesamowitą, nierealną wręcz, przygodę, która zaprowadziła go znacznie dalej niż do Lwowa, będącego jej początkiem.

   Władysław Zalewski, poszukiwany dziadek, był przed wojną słynnym lwowskim cukiernikiem, wyborne słodycze jego produkcji zachwycały cały Lwów, by powoli podbić Warszawę. Plany te pokrzyżowała wojna, w wyniku której Władysław został aresztowany, a następnie zesłany w głąb Związku Radzickiego. Piotr w poszukiwaniu śladów dziadka trafił i tam. Po kilkudniowej podróży koleją wylądował w Tumieni, miejscu z którego wysłane były, odzyskane w niezwykły sposób, listy. Gdy jest już bliski rozwiązania tajemnicy, los pcha go dalej, aż na mongolskie stepy. Piotr próbując rozwikłać rodzinną zagadkę, powoli popada w szaleństwo, gubiąc gdzieś poczucie rzeczywistości, opętany żądzą poznania prawdy, traci kontakt z realnym światem. Prześladują go widma i postacie z listów wpędzając w bezsenność i skutkując szaloną pogonią za nieuchwytnym.

   Książkę przeplatają przytoczone listy obrazujące czytelnikowi kolejne lata życia Władysława. Czasy pełne chwały, wątpliwy okres lwowskiego aresztowania, aż po ciężkie czasy w tumieńskim obozie. Równie ważne, co listy, są w tej historii wspomnienia, spotykanych przez Piotra osób, starszych ludzi, którzy jeszcze pamiętali Władysława. Wstrząsnęła mną opowieść pana Kazimierza, ukazująca kulisy trudnej podróży na rosyjskie rubieże. W zupełnie innym tonie są wspomnienia mongolskich staruszków, pełne nawiązań do tradycji i koczowniczego stylu życia.

   Każdy kolejny epizod podróży Piotra, to również swoisty obraz kraju w jakim się znalazł. Począwszy od nieco tylko egzotycznego Lwowa, aż po zupełnie dziką i niezrozumiałą Mongolię, pachnącą herbatą ze zjełczałym masłem i twardą baraniną. Kulisy życia w gerach, pośród morza skąpych traw, stad kóz, koni, wielbłądów i jaków urzekają swą egzotyką, a zwyczaje mieszkańców, jak choćby drobiazgowo opisany rytualny ubój koni, budzą ogromne zainteresowanie, nierzadko pomieszane z obrzydzeniem. Obraz współczesnego życia w Tumieni również jest intrygujący, z jednej strony miasto, starające się być nowoczesne, z drugiej brzemię obozów i grupa potomków polskich zesłańców, namiętnie krzeszącą w sobie miłość, do ojczyzny dawno utraconej przez poprzednie pokolenia.

   Autor przepięknie zbudował intrygę, aż trudno uwierzyć, że to tylko fikcja, wydarzenia wydają się zbyt niesamowite, za bardzo abstrakcyjne, by powstały w jego głowie. O prawdziwości opisywanej historii zaświadczyć mogą też liczne, zamieszczone zdjęcia, na których bez trudu rozpoznamy wspominane w książce postacie. Powieść jest bardzo dobrze napisana, nie sposób oderwać się od historii i z każdą stroną coraz mocniej czujemy głód prawdy, jaki kieruje losami Piotra. Niebanalni bohaterowie, jakich wnuk Władysława spotyka na swojej drodze tylko dodają opowieści autentyczności i kolorytu.

   Cieszę się, że ta książka wpadła w moje ręce, zrobiła na mnie duże wrażenie. Nie spodziewałam się aż tak przejmującej i świetnie napisanej historii. Realność przedstawianych zdarzeń sprawia, że trudno czytać ją obojętnie, coraz to nowe emocje opanowują czytelnika wraz z rozwojem fabuły. Zdecydowanie polecam tę lekturę każdemu, ciekawemu świata, czytelnikowi, w którym drzemie głód poznania czegoś nowego.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Lubimy Czytać.

wtorek, 16 grudnia 2014

Kuzynka Phyllis

Autor: Elizabeth Gaskell
Tytuł oryginału: Cousin Phyllis
Tłumaczenie: Agnieszka Klonowska
Wydawnictwo: C&T
Rok wydania: 2014
Stron: 132

   Elizabeth Gaskell zachwyciła mnie już kilkukrotnie, z wielką chęcią więc sięgnęłam po tę króciutką historię. Pochłonęłam ją w jeden wieczór i nie mogę stwierdzić, by nie spełniła moich oczekiwań. Uroczo subtelna i wdzięczna, w drobiazgowy sposób opisuje kulisy życia kilkorga osób, z dziewiętnastowiecznej, brytyjskiej prowincji.

   Miejscem akcji jest niewielkie miasteczko, w którym swoją pracę przy budowie kolei rozpoczyna siedemnastoletni Paul Menning. Dość szybko staje się zaufanym swojego przełożonego Edwarda Holdswortha, którego darzy pełnym szacunkiem i niekłamanym podziwem. W ramach postępującej pracy Paul trafia do miejscowości, w której mieszka daleka rodzina jego matki, to właśnie tam, w Heathbridge spotyka Phyllis. Paul został bardzo ciepło przyjęty przez swą ciotkę i zaczął bywać częstym gościem państwa Holman, powoli nawiązując wątłą nić przyjaźni z kuzynką.

   Książka w piękny, nieco subtelny sposób, opisuje złożoność wzajemnych relacji między ludźmi. Paul prze młodzieńczą nadgorliwość i współczucie popełnił błąd, który miał bardzo poważne konsekwencje. Wydarzenia z perspektywy współczesności mogą wydać się śmieszne, jednak biorąc poprawkę na to, że akcja ma miejsce w dziewiętnastym wieku i o niektórych rzeczach absolutnie się nie rozmawiało, sprawa staje się zdecydowanie bardziej poważna.

   Polubiłam bohaterów tej książki, typowych przedstawicieli epoki, zarówno nieco nieporadnego Paula, któremu po prostu dał się ponieść emocjom, jak i Phyllis, dziewczynę na pozór twardą, lecz o bardzo wrażliwym sercu. Postacie drugoplanowe również są warte uwagi, ciepła i matkująca wszystkim pani Holman, dość szybko wzbudza sympatię, pozostając czuł, nie jest nachalna. Pan Holman to postać nietuzinkowa, obdarzony żywym umysłem i bujną wyobraźnią, dzielnie pracuje wraz z innymi, nie wznosząc się ponad nikogo. Pan Edward Holdsworth jest typem dżentelmena i choć nawet on nie uwolnił się od lekkomyślnego zwierzenia, to jednak starał się postępować uczciwie ze wszystkimi, trudno go winić za rozwój sytuacji.

   Jest to historia, od której trudno się oderwać, Gaskell po raz kolejny z mistrzostwem operuje piórem budząc w czytelniku przeróżne emocje. Od zaciekawienia, poprzez delikatną irytację, że też los pokierował bohaterami, tak a nie inaczej, aż do miłego wzruszenia, nad finałem fabuły. Zachowanie bohaterów może nieco zirytować, ale gdy mamy świadomość, że są oni ściśle związani, ze światem, w jakim żyją, zdenerwowanie przechodzi w zadumę nad ich losem. Dzięki idealnemu odwzorowaniu dziewiętnastowiecznych realiów książka przenosi nas do zupełnie innego świata.

   Dla miłośników autorki jest to pozycja obowiązkowa, dzięki której możemy podziwiać jak poradziła sobie w krótszej formie. Powieść, a właściwie nowela, pozwala oderwać się na chwilę od codzienności i to jest jej wielką zaletą, a kunszt w operowaniu słowem sprawia, że tym bardziej warto po nią sięgnąć.

czwartek, 11 grudnia 2014

Stosik grudniowy

   Ostatnio blog strasznie zaległ odłogiem i tylko patrzeć, jak rozplenią się po nim pająki, ale cóż... ogólnie listopad zawsze źle znoszę a i miałam też nieco innych planów na głowie, więc tak wyszło. Co gorsza na czytanie niestety brakło czasu, na pisanie zresztą też i większość ostatnich notek, to po prostu publikacje recenzji oczekujących już od jakiegoś czasu. Myślę, jednak, że kryzys nieco minął i ta notka ma mi między innymi posłużyć, jako zachęta, by wziąć się za czytanie oraz pisanie. 

