sobota, 21 listopada 2015

Krwawa kampania

Autor: Brian McClellan
Tytuł oryginału: The Powder Mage Trilogy: Crimson Campaign
Cykl: Trylogia Magów Prochowych
Tłumaczenie: Domika Repeczko
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2015
Stron: 698

  Pierwszy tom „Trylogii Magów Prochowych” zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Oczarował drobiazgowością w przedstawieniu świata i bardzo dobrym tempem skrupulatnie zaplanowanej akcji, więc po lekturze „Obietnicy krwi” miałam ogromne oczekiwania odnośnie „Krwawej kampanii”. Czy kolejny tom trylogii utrzymała poziom poprzedniczki?

    W drugiej części autor kontynuuje trzy główne wątki, poruszone w tomie pierwszym.. Po udanym zamachu stanu próżno szukać w Adro spokoju, zaś wewnętrzne niepokoje wykorzystuje południowy sąsiad planując inwazję. Marszałek polny Tamas, po zgładzeniu królewskiego rodu będący najważniejszą osoba w Adro, rusza wraz z całą armią na południową granicę, by powstrzymać najeźdźców z Kezu. W tym samym czasie jego syn Taniel Dwa Strzały dochodzi do siebie po wstrząsie związanym ze strzeleniem do boga - Kresimira. W Adopeście zaś, trzecia z głównych postaci, detektyw Adamat poszukuje swojej żony i dzieci.

   Wojenna atmosfera wyczuwalna jest w każdym z poruszonych wątków, zarówno w tych, których akcja dzieje się na froncie, jak i tych dziejących się w Adopeście, . Takie nagromadzenie scen militarnych jednak nie nuży i co ważne nie sprawia wrażenia chaotycznych, gdyż zarówno akcje podejmowane przez sztab, jak i indywidualne działania bohaterów są dokładnie przemyślane. Realizacja planów niejednokrotnie jednak wiąże się z  zamieszaniem, zupełnie logicznym w ferworze walki. Jedynie wątek poświęcony Adamatowi utrzymany jest z dala od frontu, jednak i on pełen jest potyczek i starć, gdy detektyw próbuje wyrwać rodzinę z rąk lorda Vetasa. Na drugim planie  przewija się intryga polityczna, związana z upadkiem monarchii i przekształceniem Adro w republikę. W pierwszej części ważną role odgrywał wątek kryminalny (tu również się pojawił) choć został jedynie zaznaczony i nie mamy okazji z bliska przyjrzeć się kulisom prowadzonego śledztwa. Nie zabrakło również motywów miłosnych: powiązanego z zemstą uczucia Tamasa do dawno zamordowanej przez Kezan żony, dojrzałej miłości Adamata do małżonki i kiełkującego dopiero afektu między Tanielem a Ka-poel.

   Podobnie jak w „Obietnicy krwi”, w „Krwawej kampanii”  mamy do czynienia z trójką   wiodących narratorów. Przedstawiane wydarzenia poznajemy głównie z perspektyw Tamasa, Taniela i Adamata. Ostatnim z narratorów, którego udział jest jednak znacznie mniejszy niż pierwszej trójki, jest Nila, dawniej służąca w szlacheckim domu, teraz obrończyni Jakoba – pięcioletniego dziedzica tronu. 

   Każdego z głównych bohaterów zdążyliśmy dość dobrze poznać już w poprzednim tomie i jedynie w przypadku Dwóch Strzałów zyskujemy nowe informacje, powiązane z tym, kim stał się po próbie zastrzelenia boga. Z postaci drugoplanowych wyróżnia się Ricard Tumblar, przewodniczący Wojowników Pracy, społecznego ruchu pracowników zorganizowanych w związki zawodowe. Będący przyjacielem Adamata mężczyzna silnie wikła się w polityczne rozgrywki w Adopeście. Na uwagę czytelnika zasługuje również Ka-poel, młoda dzikuska z dalekiej Fantrasty, która tylko na pozór jest niewinną dziewczyną, w rzeczywistości skrywając potężną moc związaną z nieznaną w całych Dziewięciu magią Kościanego Oka.

Wydarzenia poruszone w powieści dzieją się bardzo szybko, a liczne zwroty akcji co rusz zaskakują czytelnika. Co ważne, zostały dobrze umiejscowione w fabule, dzięki czemu nie sprawiają wrażenia wrzuconych na siłę, a stają się naturalną konsekwencją działań bohaterów i ich przeciwników. Stopniowo odkrywamy kolejne szczegóły dokładnie przemyślanych intryg, które uzupełniają obraz militarno-politycznej sytuacji zarówno w samym Adro, jak i w pozostałych państwach Dziewięciu.

   Powieść napisana jest barwnym i bogatym językiem idealnie oddającym dynamikę przedstawianych wydarzeń. Dialogi są bardzo naturalne i  dopasowane do tempa akcji i gdy potrzeba działań, bohaterowie nie tracą czasu na niepotrzebne dyskusje. Trzy linie narracyjne przeplatają się wzajemnie, często urywając się wraz ze zwrotem akcji, co choć może być irytujące, jednak sprawia, że książkę czyta się bardzo dobrze i ciężko się od niej oderwać.

   Drugi tom „Trylogii Magów Prochowych” jest równie godny uwagi, co „Obietnica krwi”. Wydarzenia przedstawione w poprzedniej części znajdują tu swoją kontynuację. Zabrakło mi nieco możliwości spotkania kolejnych postaci, które wysunęłyby się na pierwszy plan opowieści. Na szczęście, o  pozostających w tle historii dowiadujemy się więcej, poznając kierujące nimi motywy, co idealnie uzupełnia dynamicznie zmieniającą się akcję. Świat przedstawiony w powieści zachwyca drobiazgowym przedstawieniem i dobrze przemyślaną sytuacją polityczną, a poszczególne wątki przyciągają uwagę czytelnika.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Insimilion.

