niedziela, 20 grudnia 2015

Kłamca 2,5. Machinomachia

Autor: Jakub Ćwiek
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Rok wydania: 2014
Stron: 188

   „Kłamca 2,5. Machinomachia” to zbiór składający się z dwóch opowiadań i jednej mikropowieści, które uzupełniają cykl o Lokim autorstwa Jakuba Ćwieka. Akcja  krótszych teksów umiejscowiona jest gdzieś pomiędzy dwoma pierwszymi tomami, w czasie gdy Loki dopiero rozpoczynał współpracę z aniołami. Natomiast wydarzenia opisane w „Machinomachii” mają miejsce już po zakończeniu „Kłamcy 2. Boga marnotrawnego”, kiedy to drużyna złożona z Kłamcy, Bachusa i Erosa  dopiero zaczyna się docierać.

   Zbiór rozpoczyna opowiadanie „Handlarz snów” i jest to najmniej interesujący tekst w książce.  Loki wypełnia jedno z licznych zleceń dla anielskich zastępów, a intryga doprowadzająca do ujęcia indiańskiego bóstwa nie jest zbyt wyrafinowana. Kłamca prezentuje nieco swojego uroku, jednak nie mamy co liczyć na wgląd w jego motywy, choć znając postać z wcześniejszych opowiadań możemy być niemal pewni, że za jego działaniami kryje się coś więcej niż chęć zdobycia kilku anielskich piór.

   „Swat” to historia zupełnie innego typu, gdyż w niej mamy okazję poznać Kłamcę w jednej z krótkich chwil, w których nie wykonuje żadnego zlecenia, a skupia się na własnych przyjemnościach. Gdy trafia mu się okazja do zdobycia pary anielskich skrzydeł, nie omieszka z niej skorzystać, tym bardziej, że zadanie wydaje mu się banalnie proste. Tu Loki to już nie tylko cyngiel anielskich zastępów, a postać, dla której najważniejszy jest zysk. I choć w pierwszej chwili można odnieść wrażenie, że cechuje go współczucie oraz chęć uszczęśliwienia zainteresowanych stron, to dość szybko musimy je zweryfikować.

   Najpełniejszy obraz Kłamcy znajdziemy w tytułowej „Machinomachii”, jest tu wszystko za co miłośnicy Lokiego polubili prozę Jakuba Ćwieka: szybkie tempo, spora dawka humoru, nagłe zwroty akcji i wielopoziomowa intryga. Mamy okazję z bliska przyjrzeć się motywom Kłamcy i podziwiać jego zdolność do planowania akcji o bardzo szerokim zasięgu. Jego umiejętność manipulowania wszystkimi wokół robi spore wrażenie, a zdolność do narzucania innym własnej interpretacji rozgrywających się wydarzeń imponuje. 

   Kreacja Lokiego we wszystkich trzech opowiadaniach ewoluuje. Najpierw widzimy w nim zmyślnego wykonawcę rozkazów i dobrze opłacanego agenta, następnie dowiadujemy się, że Kłamca równie często skupia się na realizacji własnych celów, by w końcu poznać pełnię jego charakteru . Loki, by osiągnąć własny cel nie obawia się narazić na gniew mocom, które bez problemu mogłyby go unicestwić. Udowadnia tym, że jego arogancja i wiara we własne siły jest ogromna, nie jest jednak bezpodstawna, gdyż pokonując pojawiające się trudności zawsze osiąga swój cel.

W równie interesujący sposób zostali przedstawieni Eros i Bachus, dwaj greccy bogowie, którym Loki ocalił życie, by wykorzystać ich do własnych celów. Początkowo sprawiają wrażenie niezbyt ogarniętych wykonawców rozkazów, jednak z czasem udowadniają czytelnikowi, że w przeciwieństwie do skrzydlatych zdają sobie sprawę z prywatnych interesów Kłamcy. Pracodawcom Lokiego nie mamy okazji przyjrzeć się zbyt dobrze, zarówno archanioł Michał, jak i Gabriel prezentują dumną postawę i przekonanie o własnej wyższości; nie zagłębiają się w motywy jakimi kieruje się Kłamca, zakładając, iż w relacjach między nimi, jest on jedynie wykonawcą i narzędziem niezbędnym w pewnych okolicznościach.

   Książkę czyta się błyskawicznie, między innymi dzięki bardzo przystępnemu językowi.  Znajdziemy tu znacznie więcej dialogów niż opisów. Te pierwsze są barwne i żywe, idealnie oddają emocje bohaterów, drugie zaś tak znakomicie tworzą tło przedstawianych wydarzeń, że bez problemu możemy poczuć się ich świadkiem. Liczne nawiązania do wszelkich znanych mitologii, religii i wierzeń nie wprawiają czytelników w zakłopotanie, za to stanowią prawdziwie smakowity kąsek dla wszystkich, którzy są w stanie je wyłapać.

