poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Podsumowanie sierpniowe

   Ani się człowiek obejrzał i już kolejny miesiąc niknie w oddali. Po spektakularnie wysokim wyniku z czerwca i lipca, ten miesiąc wypadł nie najgorzej. W sumie udało mi się przeczytać osiem książek 2014 stron, co dało całkiem znośny wynik prawie 65 stron dziennie. Wszystkie z wyjątkiem jednej były egzemplarzami recenzenckimi. W biblioteczce przybyło mi 28 nowych książek, więc po ostatnim skurczeniu Poczekalni pozostały już tylko mizerne wspomnienia..

   Kolejne czytałam następujące książki:

   Smok i jerzy Gordon R. Dickson

   To książka, która od dłuższego czasu czekała aż po nią sięgnę. Nie bardzo miałam pojęcie, czego oczekiwać, ale lektura sprawiła mi całkiem sporo przyjemności. Recenzja niedługo pojawi się na blogu.

   Lot sowy, Oczy sowy Mercedes Lackey, Larry Dixon

   Te dwie książki recenzowałam dla portalu Insimilion. O ile jeszcze pierwszy tom po jakichś stu stronach się rozkręca i zaczął wciągać, o tyle drugi mocno mnie zanudził i czytałam go strasznie długo, co przełożyło się na nie za wysoki wynik ogólny.

   Departament Straconego Czasu Daria Galant

   Zaskakująco dla siebie sięgnęłam po dramat współczesny i wrażenia z lektury mam całkiem pozytywne. Zresztą wspominałam o niej już wcześniej.

   Morze potworów Rick Riordan, Robert Venditti, Attila Funaki, Tamas Gaspar

   Komiks na podstawie bestsellerowej serii dla młodzieży. Zabrakło mi znajomości książkowego pierwowzoru, by w pełni cieszyć się tym dziełem. Recenzja pojawi się wkrótce.

   Sztywny Michał Gołkowski

   Moja druga przygoda z postapokaliptyczną rzeczywistością, choć zupełnie inna, niż pierwsza, którą był klasyk już, czyli: "Kantyk dla Leibowitza" Waltera Michaela Millera. Książka Michała Gołkowskiego to zupełnie inny klimat, ale i tak zrobiła na mnie dobre wrażenie. Recenzja pojawi się wkrótce.

   Pal przekleństwa Asa Larsson, Ingela Korsell, Henrik Jonsson

   To pierwszy tom młodzieżowej serii urban fantasy "Pax". Przemknęłam przez tą lekturę błyskawicznie, teraz grzecznie czeka aż napiszę recenzję.

   Piętnaście kroków Grzegorz Gortat

   Kolejna młodzieżowa powieść, tym razem z duchami i aniołami na pokładzie, więc częściowo podobne klimaty. Nie czytało mi się jej zbyt lekko, gdyż wzbudziła jedynie mizerne zainteresowanie. Recenzja również pojawi się niedługo, ale muszę ją najpierw napisać.

   Jak widać w tym miesiącu dominowała szeroko pojęta fantastyka i jedyną książką wyłamującą się tego gatunku była króciutka sztuka współczesna. W najbliższych planach czytelniczych mam trzy niefantastyczne książki. A co potem? nie mam pojęcia.

piątek, 28 sierpnia 2015

Oczy sowy

Autorzy: Mercedes Lackey, Larry Dixon
Tytuł oryginału: Owlsight
Tłumaczenie: Katarzyna Krawczyk
Cykl: Trylogia Sowiego maga - Tom II (Kroniki Valdemaru)
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2015
Stron: 452

   Pierwszy tom „Trylogii Sowiego Maga” zawierał w sobie pełną, zamkniętą historię. Darian stał się świadkiem napadu barbarzyńców na rodzimą wioskę, po czym przy wsparciu niespodziewanych sojuszników udało mu się pokonać najeźdźców. Niewiele innych wątków poruszono w pierwszej części tego cyklu i trudno było mi sobie wyobrazić z czym spotkam się w kolejnej odsłonie serii.

   Historia opowiedziana w „Oczach sowy” dzieje się cztery lata po wydarzeniach przedstawionych w „Locie sowy”. Darian podrósł i podszkolił swoje magiczne umiejętności pod okiem Sokolich Braci, trafiając w końcu do rodzimej doliny Śnieżnego Ognia. Zagajnik Errolda powoli otwierał się na świat, w wiosce coraz częściej zjawiali się kupcy, a mieszkańców zaczęło przybywać. Pojawiły się kolejne rodziny osadników, a do jednej z nich należały Keisha i Shandi Alder. Pierwsza z nich odkryła w sobie talent uzdrowicielki i stała się jedynym medykiem we wsi. Po jej młodszą siostrę przybył śnieżnobiały koń - Towarzysz, co było równoważne z wyborem na Herolda. Przed Shandi zarysowała się perspektywa długiego i wymagającego szkolenia w Kolegium Heroldów, udała się więc w głąb Valdemaru, by rozpocząć nauki.

   Starsza z sióstr to najważniejsza nowa postać, jaką mamy okazję poznać w tym tomie. Panna Alder to dziewczyna mocno zamknięta w sobie i stroniąca od ludzi. Zawód uzdrowicielki wymusza na niej częste kontakty z ludźmi, jednak z nikim poza młodszą siostrą nie łączy jej bliższa więź. Darian dorasta, nabiera doświadczenia oraz staje się rozsądniejszy i mniej impulsywny. Oswaja się ze swoim magicznym darem, choć w dalszym ciągu jest na początku drogi do bycia wielkim magiem. Znacznie lepiej też odnajduje się w towarzystwie innych ludzi, nie obawia się już niezrozumienia i nie ma oporów przed przedstawianiem własnego zdania. Oprócz Keishy w książce pojawiają się kolejni Sokoli Bracia i przedstawiciele nieludzkich, rozumnych ras, jednak nie będzie nam dane bliżej poznać żadnego z nich.

   Wydarzenia w tej powieści toczą się bardzo leniwie, a akcji uświadczymy tu naprawdę niewiele. Poszczególne wątki nie porywają, nie wymagają też wielkiego skupienia od czytelnika. Można nawet odnieść wrażenie, że w tej książce nic się nie dzieje, gdyż bohaterów nie spotyka nic nadzwyczajnego. Nawet wybór Shandi na Herolda jawi się jak coś naturalnego, a brak kontynuacji tego wątku sprawia, iż dość szybko zapomina się o tej scenie. Zdecydowanie większy nacisk położono na przybliżenie czytelnikowi kulisów przedstawionego świata. Mamy dobrą okazję poznać obyczajowość Valdemarczyków i Tayledrasów, a te w pewnych aspektach mocno się między sobą różnią, jak chociażby w sprawie konwenansów oraz w podejściu do spraw damsko-męskich.. Mieszkańcy wsi są znacznie bardziej pruderyjni od Sokolich Braci, którzy sprawy seksu i nagości traktują jak coś zupełnie naturalnego.

   Wydarzenia powiązane z Zagajnikiem Errolda poznajemy z perspektywy Keishy, oczami Dariana zaś obserwujemy to, co ma związek z Sokolimi Braćmi. Nie znajdziemy tu jednak żadnego wyróżnienia, które pozwoliłoby od razu stwierdzić, z jakim narratorem mamy w danym momencie do czynienia, gdyż kolejne fragmenty niczym się między sobą nie różnią. Język tego tomu jest identyczny, z jakim mieliśmy do czynienia w części pierwszej. Bardzo dyskretnie wspomniane są erotyczne zachowania bohaterów, równie lakoniczne są opisy brutalnych wydarzeń. Nie znajdziemy tu też zbyt wiele humoru. Jest to poprawnie napisana historia, której ciężko porwać czytelnika.

   Po całkiem dobrze przyjętym tomie pierwszym spotkało mnie pewne rozczarowanie, gdy sięgnęłam po „Oczy sowy”. Zastanawiałam się, czy wątki enigmatycznie wspominane w „Locie sowy”, jak choćby idea oczyszczania Lasu Pelagirskiego ze skutków magicznych burz, znajdą tu swoją kontynuację. Tak się jednak nie stało, w tej części powoli odkrywamy kolejne wydarzenia, a akcja zawiązuje się bardzo powoli. Nie jest to zła książka, jednak przez swoją monotonię i niespieszny rozwój zdarzeń, trudno było mi doczytać ją do końca. Przedstawiony dość szczegółowo świat to nieco za mało, by skusić się na kontynuowanie przygody z poznanymi bohaterami, zwłaszcza, że kreacją nie oczarowują, a ich losy wciąż pozostały mi całkowicie obojętne. Ponadto, zakończenie sprawia wrażenie napisanego nieco na siłę i na skróty. Poruszone problemy nagle, wręcz magicznie, się rozwiązują; zdecydowanie zabrakło mi stopniowania napięcia.

