sobota, 27 września 2014

Mikro stosik

   Miałam poczekać, aż przybędzie do mnie więcej książek, ale jakoś nie chcą do mnie przyjść już od dość dawna, więc postanowiłam sfotografować ten malutki stosik i opublikować notkę, w oczekiwaniu na nowe nabytki. Jak znam życie, pewnie przybędą w poniedziałek.


   Klasycznie od samego dołu licząc:
   Smerf czarnoksiężnik, Smerfy i Krakukas Pierre Culliford Kolejne dwa komiksy o smerfach, o ile ten drugi jest w miarę łatwo dostępny, o tyle pierwszy z nich nieczęsto daje się kupić.
  W kraju Patataju Wanda Chotomska Dostałam do zrecenzowania od lubimy czytać. Bardzo mi się spodobała, o czym już zdążyłam napisać w recenzji.Kolorowa, zabawna, wartościowa.
   Nauka Świata Dysku IV. Dzień zagłady Terry Pratchett, Ian Steward, Jack Cohen Z wielką przyjemnością przeczytałam tę książkę, zwłaszcza, że nie bardzo wiedziałam, czego się po niej spodziewać. Już zrecenzowane, ale tekst musi poczekać na publikację.
   Otwórz oczy, zaraz świt Mateusz Czarnecki Ta powieść sprawiła mi wielką przyjemność, choć zupełnie się tego nie spodziewałam. Podobnie jak poprzednia książka, też otrzymana od LC i recenzja czeka na publikację u nich w serwisie.

   Stosik skromniutki i zdecydowanie recenzecki. Troszkę smuci mnie tak bardzo długi czas oczekiwania na publikacje recenzji na LC, ale cóż, można od nich dostać naprawdę fajne książki, więc nie narzekam.

wtorek, 23 września 2014

Tajemnica

Autor: David Eddings, Leigh Eddings
Tytuł oryginału: Belgarath the sorcerer
Cykl: Belgarath Czarodziej- Tom III
Tłumaczenie: Maria Duch
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 1998
Stron: 360

   To już zwieńczenie, czyli księga piąta i szósta opowieści spisanej przez Belgaratha. W poprzednim tomie dotarliśmy do dramatycznych wydarzeń, jakie miały miejsce na Rivie, ten tom wieńczą narodziny Gariona i jego przeprowadzka na farmę Faldorna w Sendarii. W tym samym miejscu rozpoczyna się „Pionek proroctwa”, czyli pierwsza z ksiąg Belgariady.

   Rivanie nie pozostali bierni, po tym jak utracili swojego króla, wyruszyli z krwawą odsieczą paląc ogromne połacie Nyissańskiej dżungli. Belgarath zaś ma okazję stanąć oko w oko z Salmissarą, choć wynik tego starcia może być zaskakujący. Jednak odwet na wężowym ludzie, to nie jedyna wojna opisana w tym tomie. Wielkimi krokami Konieczność prowadzi wszystkich do kluczowego starcia pod VoMimbre i choć od śmierci Goreka minęły całe wieki, dla uczniów Aldura oraz Toraka nie mają one wielkiego znaczenia.

   Ostatnia z ksiąg kroniki Belgaratha skupia się na ukrywaniu przodków Gariona i przygotowywaniu gruntu przed finalnym Wydarzeniem, w którym w końcu zmierzą się obie sprzeczne Konieczności. To właśnie w tej części wyróżnia się Chamdar, zwany Asharakiem, który miał sporą rolę do odegrania w późniejszym kształtowaniu charakteru Gariona. Jest on zdecydowanie najciekawszym spośród czarnych charakterów w całej serii.

   Piątą księgę, pełną militarystycznych opisów czytało mi się bardzo dobrze. Nie było w niej aż tylu przestojów, zaś liczne dialogi i nowi bohaterowie, przodkowie tych poznanych w Belgariadzie, uatrakcyjnili fabułę. Szósta część opowieści może wydawać się nieco rozwleczona, zwłaszcza że w poprzedniej akcja jest bardzo dynamiczna. Jednak nawet tutaj lektura nie męczy, raczej upływa w leniwej atmosferze, aż do spodziewanego finału.