   Ten niewielki zbiór jest dobrym uzupełnieniem serii o Kłamcy i spokojnie można go polecić nawet tym, którzy wcześniej nie mieli styczności z Lokim wykreowanym przez Jakuba Ćwieka. Czytelnik bez problemu odnajdzie się w realiach przedstawionego uniwersum, a wartka akcja i ciekawie zapętlona intryga tytułowej „Machinomachii” nie pozwolą na ani chwilę nudy. Znajomość dwóch pierwszych „Kłamców” sprawi, że odbiór tego zbioru będzie pełniejszy, gdyż Jakub Ćwiek konsekwentnie trzyma się przyjętej przez siebie wizji bohaterów.

piątek, 18 grudnia 2015

W drodze. Dorastanie w ośmiu podróżach

Autor: Rochard Hammond
Tytuł oryginału: On the road
Tłumaczenie: Szymon Fokt
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2015
Stron: 278

   Znany głównie z programu „Top Gear” Richard Hammond nie jest może tak rozpoznawalny jako jego  kolega z wyżej wspominanej produkcji, Jeremy Clarkson, jednak i on skupił wokół siebie grupę wiernych fanów, którym nieco wulgarny humor jego redakcyjnego kolegi nie odpowiadał. Książka „W drodze” to swoista podróż w świat dzieciństwa i młodości autora.

   Osiem opowieści i tyleż podróży, odbywanych za pomocą różnych środków transportu. Czy to była wycieczka na rodzinne wczasy, oglądana z perspektywy tylnej kanapy samochodu, czy wymarzony rower, motocykl, a w końcu ukochany samochód. Każda z opisanych podróży miała dla autora szczególny wydźwięk, była etapem kształtującym jego osobowość i kolejnym krokiem ku dorosłości.

   Z opowieści wyłania się obraz niezbyt pewnego siebie chłopca, pełnego młodzieńczych marzeń i silnej potrzeby przeżywania mocnych doznań. Dzięki tym historiom odnajdujemy w Richardzie Hammondzie cechy, których byśmy się nie spodziewali, jak choćby nieco mroczny romantyzm, jaki cechował go w młodości. Jednak zdecydowanie najciekawszym w tej książce jest możliwość przyjrzenia się z bliska procesowi dorastania chłopca z Yorkshire. Razem z nim przeżywamy motoryzacyjne przygody, w których środek transportu jest tylko pretekstem do snucia wspomnień i próby powrócenia do całego wachlarze uczuć, z jakimi autor zmagał się w młodości.

   Z historii ujętych w ośmiu podróżach wyłania się najważniejsza z wypraw, przez którą każdy musi przejść – dorastanie i stopniowe wchodzenie w dojrzałość. Zmierzenie się z własnymi lękami, obawami, pierwsze rozczarowania i powoli zbierane doświadczenia. Hammondowi idealnie udało się oddać wszystkie wrażenia i przeżycia, jakich doświadczał, wyrysowując, może niepełny, ale z pewnością dokładny obraz własnego dorastania.

   Język książki jest dość prosty i przyjemny w odbiorze, zaskoczył mnie wielopoziomowymi plastycznymi i pełnymi rozbudowanych metafor, opisami, czy to poświęconymi okolicznościom przyrody, czy maszynom. Taka ich konstrukcja idealnie odpowiada młodzieńczemu, rozegzaltowanemu sposobowi myślenia oraz skłonności do przesadzania i nadmiernego przeżywania wrażeń. Książka sprawia wrażenie bardzo naturalnej, jakbyśmy czytali pamiętnik pisany na bieżąco, a nie z perspektywy ponad trzydziestu lat.

   Jest to ciekawa pozycja, ujęcie trudnego procesu dorastania w podróżach dało interesujący efekt, pozwalający wraz z autorem przeżywać kolejne kroki na drodze ku dorosłości. Jest to książka, a której każdy znajdzie coś z siebie, gdyż wszyscy zmagaliśmy się kiedyś z szeroką gamą podobnych uczuć. Zdecydowanie polecam nie tylko fanom motoryzacji, ale każdemu, kto ma chęć by z refleksją powrócić do własnej młodości.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

...

Dryfuję po arktycznym oceanie Twojego milczenia.
Wokół tylko ciemnoszare wody,
ołowiane niebo,
ponura głębia.

Płynie do mnie lodowa góra Twojego słowa
Rozpada się na zimne drzazgi,
wchodzące w serce,
mrożące duszę.