   Czytelnikom pierwszej części „Trylogii Sowiego Maga” mogę polecić jej drugą odsłonę, o ile tylko nie spodziewają się galopującego tempa i nagłych zwrotów akcji, Powoli rozkręcająca się fabuła, całkowicie pozbawiona jakiegokolwiek napięcia, zdecydowanie nie zachęca, by poznać zwieńczenie tego cyklu. Całkiem przyjemnie jest zagłębić się w tak drobiazgowo przedstawionym świecie, jednak jest to wycieczka zdecydowanie nudnawa i pozbawiona mocnych wrażeń.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Insimilion.

Departament Straconego Czasu

Autor: Daria Galant
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Rok wydania: 2015
Stron: 58

   O ile czasem zdarza mi się oglądać spektakle dramatów współczesnych, o tyle nie miałam dotąd okazji, by po takowy sięgnąć w wersji papierowej. Jest to debiutancki dramat Darii Galant, która do tej pory pisała powieści i scenariusze oraz tworzyła filmy dokumentalne. Z żadną jej twórczością nie miałam do tej pory styczności, więc nie jestem w stanie w żaden sposób stwierdzić na ile „Departament Straconego Czasu” wyróżnia się spośród innych dzieł autorki.

   Tytułowy departament to urząd, wchodzący w skład Ministerstwa Działań Społecznych. Ludzie w ramach programów ministerialnych mogą otrzymywać wypłatę zasiłków w zamian za rezygnacje z własnych celów i poświęcenie się społeczeństwu. Wielokrotnie jednak sprowadza się to do trwania w marazmie i unikania realizacji swoich potrzeb i marzeń.

   W ministerstwie zjawia się czworo petentów, na pierwszy rzut oka różni ich wszystko, jednak łączy ich jedno, każde z nich zrezygnowało z samorealizacji i stoi biernie w miejscu. Wśród bohaterów poznamy Eryka Sypnewskiego- aktora telenowel, który dla pieniędzy i z wygody zrezygnował z grania czegoś ambitnego. Kolejną bohaterką jest Hanna Smagłowicz, nauczycielka plastyki, dawno zrezygnowała z własnej twórczości. Staś Wołeń od lat niezmiennie tkwi w korporacji, zamiast się realizować spełniać marzenia młodości. Adella Frasyna woli biernie trwać w małżeństwie, w którym od dawna jest ofiarą męża alkoholika i utracjusza. Wszyscy otrzymują, bądź chcą otrzymać pieniądze z departamentu za stracone lata i swoją niechęć do zmian.

   Cała czwórka bohaterów zostaje zamknięta w budynku ministerstwa, a czas jaki spędzają czekając, aż ktoś ich wypuści przeznaczają na dyskusję i refleksję o własnym życiu i celowości ich wizyty w departamencie. Jednak ciężko wierzyć, by którekolwiek z nich odważyło się w końcu zmienić coś w sowim życiu.

   Stworzony przez pisarkę Departament Straconego Czasu jest alegorią tego jak łatwo marnujemy czas, nie próbując nawet samorealizacji. Tkwiąc w przypadkowej sytuacji, trzymając się nieciekawej stabilizacji, zamiast zaryzykować, by pójść za głosem serca i własnych marzeń. Łatwiej jest znosić nudną codzienność, często będącą wynikiem przypadkowych wyborów, niż rzucić się na głęboką wodę i spróbować chociaż zbliżyć się do swojej wymarzonej kariery. Departament jest dla bohaterów wymówką, bo przecież nie mogą nic zmienić w życiu, gdyż mają umowę podpisaną z ministerstwem, narzucającą im trwanie w bierności, a za niewywiązanie się z umowy grożą finansowe konsekwencje.

   Sztuka zdecydowanie zmusza do myślenia, gdyż poruszony przez dramatopisarkę temat z łatwością można dostrzec wokół nas. Ilu jest takich, którzy nie mają odwagi ani chęci, by chociaż spróbować? Nie mając nawet wymówki w postaci Departamentu Straconego Czasu, wiele osób tkwi w tym, co ich spotkało, gdyż mizerna stabilizacja jest bezpieczniejsza niż spróbowanie czegoś nowego. Polecam tę krótką lekturę każdemu, kto choć raz poczuł, że wbrew własnym pragnieniom stoi w miejscu, miast iść na przód. Z chęcią zobaczyłabym również realizację teatralną tego dramatu.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Stosik zbiorczy

   Dawno nie było u mnie stosiku, co wynika głównie z mojego lenistwa, które skutecznie hamowało mnie, przy obrobieniu zdjęć i opisaniu, co też na nich widać. Postanowiłam w końcu to nadrobić i opublikować jakie to książki przybyły do mnie od ostatniej stosikowej notki. A było ich dość sporo i jak zawsze bardzo różnorodne, część to egzemplarze recenzenckie, część prezenty, a reszta pochodzi w wymiany. Kiedy to wszystko przeczytam, nie mam pojęcia, ale co tam, co się odwlecze, nie uciecze.

  Pierwsza część stosu wygląda tak:


   Od dołu licząc:

   Inne pieśni Jacek Dukaj To prezent od przyjaciela, który stwierdził, że moja nieznajomość tegoż autora jest niedopuszczalna. Cóż, po lekturze muszę przyznać mu rację. Już dawno przeczytana i nie dawno zrecenzowana.
   Przed północą Paweł Leśniak Pierwsza z książek, którą otrzymałam do recenzji za pośrednictwem portalu Insimilion. Przeczytana i zrecenzowana już wcześniej.
   Śmierć Belli Georges Simenon Kolejny kryminał tego autora w mojej obszernej kolekcji, trzeba w końcu się zabrać za lekturę. Ta i reszta książek w stosie pochodzi z wymiany z LC, z moją ulubioną wymianową użytkowniczką.
  Rasmus i włóczęga Astrid Lindgren To autorka, której książki zawsze chętnie witam w mojej biblioteczce. Z pewnością niedługo zacznę czytać synowi.
  Saga rodu Hawkinsów, Niekoronowany król Irlandii George Bidwell Dwie następne biografie napisane przez tego pisarza w mojej kolekcji.
   Ciemna arena Mario Puzo Kolejny autor obok, którego nie przechodzę obojętnie.
   Żona Pana Miltona Robert Graves Powieść "Ja Klaudiusz" tego autora oczarowała mnie na tyle, że z chęcią poznam inną jego twórczość.
   Anioły Pitou Alexander Dumas To znów pisarz, którego dzieł w mojej kolekcji sukcesywnie przybywa.
   Ostatni MohicaninCzerwony korsarz James Fenimore Cooper I kolejny autor, którego zawsze witam z otwartymi ramionami.

   No i drugi stosik, bardziej różnorodny:


   Począwszy od książek, które czają się w tle, dalej idąc od dołu:

  Dinozaury z szablonami do odrysowywania Lucy Bater Książka z szablonami do rysowania dinozaurów, ciekawa rozrywka dla malucha.
   Jak narysować samolot Krótki instruktarz dla młodych artystów, prezent na dzień dziecka, choć mój syn jest już na nią nieco za duży, raczek jednorazowa przygoda.
   Mali lotnicy Eleonora Barsotti To też książka, którą mój syn dostał na dzień dziecka. Już przeczytana, nie jest najgorsza, choć znam lepsze książki edukacyjne.
   101 ciekawostek Piraci, 101 ciekawostek Wyścig, Rajdy Niko Dominguez, Regaty, 101 ciekawostek Statki Marga Llarena Trzy drobne książki edukacyjne, zgarnięte przy okazji biedronkowej promocji, a które mój syn otrzymał w ramach dnia dziecka.
   Rycerze krzyża i miecza Andrzej Zieliński To egzemplarz recenzencki od Sztukatera, z autorem miałam już okazję się spotkać przy okazji książki "Przekleństwo tronu Piastów" Liczę na ciekawą historyczną lekturę.
   Morze potworów Rick Riordan, Robert Venditti, Attila Futaki, Tamas Gaspar Komiks na podstawia jednej z powieści o Percym Jacksonie. Nie znam tego cyklu, ale postanowiłam spróbować z komiksem. Już przeczytany, recenzja niedługo.
   Pal przekleństwa Asa Larsson, Ingela Korsell, Henrik Jonsson Kolejna książka od Sztukatera, młodzieżowe urban fantasy, może będzie zjadliwe. Zaintrygowało mnie nazwisko Asy Larsson.
   Pamiętnik Zuzy-Łobuzy. Inwazja królików Pantermuller Kahl Książka dla dzieci, mam nadzieję, że okaże się wystarczająca interesująca, również od Sztukatera.
   Lot sowy, Oczy sowy Mercedes Lackey, Larry Dixon Dwa pierwsze tomy "Trylogii Sowiego Maga" obie otrzymane do recenzji od Insimilionu, już przeczytana, recenzja pierwszej od niedawna na blogu, drugiej ukaże się niedługo.
   Departament Straconego Czasu Daria Galant To niewielka sztuka współczesna, nie miewam zbyt często okazji, by po takowe sięgnąć, więc nie wahałam się zamówić ją od Sztukatera. Przeczytana już, wkrótce pojawi się recenzja,
   Bezcenna miłość Lisa Kleypas To trzeci tom trylogii "Bow Street" mam nadzieję, że nieznajomość dwóch poprzednich nie będzie wielkim problemem. Również od Sztukatera.
   Sztywny Michał Gołkowski Moje pierwsze spotkanie z "Fabryczną Zoną". Nieco się obawiałam, że nieznajomość poprzednich części będzie problemem, na szczęście nie jest. Też sztukaterowa.
   Piętnaście kroków Grzegorz Gortat To kolejna książka dla młodzieży w tym stosiku. Jej opis zaintrygował mnie na tyle, że postanowiła dać jej szansę. Ostatnia ze sztukaterowych recenzentek.