   A stosik, jak to stosik... Dominują na nim propozycje recenzenckie, wszystkie od Lubimy czytać, które otrzymałam jeszcze w listopadzie i cierpliwie czekają na przeczytanie. Jest też coś mojego, no i jedna zguba z ostatniej książkowej wymiany. A i przepraszam za jakość zdjęcia, coś nie mogłam go dobrze naświetlić.


   Klasycznie od dołu licząc:

   Opowiem ci mamo co robią żaby Marcin Brykczyński, Katarzyna Bajerowicz- Dolata To już druga książka tych autorów i jestem nią równie mocno zachwycona co poprzedniczką. Mój syn zresztą podziela mój pogląd. Przeczytana już wielokrotnie a recenzja czeka na zielone światło. Dla przypomnienie poprzedniczka.
   Sceny z życia smoków Beata Krupska To też propozycja recenzencka, wciąż jeszcze w trakcie lektury. Miłe dla oka ilustracje i smoki sprawiają, że sięgam po nią z wielką chęcią.
   Anaruk chłopiec z Grenladnii Czesław Centkiewicz O tym autorze słyszałam bardzo wiele, jednak jakoś zabrakło okazji by sięgnąć po którąś z jego okołobiegunowych książek, w końcu w ramach współpracy padło na ten tytuł. Już przeczytana i wstępnie zrecenzowana..
   Bez pamięci Paweł Daniel Zalewski To moja obecna lektura i jestem miło zaskoczona, bo napisana jest bardzo dobrze. Mimo dość trudnej i refleksyjnej tematyki czyta się ją wyśmienicie i ciężko się oderwać. Również otrzymana od Lubimy czytać.
   Historia roślin jadalnych Jarosław Molenda Tę książkę również zamówiłam, bo zainteresowała mnie tematyka. Zerknęłam do niej i boję się, że nie będzie to łatwa lektura.
   Złodziej wrót Orson Scott Card Tę dostałam w ramach imieninowego prezentu. Ucieszyłam się, choć muszę zdobyć jeszcze tom pierwszy.
   W przededniu, Pożoga Orson Scott Card, Aaron Johnston Prolog do sagi o Enderze, czyli wojny z robalami. Pierwsza już za mną, czeka cierpliwie na zrecenzowanie, drugą zamówiłam od LC, no i musiałam dokupić pierwszy tom, bo bez sensu byłoby czytać od drugiego. Po lekturze wrażenia mam pozytywne.
   Maigret i pan Charles, Maigret w Vichy Georgeos Simenon To akurat dwa nabytki z krakowskiego antykwariatu. Czekają cierpliwie, aż najdzie mnie na kryminał.
   Obcy przyszedł na farmę Mika Waltari to właśnie zagubiona pozycja z wymiany i kolejna książka tego autora lądująca w mojej poczekalni.
   Król Artur i rycerze Okrągłego Stołu Ulriel Waldo Cutler To ostatnia już z recenzenckich pozycji na tym stosiku. W sumie jakoś nie miałam okazji poczytać legendy arturiańskiej stąd taki wybór.

   Jak widać stosik solidny, a co gorsza już szykuje się następny. Mam nadzieję, że wena dopisze i jakoś mi pójdzie z pisaniem zaległych recenzji. 

piątek, 5 grudnia 2014

Najpiękniejsze. Kobiety z obrazów

Autor: Małgorzata Czyńska
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2014
Stron: 284

   Malarstwo można lubić, bądź nie, jednak losy samych malarzy i postaci uwiecznianych przez nich na płótnach bardzo często są burzliwe i niesamowicie interesujące. W niniejszej książce mamy okazję poznać historię czternaściorga artystów oraz portretowanych przez nich kobiet. Czasem, jak w przypadku Tamary Łempickiej, czy Fridy Kahlo malarka i modelka są jedną i tą samą osobą.

   W książce dominują artyści dwudziestowieczni, spośród malarzy, żyjących wcześniej poznajemy jedynie historię Francisco Goya'i, Leonarda da Vinci, Jana Vermeera oraz wśród malarzy dziewiętnastowiecznych Balthusa i Edouarda Maneta. Bohaterów opowieści często otaczała atmosfera skandalu, a obrazy uwieczniające ich muzy niejednokrotnie były przyczyną powszechnego oburzenia i zgorszenia. Losy samych postaci nierzadko są bardzo burzliwe i tragiczne.

   Artyści posiadający silnie rozwiniętą wrażliwość, często padali jej ofiarą, nie radząc sobie z trudami życia codziennego. Niektórzy, niczym Witkacy, czy Modigliani uciekali w stronę używek, inni pogrążali się w rozpuście, jak Picasso, czy Klimt, lub niczym Salvadore Dali, z trudem odnajdywali się w realnym świecie. Jednak nie było by ich najsłynniejszych obrazów, gdyby nie towarzyszące im kobiety, modelki, które prawie zawsze były też kimś więcej. Burzliwe związki, spektakularne awantury, wielkie namiętności, to najczęstsze ze scenariuszy. Wyjątkowo jak w przypadku Vermeera, czy Jacka Malczewskiego mamy do czynienia z normalniejszą sytuacją. Choć nawet Malczewski nie uniknął skandalu, gdy jako żonaty mężczyzna związał się z zamężną Marią Balową, jednak w porównaniami z związkami współczesnych im malarzy, ich związek był wyjątkowo spokojny. Historia poswatania portretu Giocondy również wydaje się być jedynie prostym zleceniem u sławnego artysty, choć dziś nie ma już szans by uzyskać odpowiedź, co kryje uśmiech Mona Lisy.

   Niektórych bohaterów tej książki, znałam już wcześniej, jak choćby historia Fridy Kahlo i jej związku z Diego Riverą, opowieść tę spopularyzował film Julie Taymor „Frida”, dzięki któremu już dość dawno zwróciłam uwagę, na niesamowite, pełne bólu, obrazy meksykańskiej malarki. Równie bliska była mi historia Salvadore'a Dali, gdyż już od dawna zafascynowało mnie jego malarstwo. Niektórzy z artystów byli mi prawie zupełnie obcy, jak Amadeo Modgiliani, czy Egon Shiele, a lektura tej książki stała się idealną okazją do poznania ich twórczości. O pozostałych najczęściej coś słyszałam i dopiero dzięki tej książce mogłam przybliżyć sobie ich losy oraz artystyczne dokonania.

   Książkę czyta się bardzo dobrze, przytoczono w niej wiele listów, czy wypowiedzi osób bliskich artystom na ich temat, co zdecydowanie dodaje to książce autentyczności, a w kwestii tak delikatnej i nieoczywistej jak relacje międzyludzkie jest to bardzo ważne. Historie wielu artystów są dość podobne, czy jeśli chodzi o skandale wywoływane ich obrazami, jak miało to miejsce w przypadku Goya'i, Balthusa, oraz Maneta, czy gdy mowa o ich burzliwych związkach z kobietami. Jadnak prawie wszystkie opowieści łączy jeden wspólny mianownik, ogromny wpływ modelki na malarstwo artysty. Każda ze wspomnianych kobiet, była dla swego malarza muzą i natchnieniem, dlatego do dziś możemy podziwiać ich twarze na najlepszych płótnach.