Wciąż pamiętam ile było ciepła w Twoim słowie
Dziś niczym lodowy harpun
przeszywa mnie na
wskroś aż do bólu.

Jednak czekam na kolejne słowo od Ciebie, choć
przeczuwam jego chłód
A może tym razem
złamie lód ciszy?

Samotnie tonę w arktycznym oceanie Twojego milczenia.

czwartek, 17 grudnia 2015

Kasia i tajemnice Srebrnego Globu

Autor: Andrzej Ziemowit Zimowski
Rok wydania: 2015
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Stron: 160


   „Kasia i tajemnice Srebrnego Globy” Andrzeja Ziemowita Zimowskiego to już trzecia po „Kasi i Okrutnym Czarowniku” oraz „Kasi w Lochach Ogrodzieńca” opowieść o rezolutnej dziewczynce i jej niesamowitych przygodach. Każda z książek niesie ze sobą walory edukacyjne, w tej odsłonie czytelnikom przybliżony zostaje kosmos.

   Dziesięcioletnia Kasia i jej nieco młodsza kuzynka Weronika postanawiają skorzystać z zaproszenia jakie dostały od Pana Twardowskiego i udać się w podróż na księżyc. Cała przygoda z założenia zająć im miała niecałą noc, jednak szereg niespodziewanych wydarzeń sprawił, że dziewczęta spędziły poza domem na tyle dużo czasu, że zostało to zauważone przez ich rodziców. To z kolei doprowadziło do jeszcze większego zamieszania.

   Obie dziewczynki zostały przedstawione jako śmiałe, rozsądne i rezolutne panny, które nie boją się nieznanego i z chęcią wkraczają tam, gdzie spotkać mogą nowe przygody. W przypadku zagrożenia znajdują w sobie odwagę, by się z nim zmierzyć. Jak na tak młode osoby przystało nie myślą za wiele o konsekwencjach własnych działań i choć grzecznie powiadomiły rodziców o swej planowanej nieobecności, jednak nie przemyślały, jakie wrażenie może wywrzeć fakt, że w środku nocy udały się na tak tajemniczą i ekscentryczną eskapadę.

   Jako zupełne przeciwieństwo dla młodych bohaterek o otwartych umysłach autor przedstawił wszystkich dorosłych, z wyjątkiem Pana Twardowskiego. Ten legendarny alchemik został przedstawiony jako genialny naukowiec i wynalazca, niewiele odbiegając od pierwowzoru pochodzącego z podania o Mistrzu Twardowskim. Z jego opowieści o tym, skąd się wziął na księżycu zniknął zupełnie cały nadprzyrodzony motyw związany z diabłem. Pozostali dorośli, jakich możemy spotkać w tej książce, to osoby bardzo prozaiczne, niepotrafiące wyłamać się poza ograne schematy myślenia. Do tego stopnia ufają własnym przekonaniom, że wręcz negują świadectwo swoich oczu. Dotyczy to zarówno rodziców dziewczynek, jak i wmieszanych w całą sprawę policjantów.

   Zdecydowanie najciekawsze w tej opowieści jest przedstawienie Księżyca i jego ciemnej strony. Autor, nawiązując do klasyków science-fiction stworzył cały, niezmiernie interesujący świat mieszczący się na nieoświetlonej słońcem części Srebrnego Globu. Wszelkie motywy związane z kosmosem zostały dość dobrze wyjaśnione, a co trudniejsze kwestie zostały wyjaśnione w załączonym na końcu książki słowniczku. Znalazłam tu jeden znaczny błąd rzeczowy, Księżyc z uporem nazywany był planetą, co ze względu na obecność tekstu wyjaśniających astronomiczne zawiłości, było tym bardziej irytujące.

   Przeciętny język powieści z trudem buduje w niej napięcie, zupełnie nie oddając stanów emocjonalnych bohaterów rzuconych w wir niesamowitych, szybko zmieniających się wydarzeń. Gdy dodać do tego, niezbyt porywającą i mało oryginalną fabułę oraz nieco sztampowych bohaterów otrzymujemy dzieło dość przeciętne. I choć sam pomysł wydał mi się dość interesujący, połączenie astronomii z legendą mocno rozbudziło moje oczekiwania, to jednak wykonanie nie przypadło mi do gustu. 