środa, 18 listopada 2015

Przesilenie

Autor: Orson Scott Card, Aarn Johnston
Tytuł oryginału: Earth Awakens
Cykl: Pierwsza wojna z Formidami- Tom III
Tłumaczenie: Agnieszka Sylwanowicz
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2015
Stron: 460

   „Przesilenie” to trzecia część cyklu opisującego pierwsze starcie Ziemian z mrówkopodobnymi kosmitami. Formidzi to obcy wykreowanymi przez Orsona Scotta Carda w „Grze Endera”, powieści, którą zaliczyć można do kanonu science fiction. Poprzedni tom zakończył się pierwszym drobnym zwycięstwem ludzi nad robalami, zapowiadając pomyślny przebieg wojny.

   Akcja książki zasadniczo rozgrywa się w dwóch miejscach: na Ziemi oraz na księżycu. Autorzy praktycznie porzucili wątek matki Victora - Reny, przebywającej, wraz zresztą kobiet z El Cavadora, na somalijskim statku w Pasie Kuipera. Południowo-wschodnie Chiny, jako pierwsze padły ofiarą inwazji kosmitów. Po wieńczącym poprzedni tom udanym ataku na jeden z obcych lądowników, Mazer Rackham oraz Wit O'Toole wspomagają chińskie wojsko w ofensywie przeciwko robalom. W tym samym czasie na Lunie, Lem Jukes wraz z zespołem doktor Benyawe starają się wspomóc Victora i Imalę w samobójczej misji zaatakowania statku bazy. Jednocześnie Ukko Jukes skupia się na polityce międzynarodowej, dążąc do zjednoczenia ludzkości przeciwko robalom. Prezes Juke Limited jako jedyny wybiega myślami znacznie dalej niż pokonanie Formidów.

   Tempo akcji w rozdziałach poświęconych starciom żołnierzy z robalami jest bardzo szybkie, co idealnie oddaje realia walk. Dzieje się dużo, a zmieniająca się sytuacja wymusza na bohaterach błyskawiczne dostosowanie się do nowych okoliczności. Zupełnie inna dynamika charakteryzuje fragmenty poświęcone politycznym rozgrywkom i planom stworzenia międzynarodowej linii obrony przeciw zagrożeniom z kosmosu. Miejsce błyskawicznie następujących po sobie wydarzeń zajmują długie rozmowy i dyplomacja niezbędne dla osiągnięcia wspólnego frontu.

   W trzecim tomie „Pierwszej wojny z Formidami” nie spotkamy żadnych nowych postaci, a te poznane wcześniej nie zaskakują niczym nowym. Moją uwagę jako jedyny zwrócił Ukko Jukes, ujawniając swój polityczny talent i zdolność długofalowego działania. By osiągnąć zamierzony cel gotów jest poświęcić wszystko, łącznie z własnym synem. O pozostałych bohaterach nie dowiemy się niczego nowego i prezentują się dokładnie tak samo, jak w poprzednich dwóch częściach. Tocząca się wojna odciska na nich swoje piętno i zmusza do zweryfikowanie tego, co jest dla nich istotne. 

   Książka jest napisana przystępnym językiem; znajdziemy tu nieliczne i dość dobrze wytłumaczone neologizmy związane z wysoce rozwiniętą techniką. Obce technologie opisane są na zasadzie skojarzeń oraz poprzez analogię do znanych bohaterom przedmiotów. Dialogi są płynne i dobrze oddają emocje z jakimi zmagają się bohaterowie, co sprawia, że nawet w sytuacjach kryzysowych ich kwestie brzmią naturalnie. 

   Lektura upłynęła mi błyskawicznie i odpowiednio utrzymywała w napięciu. Bardzo ciekawy był polityczny aspekt wojny z Formidami, gdyż nietrudno nie podejrzewać, że w takiej sytuacji ludzkość zachowałaby się identycznie, jak zostało to przedstawione w „Przesileniu”. Zabrakło mi tu nieco pewnej niewiadomej, gdyż dobrze znając „Grę Endera”, do której nawiązuje „Pierwsza wojna z formidami” spodziewałam się zakończenia. W pewnym momencie odczułam znaczną nieścisłość w porównaniu z pierwszą powieścią o robalach, na szczęście epilog recenzowanej książki ją rozwiązał. 

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Insimilion.

wtorek, 17 listopada 2015

Spokój

Dziś lirycznie i dla odmiany nie epitafkowo

Zwiesz mnie ostoją spokoju, oazą
ukojenia, 
ostatnim cichym portem,
na wzburzonym oceanie codzienności.

Cenisz go, jak nic na świecie, 
podziwiasz, 
znajdujesz wyciszenie,
koisz nerwy rozchwiane rzeczywistością.

A  potem burzysz go z impetem,
tratujesz,
wzbudzasz zamęt,
wprawiając moje serce w nierówny dygot.

Zostają mi jedynie pozory normalności,
złudzenia,
a w duszy gonitwa
myśli, rozpętana jednym twoim słowem.

W ciszy czekam, aż rozproszysz ten chaos,
szaleństwo
zmysłów i wrażeń,
i wiem aż za dobrze, że to nie nastąpi.

Lecz proszę nie milknij! Nie zamykaj się,
nie odchodź,
niepokój częściej, 
poruszaj mnie zawsze gdy tego potrzebujesz.

Bo ten spokój, choć tak mi potrzebny,
bezcenny,
niezbędny czasem,
zbyt często przypomina martwą ciszę grobu.




Folklor Świata Dysku

Autorzy: Terry Pratchett, Jacqueline Simpson
Tytuł oryginału: The Folklore of Discworld
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2015
Stron: 358

   Miłośników Świata Dysku z pewnością ucieszyła informacja o kolejnej okołodyskowej publikacji. Tym razem, wspomagany przez Jacqeline Simpson, sir Terry Pratchett postanowił rozprawić się z podaniami, legendami, zwyczajami i tradycjami  najsłynniejszego z płaskich światów.    W „Folklorze Świata Dysku” znajdziemy wyjaśnienia i inspiracje, jakie kryją się za twórczością Pratchetta.