   Podobnie, jak w poprzednich dwóch tomach, tak i tu nie uświadczymy humoru, którym, z takim wdziękiem, David Eddings okrasza swoje powieści. Zabrakło też okazji, by postudiować rozmaite charaktery, gdyż powieść skupiona jest na samym Belgaracie i tylko o Polgarze dowiadujemy się czegoś więcej. Pozostali uczniowie Aldura są wspominani dość często, zwłaszcza że również mają swoje zadania do wykonania, jednak nie mamy okazji, by bliżej ich poznać.

   Można zarzucać autorowi, że powieść jest odcinaniem kuponów od świetnie odebranej Belgariady, gdy dodamy do tego, że kolejną lekturą osadzoną w tym samym świecie jest „Polgara Czarodziejka”, wrażenie jest tym silniejsze. Nie zdziwiłabym się jednak, gdyby autorowi po prostu ciężko było się rozstać z tak dobrze i skrupulatnie wykreowanym uniwersum, o czym świadczyć może książka „Kodeks Rivański”. Tak dopieszczonych w najdrobniejszych szczegółach światów w fantastyce nie spotyka się często i chociażby z tego względu lektura opowieści Belgaratha jest warta uwagi. Zdecydowanie jednak powinna stanowić uzupełnienie Belgariady i Malloreonu.

poniedziałek, 22 września 2014

Czas niedoli

Autor: David Eddings, Leigh Eddings
Tytuł oryginału: Belgarath the Sorcerer
Tłumaczenie: Maria Duch
Cykl: Belgarath Czarodziej
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 1997
Stron: 220

   Już na samym początku tej książki, miałam dziwne poczucie, że czegoś mi brakuje, całkiem słusznie, nie ma w niej prologu. Chwila poszukiwań i już wiedziałam o co chodzi, zwyczajnie wydawca stworzył trzy tomy z jednej powieści. Historia opowiadana przez Belgaratha stanowi całość i w „Czasie niedoli” mamy do czynienia z tomem trzecim i czwartym całej opowieści.

   W drugiej odsłonie historii opowiadanej z perspektywy Belgaratha dowiadujemy co się działo pomiędzy narodzinami jego córek, a atakiem Nyissan na Rivę. Mamy okazję poznać Belgaratha również z mniej chlubnej strony, dowiadujemy się o jego słabościach i potknięciach. Polgara i Beldaran, bliźniacze córki czarodzieja są całkowicie różne, nie tylko pod względem wyglądu. Ale Konieczność, która kieruje poczynaniami uczniów Aldura ma względem nich różne plany. Beldaran w wieku szesnastu lat zostaje żoną Rivy, natomiast Polgara staje się Ukochaną, jedyną boską uczennicą.

   Mamy świetną okazję prześledzić niełatwe relacje, jakie wiążą Belgaratha z Polgarą. Ich konflikty i brak porozumienia w wielu kwestiach, nikną jednak gdy trzeba działać dla wspólnego dobra, by spełniło się wszystko, co zajść powinno. Zaczynamy też poznawać, czym tak naprawdę jest Konieczność, jedna z dwóch sił dążących do ostatecznej konfrontacji między światłem a ciemnością. Druga z Konieczności kieruje i prowadzi uczniów Toraka.

   W powieści dzieje się dużo, choć niezbyt szybko. Ogrom czasu jaki obejmuje wymusza skrótowe podejście, do wielu wydarzeń i pełniejsze opisy dotyczą jedynie ważnych z punktu widzenia Konieczności wydarzeń. Ponieważ książka jest swego rodzaju kroniką, to choć przewija się przez nią wiele różnych postaci, żadnej z nich nie poznajemy zbyt dobrze.

   Lektura upłynęła mi się dość przyjemnie, choć nieco monotonnie. Zarys fabuły był mi bardzo dobrze znany z wcześniejszych książek Eddingsa, a nieco kronikarski styl opowieści mógł miejscami nużyć. Zdecydowanie irytowała mnie Polgara, ale nie przepadałam za nią, ani w Belgariadzie, ani w Malloreonie. Jej władcza postawa i podejście, że zawsze wie lepiej, co jest dobre dla innych sprawia, że bardzo trudno mi z nią sympatyzować. 