   Nie zachwyciła mnie ta pozycja, jednak podejrzewam, że może być dobrym początkiem dla młodego czytelnika, który stawia dopiero pierwsze kroki w świecie literatury science-fiction. I jako taką mogę ją szczerze polecić, gdyż przygoda jaką przeżywają młode bohaterki, choć może wydawać się nieco infantylna, jednak jest wystarczająco interesująca i bajkowa by skusić dziecko.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

środa, 16 grudnia 2015

Starość aksolotla

Autor: Jacek Dukaj
Wydawnictwo: Allegro
Ilustracje barwne: Marcin Panasiuk, 
Szkice: Grzegorz Wróblewski, Marcin Karolewski, Paweł Walczak, Alex Jaeger
Rok wydania: 2015
Stron: 298

   Sięgając po najnowszą książkę Jacka Dukaja byłam przygotowana, że będzie to niezbyt łatwa, ale za to bardzo interesująca lektura. Mimo tego, że zdawałam sobie sprawę, czego można oczekiwać po tym autorze e-book z jednej strony zaskoczył mnie  łatwością odbioru, z drugiej zaś ogromną ilością myśli i emocji, które narastały we mnie wraz z każdą przewróconą stroną.

Motyw zagłady życia na Ziemi i kiełkujących na nowo cywilizacji w postapokaliptycznej rzeczywistości jest szeroko rozpowszechniony zarówno w filmie, jak i w literaturze. Ów schemat wygląda podobnie: w wyniku katastrofy ginie prawie cała ludzkość, a nieliczni którzy przetrwali próbują odnaleźć się w nowych warunkach, mierząc się z tym, co przyniosła ze sobą zagłada. Jacek Dukaj w „Starości aksolotla” postanowił uśmiercić całe ziemskie życie, dezintegrując nawet najdrobniejsze fragmenty DNA i białek. Świat pozbawiony biologicznego życia jest pusty i niestabilny, klimat się zmienia, a lądów ubywa, gdy stopniowo zalewają je topniejące lodowce. Przetrwało tylko to, co nieorganiczne - maszyny i elektronika. W pełni zautomatyzowane systemy dystrybucji energii wciąż pracują, zapewniając zasilanie i dając pozór życia.

   Tuż przed zagładą niewielkiej grupie ludzi udało się wyeksportować część własnych osobowości do wirtualnej rzeczywistości za pomocą kodu specjalistycznego oprogramowania, zapisując nagromadzone za życia doświadczenia. Pozbawione ludzkich ciał istoty (a właściwie tylko fragmenty ich  umysłów) ożywają za pomocą procesorów i przyjmują fizyczną formę robotów, okrojoną z wszelkich ludzkich cech. Jedną z takich osób jest Grześ, specjalista od hardware'u i główna postać książki. Przemiany zachodzące w postapokaliptycznym świecie poznajemy z jego perspektywy. Podobnie jak u innych „tranformersów” odzywa się w nim dojmująca tęsknota za biologicznymi znamionami życia i potrzebami organizmu. Nowa forma jest niczym aksolotl, teoretycznie pełna i zdolna do rozmnażania się, jednak ułomna i niedojrzała, pozbawiona umiejętności pozwalających na dalszy rozwój, a przez co  skazana na stanie w miejscu.

   Interesująca fabuła jest jedynie pretekstem, bodźcem zmuszającym czytelnika do przemyśleń. Odwrócenie ról wprowadzone przez autora poprzez wizję maszyn próbujących odtworzyć ludzkość każe się zastanowić czy to zadanie ma w ogóle szanse powodzenia. Czym tak naprawdę jest człowieczeństwo? Czy istoty powstałe w wyniku starań transformersów są ludźmi, czy może tylko ich niedoskonałą projekcją, zamkniętą w konstrukcji z białek i kwasów nukleinowych? Czy ułomny twórca będzie w stanie przekazać swemu dziełu cechy, których sam nie posiada? Pisarz nie udziela nam odpowiedzi na te pytania, możemy jedynie próbować znaleźć je samodzielnie, zakładając, że w ogóle istnieją.

   Nie jest to książka, przez którą mknie się błyskawicznie, nie pozwala na to między innymi naszpikowany specjalistycznymi terminami i pełny niedopowiedzeń język, jakim posługuje się autor. Określenia związane z branżą informatyczną, fizyką, czy biologią oraz te ściśle powiązane z wykreowanym uniwersum zostały wyjaśnione w przypisach, dzięki czemu od razu możemy znaleźć wyjaśnienie niejasnych terminów. Historia zmusza do myślenia, a tragizm przedstawionej wizji wprowadza w dość przygnębiający nastrój.  I  chociaż książka sprawia wrażenie pełnej i skończonej, to niedopowiedzenia i pytania pozostają nawet po przewróceniu ostatniej strony.

   Trudno było mi się oderwać od tej książki, gdyż sposób przedstawienia rzeczywistości po zagładzie wszelkiego życia oraz powolne próby sprowadzenia go na nowo na Ziemię okazały się niezmiernie wciągające. Lektura wprowadziła mnie w smutny, refleksyjny i nieco przytłaczający nastrój, z którego ciężko było się uwolnić. To właśnie te wrażenia sprawiły, że opowieść urzekła mnie pełnym tragizmu klimatem. Z niecierpliwością oczekiwałam zakończenia przedstawionej historii, które okazało się idealnym dopełnieniem poprowadzonej fabuły i zarysowanych w powieści pytań.