   Jest to bardzo ciekawa propozycja, nie tylko dla miłośników sztuki. Poznajemy ludzkie dramaty, którym artyści dali wyraz w swoich największych i najważniejszych obrazach. Zdecydowanie polecam każdemu, kogo interesują prawdziwe i niebanalne losy wybitnych osób.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Lubimy czytać.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Stosik listopadowy numer dwa

   Ponieważ pogoda nie rozpieszcza, postanowiłam dogodzić sobie kolejnymi tytułami, które ledwo zmieszczą się w mojej biblioteczce. Tym razem cała obfitość pochodzi z jednej wymianowej paczki, jest tego bardzo dużo, a gatunkowo rozmaicie i jak zawsze w takiej sytuacji dominują książki stare. Na fotkę nie załapała się jedna książka, ale dorzucę ją w następnym stosie, bo coś czuję, że jeszcze jakiś się zjawi.
   Na zdjęciu prezentują się dość skromnie:


   A kolejno od dołu licząc:
   Krzysztof Kolumb, Jezioro śmierci. Młody Orzeł James Fennimore Cooper Kolejne dwie powieści tego autora zasiliły przygodową część mojej biblioteczki, cierpliwie czekają, aż najdzie mnie na nie ochota.
   Admirał i Kochanek George Bidwell Kolejna z biografii autorstwa tego pana i ponownie niezwykła, kontrowersyjna postać. Tym razem Horatio Nelson.
   Rozbitkowie z Cynthi, Zamek Karpaty, Łowcy meteorów Juliusz Verne Czyli następne tytuły na półkę z literaturą przygodową.
   Maigret i złodziej Georges Simenon Kolejny kryminał z detektywem Maigretem. Jak wiele innych, czeka na odpowiedni nastrój.
   Czerwień na czerwieni Wiera Kamsza Tę wzięłam w ostatniej chwili, daję szansę autorce, bo mnie zaintrygowała, jak mnie przekona, będę szukać kolejnych tomów.
   Naszyjnik królowej Alexandre Dumas I tak półka z tym autorem coraz bardziej się zapełnia.
   Cichym ścigałam go lotem Joe Alex Ponownie kryminał, kolejny z serii
   Wyprawa w śniegi Ellis Petters Następny tom opowieści o mnichu, średniowiecznym detektywie.
   Zamknięty krąg Erle Stanley Gardner I jeszcze jeden kryminał
   Dożywocie Aleksander Fredro Czyli prześmiewca po raz kolejny.
   Księżna de Cleves Marie de Lafayette Klasyczny romans, zawsze chętnie przygarnę.
   Ryszard II William Shakespeare Na samym szczycie wylądował jeden z moich ulubionych dramaturgów. 

   Stosik jak widać spory. Nie wiem, za którą z tych książek wezmę się najpierw, wybór duży, a wszystko i tak zależy od chwilowego nastroju. Coś Was kusi? Polecacie coś?

czwartek, 13 listopada 2014

Nigdziebądź

Autor: Neil Gaiman
Tytuł oryginału: Neverwhere
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawnictwo: MAG
Rok wydania: 2014
Stron: 332

   Moje dotychczasowe spotkania z tym autorem przyniosły mi mieszane uczucia. Z jednej strony rewelacyjne wrażenia, jakie odniosłam po lekturze „Dobrego omenu” który powstał przy współpracy z Terrym Pratchettem, z drugiej zaś niewielkie rozczarownie, jakie wzbudził we mnie zbiór „Dym i lustra”. W końcu przyszło mi się zmierzyć z jedną z najbardziej rozpoznawalnych powieści tego pisarza i jedno pozostało bez zmian, wciąż mam ochotę poznać inne jego książki, ponieważ w dalszym ciągu nie potrafię wyrobić sobie jednoznacznej opinii o tym autorze.

   Miejscem akcji jest Londyn, na pozór tylko, taki jakim go znamy współcześnie, dość szybko odkrywamy jego mroczniejszą naturę- Londyn Pod, równoległą rzeczywistość zamieszkaną przez rozmaite plemiona ludzi o niezwykłych talentach. Richard Mayhew, zwyczajny człowiek, prowadzący spokojne i niczym niewyróżniające się życie okazał dobre serce przypadkowo spotkanej, rannej dziewczynie. Był to pierwszy krok, który całkowicie odmienił jego codzienną rutynę. Gdy dziewczę powróciło do siebie, Richard łudził się, iż wszystko znów będzie jak dawniej, jednak okazało się, że powrót do tego, co było przed spotkaniem z Drzwi, jest niemożliwy. Mężczyzna postanowił ją odnaleźć i z jej pomocą odwrócić skutki, tego co się stało.

   Londyn Pod jest bardzo ciekawym miejscem, a jego główną własnością jest to, że jeśli raz miało się z nim styczność przestało się istnieć dla prawdziwego Londynu. Richard w pogoni za Drzwi, schodzi coraz głębiej i zapuszcza się coraz dalej w świat rodem ze swoich koszmarów. Przepuszczony przez plemię Szczuromówców wyrusza na ruchomy targ, by odnaleźć dziewczynę. Po drodze spotyka Łowczynię, legendarną postać ze świata Pod, aż w końcu razem z nią dołącza do Drzwi i Markiza de Carabas, wyruszają do anioła Islingtona, który pomoże znaleźć im odpowiedzi na dręczące ich pytania.

   W powieści znalazło się też miejsce na czarne charaktery, zaliczyć do nich można Pana Croupa i Pana Vandemara, płatnych morderców i specjalistów od mokrej roboty. Zlecono im ściganie Drzwi, jednak osoba zleceniodawcy dość długo pozostaje dla czytelnika tajemnicą. Obaj sprawiają wrażenie profesjonalnych sadystów, którzy z chęcią znęcają się nad ofiarami, o ile zleceniodawca im na to pozwoli. Każdego z nich charakteryzuje jakieś dziwactwo, co jednak nie przeszkadza im być zawodowcami.

   Intryga została spleciona dość ciekawie i nie jest zbyt oczywista, a jej rozwiązanie jest zaskakujące. Wokół niej zawiązana jest fabuła powieści i nie znajdziemy w książce zbyt wielu wątków pobocznych. Jednak tempo akcji i niejednokrotne jej zwroty nie pozwalają się nudzić w trakcie lektury. Nieliczne opisy rzeczywistości Londynu Pod robią ogromne wrażenie, przenoszą w mroczny, nierealny świat, którym jednak rządzą prawa fizyki.

   Powieść czyta się dobrze, choć nie była to książka, przez którą się płynie. Mimo niewielkiej objętości, zajęła mi dość dużo czasu, choć trudno mi znaleźć coś, co mogłabym jej zarzucić. Nie udało mi się poczuć klimatu Londynu Pod, mimo wielkich chęci miałam problem, by w pełni go sobie wyobrazić. Spodobało mi się zakończenie wątku Richarda, choć jego decyzja mnie nie zaskoczyła.

   Mam dość mieszane uczucia względem tej książki, z jednej strony bardzo mnie zainteresowała, a wizja świata Pod jest szalenie intrygująca, z drugiej zaś, zabrakło mi tego, trudnego do zdefiniowania, czegoś, co by mnie całkowicie urzekło. Książka mnie nie oczarowała, choć nie wątpię, że tkwi w niej wielki potencjał, dlatego polecam by każdy sam sprawdził, czy zadziała na niego magia tej powieści.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

środa, 12 listopada 2014

Chińskie lalki

Autor: Lisa See
Tytuł oryginału: China Dolls
Tłumaczenie: Maciejka Mazan
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2014
Stron: 472

  Lubię orientalne klimaty i z tą autorką miałam okazję spotkać się już wcześniej, zaczęłam od Powieści „Kwiat śniegu i sekretny wachlarz” wstrząsającej opowieści o praktyce krępowania stóp. Drugim podejściem była bardzo poetycka i przepiękna historia „Miłość Peonii”. W końcu przyszła pora na „Chińskie lalki” i ogólne wrażenia mam po niej całkiem przyjemne.