  Ponownie mamy do czynienia z dobrze napisaną książką, Mimo że temat nieco już się wyeksploatował, ciekawie jest śledzić wydarzenia z perspektywy Prastarego. Brakuje mi tu nieco słownych potyczek między bohaterami, które tak bardzo umilały lekturę innych powieści autora. W porównaniu z poprzednimi powieściami osadzonymi w tym uniwersum, zdecydowanie mało tu humoru, ale to z pewnością konsekwencja kronikarskiego stylu całej opowieści.

    Lekturę drugiego tomu opowieści Belgaratha czarodzieja zaliczam do udanych. Jest to dobre uzupełnienie Belgariady i Malloreonu, dlatego nie polecam zaznajamiania się z autorem od tej powieści. Miłośników autora natomiast zachęcam, by zagłębili się w historię stworzonego przez Eddingsa świata.


środa, 17 września 2014

W Kraju Patataju

Autor: Wanda Chotomska
Ilustracje: Monika i Adam Świerżewscy
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2014
Stron: 46

   Wiersze dla dzieci maję tę przewagę nad powieściami i opowiadaniami, że idealnie nadają się na szybką lekturę. Można je sobie porcjować, bądź przeczytać wszystkie naraz, łatwo wrócić do tych ulubionych oraz opuścić, te które tak bardzo nie urzekły. Wanda Chotomska od blisko sześćdziesięciu lat bawi najmłodsze pokolenie Polaków, jej wiersze pamiętają i z rozrzewnieniem wspominają kolejne generacje rodaków. Z wielką przyjemnością sięgnęłam po tę książkę, w pamięci wciąż mając wierszyk o hipopotamie, lubiącym błoto.

   Tematyka wierszy zawartych w tym zbiorze oscyluje wokół koni, są tu prawdziwe zwierzęta, ale i koniki z karuzeli, bądź te na biegunach., czy też fantastyczne pegazy. Wszystkie zaś łączy jedno beztroska i swoboda. Nie brak jednak i edukacyjnego wymiaru opowiedzianych historyjek, dowiemy się między innymi co łączy rumaki ze skrzypcami, co to jest czaprak oraz jak się zachować w muzeum.

   Książka oszałamia barwnymi ilustracjami. Nieprzeładowane szczegółami, za to, moim zdaniem, nieco przesycone kolorem. Nagromadzenie tylu plam w rozmaitych, często kontrastujących ze sobą odcieniach, nieco męczyło oczy. Na szczęście nie zdarzyło się, by litery ginęły gdzieś w tej powodzi rozmaitych tonacji.

   Językowo wiersze urzekają interesującymi neologizmami, które jednak są łatwo zrozumiałe i z pewnością spodobają młodym czytelnikom zaczynającym dopiero obcowanie ze słowem pisanym. Rytmika kolejnych wersów zdecydowanie ułatwia lekturę. Teksty są zabawne i czyta się je bardzo przyjemnie, gdzieniegdzie przemycono morał, gdzie indziej ciekawostki, wszystkie natomiast pobudzają wyobraźnię.

   Zdecydowanie spodobała mi się ta książka. Może nieco poraziła mnie jej intensywna kolorystyka, jednak mój syn był nią zachwycony. Jest ładnie wydana, w dużym formacie, na porządnym papierze i w grubej oprawie, dzięki czemu powinna być w miarę odporna na zbyt nachalnych czytelników. Polecam ją zarówno tym rodzicom, którzy z sympatią wspominają inne dzieła Wandy Chotomskiej, jak i tym, którzy z jej twórczością się jeszcze nie zetknęli. Ta pozycja ma w sobie wszystko, co dobra książka dla dzieci mieć powinna, mądrość i ciepło, oraz ogromny impuls pobudzający wyobraźnię.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Lubimyczytać.

poniedziałek, 15 września 2014

Belgarath czarodziej

Autor: David Eddings, Leigh Eddings
Tytuł oryginału Belgarath the sorcerer
Tłumaczenie: Maria Duch
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 1997
Stron: 304

   David Eddings wykreował ogromny i złożony świat, w którym umieścił akcję dwóch pięciotomowych cykli: Belgariadę i Malloreon. Oba zostały zaliczone przez Andrzeja Sapkowskiego do kanonu fantastyki i obydwa przeczytałam z wielką przyjemnością. Niniejsza powieść, będąca początkiem całej trylogii poświęconej Belgarathowi, opowiada o tym, co działo się w wykreowanym świecie zanim pojawił się na nim Garion.