   Jak widać kolekcja dość różnorodna, część już za mną, a w najbliższych planach czytelniczych mam egzemplarze recenzenckie. Zakupów książkowych u mnie ostatnio niewiele, ale już niedługo coś się nowego pojawi.
   

sobota, 22 sierpnia 2015

Lot sowy

Autor: Mercedes Lackey, Larry Dixon
Tytuł oryginału: Owlflight
Cykl: Trylogia Sowiego Maga, Tom I (Kroniki Valdemaru)
Tłumaczenie: Katarzyna Krawczyk
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2015
Stron: 356

   Mercedes Lackey zasłynęła jako twórczyni obszernego cyklu: Kroniki Valdemaru. Przy pracy na tą serią wspierał ja mąż - Larry Dixon, będący współautorem kilku powieści, w tym tej, która jest obiektem niniejszej recenzji. Z autorką miałam okazję zetknąć się już wcześniej i dobrze ją wspominam, dlatego tym chętniej sięgnęłam po „Lot sowy” - pierwszy tom "Trylogii Sowiego maga", jaki w tym roku ukazał się w Polsce nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka.

  Tłem opisywanych wydarzeń jest niewielka wioska, gdzieś na rubieżach Valdemaru, tuż obok budzącego grozę Lasu Pelagirskiego. Mieszkańcy Zagajnika Errolda to prości ludzie, którzy przywykli do swego dość hermetycznego życia. Z powodu obaw przed tym, co kryje ogromna puszcza, wieś została praktycznie odcięta od świata. Kupcy nie mają po co przybywać, skoro nikt nie wyprawia się do lasu po barwniki i skóry, a miejscowi ludzie stali się samowystarczalni. Wieści z szerokiego świata praktycznie nie docierają na tak głęboką prowincję, a każda zmiana wydaje się mieszkańcom przerażająca. Ci, co nie są częścią społeczności również budzą niepokój wieśniaków - a taką właśnie osobą jest Darian, główny bohater opowieści.

   Poznajemy Dariana jako młodego chłopca. Po utracie rodziców, którzy nie wrócili z wyprawy do lasu, wieś zadecydowała, by zajął się nim miejscowy czarodziej Justyn. Mieszkańcy Zagajnika Errolda traktują chłopaka jak zło konieczne; z jednej strony nie chcą być okrutni wobec niego, z drugiej zaś gardzą nim i obawiają się go, ponieważ nie posiada szersze horyzonty. Nauka u maga powinna być dla Dariana ciekawym urozmaiceniem, jednak jego zmysł praktyczny w połączeniu z niewielkim talentem magicznym Justyna sprawia, że chłopiec nie widzi w niej żadnego sensu. Gdy wieś napadają barbarzyńcy z północy, chłopakowi udaje się uciec do lasu, którego nie obawia się jako jedyny spośród mieszkańców wioski. To dopiero początek wielkich zmian, jakie zajdą w jego życiu.

   Darian jest typowym nastolatkiem; zbuntowany, poszukujący własnego miejsca i pragnący zdobyć szacunek u starszych. W przeciwieństwie do innych obywateli Zagajnika Errolda, ma w sobie głód wiedzy, pragnie odkrywać nowe perspektywy, a nie jak pozostali, spędzić całe życie w monotonnym rytmie zmieniających się pór roku, wyznaczających mieszkańcom wsi kolejne dni. Jako syn dwójki myśliwych, z którymi nieraz polował w leśnych ostępach, nie czuje lęku przed puszczą - wręcz przeciwnie, znajduje w niej spokój i ucieczkę od wypominających mu niewdzięczność sąsiadów. Jest inteligenty i jak na nastolatka mało porywczy, a postawiony w kryzysowej sytuacji znajduje w sobie wiele odwagi. Jak każdy dorastający młodzieniec poszukuje u dorosłych szacunku i bliskości, pragnie, by inni liczyli się z tym, co mówi i co czuje.

   Chłopak spotyka na swej drodze kilka interesujących postaci. Pierwszą z nich jest Justyn, mag i medyk opiekujący się mieszkańcami Zagajnika Errolda. Nieposiadający nigdy zbyt wielkiej mocy czarodziej po odniesieniu ran w bitwie prawie całkowicie stracił dar, a jego posługi dla sąsiadów w znacznej mierze ograniczają się do pomocy medycznej. Justyn nie cieszy się szacunkiem współmieszkańców; jako opiekun Dariana również niezbyt się sprawdza, nie brakuje mu jednak odwagi, o czym przekonujemy się, gdy do wsi wkraczają barbarzyńcy. Kolejnym bohaterem wartym uwagi jest Śnieżny Ogień, jeden z Tayledrasów, zwanych przez Valdemarczyków Sokolimi Braćmi. Jak wszyscy jego rodacy posiada dar magii oraz związanego z nim więź-ptaka. Jego Towarzyszem jest ogromny puchacz - Hweel, połączony z nim za pomocą myślmagii; jest jego oczami zarówno w nocy, jak i w dzień, czyniąc z niego tym skuteczniejszego zwiadowcę.

   Przedstawiony w powieści świat pełen jest oryginalnych istot. Jednymi z nich są zwierzęcy Towarzysze, istoty dysponujące darem magii, które są silnym wsparciem dla czarodziejów. Kolejne to Dyheli, jeleniopodobne stworzenia o silnie rozwiniętej myślmagii, patrzące na swych sprzymierzeńców przez pryzmat stada. Następne to jaszczurkopodobne istoty - hertasi, w ramach umowy wyręczające Sokolich Braci w prozaicznych czynnościach, takich jak gotowanie i dbanie o czystość obozowisk. Ostatnim z inteligentnych gatunków jest gryf, tu reprezentowany przez Kelvrena, dość młodego osobnika, należącego do grupy szkolonych do walki Srebrzystych. Stworzone przez autorów uniwersum zamieszkują również pozbawione inteligencji stworzenia, przez ludzi nazywane potworami. Zarówno jedne, jak i drugie są skutkiem magicznych modyfikacji, czasem prowadzonych celowo, kiedy indziej zaś powstające spontanicznie dzięki magicznym burzom.

   Książka jest napisana dość prostym, ale i przystępnym językiem. nie sprawia najmniejszych problemów w lekturze. Niezbyt często występujące neologizmy są albo od razu wyjaśniane, albo ich znaczenie staje się oczywiste dzięki kontekstowi, w jakim się pojawiają. Autorzy z dużym wyczuciem i znawstwem opisują uczucia oraz myśli jakie gnębią nastoletniego bohatera powieści.

   Jest to wciągająca opowieść, która, choć rozpoczyna się dość leniwie i niezbyt ciekawie, z czasem porywa coraz bardziej. Kolejne wydarzenia następują po sobie dość szybko, jednak nie na tyle, by zabrakło miejsca na drobiazgowe przedstawienie wykreowanego przez autorów świata. Jestem niezmiernie ciekawa, jak potoczą się dalsze losy bohaterów, mimo tego, że wątki poruszone w tym tomie zostały zamknięte i książka stanowi jedną całość.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Insimilion.

wtorek, 18 sierpnia 2015

Inne pieśni

Autor: Jacek Dukaj
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2009
Stron: 524

   Miałam spore opory, sięgając po „Inne pieśni” Jacka Dukaja. Spodziewałam się książki z jednej strony inspirującej i ciekawej, z drugiej zaś niekoniecznie łatwej w odbiorze. Moje przewidywania okazały się słuszne i, choć lektura była wymagająca, jednak skutecznie zaostrzyła mój apetyt na inne powieści tego autora.