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Dwie siostry i wiedźma

Autor: Agnieszka Budzicz-Marchlewska
Ilustracje: Olga Inglot
Rok wydania: 2015
Wydawnictwo: Skrzat
Stron: 164

   Ta niewielka książeczka do razu kusi czytelnika wyrazistą, żółtą okładką i dość charakterystyczną kreską ilustracji. Równie intrygujący jest tytuł: „Dwie siostry i wiedźma”, który sprawia, że trudno przejść obok niej obojętnie.

   Jest to opowieść o dwóch siostrach mieszkających na krańcu miasta, a za ich domem rozciąga się las, który choć relatywnie rzecz biorąc jest dość niewielki, młodym bohaterkom wydaje się wyjątkowo rozległy. Dziewczęta większość wolnego czasu spędzają przechadzając się między drzewami razem ze swoim czworonogim pupilem – psem Miłkiem. Jak się okazuje zagajnik jest niezwykły, gdyż stanowi przyczółek dla rozmaitych legendarnych stworzeń, począwszy od tytułowej wiedźmy, na rusałkach skończywszy. Patrycja i Dominika mają niezwykłą okazję poznać niesamowitych leśnych mieszkańców, gdy przestraszony Miłek urywa się mamie dziewczynek ze smyczy.

   Fabuła powieści sprowadza się do poszukiwań zagubionego psa i poznawania coraz to innych stworzeń i postaci znanych ze słowiańskiej mitologii. Autorka umieszczając takie istoty jak skrzaty, Dziewanna, czy Chmurnik przybliża młodym czytelnikom wierzenia naszych przodków, których echo wybrzmiewa w nielicznych tradycjach obecnych współcześnie (na przykład topienie marzanny). Drugą istotną kwestią poruszoną w tej opowieści jest jej delikatny proekologiczny wydźwięk, sprowadzony do wyjaśnienia, jak ważne jest poszanowanie natury i dbałość o przyrodę.

   Książka napisana jest stosunkowo prostym i zrozumiałym językiem, nawet jeśli natrafimy tu niekiedy na rzadziej używane słowa, to kontekst w jakich występują sprawia, że nie powinny stanowić problemu młodemu czytelnikowi. Dzięki temu dzieci wzbogacają słownictwo w prosty i przyjemny sposób, bez trudu poznając nowe wyrażenia. 

   Lektura upłynęła mi przyjemnie, przygody dziewczynek są interesujące, a fabuła wciąga. Podobały mi się, że przemycono w niej zarówno nawiązania do tradycji, jak i pewne ekologiczne wartości. Tym bardziej, że zostały one przemycone w bardzo subtelny sposób, na solidnych fabularnych fundamentach. Zdecydowanie polecam tę pozycję młodym czytelnikom, raczej ze wskazaniem na dziewczęta, gdyż im łatwiej będzie się utożsamić z głównymi bohaterkami.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

czwartek, 10 grudnia 2015

Legendy polskie

Autorzy: Jakub Małecki, Elżbieta Cherezińska, Radosław Rak, Rafał Kosik, Robert Wegner, Łukasz Orbitowski
Wydawnictwo: Powergraph
Rok wydania: 2015
Stron: 193

   Największy polski internetowy serwis aukcyjny Grupa Allegro starannie dba o jak najlepszy, niekojarzący się jedynie z konsumpcjonizmem wizerunek. Od kilku miesięcy możemy podziwiać reklamy serwisu, w których wartości rodzinne są znacznie ważniejsze niż cokolwiek, co można nabyć za pieniądze. Natomiast z końcem listopada pojawił się projekt „Legendy polskie”. Tym razem specjaliści od marketingu przy współpracy Platige Image oraz Fish Ladder stworzyli projekt łączący w sobie literaturę i film. „Legendy polskie” to póki co dwa krótkometrażowe filmy wyreżyserowane przez Tomasza Bagińskiego oraz sześć opowiadań zebranych w antologii pod tym samym tytułem..

   „Legendy polskie” to zbiór znanych prawie każdemu starych opowieści, uwspółcześnionych i przekazanych w niestandardowych odsłonach. Z ogromnej ilości rodzimych podań nowych wersji doczekało się sześć z nich. Są to historie pana Twardowskiego, Bazyliszka, Kwiatu paproci, śpiących pod Giewontem rycerzy, Smoka Wawelskiego i żywej wody. Wszystkie wymienione legendy zostały osadzone w zupełnie innych realiach z zachowaniem tego, co w każdej z nich jest najważniejsze – jasnego przekazu i zawsze aktualnych wartości.