   Autorzy skupili się na wyszukaniu podobieństw między historiami znanymi w Świecie Dysku, a tymi znanymi na Ziemi, wykazując, że pewne wzorce są wspólne. Zgodnie z koncepcją książki opowieści, napędzane narrativum swobodnie przenikają przez multiwersum, co  tłumaczy występujące zbieżności. Mit o stworzeniu świata, kreacje bóstw, potwory, licznie występujące humanoidy, a także szereg zwyczajów, tradycji i zachowań; wszystkie mają swoje odpowiedniki w naszej rzeczywistości. Sir Terry Pratchett czerpał garściami z rozmaitych dostępnych mu opowieści,  modyfikując poznane historie tak, by lepiej wpasowywały się w rzeczywistość świata niesionego na grzbietach czterech słoni. Dzięki tej książce czytelnik może  uświadomić sobie jak rozległe i różnorodne były źródła, z których Pratchett czerpał pomysły, począwszy od mitologii wielu kultur, aż do lokalnych opowieści, mających swe, mniej lub bardziej, zmodyfikowane warianty w innych zakątkach świata. 

   Interesującym aspektem tej książki jest możliwość lepszego zrozumienia i głębszego poznania złożoności Świata Dysku. Po lekturze „Folkloru Świata Dysku” czytelnik zaczyna zauważać znacznie więcej na kartach poszczególnych powieści wchodzących w skład cyklu; dostrzega niuanse, które wcześniej mogły mu umknąć. Dzięki temu tym lepiej można ocenić geniusz Pratchetta, jego umiejętność zaimplementowania znanych opowieści w stworzone przez siebie uniwersum. Świadomość jak głęboko niektóre historie przeniknęły do Świata Dysku sprawia, że odbiera się go jako jeszcze pełniejszy, bardziej spójny i drobiazgowo dopracowany.

   Książka stanowi też dobre źródło informacji na temat pewnych zwyczajów i opowieści oczywistych dla Brytyjczyków, a dla nas zupełnie obcych. Załączona bogata bibliografia stanowi świetne uzupełnienie poruszonych tematów i wskazuje dociekliwym czytelnikom, gdzie szukać kolejnych informacji na temat folkloru i przytoczonych historii, do których niejednokrotnie nawiązano w Świecie Dysku.

   Jest to przyjemna lektura, choć wymaga nieco skupienia od czytelnika. Napisana w formie rozprawki, zawiera liczne cytaty pochodzące zarówno z powieści ze Świata Dysku, jak i z licznych,  należących do klasyki, utworów literackich. W książce znajdziemy odniesienie do mitologii, legend i opowieści, jednak nie powinny one sprawić problemu żadnemu oczytanemu czytelnikowi. Zabrakło mi natomiast przypisów, tak charakterystycznych dla innych dzieł sir Terry'ego Pratchetta.

   Dla wielbicieli Świata Dysku jest to pozycja obowiązkowa. Ta niezmiernie interesująca i pełna ciekawostek książka stanowi ogromne źródło wiedzy o płaskim świecie. Pozwala również na lepsze poznanie mechanizmu tworzenia Pratchetta, który z niepozornego podania potrafił stworzyć często przewrotną, a zawsze intrygującą historię. Utwór w znacznej mierze przybliża też czytelnikowi samego autora, stanowiąc swoisty spis lektur, które ukształtowały umysł, w jakim narodził się Wielki A'Tuin oraz cztery ogromne słonie, dźwigające dysk na swych grzbietach.


Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Insimilion.

niedziela, 15 listopada 2015

Maks uczy się na błędach

Autor: Katarzyna Zychla
Ilustracje: Agnieszka Filipowska
Cykl: Świat Maksa i Zuzi- Tom XII
Wydawnictwo: Skrzat
Rok wydania: 2015
Stron: 40

   Książki przeznaczone dla najmłodszych czytelników można podzielić na dwie zasadnicze grupy: takie, których głównym celem jest jedynie dostarczenie przyjemności i wzbudzenie w dziecku miłości do słowa pisanego oraz te, które niosą ze sobą jakiś przekaz, mają wartość dydaktyczną i edukacyjną. Opowieści o Maksie i Zuzi, zdecydowanie należą do drugiej grupy, a przesłanie w nich zawarte podane jest bardzo bezpośrednio.

   To już dwunasta książeczka z cieszącej się popularnością serii o przygodach małego hipopotama Maksa i jego młodszej siostry Zuzi. Tym razem zwierzątka poznają ważną życiową lekcję i uczą się wyciągać wnioski z własnego postępowania. Niektóre z przygód są dla nich bezbolesne i w miarę bezpieczne, a jedyną ich konsekwencją jest nieco nieprzyjemności, inne zaś wiążą się z realnym niebezpieczeństwem, będącym skutkiem nieposłuszeństwa.

   Maks, Zuzia oraz ich przyjaciele: zebra Monika, żółw Ponurak i krokodyl Gracjan stanowią zgraną grupę przyjaciół. Z przyjemnością spędzają ze sobą czas, pomimo dzielących ich różnic.  Ich zachowanie idealnie odzwierciedla postępowanie kilkulatków, dzięki czemu książeczka bardzo dobrze trafia do małych czytelników.

   Jest to opowieść przeznaczona dla dzieci, rozpoczynających swą przygodę z książką. Lekturę z pewnością ułatwi duża, czytelna obrazkami o rysunkowej kresce powinna sprawić dużo przyjemności każdemu dziecku. Ilustracje nie zachodzą na tekst, co nie rozprasza czytelnika i sprawia, że niniejsza publikacja jest bardzo czytelna.

   Język książki jest prosty i przystępny a wykorzystane słownictwo nie jest zbyt bogate. Gdzieniegdzie tylko pojawiają się trudniejsze sformułowania, których sens wprost wynika z kontekstu w jakim zostały użyte. Dzięki temu książeczka pomoże rozwinąć zasób słów, jakim posługuje się młody czytelnik, nie wprawiając go przy okazji w konsternację, budząc wątpliwości, czy wie i rozumie, co jest przedmiotem opowiadania.

   Ważną cechą serii „Świat Maksa i Zuzi” jest jej dydaktyczny charakter i ta opowieść również niesie ze sobą naukę. Jest to lekcja przekazana bardzo czytelnie i bezpośrednio, nie pozostawiając dziecku ani odrobiny miejsca na samodzielne wysnucie wniosków, gdyż te są jasno sformułowane. 