   W książce poznajemy kulisy artystycznego świata końcówki lat trzydziestych dwudziestego wieku. Akcja rozpoczyna się w San Francisco, a dokładniej w tamtejszym Chinatown, gdzie młodziutka adeptka tańca rozpoczyna poszukiwania pracy w rozrywce. Grace, pochodząca z zupełnej prowincji powoli stawia pierwsze kroki w wielkim mieście. Wspomaga ją w tym Helen, wychowana w tradycyjnej chińskiej rodzinie, w której kobiety mają zupełnie podrzędne znaczenie. Dość szybko dołącza do nich Ruby, roześmiana i uwodzicielska, za wszelką cenę próbuje ukryć, że ma japońskie, a nie chińskie korzenie. Dziewczęta szybko się zaprzyjaźniają, każda z nich chce odmienić swoje życie, wszystkie są głodne sukcesu. Jednak, czy przyjaźń w takim świecie ma szanse przetrwać?

   Powieść aż kipi od emocji, dziewczęta doświadczają przeróżnych uczuć a ich wzajemne relacje nie należą do łatwych. Każda chowa w sercu jakąś mroczną tajemnicę, która ma ogromny wpływ na ich zachowanie i naznaczyła je na całe życie. Powoli odkrywamy przeszłość Grace, Helen i Ruby, dzięki czemu ich motywy stają się bardziej jasne, możemy lepiej zrozumieć dlaczego postąpiły tak, a nie inaczej.

   Z trójki dziewcząt najbardziej polubiłam właśnie Grace, z jednej strony, słodka, naiwna dziewczyna z małego miasta, z drugiej jako jedyna zawsze pozostała w porządku wobec swych przyjaciółek. Nie potrafiłam natomiast przekonać się do Helen, w której znaleźć można było mieszaninę dumy z tego kim jest, z całkowitym brakiem przynależności do rodziny, w której traktowana była, jako utrzymanka, której należy się wstydzić. Ponura przeszłość zaburzyła jej psychikę, powodując, że za wszelką cenę szukała akceptacji i przyjaźni. Ruby początkowo kierująca się tylko wyrachowaniem, z czasem odkryła jak cenna może być prawdziwa bliskość innych, podobnych do niej dziewcząt.

   Powieść czytało się bardzo dobrze, rozdziały pisane są z perspektywy każdej z trzech bohaterek, dzięki czemu dowiadujemy się, jak wydarzenie wyglądają w oczach każdej z nich. Wartka akcja wciąga, sprawiając, że trudno jest oderwać się od lektury. Świetnie została oddana atmosfera Chinatown i specyfika branży rozrywkowej. Nieco zirytował mnie absolutny brak wzmianki o drugiej wojnie światowej przed atakiem na Pearl Harbor, choć z drugiej strony rozumiem czemu tak się stało, wszak dla Amerykanów wojna zaczęła się dopiero wtedy, a trudno oczekiwać, by artystki studiowały wydarzenia, mające miejsce w Europie. Zaskoczyła mnie natomiast wzmianka o obozach dla Japończyków, w których zamykano wszystkie osoby z japońskim korzeniami, nawet jeżeli urodzili się w Stanach.

   Spodobała mi się ta powieść, choć nie mogę powiedzieć, by mną wstrząsnęła, bądź mnie oczarowała. Jest to dobrze napisana książka, od której ciężko się oderwać, niesie również spory ładunek emocji, a dokładnie wyrysowane realia przenoszą czytelnika w inny świat. Myślę, że spodoba się wielbicielom obyczajowych opowieści z egzotyką w tle i takim czytelnikom szczerze ją polecam.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Lubimy czytać.

Szara dama

Autor: Elizabeth Gaskell
Tytuł oryginału: The Grey women
Tłumaczenie: J.F.
Wydawnictwo: Nakład księgarni Św. Wojciecha
Rok wydania: 1926
Stron: 87

   Szukałam czegoś niewielkiego, tak w sam raz na jedno popołudnie, przegląd posiadanych e-booków dość szybko wytypował kandydata na lekturę. Autorkę bardzo dobrze wspominam, z prawie dziesięciokrotnie dłuższej powieści „Żony i córki”. Byłam niezmiernie ciekawa, jak poradziła sobie w krótszej formie.

   Akcja noweli umiejscowiona jest we Francji, gdzieś w latach czterdziestych dziewiętnastego wieku, by szybko przenieść się kilkadziesiąt lat wcześniej. Historię poznajemy z listu matki do jedynej córki, w którym powoli odkrywamy karty z jej dramatycznej przeszłości.

   Wielką siłą tej opowieści są emocje. Elizabeth Gaskell z maestrią buduje klimat, prowadząc czytelnika przez szereg nastrojów. Począwszy od ciekawości: dlaczego z pięknej dziewczyny autorka listu stała się niepozorną szarą damą? Wprowadza następnie nastrój grozy- puste, ponure zamczysko z dala od świata i ludzi. Niekochający mąż, kontrolujący każdy aspekt jej życia i izolujący swą żonę od towarzystwa innych. Gdy dochodzi do punktu zwrotnego w opowiadanej historii, akcja nabiera tempa, a wydarzenia stają się bardzo dramatyczne. I tak już do samego końca, z którego można się dowiedzieć, dlaczego matka postanowiła wyznać córce całą dotyczącą jej przeszłość.

   Przez te kilkadziesiąt stron mknie się w błyskawicznym tempie. Nie ma tu zbyt wielu opisów, czy dogłębnej charakterystyki przedstawionych postaci, są natomiast ich uczucia i dylematy. Autorka listu od dawna nosi w duszy tajemnicę, która wyczerpuje ją psychicznie. Postanawia więc podzielić się nią z córką, ale czy jest to słuszna decyzja? Czy córka faktycznie musiała znać prawdę o wydarzeniach, które nie dotyczą jej bezpośrednio, ale za to mogą całkowicie odmienić jej relacje z osobami, których sekret matki dotyczył?

   Odniosłam wrażenie, że wyznanie dokonane przez matkę, jest pewną formą oczyszczenie, przerzucenia ciężaru odpowiedzialności na osobę trzecią. Czy jest to wynik miłości do córki, czy bardziej chęć ulżenia sobie w duchowym cierpieniu? Z jednej strony mamy szczerość, zaś z drugiej sekret, którego ujawnienie w takim momencie przynosi więcej cierpienia, niż pożytku.

   Gorąco polecam tę krótką nowelkę zarówno miłośnikom autorki, choć ci pewnie obędą się bez polecanie, jak i każdemu fanowi dziewiętnastowiecznej literatury, który lubi czasem zastanowić się nad przeczytaną książką.

wtorek, 11 listopada 2014

Rewolwery i pistolety. Encyklopedia współczesnej broni palnej

Autor: Aleksandr B. Żuk
Tytuł oryginału: Riewolwiery i pistoliety
Tłumaczenie: Leszek Erenfeicht, Ryszard Jędrusik
Wydawnictwo: Bellona
Rok wydania: 2014
Stron: 644

   Do sięgnięcia po taką książkę skłoniła mnie przede wszystkim ciekawość, nie należę do koneserów uzbrojenia i moja wiedza o współczesnej broni palnej jest bliska zeru. Ta publikacja zdecydowanie poszerzyła moje horyzonty i dowiedziałam się z niej wielu bardzo interesujących rzeczy, mimo że nie dałam rady przeczytać jej w całości.

   Jest to książka, która już od pierwszego rosyjskiego wydania została uznana za jedną z najważniejszych pozycji wśród miłośników broni palnej. Po wieloletnich staraniach, w końcu światło dzienne ujrzał jej przekład. Publikacja jest przepięknie, wręcz albumowo wydana, dzięki czemu jej najcenniejsza część, czyli bardzo drobiazgowe rysunki autora są należycie wyeksponowane. Co ważne, licząc od pierwszego wydania z lat pięćdziesiątych, książka mocno się rozrosła o współczesne modele broni palnej, dzięki czemu wciąż pozostaje aktualna.