   Zbiór otwiera opowiadanie Jakuba Małeckiego „Zwyczajny gigant”, będące wariacją na temat przygód najbardziej rozpoznawalnego polskiego alchemika i naukowca – Jana Twardowskiego. Jest to opowieść snuta przez panią Twardowską, a jej uczucia i wrażenia spychają na drugi plan postać męża. Pamiętnikarska narracja sprawia, że tekst jest bardzo emocjonalny i to stanowi jego ogromną zaletę, gdyż autor bardzo umiejętnie przedstawił stan duszy Lidki Twardowskiej. Jest to piękna opowieść, która wzrusza i wprawia w zadumę, a jej zakończenie wyciska łzy z oczu.

   Kolejnym tekstem jest „Spójrz mi w oczy” Elżbiety Cherezińskiej, czyli przeniesiona w alternatywną rzeczywistość legenda o Bazyliszku. W tym opowiadaniu najbardziej zachwyca pomysł i kreacja świata. Wprawdzie na tych kilkudziesięciu stronach nie mamy okazji przyjrzeć mu się zbyt dobrze, mimo tego wizja Polski, będącej mocarstwem budzi zainteresowanie. W przeciwieństwie do poprzedniego utworu znajdziemy tu wielu bohaterów, przewijających się przez wszystkie plany opowieści. Na pierwszy z nich wysuwa się między innymi pan Li, chiński medyk i dyplomata oraz młody Tomasz Nałęcz, uczeń Szkoły Paziów, którego ciekawość popchnęła wprost do rozwiązaniu kryminalnej zagadki. To opowiadanie, choć stanowi zamkniętą całość, zdecydowanie budzi apetyt na więcej, gdyż przedstawiona przez autorkę monarchistyczna Rzeczpospolita kusi i zachęca do lepszego poznania.

   Trzecim utworem jest nowela „Kwiaty paproci” Radosława Raka, inspirowana legendą o Głupim Jasiu poszukującym kwiatu kwitnącego jedynie w Noc Świętojańską. Scenerią wydarzeń jest współczesny Lublin; dwudziestokilkuletni Jan pracuje opiekując się zwierzętami w folwarku lubelskiego skansenu. Głupi Jaś to w tym opowiadaniu postać bardzo alegoryczna, obrazująca psychiczne przemiany związane z wejściem w dorosłe, pełne odpowiedzialności życie. Zupełnie jak w legendarnym pierwowzorze, Jan gubi to co najważniejsze, w pogoni za realizacją nie tyle własnych pragnień, ile wszystkiego, czego można by oczekiwać od dojrzałego mężczyzny. Jest to bardzo urokliwa opowieść, z wyraźnym i czytelnym morałem.

   Następne opowiadanie – „Śnięci rycerze” Rafała Kosika, to jedno z dwóch, które najbardziej zachwyciły mnie językiem. Oczarowało mnie oryginalne połączenie podhalańskiej gwary ze współczesnym, często specjalistycznym językiem informatycznym. Jest to opowieść o śpiących pod Giewontem rycerzach, którzy dokładnie tak jak w legendzie czekają, by wspomóc Rzeczpospolitą w potrzebie. Spodobał mi się pomysł przedstawienia rycerzy, gnuśniejących przez stulecia w kompleksie górskich jaskiń. Autor w zabawny sposób wyjaśnia, gdzie się zapodziali, gdy ojczyzna była w potrzebie. Spośród wszystkich opowiadań to rozbawiło mnie najbardziej, niezwykle cenny jest też przemycony w nim patriotyzm, zarówno ten lokalny – w postaci miłości Jędrka do gór, jak i umiłowanie ojczyzny jakim wykazuje się król spod Giewontu.

   „Milczenie owcy” Roberta Wegnera to historia, która powstała jako uzupełnienie „Smoka” Tomasza Bagińskiego. Pomimo początkowych obaw, że po obejrzeniu filmu przyjemność z lektury będzie znacznie mniejsza, dość szybko przekonałam się, że taka, a nie inna kolejność poznania opowieści o współczesnym Smoku Wawelskim jest jak najbardziej wskazana. Opowiadanie może sprawiać nieco chaotyczne wrażenie, ponieważ od początku mamy do czynienia z kilkoma różnymi czasami akcji,jednak gdy bardziej się w nie zagłębimy i zrozumiemy kim jest jeden z narratorów, wszystko, łącznie z tytułem, staje się jasne. Jest to smutna historia o poświęceniu, wiążącym się z tak ogromną stratą, że aż trudno się nie zastanawiać czy naprawdę było tego warte.