  Jest to dość przyjemna lektura, chociaż nie mogę powiedzieć, by zachwyciła. Postępowanie zwierzęcych bohaterów jest przewidywalne, a przeżywane przez nich przygody są mało inspirujące. Pozostaje jeszcze kwestia dydaktycznej natury tej książki. Zdecydowanie wolę bardziej subtelny sposób uświadamiania najmłodszych, wychodząc z założenia, że jeśli dziecko samodzielnie wyciągnie jakieś wnioski, to te pozostaną z nim na dłużej.

   Nie wątpię, że seria przygód Maksa i Zuzi ma swoich oddanych fanów, mnie pierwsze spotkanie z tymi bohaterami nie oczarowało. Jest to ładna, przyjemna lektura, jednak prostota i nachalność przekazu nieco mnie odrzuciła. Preferuję lektury bardziej pobudzające wyobraźnię i zmuszające do myślenia.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

czwartek, 12 listopada 2015

Forumowych epitafek powrót, czyli część 4

   Przypomniałam sobie, że zdarzało mi się już wcześniej wrzucać na bloga epitafki dla współforumowiczów. Ponieważ dawno żadnych nie wrzucałam, nieco ich się nazbierało. Tym razem dominują epitafy z forum Insi, ale i dwie się trafiły z forum pratchettowego.

   Dwie pierwsze dla Nevinyrrala, twórcy obszernego autorskiego pbfa, i jednego z lepszych forumowych kfiatków.
  
Smutny to dzień był: listopadowy, zimny, ponury
Deszczem niebo płakało, tłoczyły się czarne chmury.
Lecz w sercach naszych czarniejszy mrok zapadł
Opuścił nas Nevinyrral i zgasł wszelki zapał.
Rozeszli się gracze, opustoszało Enigmaium
Echo rozpaczy poniosło się po kraju.

Ktoś może zbyt ciekawski- Jak to się stało?- zapyta
Lecz wątpliwym bardzo, by prawda została odkryta.
Graczy było wielu, a mistrz ich nie oszczędzał
Teraz już robakom nie straszna głodu nędza!
A gdy podgryzać go zaczną te łakome czerwie
On im przygodę wymyśli i jeszcze je rozerwie.

***

Megaksylon na grobie, całkiem słońcem rozgrzany.
Nevinyrral tu spoczywa, Nevinem czasem zwany
Stworzył coś wielkiego, lecz zasłynął czym innym
A potem nawet nie czuł się winnym!

Dziś tylko robak pieści jego martwe ciało
Gdyż oparcia dla duszy już mu w nim nie stało
Odszedł, rozmył się w niebycie
kontaktu nie złapał- stracił życie 

A tu Kalevatar, której marzyło się morze.

Czarna noc, smutny fali śpiew
Niebo deszczem płakało
Po pięknej Olsztyniance wspomnienie zostało
Gdy poczuła mroczny morza zew.

Chciała poczuć na sobie słonej fali pieszczotę
W żałoby kir czarny cała twierdza odziana
Tragedia straszna, tak niespodziewana!
Bo morze okrutne nie oddało jej z powrotem

Żegnaj niewiasto nadobna
Żal gardło dusi
Rymów dłużej składać 
Już niepodobna…

Wathgurrth na stałe mieszkający w Norwegii.
***
Kości zmrożone, sinoblada cera
Wathgurthowi zdecydowanie coś mocno doskwiera.
Czyżby zima przerosła jego piękną duszę?
-O zamarzniętą ziemię łopatę wnet ukruszę.
Nie pochowam go dzisiaj!- grabaż się zbuntował.
- Wrzućmy go w przerębel!- krzyknął ktoś, lecz tłum zaprotestował.
Stos rozpalmy, ułóżmy trofea, niech jak Wiking skończy
Ogrzejmy się nieco, nim ten pogrzeb nas wszystkich wykończy!

***

Umarłeś Wathgurthcie
A szczątki Twe od miesiąca na grób oczekują
Czy ktoś Cię zakopie w końcu?
Nie wiem czy ludzie się nad ciałem zlitują.

Luke, górnik
- Zimno tu jakoś. 
Węgla wykopać nie ma komu
Luke'a zabrakło
Oprócz pustki w sercu, wiatr hula po domu

VedVid- archeolog
Żegnaj VedVidiuszu
Tego grobu już nie rozkopiesz!

Soanseth, miłośnik kobiecego piękna

Pociągały go rude włosy i zakolanówki
Stracił dla nich głowę
... dosłownie

Dreadnougth, czekał na swoją epitafkę prawie pół roku

W mrocznej przedświtu godzinie
Rozległ się krzyk rozpaczliwy
Dreadnoughta szczątki sine
Roznoszą smród straszliwy

Trzeba by go w końcu zakopać
Rzekł ktoś bardzo przytomnie
Leży już od miesiąca
Nic dziwnego, że pachnie nieskromnie

Urządźmy też stypę
Ktoś inny głośno wtóruje
A Dreadnought podstępnie
Botuliną wszystkich wytruje…

A skoro nikt mnie nie chciał zakopać, trzeba było samej sobie epitaf napisać

Leżę i leżę
zakopać mnie nikt nie chce
O! przyszło zwierzę
I kości moje łechce

SzaryMary15 wsławił się wątpliwym talentem literackim

Wpadł na forum SzaryMary
Piętnasty już tego rodu
Ze słowami wyczyniał czary
Szybko dość przeniósł się do grobu…

Silharr z sobie tylko znanych przyczyn opuścił forum na stałe

Tu spoczywa Silharr
Choć odszedł już dawno temu
Do dziś go wspominamy
Dał forum z siebie bardzo wiele
może nieco zbyt wiele…

Wilku7306, najstarszy z forumowiczów

Tu spoczywa Wilku
Niejednego zaskoczył...
...Faktycznie był tak stary, jak twierdził

Keleborn, epitafka nawiązuje do zlotu, na którym znalazło się aż dwóch rudowłosych dżentelmenów.