   Autor przyzwyczaił swoich czytelników do pewnego schematu, podobnie, jak w poprzednich jego książkach osadzonych w tym samym uniwersum, tak i ta zaczyna się od prologu. Tym razem wstęp zazębia się z ostatnią księgą Malloreonu „Prorokinią z Kell”, historię otwierają narodziny dzieci Polgary i Durnika. W trakcie oczekiwania na to wielkie wydarzenia, padła sugestia, by Belgarath spisał swoje wspomnienia, które zdążył nazbierać przez kilka tysięcy lat.

   Poznajemy Belgaratha jako młodego, beztroskiego człowieka, sierotę pozbawionego życiowego celu. Na skutek własnej niefrasobliwości, został wygnany z rodzinnej wioski i wyruszył w świat, gdzie znalazł przytulny kąt u Aldura. Tam poznaje pozostałych uczniów boga, którzy docierają do niego na przestrzeni kolejnych wieków oraz po raz pierwszy widzi Glob, w pozostałych powieściach zwany Klejnotem.

   Belgarath opowiada nam szczegółową historię tego, co działo się na długo przed ostateczną konfrontacją. Poznajemy jego, bardzo subiektywną wersję wydarzeń, których był świadkiem. Każdy, kto wcześniej zapoznał się z Belgariadą i Malloreonem, może skupić się na śledzeniu, jak powstały mity i opowieści tego świata, gdzieniegdzie tylko przeplecione uwagami skierowanymi bezpośrednio do odbiorców, czyli przyjaciół i bliskich Belgaratha. Mamy okazję poznać ten fascynujący świat od podszewki, prawie od samych jego początków.

   Ponieważ przedział czasowy powieści jest ogromny, ciężko tu o galopującą akcję, pomimo że dzieje się bardzo wiele. Są lata przestojów, pomijane jedynie kilkoma słowami, są również wydarzenia przełomowe, wspomniane w Belgariadzie, czy Malloreonie, tu zaś opisane w najdrobniejszych, często interesujących szczegółach. Mimo wszystko książka sprawia wrażenie nieco leniwej i spokojnej, co idealnie pozwala się przy niej odprężyć.

   Tym razem oprócz samego Davida Eddingsa, wśród autorów wymieniona została również jego żona, która od samego początku wspomagała go w pracach nad powieściami. Nie odczułam różnicy w lekturze i jest to wciąż to samo dobre pióro. Książkę czyta się bardzo dobrze, a złożoność wykreowanego świata szczerze zachwyca. Można wprawdzie odnieść wrażenie, że ten cykl ma być tylko drążeniem już wyczerpanego tematu, jednak pomimo tego, że nie wniósł wiele nowego i nie zaskakuje na każdym kroku, pierwszy tom czytałam z prawdziwą przyjemnością. Jeżeli ktoś nie miał okazji przeczytać poprzednich książek, może czuć się nieco zagubiony, gdyż książka choć opowiada o początkach jest raczej podsumowaniem tego, co działo się przed wydarzeniami, w których uczestniczył Garion.

   Miłośnikom autora i samego Belgaratha szczerze tę powieść polecam, zaś tych, którzy jeszcze nie mieli okazji zanurzyć się w tym świecie zachęcam, by najpierw sięgnęli bo Belgariadę. Wcześniejsza lektura Malloreonu nie jest aż tak niezbędna do pełnego zrozumienia opisywanych wydarzeń, jednak z pewnością to ułatwi.

poniedziałek, 1 września 2014

Podsumowanie sierpnia

   I ani się człowiek obejrzał, a już sierpień dobiega końca, a obfitował w rozmaite lektury. Nieco prozy współczesnej, odrobina klasyki fantastyki, co nieco poezji. Zdecydowana większość książek, to efekt współpracy recenzenckiej i muszę przyznać, że w tym miesiącu zdecydowanie lepiej dobrałam sobie recenzencki repertuar. Tak, czy inaczej, odpuszczę sobie współpracę na jakiś miesiąc, czy dwa, by pochłaniać to, co mam na regałach.
   A w liczbach wygląda to następująco:

   Przeczytałam w tym miesiącu 9 książek, czyli w sumie: 1806 stron, co dało skromny wynik raptem 58 stron dziennie.
   W mojej biblioteczce pojawiły się 23 książki, czyli ponownie zdecydowanie więcej nabyłam, niż przeczytałam. Koniecznie muszę nad tym popracować.
   Mój blog doczekał się w końcu funpage'a, jak to mówią lepiej późno, niż wcale. Zachęcam do polubienia:

   A kolejno na mojej liście lektur znalazły się:

   Para w ruch Terry Pratchett 

   Ostatni, czterdziesty już tom cyklu Świat Dysku i kolejne spotkanie z Moistem von Lipvig. Jak zawsze udane, nieco mniej mroczne, niż Niuch, choć tematyki absolutnie nie można nazwać banalną. Ponownie mamy konflikty na tle rasowym i ponownie walkę o prawa jednostek dyskryminowanych. A to wszystko wśród stukotu kół i gwizdów pary, coś idealnego dla miłośników kolei żelaznych. Jak zawsze gęsto okraszona inteligentnym humorem i prezentująca szerokie i otwarte spojrzenie na świat. 

   Niebezpieczne związki Pierre Choderlos de Laclos 

   To już klasyka erotycznej opowieści i powieści epistolarnej. Pełna namiętności i gwałtownych uczuć, dzięki takiej, a nie innej kompozycji nie jest afektywna. Zdecydowanie jedna z powieści, którą wypada znać. Więcej o niej w recenzji.

   Z całego świata Andrzej Urbańczyk

   Pierwsze ze spotkań z tym autorem w tym miesiącu. Pełne życiowej mądrości i pobudzające rozmaite emocje opowiadania z tego zbioru, czynią go godnym uwagi. Również zrecenzowana.

   Na jagody Maria Konopnicka

   Klasyczna już opowieść o Janku i jego planach na prezent dla mamy. Zabawna i magiczna, nieco już niedzisiejsza. Przepiękne ilustracje przyciągają oko i pobudzają wyobraźnię. Prosta kreska i żywe kolory przykują oko dziecka, a pełna zwrotów akcji opowieść o Janku w czerwonym kapelusiku, również przykuje uwagę czytelnika. Duża czcionka idealnie się nada, dla tych młodych czytelników, którzy dopiero rozpoczynają swoja przygodę z literaturą.

   Promienie życia Teresa Irena Strycharz

   Niewielki zbiorek poezji, nie do końca przypadł mi do gustu. Nieco zbyt banalny, zbyt skromny i ubogi w słowa. Jednak to tylko i wyłącznie kwestia gustu i tego, jaka poezja trafia do czytelnika najlepiej. Więcej tutaj.

   Prawa zwierząt. Bardzo krótkie wprowadzenie David da Grazia

  Rozprawka o naszych mniejszych braciach i tym, jak powinniśmy je traktować. Pozwala otworzyć oczy na krzywdy zwierząt i zweryfikować własne poglądy w tej sprawie. Dobrze napisana, choć z wyraźną tendencją, by poglądy autora uznać za jedyne poprawne i słuszne. Po więcej wrażeń z lektury odsyłam do recenzji.

   Księżna Izabela Czartoryska Katarzyna Maria Bodziachowska

   To lektura, która sprawiła mi najwięcej kłopotów w tym miesiącu. Z jednej strony bardzo interesująca postać, z drugiej nie do końca podszedł mi sposób ujęcia tej biografii. Książka znalazła nowy dom i nie będę za nią tęsknić. Po więcej zapraszam tu.

   W altanie Aleksandra Gierymskiego  Justyna Morawiec

   Krótkie wprowadzenie do sztuki dla najmłodszych na przykładzie konkretnego, niebanalnego obrazu. Pozwala przybliżyć nieco młodemu czytelnikowi jakże trudno dostępny temat, jak malarstwo. Więcej oczywiście w recenzji.

   Koniec świata. Aforyzmy, myśli, ironie Andrzej Urbańczyk

   Ponowne spotkanie z tym niebanalnym autorem w tym miesiącu, równie udane, jak poprzednie. Niebanalne poczucie humoru, morze i ocean zrozumienia dla ludzkiej natury sprawia, że z większą ciekawością będę rozglądać się za książkami tego pisarza. Lektura warta uwagi, o czym można poczytać tu.

   Jak widać miesiąc upłynął mi z rozmaitą lekturą i choć ilościowo wypadł dość mizernie, to zdecydowanie nadrabia jakością.