   Tę niewielką antologię zamyka opowiadanie Łukasza Orbitowskiego zainspirowane legendą o żywej wodzie - „Niewidzialne”. To tekst będący narracją dwunastolatka prowadzącego vloga i marzącego o internetowej sławie. Spomiędzy żargonu znanego z mediów społecznościowych wychyla się tragiczny obraz samotnego ojca, artysty opiekującego się dwójką nastoletnich synów. Narrator przekazuje nam swoje wrażenia w typowo dziecięcy, bezkrytyczny sposób. Janek nie docieka, nie doszukuje się przyczyn, przyjmuje świat takim jakim go zastał i w taki sposób relacjonuje go swoim widzom. Ta nowela wzbudziła we mnie pewien dysonans, gdyż uczucia jakie towarzyszyły mi podczas lektury w pewnym momencie zostały całkowicie odwrócone. Jest to też historia, której zakończenie najmniej przypadło mi do gustu.

   Każdy z autorów w piękny sposób wplótł motywy legend w zawarte w antologii opowiadania. We wszystkich fabuła oscyluje wokół tego, co znamy z podań, czasem w dość jasny sposób nawiązując do dawnych opowieści, jak w „Niewidzialnym” czy „Kwiatach paproci”, kiedy indziej jedynie ocierając się o pierwotny tekst, jak w przypadku „Milczenia owcy” czy „Spójrz mi w oczy”. Teksty zawarte w tym zbiorze są bardzo rozmaite, niektóre są utrzymane w klimatach science-fiction, w innych dominuje realizm magiczny, zaś w ostatnim z nich nie znajdziemy żadnych wątków fantastycznych.

   Pod względem językowym zbiór jest bardzo urozmaicony, jednak wszystkie teksty utrzymane są na wysokim poziomie. Taka różnorodność sprawia, że nie sposób rozpatrywać tej antologii jako całości, pomimo wyraźnie zaznaczonego wspólnego mianownika w każdej historii. Znajdziemy tu tekst prawie pozbawiony dialogów, za to kipiący emocjami ukazanymi w sposób silnie oddziałujący na czytelnika („Zwyczajny gigant”) oraz opowieść, w której dialogi są niezmiernie ważne i na równi z opisami przedstawiają rozgrywające się wydarzenia („Spójrz mi w oczy”). Są tu ciekawe zabiegi stylistyczne, jak łączenie dwóch, zdawać by się mogło, zupełnie odmiennych żargonów („Śnięci rycerze”) oraz zrobienie narratorem zdominowanego przez internetowe słownictwo dwunastolatka („Niewidzialne”). Przemieszanie miejsc i czasów akcji w „Milczeniu owcy” idealnie wprowadza w nastrój związany z kulminacyjnym wydarzeniem opowieści. W „Kwiatach paproci” natomiast język urzeka swoim alegorycznym charakterem i subtelnością w przedstawianiu wydarzeń.

   Lektura tej stosunkowo krótkiej antologii zajęła mi relatywnie dość dużo czasu, co wprost wynikło z silnych emocji, jakie budziły poszczególne teksty. Nie sposób było sięgnąć po kolejne opowiadanie, zanim nie udało mi się uporządkować myśli i uczuć, jakie pojawiły się po zakończeniu poprzedniego. Najsilniej odczułam to po „Zwyczajnym gigancie” i „Milczeniu owcy”, najsłabiej zaś po „Spójrz mi w oczy”. Opowiadania były tak różne, że trudno mi wskazać to, które najbardziej przypadło mi do gustu. Zdecydowanie spodobała mi się idea uwspółcześnienia polskich legend, tym bardziej, że zostało to wykonane w przemyślany i intrygujący sposób, z zachowaniem znanych z podań motywów.

   Jest to zbiór, który zmusza do myślenia i budzi wiele rozmaitych uczuć: smutek, wzruszenie, śmiech, czy zdumienie to tylko skrócony przegląd tego, z czym ma się do czynienia podczas lektury kolejnych opowiadań. Antologia stanowi również świetną zachętę do lepszego zgłębienia twórczości poszczególnych autorów. Darmowy dostęp do e-booka jest rewelacyjnym pomysłem w kraju, w którym tak wiele osób nie czyta w ogóle i można tylko pochwalić Grupę Allegro za podjęcie takiej inicjatywy oraz mieć nadzieję, że nie będzie ona ich ostatnią.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Smoki na Zamku Ukruszon i inne opowiadania

Autor: Terry Pratchett
Ilustracje: Mark Beech
Tytuł oryginalny: Dragons on Crumbing Castle: and other stories
Tłumaczenie: Maciej Szymański
Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 2014
Stron: 386

   Na wiele lat przed swoim debiutem młody Terry Pratchett zwykł opowiadać kolegom rozmaite historie, które dość szybko  zaczął spisywać. Po latach pisarz powrócił do tych historii i zebrał je w tomie „Smoki na zamku Ukruszon”, jedynie odrobinę poprawiając ich nieco surowy język i charakter. . 