Dwóch ich było o włosach jak ogień
To wisiało w powietrzu
Któryś z nich musiał odejść
Epickiego starcia zabrakło
czyjaś dłoń skrytobójcza
poderżnęła Keleborna gardło

Armanth tu aż się prosiło o zabawę słowem

Amarantowe niebo, krwią zachodzące słońce
Armanacie, świat nie mógł Cię piękniej pożegnać

Idiomah, podobnie jak tutaj

Dziś odszedł od nas Idiom Ah
chciałbym wam to przetłumaczyć…

Cudo_Tyłeczek, to już niejednokrotnie zakopywana pratchettowa forumowiczka

Cmentarną alejką Cudo się przechadza
W listopadowym zmroku, myśli o tych co odeszli
Ponure grobowce wokół. Patrzy a tu leży Bacha
- Wróć- rzekła Cudo i nagle! Cuda!

Płytą zatrzęsło, gwieździste pęknięcie się rozeszło
Ręka bladosina, wzniosła się z głębiny
Za ręką wyłoniła się cała reszta i tylko Cudo
z tego wszystkiego ze strachu na zawał zeszła.

Abigail, kolejna osoba z forum pratchettowego

Zatrzymaj się na chwilę przechodniu, w tym listopadowym mroku
Czyjaś smutna dusza się tu błąka, zatrzymana w pół kroku
W drodze do zaświatów. Nie dotarła tam, zabrakło weny
Temu kto dla Abigail napisać miał treny
Teraz jej dusza nieszczęsna błąka się wśród żywych
Czekając na natchnienie u osób właściwych
A jak go zabraknie? Co wtedy?- spytacie?
Abigail zostanie z nami, a tchórzliwi posikają się w gacie!

  Jak zbiorę następne, to nie omieszkam wrzucić.

środa, 11 listopada 2015

Obietnica krwi

Autor: Brian McClellan
Tytul oryginału: The Powder Trilogy: Promise of Blood
Tłumaczenie: Maciej Nowak-Kreyer, Dominika Repeczko
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2015
Stron: 676

   „Obietnica krwi” to pierwszy tom „Trylogii Magów Prochowych” autorstwa Briana McClellana, debiutanckiego cyklu łączącego w sobie klasyczny świat magii i miecza z klimatem znanym z powieści płaszcza i szpady, gdzie szermiercze pojedynki są równie ważne, co walki przy pomocy broni palnej.

   Powoli poznajemy jego elementy bardzo dopracowanego uniwersum, począwszy od sytuacji politycznej, poprzez geografię, na mitologii i mistycyzmie skończywszy. Każdy z nich jest drobiazgowo dopracowany i, co ważne, spójny. Jest to świat, którego zgłębianie staje się ogromną przyjemnością, potrafi porwać czytelnika, tak że ten nie czuje nawet, kiedy to się stało. Nie spotkamy tu fantastycznych stworzeń czy nieludzkich ras, a jedynymi nadprzyrodzonymi pierwiastkami są Uprzywilejowani, Naznaczeni oraz Zdolni, czyli ludzie posiadający talent magiczny, prochowy, bądź wyjątkowo rozwiniętą umiejętność czyniącą z nich osoby ponadprzeciętne. W gronie Uprzywilejowanych znajdują się czarodzieje, klasycznie operujący mocami żywiołów za pomocą gestów i woli. Drugą grupę stanowią Prochowi Magowie, ludzie, którzy zyskują nadnaturalną moc dzięki prochowi strzelniczemu. Z tej przyczyny Naznaczeni stoją w opozycji do Uprzywilejowanych, budząc w nich niepokój, gdyż jest to jedyna substancja nie mająca swojej emanacji w Nieświecie, do którego zajrzeć mogą czarodzieje i magowie przy pomocy trzeciego oka. Ostatnią grupa jest najbardziej obszerna, gdyż Zdolni charakteryzują się rozmaitymi talentami, czasem jest to idealna pamięć, kiedy indziej brak potrzeby snu.

   Oprócz drobiazgowej kreacji świata, w powieści uwagę zwracają też dobrze przedstawieni bohaterowie. Nie znajdziemy tu czarnych i białych charakterów; wszystkie pierwszoplanowe postacie mają wady, a cele do jakich dążą ciężko nazwać w pełni szlachetnymi. Najważniejszym z nich wydaje się być Tamas, Marszałek Polny, którego poznajemy, gdy przeprowadza zamach stanu, obalając monarchię Adro. Jest Prochowym Magiem, więc wymordowanie wspierających króla Uprzywilejowanych ma dla niego również personalne znaczenie. Z jednej strony jest mężczyzną bezwzględnym, ponieważ nie okazuje uczuć nawet własnemu synowi, z drugiej strony, nie jest okrutnikiem, a każda z podjętych przez niego decyzji jest dokładnie przemyślana i stanowi wynik rachunku zysków i strat. Drugą postacią, której mamy okazję przyjrzeć się z bliska jest Adamat,  dawny śledczy, obecnie przyjmujący prywatne, detektywistyczne zlecania. Marszałek Tamas zatrudnia go do wyjaśnienia tajemnicy jaka otacza śmierć królewskiej kamaryli - grupy Uprzywilejowanych, towarzyszących zamordowanemu królowi. Detektyw jest konsekwentny w działaniach i lojalny wobec pracodawcy, choć jego wierność zostaje wystawiona na próbę, gdy docierają do niego wrogowie Adro. Ostatnią z postaci, której losy poznajemy nieco bliżej jest Taniel, syn i podwładny Tamasa, również należący do Prochowych Magów. Jego stosunki z ojcem nie należą do najłatwiejszych i młodzieniec na każdym kroku próbuje udowodnić, że wart jest ojcowskiego szacunku, wypatrując u niego choćby śladu uczucia.

   Fabuła książki skupiona jest głównie wokół stolicy Adro – Adopestu. To właśnie tutaj dochodzi do zamachu stanu, którego skutkiem jest między innymi masowa egzekucja szlachty. Autor bardzo dobrze oddał panującą w mieście atmosferę powiązaną z rewolucją. Uliczne zamieszki i tłum, niewiedzący co tak na dobrą sprawę się stało, za to zawsze dający się prowadzić temu, kto potrafi do niego przemówić, idealnie pasują do chaosu jaki nastąpił, gdy Tamas zburzył stary porządek świata znanego mieszkańcom Adopestu. Wydarzenia przestawione w powieści opisują skutki z jakimi musi się mierzyć nowa władza w Adro, gdzie uspokojenie nastrojów w stolicy jest tylko jednym z wielu problemów. Konflikt między Prochowymi Magami, a Uprzywilejowanymi, nadciągająca wojna z Kezem oraz tajemnica o wyraźnie mistycznym rodowodzie tylko potęgują problemy z jakimi zmierzyć musi się Marszałek Polny.

