niedziela, 6 listopada 2016

Most

Nad wielką przepaścią żyła sobie mała społeczność. Mieszkańcy byli przekonani, że są jedyni na świecie, gdyż wszędzie wokół rozpościerały się olbrzymie, pradawne knieje, nietknięte ludzką stopą. Można było wędrować miesiącami i nie natrafić na innych ludzi. Lasy roiły się natomiast od wrogich stworzeń i nikt przy zdrowych zmysłach nie zapuszczał się w nie zbyt głęboko. Ci zaś, których żądza przygód i chęć wyrwania się w świat, pchnęła dalej w dzikie ostępy nigdy nie wracali. Czy znaleźli innych, czy też pożarła ich knieja i żyjące w nich stwory? Tego nie widział nikt. Jednak las dawał przynajmniej nadzieję, że gdzieś tam, za nim ktoś mieszka. Tej nadziei nie dawała przepaść. Głęboka, skalista, o stromych zboczach. Niezdobyta. Na dnie głośno huczała rwąca rzeka zniechęcając śmiałków, do zapuszczania się w jej głąb.

Pewnej nocy, gdy mieszkańcy jak co roku czcili letnie przesilenie na skraju przepaści, spostrzegli po drugiej stronie światła. Dziwne światła, nienaturalne. W pierwszej chwili ogarnął ich strach, potem zaś w sercach zrodziła się nadzieja. Czyżby po drugiej stronie ktoś mieszkał? Ktoś, kto potrafi krzesać ogień? Ktoś z kim można by się porozumieć?

Rankiem mieszkańcy zebrali się na rynku, by omówić kwestię tego, co zrobić z innymi zza przepaści. Nie zabrakło takich, co woleli udawać, że nic się nie stało i pozostawić wszystko po staremu, jednak stanowili mniejszość i głosami rady zarządzono, że warto chociaż spróbować nawiązać kontakt. Tamtej nocy, rozniecili po swojej stronie stoku ogromne ogniska, których blask musiał być widoczny. Czy mieszkańcy z drugiej strony go widzieli? Ogni nie zgaszono wraz ze świtem. Dodano do nich świeżych gałęzi, tak że nad przepaścią zaczęły unosić się kłęby białego dymu. Takie same znaki zauważono po drugiej stronie. Czyżby odpowiedź?

W kolejnych dniach mieszkańcy z obydwu stron rozpadliny próbowali coraz to nowych sposobów kontaktu. Dawane sygnały mówiły niewiele. Trudno było przełożyć je na jakikolwiek zrozumiały język. Mieszkańcy osady postanowili pójść o krok dalej. Tresowali gołębie, które służyły myśliwym do przekazywania wiadomości do osady, gdy na polowaniu zdobyli więcej mięsa, niż byli w stanie unieść. Te ptaki potrafiły wrócić do domu, z listem przymocowanym do łapek. Postanowiono je wykorzystać, by nawiązać kontakt. Napisano bardzo prosty list, pod każdym słowem rysując ideogram, tak by treść można było zrozumieć nawet nie znając pisma. List skopiowano i wyrzucono nad przepaść pięć gołębi, licząc na to, że choć jeden dotrze do celu i przekaże wiadomość. Długo nie było żadnej odpowiedzi. Trzy ptaki wróciły jeszcze tego samego dnia z listem nadal przytroczonym do łap. Jednego widział ktoś, gdy bezskutecznie próbował uniknąć szponów jastrzębia. Ten list też przepadł. A co z ostatnim ptakiem? Czy można mieć nadzieję, że dotarł na drugą stronę i tam rozpoznano w nim posłańca?

Aż w końcu długo wyczekiwany dzień nadszedł. Gołąb powrócił i miał przy nodze list. Odpowiedź.  Napisana była w podobny sposób, obok nieznanego nikomu języka widniały obrazki, przekazujące treść wiadomości. Pierwszy kontakt udało się złapać i okazało się, że po tamtej stronie mieszkają istoty podobne do nich i równie jak oni spragnione kontaktu z innymi.