   Książkę czytało mi się dość dobrze, jest to typowa techniczna encyklopedia, jednak nie wymaga znajomości specjalistycznego języka. Trudniejsze pojęcia, czy skróty są skrupulatnie wyjaśnione, jeśli nie przez autora, to dzięki wtrąceniom tłumacza. Pierwsze dwa rozdziały można potraktować jako wstęp do bardziej szczegółowej wiedzy. Znajdziemy w nich historię rewolwerów i pistoletów oraz opisy podstawowych rozwiązań konstrukcyjnych w nich stosowanych.

   W rozdziale trzecim zawarto szczegółowe opisy krótkiej broni palnej stosowanej i produkowanej w kolejnych, alfabetycznie ustawionych, krajach. Dowiemy się z nich o podstawowych konstrukcjach produkowanych w danych państwach, oraz o tym, jaką bronią służbową posługują się ich siły porządkowe, czy armia. Poznamy liczne warianty typowych konstrukcji, które, produkowane w bardziej egzotycznych, w tym światku, krajach, wykazuję minimalne różnice w bodowie.

   Czwarty rozdział poświęcono szczegółowym opisom rewolwerów. Te podzielono, nie ze względu na kraj pochodzenia, a na kilka podstawowych wariantów konstrukcyjnych. W kolejnych częściach dowiemy się o nielicznych modelach szturmowych i maszynowych oraz o dostosowanych do pistoletów kolbo-kaburach, które zwiększają ich możliwości strzeleckie. Na końcu znajdziemy rozdział poświęcony nabojom do pistoletów.

   Jest to niewątpliwie obowiązkowa pozycja dla wszystkich hobbystów, zajmujących się bronią palną. Nagromadzenie szczegółów, ogromna wiedza autora oraz jego dokładne rysunki czynią tę książkę niepowtarzalną i wyjątkową. Jednak nie tylko miłośnicy militariów znajdą w niej coś dla siebie. Z pewnością może okazać się pomocna autorom kryminałów, którzy dzięki niej unikną rzeczowych błędów oraz tym lepiej będą mogli rozwinąć szczegóły zbrodni.

   Książka, mimo że skierowana jest do dość wąskiego grona odbiorców, jest publikacją niezmiernie wartościową i myślę, że wiele osób znajdzie w niej coś dla siebie. Jej piękne wydanie sprawia, że idealnie sprawdzi się jako prezent dla każdego, kto choć trochę interesuje się militariami.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

poniedziałek, 10 listopada 2014

Stosik na listopad

   Po październikowej klęsce urodzaju w pozycje recenzenckie, w ramach kontrastu najnowszy stosik jest w nie wyjątkowo ubogi. Za to po raz pierwszy od dość dawna, zaszalałam w internetowej księgarni i zakupiłam kilka książek, na które już od dawna miałam chrapkę. 

   A niewielki stosik wygląda tak:


   Tradycyjnie od dołu licząc:

   Nigdziebądź Neil Gaiman To jedyna w tym zestawieniu pozycja recenzencka, Tym razem od Sztukatera, już przeczytana, na dniach pojawi się recenzja.
   Dialogi zwierząt Sidonie-Gabrielle Colette W podsumowaniu października wspominałam o wymianach i to jest właśnie jeden z wymiankowych egzemplarzy. Bardzo lubię tę autorkę i obiecuję sobie wiele po lekturze.
   Niesamowite historie, Kuzynka Phillis Elizabeth Gaskell Czyli kilka opowiadań tej autorki, w pierwszej z książek między innymi znalazła się "Szara dama", którą czytałam jako ebook
   Jane Austen i jej racjonalne romanse Anna Przedpelska-Trzeciakowska Biografia pisarki spisana przez jej tłumaczkę. Jestem nią szczerze zainteresowana.
   Bostończycy, Skrzydła gołębicy Henry James Dwie powieści jednego z moich ulubionych pisarzy. Drugą z nich kupuję już od bardzo dawna i w dopiero ostatnia z księgarnianych promocji mnie skusiła. Wiele sobie po obu obiecuję, choć wiem, że nie będą to bardzo lekkie lektury.
   Traktory Ellie Charleston To akurat pozycja kupiona synowi, jest nią zachwycony, ja raczej jej nie przeczytam, choć trzeba przyznać, że zdjęcia w niej są ciekawe.

   Jak widać, stosik dość wysoki, choć liczebnie skromny, zawiera jednak prawie same perełki, które cierpliwie czekają na swoją kolej.

piątek, 7 listopada 2014

Ripper. Gra o życie

Autor: Isabel Allende
Tytuł oryginału: Ripper
Tłumaczenie: Joanna Ostrowska, Grzegorz Ostrowski
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2014
Stron: 494

   Są takie książki, których okładki kuszą na tyle, że potrafimy kupić je w ciemno, inne z kolei wręcz straszą kompozycją i całkowicie zniechęcają do lektury. Gdybym, miała tę powieść ocenić tylko po okładce, z pewnością bym po nią nie sięgnęła. Tytuł, okraszony w polskim wydaniu banalnym dopiskiem, też raczej działa na jej niekorzyść. Jednak nazwisko autorki, którą znam, między innymi z niesamowitego „Domu duchów” nie pozwoliło mi na ominięcie tej książki.

   Isabel Allende przyzwyczaiła swoich czytelników do powieści obyczajowych, pełnych wyjątkowej magii i Ameryki Południowej. „Riper” jest zupełnie inną książką, w jej dorobku, pisarka po raz pierwszy postanowiła spróbować swoich sił w kryminale i idealnie udało jej się połączyć swój specyficzny styl z wymogami gatunku.

   Akcja dzieje się współcześnie w San Francisco, to właśnie w tym mieście ma swój gabinet Indiana Jackson, jedna z głównych postaci powieści, trzydziestotrzyletnia kobieta, o wielkim sercu i duszy nastolatki. Nie podchodzi do życia bardzo poważnie, jednak jakoś radzi sobie w roli matki. Jej córka, Amanda, nie odziedziczyła po matce wyjątkowej urody i seksownej sylwetki. Jest chudą, nieco zaniedbaną nastolatką, unikającą towarzystwa. Wyróżnia ją żywy, analityczny umysł, dzięki któremu, prowadzi grę fabularną, za pośrednictwem internetu. Razem ze swoimi graczami, próbują rozwiązać zagadki kilku morderstw, jakie miały miejsce ostatnio w San Francisco.

   Oprócz nietypowych kobiet, na kartach powieści spotykamy również interesujących mężczyzn, z których zdecydowana większość, czuje słabość do Indiany. Pierwszym z nich jest Alan Keller, najmłodsze dziecko w bogatej rodzinie. Pięćdziesięcioletni mężczyzna, który nic nie musi, a przede wszystkim nic nie potrafi zrobić. Jest kochankiem Indiany, choć nieco wstydzi się jej plebejskiego pochodzenia i ezoterycznej części jej natury. Znacznie ciekawszym mężczyzną jest Ryan Miller, weteran wojny w Afganistanie, walczący ze wspomnieniami z frontu. Jego życiowym towarzyszem jest pies, Atylla, również wojenny bohater. Ryan, zafascynowany Indianą, pozostaje tylko jej przyjacielem. Wśród mężczyzn otaczających Indianę, przewijają się jeszcze jej ojciec, Blake Jackson, aptekarz, który wraz z Amandą bierze udział w internetowej rozgrywce oraz były mąż Bob Martin, policjant pracujący nad rozwiązaniem tajemniczych morderstw.

   Poznajemy szereg ciekawych postaci, powiązanych ze sobą w rozmaitych relacjach. Bohaterowie posiadają złożoną osobowość, muszą mierzyć się ze swoimi lękami i wspomnieniami. Wszystkie postacie przewijające się na kartach książki są bardzo dobrze zarysowane i mimo, często niesamowitych umiejętności, są bardzo prawdziwe. Otacza ich wyjątkowa magia, niezwykła atmosfera, której nigdy nie brak w powieściach tej autorki. Nie udało mi się polubić Alana Kellera, jednak z pozostałymi przykro mi było się rozstawać wraz z końcem powieści.