   Tempo akcji jest naprawdę dobre, w powieści dzieje się bardzo dużo, a mnogość poruszonych wątków sprawia, że od książki trudno się oderwać. Najciekawszym z nich jest skomplikowana sytuacja polityczna wymagająca umiejętnych rządów, zarówno w kontaktach z tłumem, jak i z wrogami i sojusznikami. Znajdziemy tu również dobrze przedstawione sceny walki, związane z oblężeniem Wierchowieńca – górskiej strażnicy na granicy Adro i Kezu. Nie natrafimy tu natomiast na wątki miłosne, bohaterowie wprawdzie przeżywają mniejsze, lub większe miłostki, jednak nie można powiedzieć, by temu uczuciu autor poświęcił wiele uwagi. Co ważne, szybkie tempo akcji i mnogość wydarzeń nie przytłacza, pozwalając cieszyć się poznawaniem przedstawionego świata.

   Książkę czyta się znakomicie, a bardzo przystępny, choć bogaty język sprawia, że trudno się od niej oderwać. Dialogi są żywe i barwne, a idealnie dobrane proporcje między nimi, a opisy sprawiają, że opowieść nie nuży i w pełni pozwala nacieszyć się kreacją uniwersum. Nie musimy się domyślać, co autor chciał czytelnikowi przekazać, ponieważ gdy jak tylko pojawiają się jakieś neologizmy, bądź specyficzne dla przedstawionego świata określenia od razu zostają wyjaśnione. Podobnie jest z przedstawieniem kolejnych szczegółów poznawanego uniwersów, a wszelkie niedopowiedzenia, na jakie natrafia czytelnik wynikają wprost z fabuły powieści i odkrywanych powoli intryg.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Insimilion.

wtorek, 10 listopada 2015

Listopad

   Dopada cię znienacka... 
   Nie masz pojęcia skąd się wziął, na próżno próbujesz dociec jego przyczyn. Przyszedł do ciebie, wraz z niebem zasnutym ołowianymi chmurami, z ostatnim liściem drgającym spazmatycznie na ogołoconej przez wiatr gałęzi. Czujesz go w zapachu deszczu, wilgoci przenikającej wszystko wokół. Słyszysz jego niemy krzyk w martwej ciszy zamglonego powietrza. Otacza cię zewsząd, przenika na wskroś. Czujesz jego zimne palce, błądzące po twoim ciele, w poszukiwaniu drogi dostępu do najskrytszych zakamarków duszy. Za nic ma sporadyczne przebłyski słońca, radosny uśmiech ostatniej kwitnącej stokrotki. Przytłacza, dobija, męczy. Gasi cały twój entuzjazm, wypala wszelkie chęci, niweczy twój optymizm. 

   A jednak jakaś część ciebie pragnie się w nim pogrążyć, oddać mu się we władanie.To takie proste! Nie myśleć o niczym, zaszyć się w ponurym półmroku, patrzeć na bezlistne konary na tle ciemnoszarego nieba. I nagle czujesz, że nie ma już nic więcej.Tylko ten wszechogarniający mrok, dźwięk spadających kropel deszczu. Wiatr przetacza wokół brunatne liście, po ich barwnym korowodzie zostało jedynie odległe, wyblakłe wspomnienie. Zatarły się w pamięci ich żywe kolory, całe ich piękno.

   Kolejna, ciemna, bezsenna noc, szum opadających za oknem kropel, nie koi jak zawsze, nie tuli do snu, choć tak bardzo pragniesz zasnąć. Na zawsze? Na horyzoncie widzisz krwistą tarczę wschodzącego słońca, jednak nawet ta czerwień nie budzi niepokoju. Zdaje się, że zatracasz w sobie wszelką zdolność odczuwania, obojętniejesz.

   A przecież dobrze wiesz, że on minie! Nie będzie z tobą na wieki. Odejdzie. Jest tylko krótką chwilą, nie powinien przysłaniać ci całego świata! A jednak to robi. Tłamsi cię jak zbyt gruby koc, spod którego nie potrafisz się wygrzebać. Zabiera całe ciepło, mrozi wszelkie życie. Wypala wszystkie chęci. Pogrążasz się w apatii, to takie proste. Nie czujesz już nic. Jest tylko on.

   Listopadowy smutek

Nie taki smok straszny

Autor: Agnieszka Urbańska
Ilustracje: Karina Jaźwińska
Wydawnictwo: Skrzat
Rok wydania: 2015
Stron: 60

   Zachęcenie początkującego czytelnika do książki jest bardzo trudno. Nie ma tu efektów dźwiękowych, czy dynamicznie zmieniających się obrazów, są litery, które mozolnie trzeba składać w słowa, a słowa w pełne zdania. By ułatwić dziecku nabycie biegłości w sztuce czytania, powstała cała seria książeczek, przeznaczonych właśnie dla tych, którzy dopiero odkrywają magię zaklętą w słowach.

   Grześ pewnego poranka znalazł na balkonie smoka, zwierzątko dopiero co się wykluło a, że wyglądało na głodne i niepocieszone, postanowił je przygarnąć. Mały Cudok wywarł ogromny wpływ na chłopca oraz otaczających go ludzi. Smoczątko jest dla nich pretekstem do wprowadzenia pozytywnych zmian w życiu, to dzięki niemu Grześ postanawia jeść nieco zdrowiem, a starsza pani z sąsiedzka przygarnia psa i kota, by pokonać samotność.

   Chłopiec jest typowym kilkulatkiem, z ogromnym zasobem szalonych pomysłów, które realizuje przy pomocy dwóch najlepszych kolegów. Posiada również sporo empatii, rozumie tęsknotę smoka za rodzicami i choć jego przyjaźń jest dla niego cenna, nie czuje żalu, gdy Cudok go opuszcza. Grześ potrafi wyciągać wnioski i gdy zdarza mu się postąpić głupio, wyciąga z tego nauczkę.