Mijały miesiące. Listów słano coraz więcej, z czasem wypracowując wspólny język, będący swoistą mieszaniną obydwu z włączeniem rysunków. Zaczęły pojawiać się prywatne rozmowy, między tymi, którzy hodowali ptaki. W społeczeństwie rosła chęć bliższego poznania. Weryfikacji przysyłanych przez ptaki słów.

Trudno powiedzieć, kto wyszedł z inicjatywą. Zapadła decyzja o budowie mostu. Praca na pozór szalona i niewykonalna, jednak żądza poznania rozpalała obie strony i żadna z nich nie miała zamiaru rezygnować. Prace trwały długo i pochłonęły mnóstwo surowców. Wielu budowniczych straciło życie, by wznieść monumentalną budowlę. Ale w końcu powstała – kamienny łuk nad przepaścią, oparty jedynie o jej krawędzie. Mistrzowskie osiągnięcie inżynierii dwóch obcych sobie, a jednak bliskich cywilizacji.

Dzień, gdy pierwsi ludzie wkroczyli na most był niezwykle uroczysty. Stanęli naprzeciw siebie, na samym jego środku. Z początku spoglądali po sobie nieufnie, jednak radość i wzruszenie z ukończonego dzieła nie pozwoliły im zbyt długo trwać w milczeniu. Porozumienie zostało zawarte a społeczności połączył most i chęć wzajemnego poznania się.

Przez pierwsze lata od powstania mostu, ruch na nim nie zamierał. Wozy, konni i piesi przemierzali go w obydwu kierunkach, a pragnienie zacieśnienia więzi dominowało. Już nie byli jedyną społecznością na świecie. Znaleźli innych, pozornie zupełnie różnych, jednak równie jak oni spragnionych kontaktu. Potwierdzenia, że nie są samotni. Handel kwitł. Społeczeństwa wymieniały się wiedzą i doświadczeniami. Kształcili się nawzajem i razem zgłębiali tajemnice.

O most dbano bardzo skrupulatnie. Wszak to on przyniósł wszystkim tyle dobrego. Każdego dnia, grupa wykwalifikowanych inżynierów doglądała czy wszystko jest w porządku. Wszelkie ubytki spowodowane erozją usuwano i naprawiano natychmiast. Ludzie mieli świadomość, że jeśli most runie, znów będą jedyni na świecie.

Lata mijały, władze w osadach się zmieniały, kontakty między społecznościami nie były już tak intensywne. Pojawiły się spory, czasem dość poważne, kiedy to ruch na moście zamierał. Przestano też tak dokładnie dbać o most. Skoro stał tu tyle lat, to stać będzie zawsze mawiali ci, którzy mieli naprawiać nawet najdrobniejsze uszkodzenia. Trudno powiedzieć, która ze społeczności jako pierwsza zupełnie zaniechała remontów. Przęsła mostu kruszały, a on sam już dawno przestał być obleganym szlakiem komunikacyjnym. Czy w kimś odezwała się tęsknota za tym co było dawniej? Nie sposób powiedzieć. O most nie dbano, przestano też na niego wchodzić. Były tygodnie, w których nie pojawił się na nim nikt. Mieszkańcom po obu jego stronach nie chciało się na niego wchodzić, organizować wypraw, przemierzać przepaść po coraz bardziej zniszczonej budowli. Kwestią czasu pozostało to, kiedy runie. Bo w to, że się zawali nikt już nie wątpił. Nikt też nie kwapił się, by go naprawić. Niekiedy po którejś ze stron pojawiały się niewielkie grupki, dla których most nadal był ważny. Prowadzili naprawy, by po jakimś czasie się poddać. Jakiż jest sens naprawiania mostu tylko z jednej strony, skoro z drugiej kruszeje nadal? Wszak by runął wystarczy, że zarwie się w jednym miejscu.

Czy ktoś zapłakał po świetlanej przeszłości? Trudno powiedzieć. Pozornie wszystkim tak było wygodniej...