   Rzeczywistość przedstawiona w „Innych pieśniach” ma w sobie pewne wspólne cechy z tą jaką znamy z historii. Spotkamy sporo swojsko brzmiących nazw, czasem zupełnie identycznych, jak Aleksandria, czasem zaś jedynie zbliżonych w pisowni do tych nam znanych jak Aegipt. Wyobraźnia autora nie ogranicza się jedynie do odwzorowania znajomych realiów. W powieści aż roi się od nazw stworzonych przez pisarza, czy to opisujących miejsca, czy też przedmioty i pojęcia funkcjonujące w przedstawionym uniwersum. Znaczenia większości z nich bez problemu domyślimy się z kontekstu, jednak przez nagromadzenie neologizmów początki z tą powieścią nie były łatwe.

   Podstawą w kreacji sytuacji i postaci jest forma. Osoby o silnej charyzmie i osobowości potrafią narzucić swoją ją innym, dopasować tych, z którymi przebywają do własnej formy oraz ukształtować przebieg zdarzeń zgodnie z własną wolą. Ci obdarzeni wyjątkowym talentem w kreowaniu sytuacji – kratistosi - są w stanie narzucić swoją formę otoczeniu, zmieniając rzeczywistość i nadając jej indywidualnych rysów. Ich wpływy są na tyle silne, że wszyscy żyjący w zasięgu ich wpływu przybierają narzuconą z góry formę., zmieniając się zarówno fizycznie, jak i psychicznie, doprowadzająca własną morfę (postać), do wizji kratistosa.

   Głównym bohaterem opowieści jest Hieronim Berbelek. Poznajemy go jako prostego, choć wpływowego kupca i dyplomatę, jednak wraz z rozwojem wydarzeń odkrywamy coraz to nowe formy, jakie zmuszony został przybrać, zależnie od okoliczności, w jakich się znalazł. Berbelek kolejno przechodzi różne wcielenia, od ojca, poprzez dowódcę niewielkiej wyprawy, odzyskaną formę genialnego strategosa,, aż do tej ostatecznej, do której sukcesywnie, choć niekoniecznie świadomie, zmierzał - kratistobójcy. Hieronim, stając przed kolejnymi wyzwaniami, idealnie wpasowuje się w coraz to silniejsze formy, jakie wymuszają na nim okoliczności, wpływając tym samym na wszystkich, którzy znajdują się w jego towarzystwie. Z pozostałych bohaterów przedstawionych na kartach tej powieści na uwagę zdecydowanie zasługuje Szulima Amitace, gdyż to ona jest motorem, który uruchomił ciąg przemian. jakim zaszły w Hieronimie. Dwoje nastolatków: Alitea i Abel, dzieci Berbeleka, to osoby, które dopiero przybierają ostateczną formę, dlatego są bardzo podatni na wpływy. Kolejną ciekawą postacią jest Ihmet Zajdar, wykwalifikowany łowca i doskonały wojownik, który nigdy nie porzuca raz pochwyconego tropu ofiary, z własnej woli stał się towarzyszem późniejszego kratistobójcy. Znaczną część przedstawionej historii poznamy z perspektywy Aurelii Krzos rodowitej księżycanki, ucieleśnienia ognia. Towarzyszy strategosowi stanowiąc poniekąd jego ochronę oraz symbol współpracy z Illeą- władczynią księżyca.

   Język powieści nie należy do najłatwiejszych. Naszpikowany neologizmami sprawia, że lektura, zwłaszcza z początku, wymaga sporo skupienia. Mnogość poruszanych tematów i wielość wątków, na jakie się tu natkniemy również nie ułatwia odbioru książki. Kolejne fragmenty powieści są zupełnie różne, od powieści kryminalnej, poprzez przygodową czy science fiction, niektórym zaś fragmentom zdecydowanie najbliżej do rozprawki filozoficznej. Taka kompozycja sprawia, że książkę czyta się nierówno, przez niektóre fragmenty mknąc błyskawicznie, innym poświęcając znacznie więcej czasu i zaangażowania.

   Trudno podsumować tę powieść jednym zdaniem, zawiera w sobie zbyt wiele wszystkiego i za bardzo pobudza do różnorodnych rozmyślań, by ocena była sprawą prostą. Jest to lektura wymagająca wiele uwagi i skupienia i, choć niektóre fragmenty nieco mi się dłużyły, jednak ogólne wrażenie odniosłam bardzo dobre. Zdecydowanie polecam tę powieść każdemu, kto nie boi się poświęcić książce nieco więcej czasu i lubi sięgnąć po niebanalne wyzwanie.

niedziela, 16 sierpnia 2015

Księżycowy kamień

Autor: Wilkie Collins
Tytuł oryginału: The moonstone
Tłumaczenie: Jerzy Łoziński
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2013
Stron: 508

   Wprawdzie nigdy wcześniej nie słyszałam o tym autorze, jednak gdy tylko nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka ukazała się powieść „Księżycowy kamień”, wiedziałam, że po nią sięgnę. Dziewiętnastowieczna powieść, prekursor, tak uwielbianych, przeze mnie klasycznych kryminałów, to coś, obok czego nie potrafię przejść obojętnie. Czy książka sprostała moim, nieco wygórowanym, wymaganiom?

   Opowieść rozpoczyna krótkie opisanie, czym jest tytułowy Księżycowy Kamień, który jest głównym, choć nie zawsze obecnym, bohaterem tej historii. Wokół tego niezwykłego diamentu krążą plotki, jakoby sprowadzał klątwę na każdego, kto znajdzie się pod jego wpływem. Będący przedmiotem kultu księżyca, w wyniku działań wojennych trafia w ręce angielskiego szlachcica, on postanawia przekazać go w spadku swojej siostrzenicy. Czy miał to być gest sympatii, czy może wręcz przeciwnie? Jedno jest pewne, gdy dziewczyna wreszcie otrzymuje prezent nie dane jej jest cieszyć się nim zbyt długo, gdyż klejnot w nocy zostaje skradziony. Kto go skradł i gdzie go szukać? Odpowiedź na te pytania poznamy dopiero na samym końcu książki, wraz z bohaterami prowadząc poszukiwania.

   Przedstawione wydarzenia poznajemy z perspektywy kilkorga bohaterów. Pierwszym z nich jest lokaj, wierny sługa domu Verinderów- Gabriel Betteredge. Dzięki niemu poznajemy wiele szczegółów, gdyż dzięki swojej uprzywilejowanej pozycji cieszy się zaufaniem pracodawczyni a Franklin Blake, wykonawca testamentu i dostawca klejnotu dzieli się z nim swoimi podejrzeniami odnośnie kulisów zaginięcia kryształu. To właśnie Franklin Blake, który nie szczędzi wysiłków by odnaleźć zgubę, zmobilizował zainteresowane osoby, by opisały swoją wersję wydarzeń. Drugą z narratorów jest pani Clack, dalsza krewna pani Verinder, mocno zaangażowana w działalność dobroczynną. Z jej opowieści poznajemy kolejne szczegóły, a przede wszystkim zachowania zainteresowanych osób, szczególnie Rachel Verinder oraz jej kuzyna Geodfreya Ablewhite'a. Dalej opowieść prowadzi Franklin Blake, wyjaśnia motywy, które sprawiły, że tak zależy mu na odnalezieniu kamienia. Dalszą historię przytacza nam Ezra Jennings, wierny pomocnik lekarza, pana Candy'ego, obecnego na urodzinowym przyjęciu, kiedy to diament zginął. Ezra to człowiek o niebudzącej zaufania powierzchowności i okrytej mgłą tajemnicy przeszłości, jednak jego udział w poszukiwaniach jest nieoceniony. Finał historii przedstawia nam ponownie Franklin Blake, a kolejne szczegóły ujawnia korespondencja od pana Cuffa- detektywa zatrudnionego, by rozwiązać zagadkę.