   W zbiorze znajdziemy czternaście, utrzymanych na dość wysokim poziomie, opowiadań dla dzieci. W każdym z nich natrafimy na typowy dla  autora humor oraz niebanalne pomysły sprawiające, że teksty są wyjątkowe. Tytuły jednoznacznie wskazują o czym jest dana historia, jednak wiele z nich kończy się zaskakującą puentą, całkowicie negując to, czego można by się spodziewać podczas lektury.

   Do opowiadań, które nie przypadły mi do gustu należą dwie „Klechdy o Ludzie Dywanu”, ponieważ były najmniej zaskakujące spośród wszystkich zebranych w tym zbiorze. Odniosłam wrażenie, jakby zabrakło w nich koncepcji tworzącej zamkniętą fabułę. W obu przedstawiono mieszkańców Dywanu, poszukujących nowego domu., jednak obydwa wydały mi się  nieco oderwane od większej całości. Autor zresztą wrócił do pomysłu w debiutanckiej powieści „Dywan”, w której rozwinął ideę maleńkich mieszkańców ogromnego dywanu. 

   Tytułowe opowiadanie to jedno z tych, jakie spodobały mi się najbardziej, podobnie jak zamykający zbiór „Święty Mikołaj idzie do pracy”. W „Smokach na zamku Ukruszon” spotkamy się z ciekawym rozwinięciem motywu potwora terroryzującego miasto. Drugi tekst jest interesującą odpowiedzią na to, co może porabiać Święty Mikołaj w pozostałych dniach roku. Obydwa urzekają nieco przewrotnym charakterem oraz zaskakująco mądrym spojrzeniem na tendencje ludzkich zachowań.

   Przedstawione historie są dość krótkie, jednak w każdej natrafimy na wyrazistych bohaterów. Kreacje postaci przełamują stereotypy - czy jest to ekscentryczny milioner, czy też okrutny smok, większość cechują zachowania jakich byśmy się po nich nie spodziewali. Mimo niewielkiej objętości we wszystkich tekstach natrafimy na ciekawie przedstawione światy, będące arenami opisywanych wydarzeń,. niekiedy jest to malutka brytyjska mieścina, innym razem zaś tropikalna dżungla czy górski szczyt. Każda ze scenerii jest wyrysowana w bardzo sugestywny sposób, co jest niezwykle cenne w książce przeznaczonej dla młodego czytelnika.

   Książkę uatrakcyjniają również liczne, czarno-białe ilustracje. Narysowane w prosty sposób są dość czytelne, idealnie oddając lekki i zabawny klimat opowiadań. Pod względem graficznym na uwagę zasługuje również wyróżnienie niektórych słów(zwłaszcza wykrzyknień i onomatopei) zmianą wielkości bądź użyciem innej czcionki. Na przykład przy słowie „brzdęk” znaki są rozedrgane, zaś przy „wyciu” rozciągnięte.

   Autor za pomocą prostych opowiastek, z ogromnym wyczuciem, prezentuje cały szereg ludzkich zachowań, obnażając ich słabości i luki w rozumowaniu. Gdy uświadomimy sobie, jak młody był Terry Pratchett, kiedy powstawały te teksty, możemy tym bardziej podziwiać, że już wtedy wykazywał się dobrym zrozumieniem ludzkiej natury i otaczającego go świata.

   Książka napisana jest typowym dla autora językiem, czyli lekko i z humorem. Plastyczne opisy sprawiają, że bez problemu możemy wyobrazić sobie przedstawione wydarzenia i poczuć się ich częścią. Ilość dialogów jest dobrze wyważona, a poszczególne kwestie idealnie oddają emocje bohaterów. Natrafimy tu również na bardzo charakterystyczne dla Twórcy Świata Dysku przypisy uzupełniające fabułę opowieści o drobne, pozornie nic nie znaczące szczegóły, dzięki którym jego opowiadania nabierają bardzo wyjątkowego charakteru.

   Dla fanów sir Terry'ego Pratchetta ten zbiór będzie niezwykle cenny dzięki pewnej surowości tekstów i świeżości pomysłów młodego autora. Daje idealne wyobrażenie jak kształtował się umysł wielkiego pisarza. Równie wiele przyjemności z lektury książki mogą uzyskać dzieci, odkrywające dopiero geniusz tego wybitnego twórcy, gdyż świetnie się sprawdza jako preludium do jego powieści.