środa, 17 sierpnia 2016

Wywiad z Borutą

Autorzy: Łukasz Orbitowski, Michał Cetnarowski
Audiobook: Krystyna Janda, Tomasz Drabek
Cykl: Legendy Polskie
Wydawnictwo: Powergraph Sp. z o.o.
Rok wydania: 2016

   Wywiad z Borutą to siódma już opowieść wchodząca w skład uniwersum Legend Polskich Allegro. Nawiązujący do filmu Twardowsky oraz opowiadania Zwyczajny gigant Jakuba Małeckiego, tekst Łukasza Orbitowskiego i Michała Cetnarowskiego jest podstawą, na jakiej utworzony został audiobook czytany przez Krystynę Jandę i Tomasza Drabka.

   Niemłoda już, ale niezwykle skuteczna dziennikarka Wanda Tokarczyk, poszukując informacji o zaginionym w niewyjaśnionych okolicznościach Twardowskim, dotarła do enigmatycznego Boruty. Nie mając pojęcia, w co tak naprawdę się pakuje, postanawia przeprowadzić z nim wywiad i wymusić na nim udzielenie informacji o losie miliardera i celebryty. Kobieta dość szybko przekonuje się, że ten wywiad będzie wyjątkowy, a Boruta tylko sprawia wrażenie niepozornego człowieczka bez żadnej władzy.

   Przedstawiona przez autorów historia bezpośrednio nawiązuje do innych utworów należących do uniwersum Legend polskich, w których pojawił się Jan Twardowski. Jego samego nie będziemy mieli okazji spotkać, natomiast bardzo dokładnie poznamy jego przeszłość i okoliczności, w jakich znalazł się w takim, a nie innym położeniu. Na siłę można by się przyczepić, że zaprezentowana przez Łukasza Orbitowskiego i Michała Cetnarowskiego opowieść nie jest idealnie zgodna z tą przedstawioną w filmie i tekście Jakuba Małeckiego, jednak z pewnością nie jest z nią sprzeczna. Autorom udało się idealnie wpleść własną historię w uniwersum, uzupełniając wydarzenia, jakie mieliśmy okazję poznać wcześniej.

   Z opowieści Boruty wyłaniają się kolejno osoby znane z polskiej historii: Leszek Czarny, August II Mocny czy Bolesław Bierut to tylko część z autentycznych postaci, z jakimi zetkniemy się, poznając snutą przez diabła opowieść. Wszystkich spotkamy w polskim piekle, gdzie Boruta wymyślił oryginalne kary indywidualnie dopasowane do każdego. Wszystkie dają skazanym, czy jak ich woli nazywać Boruta – pacjentom, nadzieję na polepszenie własnego losu, jednak zostały tak opracowane, by okazały się niewykonalne. Boruta opowiada swoją wersję historii Polski, w której po pokonaniu słowiańskich bogów nie tylko sprawuje władzę nad polskim oddziałem piekła, ale i czuwa nad losami kraju, stając się jego diabłem opiekuńczym.

   Trudno oddzielić tekst od audiobooka. Przede wszystkim dlatego, że pod względem formy jest dramatem. Mamy do czynienia z dialogiem między dwójką bohaterów, okraszonym co jakiś czas didaskaliami, oddającymi dźwiękowe efekty otoczenia bądź intonację i natężenie głosu. Dlatego też lektura pozostawia niedosyt, a pełnię utworu możemy ocenić dopiero po przesłuchaniu nagrania. Obydwoje aktorzy wspaniale podeszli do swoich ról, nie tyle czytając kwestie postaci, co je odgrywając. Dzięki temu audiobook brzmi bardzo naturalnie, niczym faktycznie nagrany wywiad. Krystyna Janda w roli Wandy prezentuje się wyśmienicie, w jej głosie słychać lata doświadczenia i alkoholizm bohaterki. Tomasz Drabek jako Boruta wypadł równie dobrze. Słuchając go, nie mamy wątpliwości odnośnie diabelskiej tożsamości postaci. Potrafi być czarujący, rubaszny, bezpośredni i przesadnie banalny, będąc również groźnym i autorytatywnym. Wyraźnie słychać, że jest jedynie prostym, poślednim borowym diabłem, który osiągnął sukces i znalazł się na szczycie polskiego piekła.