   Jednak osoby spisujące wydarzenia to tylko część postaci, z którymi spotkamy się na kartach książki. Rachel Verinder, po stracie kosztownego prezentu zachowuje się na tyle tajemniczo, że od razu wzbudza podejrzenia pana Cuffa. Czytelnik też świetnie zdaje sobie sprawę, że dziewczyna coś ukrywa, jednak czy rozwiązanie zagadki będzie aż tak proste? Rossana Spearman, druga pokojówka również swym zachowaniem nie budzi zaufania, a jej kryminalna przeszłość, tylko bardziej ją obciąża. Decyzja, którą podjęła służąca wstrząsnęła wszystkimi i kazała im zweryfikować własne podejrzenia. Kolejnym, bezpośrednio zaangażowanym, bohaterem jest pan Ablewhite, on również był obecny w domu w nocy, kiedy klejnot zaginął, w związku z tym jego poczynania śledzimy z równie wielkim zainteresowaniem.

   Okoliczności, w jakich przepadł Księżycowy Kamień, bliźniaczo przypominają niektóre przypadki, z jakimi mierzyć musiał się Hercules Poirot stworzony przez Agathę Christie. Zamknięty dom, wąski krąg podejrzanych i rodzinne sekrety, to coś z czym mały Belg poradziłby sobie błyskawicznie. Podobną rolę spełnia w tej historii pan Cuff i on jest bardzo bliski wykrycia prawdy, jednak zostaje odwołany przez samą panią Verinder prawie, że w przeddzień rozwiązania tajemnicy. Jest człowiekiem dość skutecznym w działaniu, jednak o niezbyt imponującej posturze, nie potrafi też wpłynąć na innych na tyle, by ci sami wyznali swoje przewiny.

   Powieść czyta się dość dobrze, choć może sprawiać wrażenie nieco rozwlekłej. Taka długość opowieści jest jednak niezbędna, by w pełni przytoczyć wszelkie wydarzenia i całkowicie naświetlić okoliczności, w jakich klejnot zaginął. Godnym uwagi jest wyraźne zróżnicowanie w sposobie narracji, w zależności od tego, kto jest autorem. Każdy z bohaterów przedstawia wydarzenia przez pryzmat własnych uczuć i wrażeń, co najwyraźniej widać w opowieści pani Clack. Oprócz wątku kryminalnego dość spore znaczenie mają motywy obyczajowo-romansowe, gdyż zarówno Franklin Blake, jak i Geodfrey Ablewhite starają się o przychylność panny Rachel Verinder. Zakończenie historii zaskakuje, bo o ile dość łatwo było podejrzewać, kto skradł klejnot, o tyle znacznie trudniej było dojść do tego, jak to się stało.

   Opowieści snutej przez Wilkie Collinsa nie pochłonie się jednym tchem, jest na to zbyt długa i za bardzo rozbudowana, jednak powoli odkrywane kulisy zaginięcia tajemniczego Diamentu sprawiają, że ciężko się od niej oderwać. Polecam ją zarówno miłośnikom kryminałów, jak i wielbicielom dziewiętnastowiecznej prozy. Znajdziemy w niej kryminalną intrygę, wielkie uczucie i zawiedzione nadzieje a to wszystko okraszone grupką interesujących postaci.

czwartek, 13 sierpnia 2015

Lokatorka Wildfell Hall

Autor: Anne Bronte
Tytuł oryginału: The tenent of Wildfell Hall
Tłumaczenie: Magdalena Hume
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2014
Stron: 526

   Anne Bronte jest zdecydowanie najmniej rozpoznawalną z trójki utalentowanych sióstr, jednak podobnie, jak w przypadku Charlotte i Emily, jej twórczości warto poświęcić chwilę uwagi. W Polsce wydane zostały jedynie dwie powieści, „Agnes Grey” oraz będąca przedmiotem tej recenzji „Lokatorka Wildfell Hall”, obu książkom stylistycznie znacznie bliżej do tego, co wyszło spod pióra autorki „Jane Eyre”, niż do mrocznego klimatu „Wichrowych wzgórz”.

   Akcja „Lokatorki Wildfell Hall” dzieje się w pierwszej połowie dziewiętnastego wieku, w dwóch prowincjonalnych posiadłościach. Pierwszą jest tytułowe, nieco zaniedbane Wildfell Hall i jego okolice. To właśnie tu po raz pierwszy spotykamy tajemniczą panią Graham przedstawioną czytelnikowi z perspektywy Gilberta Markhama, narratora tej części opowieści. Drugim narratorem jest sama pani Graham, dzięki jej pamiętnikowi dowiadujemy się, jakie okoliczności sprawiły, że wraz z synem zamieszkała w tak ponurej okolicy. Poznajemy jej przeszłość oraz kulisy tego, co wydarzyło się w Grassdale, a czego skutkiem było odcięcie się od świata i zaszycie się w niezbyt gościnnym Wildfell Hall.

   Autorka umiejętnie naszkicowała portrety bohaterów, zarówno poważanego i odpowiedzialnego Gilberta Markhama, jak i pełnej bożej bojaźni Helen Graham. Równie dokładnie przedstawiony został pan Huntingdon, wystarczy śledzić jego poczynania by zauważyć całą jego okrutną przewrotność i niezmierny egoizm cechujący jego zachowanie. Dzięki prostym sztuczkom zawładnął sercem Helen, by wykorzystując jej młodzieńczą naiwność oraz dobre serce poślubić ją. W pani Huntington powoli następuje wielka przemiana, gdy jej cierpliwość i wyrozumiałość oraz wiara w męża po raz kolejny wystawione zostały na zbyt ciężką próbę. Godne podziwu jest jej poczucie przyzwoitości, które nie pozwala szukać pociechy tam, gdzie niechybnie by ją znalazła, skazując jednocześnie siebie na publiczne potępienie.

   Poboczne postacie jakie przewijają się na kartach opowieści zostały wyrysowane równie skrupulatnie. Jest to pełen przekrój rozmaitych charakterów, z których żaden nie jest jednolicie biały, bądź czarny. Każda z postaci ma swoje słabości, posiada również silne cechy charakteru, wiele z nich czasem błądzi, jednak równie często znajdują w sobie siłę, by postąpić szlachetnie. Dzięki temu są to postacie bardzo prawdziwe, nieprzerysowane a same charaktery, czy wzorce zachowań są ponadczasowe i uniwersalne.

   Fabuła powieści porywa, chociaż zwroty akcji nie zaskakują czytelnika, który potrafi spojrzeć nieco szerzej na rozgrywające się wydarzenie, niż narratorzy, patrzący na przedstawiane postacie przez pryzmat własnych uczuć i emocji. Od lektury ciężko się oderwać, historia jest spisana pięknym, plastycznym językiem, dzięki któremu bez większych przeszkód możemy poczuć się częścią przedstawianych wydarzeń. Autorka wiele miejsca poświęciła uczuciom i emocjom, jakie towarzyszą bohaterom, czemu zdecydowanie sprzyja pierwszoosobowa narracja.

   Zdecydowanie polecam tę książkę każdemu miłośnikowi klasycznych, romantycznych opowieści, wielbicielom prozy sióstr Bronte tym bardziej. Nie jest to może bardzo oryginalna historia, jednak to nie o to w niej chodzi i mimo że niektóre sceny mogą się wydać nieco wtórne, to jednak przyjemność z lektury jest ogromna dzięki umiejętnemu operowaniu słowem i bardzo dobrej kreacji bohaterów. Bardzo przyjemnie spędziłam czas na lekturze, choć zakończenie było przewidywalne, czyli dokładnie takie, jakiego można było oczekiwać od tego typu powieści.

wtorek, 11 sierpnia 2015

Niedokończone opowieści

Autor: Charlotte Bronte
Tytuł oryginału: Ashworth, Emma, The Moores, Willie Ellin
Tłumaczenie: Maja Lavergne
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2014
Stron: 240

   Charlotte Bronte jest rozpoznawalną angielską pisarką i autorką wielokrotnie filmowanej powieści „Jane Eyre”. Spod jej pióra wyszło bardzo niewiele książek, jeszcze mniej ukazało się na polskim rynku wydawniczym. „Niedokończone opowieści” to zbiór czterech szkiców, z których żaden nie doczekał się sfinalizowania. Cztery opowieści: „Ashworth”, „Emma”, „Państwo Moore” oraz „Historia Williego Ellina” dają jedynie przedsmak tego, czym mogłyby być, gdyby Charlotte udało się je ukończyć.

   Każdy z tekstów przedstawia pokrótce kilkoro bohaterów, jednak czy w zamierzaniach autorki miały być to główne postacie, tego możemy się jedynie domyślać. Przedstawione charakterystyki są bardzo dokładne i wyraźnie zarysowują charaktery z jakimi mielibyśmy do czynienia, gdyby opowieści zostały ukończone. Wnikliwie przedstawione osobowości nie pozostawiają zbyt wielkiego pola do domysłów. Tak wykreowane postacie sprawiają, że możemy przewidzieć ich zachowania zależnie od tego, co w zamierzeniach autorki miałoby ich dalej spotkać. Bohaterowie są dość różnorodni, spotkamy tu młodego właściciela ziemskiego, panienkę na wydaniu czy też małego chłopca.