   Ciekawie została zaprezentowana różnica w postrzeganiu świata przez dzieci i dorosłych. Z pośród tych drugich, jedna tylko sąsiadka, starsza samotna pani widziała w Cudoku smoka, a nie super nowoczesną zabawkę. Zajęci i zapracowani rodzice chłopca do końca nie podejrzewali, że pod ich dachem mieszka smoczątko.

   Książka została napisana bardzo przystępnym językiem, z użyciem prostych, pospolitych słów, dzięki czemu bez problemu zrozumieją ją mali czytelnicy. Dobrze wyważone proporcje między dialogami a opisami przygód chłopca sprawiają, że opowieść o ich przygodach czyta się płynnie. Poszczególne historyjki przyciągają uwagę i wywołują emocje u dziecka, tym samym ucząc je empatii.

   Strona graficzna książeczki jest dość przeciętna, choć przyjemna dla oka. Kolorowych i dość prostych ilustracji jest niewiele i w większości wypadków nie zajmują zbyt dużo miejsca. Co ważne, nie przesłaniają tekstu i nie rozpraszają czytającego. Duża, czytelna czcionka pozbawiona zbędnych ozdobników sprawia, że dziecko bez problemu może przeczytać tę opowieść.

   Jest to warta uwagi pozycja przeznaczona dla małego czytelnika. Historia krótkiej przyjaźni między smokiem a chłopcem wciąga, a umiejętnie dobrane słowa sprawiają, iż dziecko bez większego problemu wyobrazi sobie, że na jego balkonie też może wylądować smok. Co niezmiernie ważne, książeczka ta nie tylko zachęca młodego czytelnika do samodzielnej lektury, ale również wzbudza w nim odpowiednie emocje, zmuszając je do myślenia i rozmowy o przeczytanej historii.


Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

piątek, 6 listopada 2015

Ogłoszenie!

  Moi drodzy Czytelnicy i Czytelniczki, a także Wy wszyscy przechodnie, co zawitaliście tu tylko na chwilę. Śpieszę do Was z ważnym ogłoszeniem.

   Portal Insimilion poszukuje recenzentów i redaktorów chętnych do współpracy!

   Insimilion to przede wszystkim miejsce zrzeszające miłośników fantastyki i gier, zarówno tych komputerowych jak i tych bez prądu. Tworzymy grupę pasjonatów, którzy lubią dzielić się  swoimi wrażeniami z innymi. Nie poszukujemy profesjonalistów, a jedynie osoby, które z przyjemnością pomogą nam tworzyć coś pięknego,  nasze miejsce w sieci, zrzeszające osoby o podobnych zainteresowaniach.

  Jeśli więc masz ochotę być jednym z nas, zapraszam do kontaktu pod adresem: b.sulkowska@insi.pl

czwartek, 5 listopada 2015

Moje ciało należy do mnie!

Autorzy: Gurdun Ditrich, Ursula Hagedorn, Martina Neukirch-Selbert
Tytuł oryginału: Mein Kopper gehort mir!
Tłumaczenie: Mirosława Sobolewska
Ilustracje: Dagmar Geisler
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2015
Stron: 32

   Niektóre książki pisane są z myślą o przekazaniu szerszemu gronu odbiorców konkretnej myśli, ściśle sprecyzowanej idei. Gdy są to publikacje przeznaczone dla najmłodszych a głównym ich celem jest przedstawienie trudnych zagadnień, ciężko przejść obok takiej pozycji obojętnie. „Moje ciało należy do mnie” to właśnie jedna z takich zaangażowanych książek, której głównym celem jest przekazanie dzieciom kto i kiedy może je dotykać.

   Bohaterką książki jest Klara. Kilkuletnia dziewczynka opowiada nam o swoim ciele i o tym, w jakich okolicznościach inni je dotykają. Czasem dotyk jest przyjemny, kiedy indziej wręcz przeciwnie. Klara wprost daje wyraz temu, kiedy wyraża na to zgodę, a kiedy jej się to nie podoba, tłumaczy, że gdy nie ma ochoty, by ktoś ją dotykał, to wszyscy powinni to uszanować.

   Publikację urozmaicają kolorowe, czytelne w przekazie ilustracje, które z pewnością przyciągną uwagę dziecka. Nie znajdziemy tu żadnych drastycznych scen, przekaz skupiony jest na ukazaniu, że nawet tam, gdzie na pozór nie widać problemu, on może się pojawić. Celem tej książki jest przede wszystkim uświadomienie dziecku, że są granice, w których może ono pozwolić się dotykać. Te granice powinny być nieprzekraczalne, a gdy ktoś je naruszy, młody człowiek nie powinien mieć oporów, by porozmawiać o tym z najbliższą osobą.

   Językowo książeczka nie zachwyca, uwagi o dotykaniu przekazane przez Klarę mają postać kilku prostych zdań. Można uznać to za wadę publikacji, jednak znacznie ważniejsza od formy jest przekazana w niej treść, a ta zyskuje na czytelności, gdy przekazana zostaje w prosty i nieskomplikowany sposób.

   Podsumowując, jest to ważna pozycja wśród literatury dziecięcej i uważam, że takie książki są potrzebne, nawet jeśli nie zachwycają formą. Treść w niej zawarta jest na tyle ważna, że można przymknąć oko na niedoskonałość warstwy literackiej. Ta publikacja może być bardzo dobrym początkiem do trudne rozmowy z dzieckiem, o tym jak daleko inni mogą się wobec niego posunąć. Z pewnością stanowić będzie ułatwienie dla rodziców, którym często brakuje pomysłu, jak poruszyć ważny temat poszanowania dla własnej osoby. Dlatego gorąco polecam ją zarówno rodzicom, jak i wychowawcom wczesnoszkolnym.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

poniedziałek, 2 listopada 2015

Pieśń kwarkostwora

Autor: Jasper Fforde
Tytuł oryginału: The song of the Quarkbeast
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Rok wydania: 2015
Stron: 320

   Jasper Fforde jest jednym z autorów, na których twórczość sir Terry'ego Pratchetta  odcisnęła silne piętno i on sam się z tym nie kryje. Wyraźnie widać to w cyklu poświęconym Jennifer Strange, a  jego drugim tomem jest „Pieśń kwarkostwora”. Po wydarzeniach, jakie miały miejsce w „Ostatnim smokobójcy” panna Strange zmuszona jest porzucić okazyjnie przyjętą rolę łowcy smoków i powrócić do codziennych zajęć menadżera magicznej braci domu Kazam.