   Historia zaczyna się niewinnie. Amanda, wraz ze swoją drużyną graczy i dziadkiem, rozpatrują okoliczności interesujących zbrodni. Zabójstwa nie mają nic wspólnego z prywatnym życiem bohaterów, są tylko tłem, tematem gry, jedynie dla Boba Martina stanowią kolejne zdanie w pracy. Powieść snuje się powoli, jak romantyczno-obyczajowa historia, której epicentrum jest Indiana Jackson. Jednak z rozdziału na rozdział, książka zaczyna coraz bardziej przypominać kryminał, rozwiązanie zagadkowych morderstw, zaczyna się przebijać na pierwszy plan, aż w końcu następuje przełom, wiążący oba wątki znacznie silniej, niż tylko postacią policjanta.

   Powieść czyta się bardzo dobrze. Jej obyczajowy początek jest niezmiernie interesujący, dzięki niebanalnym postaciom i skomplikowanym relacjom między nimi. Później zaczyna nas coraz bardziej trzymać w napięciu, razem z Amandą szukamy rozwiązania kryminalnej zagadki, mając nad nią tę przewagę, że mordercy szukamy wśród poznanych wcześniej osób. Zakończenie nieco mnie zaskoczyło, domyśliłam się jedynie części prawdy.

   Polecam tę powieść zarówno miłośnikom kryminałów, jak i fanom autorki. Ci, którzy lubią interesujące śledztwa, nie powinni czuć się rozczarowani, tym, jakie znajdziemy na kartach tej książki. Fani Isabel Allende mają zaś okazję sprawdzić, jak autorka poradziła sobie z nowym dla siebie gatunkiem. Moim zdaniem wyszło jej to znakomicie.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Lubimy czytać.

wtorek, 4 listopada 2014

Tajemnica morskiej latarni

Autor: Santa Montefiore
Tytuł oryginału: Secrets of the lighthouse
Tłumaczenie: Joanna Dziubińska
Wydawnictwo: Świat książki
Rok wydania: 2014
Stron: 478

   Powieści Santy Montefiore cieszą się sporą popularnością, dla mnie jednak „Tajemnica morskiej latarni” była pierwszym spotkaniem z tą autorką. Nie jestem wielką fanką romansowych historii, ta jednak ma w sobie specyficzny urok i miło spędziłam przy niej czas.

   Miejscem akcji jest irlandzka prowincja, niewielkie miasteczko Ballymaldoon, gdzie wszyscy się znają i gdzie każde zdarzenie poddawane jest analizie przez wszystkich mieszkańców. A ponieważ niewiele się dzieje, burzliwe dyskusje prowadzone są również o zdarzeniach sprzed lat. W tej społeczności pojawia się Ellen, uciekając z Londynu przed życiem, w którym nie czuje się najlepiej. Dziewczyna zatrzymuje się w Connemarrze, która uwodzi ją pięknem krajobrazu i nostalgicznym widokiem spalonej morskiej latarni.

   Główny wątek powieści oscyluje wokół trojga osób, które tylko na pozór wplątane są w typowy miłosny trójkąt. Ellen po przybyciu do Connemarry, poznaje Conora i oboje od razu odkrywają, że są dla siebie stworzeni, jednak spokój ich wzajemnych relacji burzy duch tragicznie zmarłej żony Conora. Caitlin zamiast spokojnie odejść w zaświaty czuwa nad ukochanym mężem i dziećmi jako duch. Powoli odkrywamy tajemnice, dotyczące całej trójki i obserwujemy jak zmieniają się relacje między nimi.

   Książka pełna jest interesujących i ciekawie zarysowanych postaci. Peg i pozostała część rodziny Byrne'ów prezentują typowo prowincjonalny, irlandzki styl życia. Uczciwa praca, popołudnia w pubie i niedziele w kościele, a wszystko okraszone silnym pielęgnowaniem więzi rodzinnych. Zupełnym kontrastem jest Ellen wychowana w duchu angielskiej powściągliwości i nakierowana przez żądną sukcesów matkę na drogę idealnego życia. Jednak irlandzkie korzenie tkwią w dziewczynie bardzo mocno i już po kilku dniach spędzonych z ciotką Peg i resztą rodziny, czuje, że odnalazła prawdziwy dom. Dziewczyna może sprawiać wrażanie nieco niedojrzałej, jak na swoje trzydzieści trzy lata, ale biorąc pod uwagę, jak wielki był wpływ matki na jej życie, jej postępowanie przestaje dziwić. Na jaw wychodzi wiele spraw, ukrywanych do tej pory co pozwala bohaterom na oczyszczenie wzajemnych stosunków i pogodzenie się ze sobą.

   Fabuła toczy się dość schematycznie i w sumie już po kilkudziesięciu stronach wiedziałam jak ta historia się zakończy oraz jakie jest wyjaśnienie utrzymywanych od lat tajemnic. Nieco rozczarowała mnie ta przewidywalności i wierność konwencji typowego romansu. Do końca miałam nadzieję, że któryś z bohaterów jednak mnie czymś zaskoczy. Fragmenty, w których to Caitlin pełniła rolę narratora wydały mi się nieco dziwne i nie przekonały mnie. Wrażenia pokutującej duszy, która odkrywa, że jedyną prawdziwą wartością jest miłość, sprawiły wydały mi się nieco banalnych i infantylnych.

   Powieść napisana jest bardzo przyjemnym językiem i mimo przewidywalności fabuły miło spędziłam przy niej czas. Urzekły mnie zwłaszcza opisy przyrody, plastyczne, poetyckie i bardzo realistyczne. Wystarczyło przymknąć oczy, by poczuć morską bryzę i usłyszeć szum deszczu padającego na irlandzkim wybrzeżu. Książka pozwoliła mi się przenieść w inne miejsce, jednak nie mogę stwierdzić, by mnie wzruszyła. Zabrakło mnie w niej czegoś nieuchwytnego, co nawet trudno nazwać, by poruszyła mnie do głębi.

   Jest to typowo kobieca lektura i myślę, że książka wzruszy niejedną czytelniczkę, a z pewnością zapewni wiele miłych chwil. Idealnie pozwala oderwać się od codzienności i łatwo można się w niej zatopić.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Lubimy Czytać.

poniedziałek, 3 listopada 2014

Ani słowa prawdy

Autor: Jacek Piekara
Wydawnictwo: Fabryka słów
Rok wydania: 2014
Stron: 618

   Jacek Piekara na szczyt listy książkowych bestsellerów wdrapał się dzięki książkom opisującym przygody Mordimera Madderdina w alternatywnej wizji średniowiecza. Każdy, kto miał okazję przeczytać, któryś ze zbiorów opowiadań o inkwizytorze, wie że jak mroczne i brutalne jest stworzone przez autora uniwersum. W „Ani słowa prawdy” mamy okazję zagościć, w znacznie ciekawszym i bardziej zbilansowanym świecie. A i sama postać Arivalda w niczym nie przypomina pracownika Świętego Oficjum.

   O samym uniwersum nie dowiedziałam się niestety, aż tyle ile bym chciała. Jest to typowo fantastyczny świat, w którym roi się od potworów i nieludzi. Choć nieco zaskakiwać kreacja elfów i krasnoludów, które jedynie pozornie łapią się w utarte schematy. Miejscową geografię oraz faunę poznajemy wyrywkowo, bez wglądu w całość. Mieszkańcy przedstawionych ziem prezentują sobą cały wachlarz charakterów i osobowości, są tu ludzie okrutni, zaskakująco dobrzy, jak również zupełnie zwyczajni, postacie proste i takie o poplątanym życiorysie.