   Sceneria większości opowieści to typowa brytyjska prowincja, nieco sielankowa i leniwa, gdzie życie toczy się powoli. Jedynie w opowiadaniu „Emma” przenosimy się do Londynu, na pensję dla młodych panien, jednak możemy się spodziewać, że to jedynie wstęp i w dalszej części historia przeniosłaby się na wieś, jak miało to miejsce w „Jane Eyre”. W pozostałych przypadkach tłem wydarzeń jest mniej lub bardziej okazała ziemska posiadłość. Miejsca te opisane zostały bardzo dokładnie. Autorka z wyjątkowym talentem opisuje otoczenia, idealnie oddając ich klimat i atmosferę, czy jest to stare, ponure i mroczne dworzyszcze, czy też nowoczesny i pełen światła dom.

   Trudno mówić o fabule w przedstawionych szkicach, są na to po prostu zbyt krótkie. Akcja dopiero się zawiązuje a w opisach znacznie ważniejsze są charakterystyki postaci, niż wydarzenia, jakie dopiero będą miały miejsce. W związku z tym to, co spotka bohaterów pozostaje jedynie kwestią wyobraźni czytelnika i może stanowić świetne pole do intelektualnej rozrywki.

   Opowieści spisane są typowym dla autorki przyjemnym i plastycznym językiem, bez przesady w opisach, którym daleko do nadmiernie górnolotnego stylu. Taka powściągliwość języka idealnie oddaje ducha brytyjskiej prowincji, porywając czytelnika i wciągając go w snutą historię. Bez większych problemów możemy przenieść się w zarysowane miejsca i poczuć się częścią przedstawianych wydarzeń.

   Chyba nie muszę polecać tej książki żadnemu miłośnikowi autorki, jest jak deser po obiedzie złożonym z ukończonych powieści. Krótka, lecz doskonale pobudza wyobraźnię i pozwala snuć domysły, co też spotkało poznanych bohaterów. Pozostaje jedynie żałować, że żadna z historii nie doczekała się zakończenia, gdyż każda z nich jest zadatkiem na kolejną, wciągającą powieść.

niedziela, 9 sierpnia 2015

Wyspy nieśmiertelnych

Autor: Jose Freches
Tytuł oryginału: Le disque de jade III: Les iles immortalles
Tłumaczenie: Wiktoria Melech
Cykl: Talizman z nefrytu, Tom III
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2003
Stron: 400

   „Wyspy nieśmiertelnych” to trzeci po „Niebiańskich koniach” i „Złotej rybie” tom trylogii „Talizman z nefrytu” opisującej okres panowania cesarza Qin Shi Huangdi. To właśnie za jego panowania wzniesiono najbardziej monumentalne zabytki Chin- Wielki mur oraz grobowiec z terakotową armią.

   Cesarz Zheng coraz bardziej opętany wizją nieśmiertelności organizuje wyprawę tysiąca, składającą się z tysiąca młodych i czystych ludzi, których jedynym celem jest odnalezienie legendarnych Wysp Nieśmiertelnych, na których drzewa rodzą nefrytowe owoce, dające życie wieczne. Tymczasem Złota Ryba w towarzystwie Anweia, Istotnego Ogniwa oraz Płonącego Ognia dociera do leża wielkiego podziemnego smoka, odnajdując tam swojego ojca. Postanowił ukrócić rządy prawa, jakie wprowadził Qin Shi Huangdi przywracając ludziom wolność i swobodę myślenia.

   Trzeci tom trylogii jest kolejną wyprawą w świat starożytnych Chin, z ich polityką, architekturą, a także mistycyzmem. Poznajemy kolejne taoistyczne praktyki i obrzędy, bo choć taoizm nie jest oficjalnie uznaną religią, jednak jego wpływ jest ogromny, zarówno na zwykłych ludzi, jak i na samego cesarza. Coraz wyraźniej widać też, jak rządy prawa wypaczyły swoje pierwotne założenia. Aparat państwowy wypacza się coraz bardziej i tam gdzie miało rządzić prawo, pełnie władzy ma terror i ucisk. Nikt, nawet ci, którzy są u szczytu nie może czuć się w pełni bezpieczny, wystarczy złośliwy donos, bądź wyssana z palca plotka, by pod znakiem zapytania postawić niewinność i uruchomić opresyjny aparat śledczy.

   Na kartach tej powieści spotkamy niewiele nowych postaci, natomiast zdecydowanie lepiej poznamy tych, z którymi dane nam było zaznajomić się wcześniej. Złota ryba, od początku przedstawiany jako zupełne przeciwieństwo cesarza Zhenga, w dalszym ciągu pozostaje jego głównym antagonistą. Na zupełny margines zeszły postacie kobiece, których rola, zwłaszcza w pierwszej części trylogii, była bardzo znacząca. Nieco lepiej poznajemy księżniczkę Bayę, wysłaną przez cesarza wraz wyprawą tysiąca, oraz Wiosenną Różę, oblubienicę Złotej Ryby. Swą ostatnią rolę odgrywają dwie byłe cesarzowe Huayang oraz Zhaoji, jednak w porównaniu z poważaniem i znaczeniem, jakie miały na dworze poprzednich władców ich pozycja jest mizerna i pozbawiona znaczenia.

   W tej części „Talizmanu z nefrytu” również nie brakuje scen erotycznych, zarówno homo, jak i heteroseksualnych. Opisane z typową dalekowschodnią terminologią łóżkowe zmagania kochanków nie dominują w fabule i są jedynie dodatkiem do opowiadanych wydarzeń. Pozostałe wątki, zarówno ten dotyczący cesarza, jak i ofensywy przeciw niemu powoli dobiegają końca i choć brakować może jawnego powstania uciśnionego ludu, który najwyraźniej jeszcze nie dojrzał by wprost przeciwstawić się represjom systemu.

   Polecam ostatni tom trylogii każdemu miłośnikowi starożytnych Chin, jest on świetną okazją, by poznać bliżej taoistyczne praktyki oraz represyjny system rządów państwa środka. Przede wszystkim zaś jest to idealna lektura pozwalająca zatopić się w zupełnie innym, orientalnym świecie, tak różnym od tego, znanego nam na co dzień,

piątek, 7 sierpnia 2015

Dialogi zwierząt

Autor: Sidonie Gabrielle Colette
Tytuł oryginału: Dialogues de betes
Tłumaczenie: Beata Geppert
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2012
Stron: 202

   Żyjąca na przełomie XIX i XX wieku Sidonie Gabrielle Colette to jedna z najważniejszych francuskich pisarek. Najbardziej znanym jest jej cykl o Klaudynie, choć autorka musiała stoczyć batalię z mężem, który sobie przypisywał autorstwo serii. Inne powieści Colette są równie godne uwagi, gdyż w zdecydowanej większości swoich dzieł, pisarka celowo naginała granice tego, o czym wypadało pisać kobiecie na przełomie wieków. Autorka konsekwentnie łamała konwenanse, stwarzając nową jakość w kobiecej prozie.

   „Dialogi zwierząt” są przełomową powieścią w twórczości Colette. Jest to pierwsza z książek wydanych pod jej własnym nazwiskiem i stanowiła spory krok w procesie wyzwalania się autorki spod władzy męża. Głównymi postaciami w tej pozycji są zwierzęta, które od dziecka towarzyszyły autorce. Piesek Toby i kot Kiki, to jedynie dwoje z jej czworonożnych przyjaciół. Prowadząc niezobowiązujące rozmowy ujawniają bardzo wiele o samej pisarce.

   Colette jako znakomita obserwatorka i wielka miłośniczka przyrody idealnie oddaje charaktery swych domowych pupili. Buldożek francuski Toby, to wieczny szczeniak, który dla swej pani jest gotów zrobić wszystko. Jego całkowitym przeciwieństwem jest kot Kiki, spokojnie patrzący na świat, oszczędnie obdarza swymi względami Pana, od Pani nie oczekując zbyt wiele. Znacznie bardziej cwany i wyrachowany od swego psiego towarzysza nie waha się wykorzystać go do swych własnych celów. W dalszej części książki mamy okazję poznać jeszcze kilkoro innych, zwierzęcych bohaterów, a wszyscy zostali oddani z równą pieczołowitością i świetnym zmysłem obserwacyjnym, co Kiki i Toby.