   Język, jakim posłużyli się autorzy, jest bardzo bogaty i niezwykle sugestywny. Szeroki zakres słownictwa, w którym nie brakuje archaizmów, jednocześnie pełny jest kolokwializmów, powiedzonek i współczesnych memów, stanowi niezwykle interesującą i smaczną mieszankę. Wyraźnie zaznaczone zostały różnice między wypowiedziami Wandy i Boruty. Konkretny i kulturalny styl dziennikarki skonfrontowany został z żartobliwymi wypowiedziami diabła.

   Podobnie jak wszystkie wcześniejsze utwory należące do uniwersum Legendy Polskie, tak i Wywiad z Borutą zarówno w formie ebooka, jak i audiobooka, jest dostępny za darmo, co w niczym nie umniejsza jego wartości. Jest to profesjonalnie przygotowany utwór, który zachwyca jakością wykonania. Oprócz rewelacyjnej gry aktorskiej, nie zabrakło w nim odgłosów tła, pozwalających tym lepiej wczuć się w przedstawianą opowieść. Ta natomiast pozwala poznać ogromną liczbę szczegółów wykreowanego świata, dopełniając go i tworząc podwaliny dla kolejnych utworów wchodzących w jego skład.

piątek, 5 sierpnia 2016

Dom z papieru

Autor: Carlos Maria Dominguez
Tytuł oryginału: La case del papel
Tłumaczenie: Andrzej Sobol-Jurczykowski
Wydawnictwo: Świat książki
Rok wydania: 2005

   Ludzie namiętnie czytający i kupujący książki tworzą dość specyficzną grupę społeczną, którą łączy pasja do literatury. Właśnie o takich osobach jest książka Dom z papieru Carlosa Mario Domingueza. Czy jednak samo przybliżenie się do środowiska moli książkowych to wystarczająco dużo, by zachwycić się powieścią?

   Akcja tej króciutkiej książki rozpoczyna się w Cambridge, by dość szybko przenieść się do Urugwaju. Jednak zderzenie obu światów ma tu marginalne znaczenie, gdyż na pierwszym planie postawiona została miłość do książek i silna chęć ich posiadania, nad którą bohaterowie nie potrafią zapanować. W związku z tym, nie dane nam będzie przyjrzeć się scenerii w jakiej rozgrywają się wydarzenia, gdyż książka skupia się na zaprezentowaniu niewielkiej społeczności bibliofilów, z uwzględnieniem ich wszystkich wad i dziwactw.

   Książka rozpoczyna się od gwałtownej śmierci Blumy Lennon, profesor uniwersytetu, która zginęła pod kołami samochodu z wzrokiem utkwionym w tomie poezji Emily Dickinson. Jej uczelnianemu koledze (narratorowi powieści) dostarczono do gabinetu tajemniczą przesyłkę – ubrudzony zaprawą murarską egzemplarz Smugi cienia Josepha Conrada. Czując, że za książką kryje się jakaś tajemnica wyrusza do Urugwaju by odnaleźć jej nadawcę i zrozumieć dlaczego Bluma otrzymała ten wyjątkowy tom.

   W powieści przedstawionych została jedynie garstka bohaterów. Oprócz narratora, który zdradza nam o sobie bardzo niewiele, główną postacią jest Brauer – nadawca przesyłki. Krok po kroku poznajemy pełnię jego szaleństwa. Urugwajczyk traktuje swoje książki w wyjątkowy sposób, nadając im wręcz cechy ożywione. Do literatury francuskiej pije najlepsze wina, unika ustawiania na półce obok siebie autorów, którzy nie lubili się za życia i jak wszyscy bibliofile przekłada towarzystwo książek, nad interakcje z ludźmi. Jednak jego obłęd się nasila i z czasem przyjmuje coraz dziwniejszą formę. O reszcie postaci dowiadujemy się niewiele i prawie zawsze przez pryzmat ichniejszych księgozbiorów oraz sposobu ich traktowania.