   Głównym bohaterem opowiadań jest Arivald, czarodziej z Wybrzeża, choć magiem został przypadkiem, nie kończył akademii, w przeciwieństwie do swoich kolegów po fachu. Wcześniej był najemnikiem, a magią zaczął się parać, wskutek zbiegu okoliczności i braku pomysłu na nowe zajęcie. Dzięki temu jest sprawnym i silnym człowiekiem, wyszkolonym w walce, jak na najemnitę przystało. Oprócz tego odnalazł w sobie talent do czarów, ale częstokroć to nie jego magiczne umiejętności, a zdrowy rozsądek i prozaiczne podejście do życia ratują go z opresji. Arivald jest człowiekiem poczciwym, który nawet muchy nie skrzywdzi, chyba że zmuszą go do tego okoliczności. Pomocny, nigdy nie szuka wymówek, gdy przyjaciele go potrzebują, nie ma również oporów, by szukać rozwiązań, które zadowolą każdą skonfliktowaną stronę. Ma żywy umysł i myśli niestandardowo, co nie raz mu pomogło.

   Z pośród zamieszczonych w książce, ułożonych chronologicznie, dziesięciu opowiadań najbardziej podobały mi się pierwsze dwa. W obu Arivald dzięki bardzo nowatorskiemu podejściu znalazł wyjście ze, zdawać by się mogło, beznadziejnej sytuacji. W pierwszej sytuacji uratował wioskę, która była mu domem, przed dansarskimi korsarzami, w drugim udało mu się udaremnić spisek, w jaki wplątano całą akademię. Pozostałe teksty są równie przyjemne w odbiorze, często zaskakują, niejednokrotnie pobudzają do śmiechu. W niektórych opowiadaniach mamy okazję poznać kulisy polityki w stworzonym świecie, od odwiecznej wojny z wiedźmarzami i Moribrondem, jak w opowiadaniu „Klątwa wiedźmarzy” poprzez dyskretny wpływ na stosunki międzynarodowe, jak ma to miejsce w historii „Arivald i wiedźmy”

   Lektura upłynęła mi bardzo przyjemnie, książka jest napisana lekko i przyjemnie, bez tego ponurego klimatu, tak wyraźnie obecnego w książkach o Mordimerze. Głównego bohatera nie sposób nie polubić, choć już po którymś z opowiadań zaczęło mnie irytować, że Arivald jest we wszystkim taki rewelacyjny, a jeśli nie jest, to szczęście mu pomaga. Opowiadania miejscami są nieco figlarne, a i sam Arivald, nie stroniąc od cielesnych uciech, znacznie odstaje od wizji poważnego czarownika.

   Miło spędziłam czas przy tej książce i chociaż, z pewnością, nie jest to lektura która na długo pozostanie w pamięci, to jednak z wielką przyjemnością do niej wrócę. Ma w sobie jakiś taki niezobowiązujący urok, dzięki któremu stanowi bardzo dobrą, lekkostrawną, rozrywkę. Z przyjemnością polecam ją każdemu, kto choć trochę lubi klasyczne fantastyczne światy.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Lubimy czytać,

piątek, 31 października 2014

Podsumowanie października

   Październik zaczął się dla mnie od deszczu propozycji recenzenckich, co dość dobrze odbiło się na moich wynikach w tym miesiącu. Udało mi się nawet wygospodarować nieco czasu i dokończyć jedną nierecenzencką pozycję. A liczbowo było tak:
   Przeczytałam 11 książek, w sumie 3356 stron, więc piękny wynik dający aż nieco ponad 108 stron dziennie. Dawno już nie miałam tak dobrego wyniku. Z gatunków dominowała, wyjątkowo u mnie, literatura współczesna, ale muszę przyznać, że nie natrafiłam na żadną książkę, której przeczytanie byłoby dla mnie ciężkostrawne. Oczywiście 11 przeczytanych książek, przy 17, które do mnie zawitały i tak daje mi ujemny wynik, przy kurczeniu Poczekalni, ale mogło być gorzej... No i nie mogę nie wspomnieć o tym, że pożegnałam w tym miesiącu aż 8 książek, z których każda znalazła nowy, milutki domek.
   A kolejno szło tak:

   Ani słowa prawdy Jacek Piekara

   Pierwsza z propozycji od Lubimy czytać. Bardzo przyjemna lektura, lekkostrawna i relaksująca, nieco poszerzona wersja książki "Arivald z Wybrzeża", którą kiedyś miałam okazję przeczytać. Zabawna i niejednokrotnie zaskakująca, stanowi miłą odmianę w porównaniu z mrocznym i brudnym cyklem o Mordimerze Madderdinie. Recenzja pojawi się jakoś wkrótce.

   Tajemnica morskiej latarni Santa Montefiore

   Powieść obyczajowa osadzona na irlandzkiej prowincji, pełna uroku z odrobiną gotyckiego klimatu, rodem z powieści "Wichrowe wzgórza". Bardzo miło spędziłam przy niej czas, choć nie mam zwyczaju wracać do takich powieści. Na recenzję również trzeba nieco poczekać.

   Hektor Steve Barnes

   Niewielka, ale za to bajecznie kolorowa książeczka o hipopotamie innym niż wszystkie. Bardzo mi się spodobała, o czym nie zapomniałam wspomnieć. Mojemu dziecku spodobała się również, a to chyba najlepsza rekomendacja.

   W poszukiwaniu grzmiącego smoka Sophie Shrestha, Romio Shrestha

   To urokliwa opowieść dla dzieci osadzona w orientalnych klimatach. Pięknie ilustrowana i przede wszystkim pełna smoków. I to chyba właśnie ten klimat jest jej największą wartością.

   Ziemia obiecana Władysław Stanisław Reymont

   Jakiś czas temu prosiłam o polecenie mi książki z Poczekalni i wybór padł na ten klasyk. Jedyna w tym zestawieniu nierecenzencka pozycja, Nie jest to łatwa lektura, a to konkretne wydania najeżone jest literówkami, co po prostu razi. Jednak cieszę się, że ją przeczytałam. Fabuła była mi dość dobrze znana, dzięki ekranizacji, ale nie znaczy to, że książka mnie nie zaskoczyła. Porwała mnie mnogość bohaterów, oczarowała atmosfera, tak pełna wyrafinowania. Zasmuciły i przeraziły mnie losy bohaterów, którzy, jak Borowiecki, żeby spełnić swoje marzenia, musiał być taki, jak inni. Mocna rzecz i polecam każdemu.
   Turban mistrza Mansura Marek Kochan

   Bardzo interesujący zbiór opowieści sufickich, czyli filozofii życia rodem z islamskimi korzeniami. Spodobała mi się ta książka i niejednokrotnie się uśmiechnęłam w czasie lektury. Zbiór anegdot przemyca zawsze aktualne prawdy opakowane w bardzo przyjemny sposób. Więcej o niej w recenzji.

   Owca w krzaku dzikiej róży Katarzyna T. Nowak

   Szczerze muszę przyznać, że spodziewałam się słabszej książki i gdyby nie zakończenie z pewnością spodobałaby mi się bardziej. Króciutka, w sam raz na jeden długi, jesienny wieczorek. Więcej w recenzji.

   Ripper. Gra o życie Isabele Allende 

   Bardzo lubię tę autorkę i cieszę się, że miałam okazję przeczytać jej najnowszą powieść. Choć zupełnie się nie spodziewałam tak fajnego kryminału, co więcej obawiałam się raczej książki bardziej młodzieżowej. Polecam, a więcej o niej pojawi się niedługo w recenzji.

   Przeżyłem więc wiem. Nieznane kulisy wypraw wysokogórskich
Ryszard Szafirki, Klaudia Tasz

To jedna z dwóch pozycji, nie będących literaturą piękną. Moja wiedza o alpinistach i himalaistach była bardzo znikoma przed tą lekturą, więc tym bardziej mnie zainteresowała. Można stwierdzić, że bohaterowie tej książki są szaleni, jednak bez takiego szaleństwa o ile smutniej byłoby na tym świecie. Polecam nie tylko miłośnikom gór.