   Jest to bardzo przyjemna lektura, napisana z humorem i pełna uroku. Prosty, pełen subtelności język idealnie oddaje zachowania zwierzęcych postaci. Wyjątkowe w tej książce jest przypisanie zwierzętom całej gamy uczuć i wrażeń, gdyż było to dość nowatorskie podejście. W czasach w jakich ta książka powstała, kiedy nie podejrzewano zwierząt o zdolność odczuwania czegokolwiek więcej ponad prymitywne popędy.

   Miłośnikom autorki gorąco polecam tę niewielką książeczkę, gdyż jest to Colette w świetnej formie. Subtelność narracji oraz zmysł obserwacji przyrody przywodzi na myśl jej „Narodziny dnia”, na próżno szukać tu skandalizujących tematów, jak w „Cheri”, czy serii poświęconej Klaudynie. Sympatycy zwierząt również bez problemu znajdą w tej książce coś dla siebie.

czwartek, 6 sierpnia 2015

Ania z Szumiących Topoli

Autor: Lucy Maud Montgomery
Tytuł oryginału: Anne of Windy Poplars
Tłumaczenie: Aleksandra Kowalak-Bojarczuk
Cykl: Ania Shirley Tom IV
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 1990
Stron: 222

   To już czwarty tom przygód rudowłosej dziewczyny, która skradła serca kolejnym pokoleniom czytelniczek. Jesteśmy w połowie przygód Ani Shirley, która powoli zmierza do zmiany swego panieńskiego nazwiska. Co spotkało Anię jako kierowniczkę szkoły w Summerside?

   Panna Shirley po przybyciu do Summerside zamieszkała u dwóch starszych wdów, z którymi błyskawicznie znalazła wspólny język i tylko z Rebeką Dew ich krewną i gospodynią, poszło Ani odrobinę trudniej. Jednak kłopoty z pozyskaniem sympatii i uznania w oczach Rebeki były niczym w porównaniu z przekonaniem do siebie rodu Pringle'ów, będących wielką rodziną, której korzenie sięgają samych początków Summerside. Ania z wrodzonym wdziękiem i dobrocią próbowała przekonać do siebie wrogo nastawionych Pringle'ów, którym niewiele brakowało, by dziewczyna poddała się i zrezygnowała z posady w szkole. Jednak z pomocą przyszedł jej przypadek oraz nieufność samych zainteresowanych, którzy oczekiwali od panny Shirley nieprzyjemności, jakie nie przyszły jej nawet do głowy.

   W Summerside spotykamy całą gromadkę nowych postaci, tylko gościnnie zaglądając na Zielone Wzgórze do starych znajomych. Obie wdowy, choć różniące się w drobnostkach są dość podobne do siebie, życzliwie nastawione do świata znajdują w Ani świetną towarzyszkę rozmów, dzięki czemu dziewczyna nie czuje się osamotniona na wynajmowanej stancji. Rebeka Dew to kobieta zasadnicza, której sympatię znacznie trudniej pozyskać, jednak dla panny Shirley stanowi tylko nieco większe wyzwanie. Największą trudnością okazało się zjednanie sobie nieco starszej nauczycielki, prowadzącej dość odludny tryb życia, jednak cierpliwość dziewczyny została wynagrodzona i Ania zyskała kolejną przyjaciółkę. Sama panna Shirley coraz bardziej dojrzewa, jest coraz bliższa zamążpójścia i podjęcia nowych obowiązków, jednak nie obawia się ich i z pełnym spokojem patrzy w przyszłość, skupiając się na czerpaniu radości z tego, co ma w danym momencie. Wciąż tli się w niej niepoprawny, romantyczny duch, każąc cieszyć się z drobnych, codziennych rzeczy i zachwycać okruchami piękna, które potrafi znaleźć praktycznie wszędzie.

   Kolejny tom przygód Ani czytało się równie dobrze, co poprzednie, choć nieco zaskoczyła mnie forma narracji. Stanowczą większość książki zajmują listy panny Shirley do Gilberta, w których opisuje mu swoje zmagania z nową posadą w Summerside. W jej korespondencji celowo pominięto wszelkie słowa świadczące o silnym uczuciu, jakim dziewczyna darzy swego narzeczonego, jedynie momentami przytoczono kilka słownych zabaw, świadczących o tym, jak oboje pewni są tego, co ich łączy.

   Dla wielbicieli rudowłosej marzycielki jest to pozycja obowiązkowa. W powieści dzieje się sporo, a urok dziewczyny i jej wyjątkowy talent w zjednywaniu sobie innych sprawia, że nie sposób się nudzić w trakcie lektury. Oceniam ten tom równie pozytywnie, jak drugi i trzeci, więc nieco wyżej niż samą „Anię z Zielonego Wzgórza”, zdecydowanie wolę Anię, jako dojrzałą pannę, niż podlotka, jakim była, gdy zawierałam z nią znajomość. Wprowadzenie nowych postaci i miejsc, a także zmiana sposobu narracji nadały powieści odpowiedniej świeżości, dzięki czemu nie wydała mi się wtórna. Szczerze polecam tę część każdemu, kto zdążył nabrać sympatii do panny Shirley, tym którzy nie mieli okazji się z nią zapoznać, nie powinno przeszkadzać to, że jest to już czwarta odsłona jej przygód, gdyż spokojnie można zignorować kolejność i równie dobrze rozpocząć swą przygodę od tego tomu.

środa, 5 sierpnia 2015

Podsumowanie czerwcowo-lipcowe

   W końcu zabrałam się za długo już zapowiadane podsumowanie dwóch miesięcy czytelniczej aktywności. To były dwa dość dobre miesiące, jeśli wziąć pod uwagę statystyki, choć na blogowanie czasu nieco zabrakło, zwłaszcza w lipcu, za to mam gotowy zestaw recenzji, które tylko czekają na opublikowanie.
   W liczbach te dwa miesiące wyglądały tak: przeczytałam aż 25 książek, w sumie pochłonęłam równe 6922 stron, czyli nieco ponad 113 stron dziennie- jak na mnie wynik niesamowicie podnoszący statystyki. Wśród lektur dominowała fantastyka i klasyka, jednak było też trochę literatury dziecięcej i popularnonaukowej, współczesna proza również doczekała się kilkorga reprezentantów.

   A w szczegółach, z nieco zaburzoną kolejnością, czytałam:

   Ostrze Joe Abercrombie 

   To jedno z pozytywnych zaskoczeń w tym okresie, całkiem porządny kawałek fantastyki. I tylko mam teraz dylemat, czy czekać aż MAG wyda kolejne tomy, czy może sięgnąć po wcześniejsze wydanie? Recenzja zamówiona od LC, na blogu również już się ukazała.

   Złota Ryba, Wyspy nieśmiertelnych Jose Freches

   To dwa ostatnie tomy trylogii Talizman z nefrytu, którą zaczęłam czytać w styczniu. W końcu znalazłam czas i chęci, by dokończyć opowieść o pierwszym cesarzu Chin. Recenzja tomu drugiego ukazała się w czerwcu,  recenzja tomu trzeciego, pochłoniętego w lipcu, ukaże się niebawem.

   Dyskretny bohater Mario Vargas Llosa

   Kolejna w tym zestawieniu pozycja z prozy współczesnej, pomimo pewnych oporów, przeczytałam ją bardzo chętnie, a wrażeniami podzieliłam się w recenzji dla Sztukatera.

   Na ustach grzechu Magdalena Samozwaniec

   Lektura tej niewielkiej książeczki zajęła mi raptem jedno popołudnie, zaś wrażeń przyniosła co niemiara, po raz kolejny utwierdzając mnie w mniemaniu, że po książki tej autorki sięgnąć warto. Więcej o niej w recenzji.

   Rzadkie ptaki Polski Tadeusz Stawarczyk, Zwierzęta rekordziści Michel Cuisin, Zwierzęta w zbroi Hanna i Antoni Gucwińscy

   Trzy książki z "zielonej serii" Tajemnic zwierząt. Wszystkie interesujące. W pierwszej  znajdziemy przegląd ptaków, które nieczęsto można spotkać u nas w kraju. Począwszy od tych największych, jak orlik grubodzioby, po te zupełnie malutkie, jak wodniczka. Populacje niektórych rosną, innych zaś się kurczą. Jedynym zarzutem jaki mogę postawić tej książce, jest jej nieaktualność. Ma to tym większe znaczenie, że warunki siedliskowe w wielu miejscach w kraju znacznie się zmieniły, więc i informacje o lęgach wymienionych ptaków mogą nie być aktualne. Druga zaś poświęcona jest  zwierzętom, które można określić jednym prostym mianem: "naj..." są tu te największe, jak i te najmniejsze, takie co jedzą bardzo często i takie, które potrafią pościć długie miesiące. Całkiem interesujący przegląd rozmaitych gatunków. Natomiast ostatnia z nich prezentuje różne opancerzone zwierzęta. Począwszy od chrabąszczy, poprzez szereg mniej, lub bardziej pancernych gadów, poprzez gruboskórne, czy też pokryte łuską albo kolcami ssaki. Poszczególne opisy mają nieco inną formę, niż standardowo przyjęta w tej serii, ale nie jest to wadą. Wiadomości w niej zawarte, jak zawsze są ciekawe i podane w dość przystępny sposób.