   Książka została napisana bardzo przystępnym językiem, a jej niewielka objętość sprawia, że lektura upływa błyskawicznie. Jest też prawdziwą kopalnią cytatów, z którymi utożsamić się może każdy zapalony czytelnik. Niewiele w niej natomiast tego, co choć jest niezwykle nieuchwytne, charakteryzuje literaturę iberoamerykańską – pewnego mistycyzmu i sugestywności narracji.

   Dom z papieru to nieco zaskakująca opowieść, która wyjątkowo silnie trafia do każdego, kto kocha książki. Padają w niej tezy odnośnie tego, że taka miłość może być niebezpieczna i unaoczniają, że w każdym bibliofilu tli się iskierka szaleństwa. Czasem jedynie delikatnie błyska, powodując książkowy zakupoholizm, u innych wybucha gorącym płomieniem, zmieniając życie w piekło. Jest to powieść, obok której trudno przejść obojętnie, wywiera na czytelniku silne wrażenie i pozostawia po sobie wiele refleksji.

Podsumowanie lipca

   Na podsumowania i statystyki nigdy nie jest za późno. Nawet jeśli przez blisko tydzień zbieram się do napisania, prostej w sumie, notki. Niezbyt imponujący wynik, zwłaszcza po bardzo dobrym czerwcu również nie motywuje do publikowania. No ale koniec marudzenia.
   Lipiec czytelniczo zdominowała fantastyka z jednym drobnym ale i wielce zacnym wyjątkiem. Większość lektur to efekt współpracy z Insimilionem, choć znalazłam i czas na dwie (za to bardzo drobne) lektury nie związane ze stroną. No i w tym miesiącu wzrósł mi licznik przeczytanych ebooków, powiększony o dwa opowiadania. Tyle w ogólnikach, w szczegółach wyglądało to tak. Przeczytałam w lipcu 7 pozycji, (w tym dwa ebooki), w sumie 2520 stron, co daje nieco ponad 81 stron dziennie. Czyli biorąc pod uwagę moje subiektywne odczucie, że był to wyjątkowo kiepski miesiąc nie jest wcale tak źle.
   A kolejno przez moje ręce przetoczyły się:

   Wywiad  Borutą Łukasz Orbitowski, Michał Cetnarowski

   Ebook udostępniony przez Legendy Allegro, w zasadzie powinien wystąpić tu dwukrotnie, gdyż oprócz wersji pisanej jest również świetna wersja głosowa w postaci audiobooka, a właściwie to słuchowiska z rolami Krystyny Jandy i Tomasz Drabka. Rzecz niezwykle godna uwagi, a więcej przeczytacie niedługo w recenzji.

   Parch Piotr Patykiewicz 

   To kolejny darmowy ebook w tym zestawie, krótkie opowiadanie osadzone w  świecie znanym z powieści Dopóki nie zgasną gwiazdy, o której już pisałam na blogu. Dzieło nieco mistyczne, odrobinę tajemnicze i zmuszające do myślenia. Więcej o nim wkrótce.

   Pomnik Cesarzowej Achai. Tom V Andrzej Ziemiański

   To pozycja, która chyba najbardziej mnie wykończyła w tym miesiącu, chyba po prostu miałam już nieco dość tego uniwersum stąd i takie wrażenia. Co nie zmienia faktu, że książka jest całkiem przyzwoita i pięknie podsumowują tę obszerną serią. Recenzja u mnie wkrótce, a już teraz dostępna jest na Insi.

   Ilustrowana teoria wszystkiego Stephen Hawking

   To króciutka wycieczka poza fantastykę, choć recenzja również powstała na potrzeby Insimilionu. Świetna książka, wspaniale tłumacząca, co wiemy i czego nie wiemy o wszechświecie.