   Przedstawione w powieści uniwersum mocno przypomina Wyspy Brytyjskie. Zjednoczone Królestwa to szereg niewielkich państewek, z których najważniejszym w powieści jest to rządzone przez króla Snodda. Fantastyczny element przedstawionego uniwersum znajdziemy w postaciach magów i ich czarach oraz w opisywanych stworzeniach, będących skutkiem niegdysiejszych zabaw czarodziejów. Jednym z gatunków takich bestii są kwarkostwory, nieco przerażające zwierzęta przypominające małe, krępe dinozaury o ogromnych tytanowych zębach, wielkich pazurach i nieposkromionym apetycie na metal. Są to stworzenia, których na świecie zawsze jest ściśle ograniczona ilość, a powstają za pomocą magii na skutek wydzielenia z jednego kwarkostwora osobnika odwrotnego. Jest to proces o tyle niebezpieczny, że jeżeli oba zwierzęta nie zostaną odseparowane w przeciągu tysiąca sekund, dojdzie do ich ponownego połączenia, któremu towarzyszyć będzie uwolnienie ogromnych zasobów energii. To właśnie wtedy można usłyszeć pieśń kwarkostworów, jednak mało kto ma okazję przeżyć jej wysłuchanie.

   W państwie króla Snodda znajduje się dom magiczny Kazam oraz konkurencyjna spółka iMagia. Oba przedsiębiorstwa przeżywają renesans, ponieważ po zgładzeniu smoka magia znów zaczyna się pojawiać w większych ilościach. Czarodzieje dostają coraz bardziej prestiżowe zlecenia, choć nadal daleko im do wielkich czynów znanych z przeszłości. Tak jest do czasu, aż oba domy magii stają w pojedynku, którego stawką jest odbudowa starego, dawno zburzonego mostu. Na pozór zadanie wydaje się dość łatwe dla podopiecznych Jennifer, gdyż nie dość, że mają przewagę liczebną nad konkurencją, to jeszcze zdecydowanie przewyższają ich umiejętnościami, jednak świeżo mianowany Nadwornym Mistykiem Blix Wszechmogący, przewodniczący iMagii, nie zamierza się poddać.

   Główną bohaterką opowieści jest Jennifer Strange, szesnastoletnia dziewczyna, na której barkach spoczywa odpowiedzialność za grupę emerytowanych magów zamieszkujących Wieże Zambiniego. Ponadto, musi organizować zatrudnienie aktualnie pracującym dla Kazam magom, gdyż tak prozaiczne czynności jak szukanie zleceń zdecydowanie ich przerastają. Do pomocy ma jedynie dwunastoletniego Tygrysa, który w przyszłości ma przejąć obowiązki. Gdy Jennifer zmuszona jest przyjąć wyzwanie, na jej barkach zaczyna ciążyć również odpowiedzialność za to, czym magia będzie w przyszłości. Czy pozostanie niezależną siłą, czy będzie służyć władzy i pieniądzom. Z powodu tak wielu obowiązków panna Strange nie ma czasu na to, by być zwyczajną szesnastolatką, a kolejno następujące wydarzenia tylko wzmagają presję, jakiej jest poddana. Dziewczyna jednak twardo stawia czoła napotkanym trudnościom i znajduje w sobie siłę, by nie złamać zasad, które wpoił jej Wielki Zambini zanim zniknął w nieskończonej pętli teleportacji.

   Antagonista przedstawiony w powieści to  nieco śliski i bardzo nieprzyjemny typ. Pozbawiony zasad i żądny władzy Blix Wszechmogący, nie zważając na konwenanse rządzące społecznością magów, zrobi wszystko, by osiągnąć swój cel. Z trudem maskując prawdziwe emocje, sukcesywnie dąży do realizacji własnych zamierzeń za nic mają walkę fair play. Z czasem okazuje się, że motywy nim kierujące są nieco bardziej skomplikowane niż może się wydawać na pierwszy rzut oka, a jego plany okazują się prawdziwie diaboliczne.

   Na uwagę zasługuje język, jakim napisana jest powieść, tu najlepiej widać, że sir Terry Pratchett inspiruje Jaspera Fforde. Autor często w zabawny sposób porusza nawet najbardziej poważne czy nieprzyjemne tematy. Swoim postaciom daje zaskakujące, ale i jednoznacznie ich definiujące przydomki, jak np. Bezużyteczny Brat Króla. Nie natrafimy tu na wulgaryzmy, seks czy epatowanie przemocą, jednak z wielu wydarzeń wyłania się okrucieństwo bohaterów oraz brutalność przedstawionego świata. Poprowadzenie narracji z perspektywy Jennifer sprawia, że na wydarzenia patrzymy jej oczami i są one okraszone jej, często ironicznym, komentarzem. Nie można nie wspomnieć również o przypisach, które jeszcze dokładniej definiują przedstawione uniwersum, gdyż zawarto w nim dodatkowe uwagi dotyczące jego historii i wierzeń. W książce idealnie wyważono szybko postępującą akcję z opisami ciekawego świata, w jakim rozgrywają się wydarzenia, dzięki czemu powieść ani nie nudzi, ani nie sprawia wrażenia, że bohaterowie zawieszeni są w próżni, a tło ich poczynań nie ma znaczenia.

   Bardzo przyjemnie spędziłam czas na lekturze tej powieści; dynamicznie rozwijająca się akcja nie pozwoliła na nudę, a sposób przedstawienia świata niejednokrotnie wywoływał uśmiech. Niebanalni bohaterowie przyciągają uwagę, a intryga w jaką są uwikłani zaskakuje zakończeniem. Wprawdzie z założenia jest to literatura młodzieżowa o czym świadczy choćby młody wiek bohaterki stawiającej czoła dorosłemu antagoniście, jednak w niczym nie umniejsza to przyjemności jaką nieco starszy czytelnik może znaleźć w tej lekturze.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Insimilion.