   Polgara czarodziejka David i Leigh Eddings

   To już ostatnia z powieści otaczających Belgariadę. Nieco wtórna względem wszystkich poprzednich, co jednak w żaden sposób nie powinno zaskakiwać. Jest dobrym uzupełnieniem historii stworzonego przez Eddingsa uniwersum o czym wspomniałam też w recenzji.

   W krainie Czarnoksiężnika Oza Lyman Frank Baum

   Drugi tom przygód Stracha na wróble i Blaszanego drwala w Krainie Oz. Wydanie z Bellony zachwyca kolorowymi ilustracjami i solidnością wykonania. Więcej pozytywnych wrażeń w czerwcowej recenzji.

   Dinozaury z szablonami do odrysowywania Lucy Bater, Jak narysować samolot praca zbiorowa

   To dwie książeczki pomagające dziecku rysować. Pierwsza z nich ma sztywne kartonowe strony, z których co druga jest szablonem z odpowiednim, opisanym na wcześniejszej stronie dinozaurem. Druga zaś pokazuje, jak krok po kroku narysować samolot, a narracja prowadzona przez zabawną żyrafę i jej towarzysza kruka sprawia, że i w lekturze ta książeczka jest całkiem przyjemna.

   Przed północą Paweł Leśniak

   To pierwsza z książek, jaką zrecenzowałam dla portalu Insimilion. Sam pomysł wampirów w Zakopanem był całkiem przyjemny, natomiast odniosłam wrażenie, jakby autor zbyt wiele chciał w tej książce zamieścić.

   Najpiękniejsza para piersi na świecie, Księżniczka Angina Roland Topor

   Kolejne dwie książki tego autora, jakie dane mi było ostatnio przeczytać. Pierwsza z nich jest zbiorem pełnych czarnego humoru opowiadań, czasem całkiem zwyczajnych, pomijając typową dla autora dawkę groteski, często zaś mocno zaskakujące niebanalnym pomysłem. Druga z książek to opowieść o małej dziewczynce, która zadaje kłam stereotypowi dziewczynki w literaturze. Tytułowa księżniczka nie ma w sobie nic z grzecznej, dobrze wychowanej panienki, jaka przeistoczy się później w dobrą matkę i żonę. Wręcz przeciwnie, Angina jest panną roztropną, ale i mającą własne zdanie, stawiającą na swoim i dokładnie mówiącą czego chce. Bez żadnego problemu porusza tematy, które "małych dziewczynek" obchodzić nie powinny. Książka jest ciekawą zabawą z konwencją, nie pozbawianą typowego dla autora czarnego humoru. Nieco groteskowa, czasem zupełnie odrealniona, jest krzywym zwierciadłem rzeczywistości. Dla miłośników pisarza, jest to pozycja obowiązkowa.

   Szafa gra Catherine Wood, Nancy Casolaro

   To króciutka opowieść dla dzieci osadzona w świecie znanym z filmu "Auta". Pełna kolorowych ilustracji z niewielką ilością tekstu sprawdzi się, gdy podrzucić ją dziecku, które dopiero co uczy się czytać. Fabularnie nie zachwyca, choć podejrzewam, że młodemu czytelnikowi nie będzie to przeszkadzać.

   Świat według Clarksona część 4, W czym problem? Jeremy Clarkson

   Typowy z tej serii zbiór rozmaitych felietonów tego popularnego dziennikarza. Jak zawsze obrywa się ekologom i towarzystwu turystyki pieszej. Politykom oberwało się również, choć dla osoby, której brytyjska polityka nie interesuje ten aspekt może się wydać najmniej ciekawy. Zainteresować zaś mogą pomysły i w miarę trzeźwy osąd rzeczywistości, w której Clarkson jak zawsze tropi absurdy.

   Mali lotnicy Eleonora Barsotti

To niewielka książeczka przybliżająca dzieciom kulisy lotnictwa. Dzięki niej będą mogły poznać wszelkie czynności związane z masowym transportem powietrznym oraz zyskać podstawowe wiadomości z historii lotnictwa.

   Niedokończone opowieści Charlotte Bronte

   To była już ostatnia w mojej kolekcji nieprzeczytana książka tej autorki, przedostatnia zaś jeśli chodzi o tytuły wydane w Polsce. Szkoda, że Charlotte nie udało się ukończyć tego, co zaczęła, gdyż te wstępne zarysy są na tyle interesujące, że znając talent pisarki spodziewać by się można całkiem intrygujących powieści. Recenzja książki wkrótce pojawi się na blogu.

   Lokatorka Wildfell Hall Anne Bronte

   Najmniej znana z sióstr Bronte pozostawiła czytelnikom raptem dwie powieści wydane w naszym kraju. Opowieść zachwyca równie mocno, co historia Jane Eyre znana z książki Charlotty Bronte, zresztą pod względem klimatu, sposobu snucia opowieści oraz zwrotów akcji w fabule, to historia Lokatorki Wildfell Hall, dość mocno przypomina to, co spotkało pannę Jane Eyre. Podobnie, jak z poprzednią, recenzja tej powieści również zawita w najbliższym czasie na blogu

   Księżycowy kamień Wilkie Collins

   Prototyp typowego, klasycznego kryminału, historia zniknięcia tajemniczego żółtego diamentu, przedmiotu kultu dla hindusów. To obszerna powieść, w której wyraźnie widać zalążki tego, jak pisała Agatha Christie, czy Arthur Conan Doyle. Również w najbliższym czasie więcej o niej przeczytać będzie można w recenzji.

   Inne pieśni Jacek Dukaj


   Zostałam w pewien sposób zmuszona do lektury tej książki i choć była to zdecydowanie najtrudniejsza z pozycji w tym zestawieniu, to bardzo się cieszę, że po nią sięgnęłam. Wielowątkowa i nieco nierówna, ze względu na ogromną zmienność poruszanych tematów. Ciężko określić ją jednym słowem, gdyż porusza na tyle dużo różnych tematów iż nie sposób ją zaszufladkować. Recenzja również oczekuje publikacji.

   Dialogi zwierząt Sidonie Gabrielle Colette

   Kolejna książka tej francuskiej pisarki, która tworzyła w atmosferze skandalu. Ta książka akurat skandalizująca w żaden sposób nie jest, choć w nieco nowatorski sposób porusza kwestie zwierząt, nadając im zdolność do odczuwania. Dla miłośników kotów, czy psów pozycja obowiązkowa. Pełna recenzja już wkrótce na blogu.

   Bracia Lwie Serce Astrid Lindgren

   Opowieść o braterstwie i bohaterstwie, o tym, czy jest prawdziwa odwaga oraz jak ważne są uczucia łączące braci. Jest to piękna, nieco smutna historia pokazująca, że w każdym tkwi choć odrobina bohaterstwa i że każdy jest zdolny do niezwykłych czynów, gdyż czasem po prostu tak trzeba.

   Ania z Szumiących Topoli Lucy Maud Montgomery

   Czwarty tom przygód Panny Shirley jak poprzednie pełen jest ciepła i humoru. Podobała mi się równie mocno, co drugi i trzeci tom. Jest to również pozycja, której recenzja pojawi się w najbliższym czasie na blogu.

   To były dwa bogate literacko miesiące, a brak zbyt wielu zobowiązań recenzenckich pozwolił na niewielkie, bo niewielkie, ale zawsze jakieś, uszczuplenie mojej książkowej Poczekalni. Dokończyłam jeden rozpoczęty wcześniej cykl, z drugiego jestem o kolejny tom dalej. Tak duża liczba lektur ściśle powiązana jest ze znaczną ilością oczekujących na publikacje recenzji, więc i notek na zapas mam co nieco. Mam nadzieję, że sierpień okaże się równie owocny, wiem zaś, że pojawią się w nim recenzje zamawiane. Jakoś niedługo na blogu powinien też zawitać zaległy stosik, bo najpierw było zbyt mało nowości, by opłacało się je fotografować, a potem wypadła moja przedłużająca się nieobecność. Tak, czy inaczej, plany publikacji na najbliższe dni są spore, a co z nich wyjdzie? Cóż, to się dopiero okaże.