   Wszechświat w skorupce orzecha Stephen Hawking

   To zdecydowanie najtrudniejsza z pozycji przeczytanych w tym miesiącu. Z drugiej strony szalenie ciekawa i inspirująca. Poszerza horyzonty i pozwala na chwilę zadumy, nad tym, czym jest wszechświat, który nas otacza. Nie wiem, czy bym się zdecydowała na lekturę tej książki, gdyby nie moje wcześniejsze spotkanie z "Nauką Świata Dysku", cieszę się jednak, że się skusiłam.

   Chińskie lalki Lisa See

   Ostatnia z książek przeczytanych w tym miesiącu. Z pośród powieści tej autorki wolę te, których akcja osadzona jest w dawnych Chinach, choć muszę przyznać, że świat artystycznego Chinatown również jest pociągający. Jest to przyjemna, odprężająca lektura i szczerze mogę ją polecić. Więcej o niej w recenzji, na którą niestety trzeba nieco poczekać.

   Jak wspominałam na wstępie, dominuje współczesna literatura obyczajowa, czyli sytuacja dość nietypowa jak na mnie. Ale ponieważ każdą z książek będę dobrze wspominać, więc mnie to nie martwi. Jedyny smuteczek wiążę z niedoborem klasyków w tym październikowym zestawieniu, ale to mogę nadrobić w listopadzie.

niedziela, 26 października 2014

Wszechświat w skorupce orzecha

Autor: Stephen Hawking
Tytuł oryginału: The universe in a nutshell
Tłumaczenie: Piotr Amsterdamski
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2014
Stron: 216

   Kim jest Stephen Hawking wie każdy, kto choć w minimalnym stopniu interesuje się współczesną fizyką teoretyczną. Chory na stwardnienie zanikowe boczne, od lat porusza się za pomocą specjalnie przystosowanego fotela. Jednak choroba absolutnie nie przeszkadza mu w drążeniu najtrudniejszych fizycznych zagadnień i co równie ważne, w przybliżaniu ich przeciętnym, głodnym wiedzy czytelnikom.

   Tematem tej książki jest wszechświat, począwszy od ogólnej teorii względności Einsteina, w połączeniu z fizyką kwantową, aż do tajemniczej teorii M, która ma tłumaczyć wszystko. Znajdziemy tu rozważania, które na pierwszy rzut oka mogą wydać się zupełnie abstrakcyjne. Od teorii podróży w czasie, poprzez czarne dziury, które tak naprawdę wcale nie są zupełnie czarne, po zagadnienie, czy wszechświat na pewno jest nieskończony a może przypomina gruszkę?

   Nie jest to łatwa lektura a podstawowa znajomość fizyki, zdecydowanie ułatwia jej odbiór. Z drugiej strony autor bardzo dobrze tłumaczy nawet tak trudne zagadnienia, jak teoria bran. Liczne ilustracje, oraz analogie do rzeczy nam bliższych, pozwalają na wyobraźnie sobie możliwości nowych teorii naukowych. Jedyne, czego autor tak naprawdę wymaga od swoich czytelników, to otwarty i chłonny umysł, który pozwala zmierzyć się z poglądami dziś uważanymi za dogmaty.

   Jest to pięknie wydana publikacja, sztywna oprawa wraz z obwolutą sprawiają, że książka nie dość, że prezentuje się pięknie, to z pewnością jest również trwała. Do tego, gruby kredowy papier, dzięki któremu książka jest bardzo ciężka. Czytelne ilustracje pomagają w zrozumieniu niełatwych zagadnień z fizyki, które często wydają się zupełnie absurdalna.

   Nie wiem, jak ta książka wypada na tle innych prac tego autora, gdyż było to moje pierwsze z nim spotkanie, wiem jednak, że dzięki tej publikacji udało mi się spojrzeć nieco szerzej na otaczający nas wszechświat. Cieszę się, że miałam okazję zapoznać się z tym dziełem, ponieważ dostałam okazję, by dowiedzieć się czegoś nowego, a wiadomości zostały podane w sposób na tyle przystępny, że lektura mnie nie irytowała.

   Książka jest przeznaczona dla specyficznych odbiorców, z pewnością skusi ludzi głodnych wiedzy i miłośników fizyki. Choć ponownie zaznaczę, że nie potrzeba akademickiej wiedzy w tej dziedzinie, by tę publikację zrozumieć. Autor w wielu miejscach pozwala sobie na żarty, rozluźniając nieco ciężki temat. Polecam każdemu, kto lubi śledzić naukowe nowinki i kto potrafi zagłębić się w teoretycznych rozważaniach.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.



piątek, 24 października 2014

Przeżyłem więc wiem. Nieznane kulisy wypraw wysokogórskich

Autor: Ryszard Szafirski, Klaudia Tasz
Wydawnictwo: Annapurna
Rok wydania: 2014
Stron: 284

   Nie jestem entuzjastką wspinaczki wysokogórskiej, jednak gdy trafiła się okazja przeczytania historii przytaczanych przez jedną z wielkich sław polskiego himalaizmu i alpinizmu, nie omieszkałam z niej skorzystać. Anegdoty przytaczane przez Ryszarda Szafiskiego przeniosły mnie w zupełnie inny, nieznany dotąd świat, porywając bez reszty swoją egzotyką i wyjątkowością.

   Książka zaczyna się niewinnie od opisu pierwszych doświadczeń wspinaczkowych autora, tego jak w Tatrach uczył się gór i jak pochłonęły go one bez reszty. Z czasem autor zapuszczał się w coraz wyższe góry, zdobywał kolejne szczyty, by biorąc udział w pierwszej powojennej wyprawie w Himalaje, sięgnąć najwyżej.

   Jednak historie wspinaczkowe to tylko jeden,z aspektów tej książki. Równie ciekawe są opowieści o zdarzeniach towarzyszących samemu wspinaniu. Trudy, jakie należało pokonać, by w końcu stanąć u podnóża góry, jak choćby niezmiernie interesujący opis wyprawy samochodem marki Nysa na Malubiting. Bardzo ciekawa była też historia związana z budową polskiej stacji antarktycznej na wyspie Króla Jerzego, przy której autor brał udział, jako konsultant i filmowiec.

   Na kartach książki spotykamy całą plejadę wybitnych postaci ze świata alpinizmu i himalaizmu, a także poznajemy kulisy wielu polskich sukcesów na tym polu, jak choćby pierwsze zimowe wejście na Mount Everest. Z drugiej strony dowiadujemy się, że w tym świecie, jak w każdym zawiść i zazdrość mają też swoje miejsce, o czym świadczy chociażby historia zdobycia północno-wschodniej ściany Eigeru.

   Cała publikacja dość mocno przypomina zestawienie artykułów prasowych. Dość krótkie opowieści, zostały gęsto okraszone przepięknymi zdjęciami wykonanymi przez autora i współuczestników wypraw. Przepiękne fotografie uświadamiają, jak trudnymi były wyzwania przed którymi stanął Ryszard Szafirski i jego koledzy. Strome, oblodzone granie, na pierwszy rzut oka wydają się całkowicie niedostępne.

   Książkę czytało się bardzo dobrze, została napisana lekko, bez zbędnego moralizowania. Nie znajdziemy w niej ocen, ani pretensji do nikogo, za to dobrze zachowany dystans do własnych przeżyć. Zachwyciła mnie determinacja bohaterów zamieszczonych tu opowieści, połączona ze świadomością własnych możliwości i wielką odwagą, by sięgnąć tam, gdzie nikogo jeszcze nie było.

   Nie spodziewałam się, że ta książka aż tak mi się spodoba. Dzięki niej choć odrobinę bliżej poznałam świat wspinaczki wysokogórskiej i poszerzyłam swoją wiedzę z geografii. Mogę z czystym sercem polecić tę książkę każdemu, kto lubi niesamowite historie pisane przez życie oraz niebanalne i prawdziwe postacie.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.