   Necrosis. Przebudzenie Jacek Piekara

   Kolejna książka przeczytana dzięki Insi. Zdecydowanie budzi apetyt na więcej, ale biorąc pod uwagę jak dawno miała swe pierwsze wydanie, pewnikiem przyjdzie jeszcze poczekać. Recenzja wkrótce na blogu, póki co do poczytania na Insi.

   Mechaniczny Ian Tregillis 

   I kolejny, po poprzedniku, patronat oraz recenzentka od Insimilionu. Bardzo ciekawy kawałek steampunka poruszający kwestię człowieczeństwa i tolerancji.


   Przyszła na Sarnath zagłada Howard Phillips Lovecraft

   Moje pierwsze i na pewno nie ostatnie spotkanie z tym autorem. Porwały mnie jego sugestywne wizje oraz przepiękny i bogaty język. Również recenzja pisana dla Insi, wkrótce również u mnie na blogu.

   No i tyle, jak widać wiele tego tym razem nie było, a i klimat dość jednolity. Na szczęście wrażenia z wszystkich przeczytanych w lipcu lektur są jak najbardziej pozytywne. Wszystkie pozycje są zrecenzowane i teksty pojawią się na blogu w przeciągu miesiąca (o ile będę o tym pamiętać).

środa, 27 lipca 2016

Ostateczny argument

Autor: Joe Abercrombie
Tytuł oryginału: Last argument of kings
Cykl: Pierwsze prawo. Tom III
Tłumaczenie: Wojciech Szypuła
Wydawnictwo: MAG
Rok wydania: 2016

   Ostateczny argument Joego Abercrombie zamyka trylogię Pierwsze prawo, epicką opowieść o władzy, magii i wojnie. Po wydarzeniach przedstawionych w Ostrzu i Nim zawisną przyszła pora na podsumowanie wszystkich poruszonych wątków i zakończenie przygód poznanych wcześniej bohaterów. Autor jednak, kończąc cykl, nie pożegnał się z uniwersum stworzonym na jego potrzeby i osadził w nim kilka innych powieści niezwiązanych bezpośrednio z Trylogią Pierwszego Prawa.

   Wydarzenia przedstawione w powieści rozgrywają się równolegle w dwóch miejscach: w Adui oraz jej centrum Argioncie, w których podobnie jak w Ostrzu spotykamy Gloktę oraz Jezala, a także na dalekiej północy w Alglandzie, gdzie Logen Dziewięciopalcy dołącza do ofensywy prowadzonej przez Unię przeciwko królowi Bethodowi. Po raz kolejny więc przemierzamy uliczki stolicy Unii oraz północne błotniste bezdroża. Opisy zarówno miasta, jak i plenerów, nie są może zbyt liczne, ale pozwalają spokojnie wyobrazić sobie zaprezentowany świat. Zabrakło mi mapy przedstawiającej tereny, na jakich rozgrywają się wydarzenia, choć jest to niewielki mankament, gdyż geografia została dobrze opisana. W powieści nie brakuje polityki i tę poznajemy dogłębnie. Zostajemy wprowadzeni w kulisy rozgrywek między konkurującymi frakcjami i z bliska możemy przyjrzeć się działaniom szarej eminencji Unii.

   Trzeci tom Pierwszego prawa nie przyniósł żadnych nowych postaci, ponownie spędzimy czas w towarzystwie znanych z poprzednich części bohaterów. Rozgrywające się wydarzenia poznajemy z perspektywy szóstki z nich: Glokty, Jezala, Logena, Westa, Wilczarza oraz Ferro. W życiu każdego z wymienionych zachodzą zmiany, czasem prawie niezauważalne, jak w przypadku Wilczarza, kiedy indziej zaś kluczowe i wpływające na ich dalsze postępowania. Bohaterowie dojrzewają, zmieniają się i próbują odnaleźć w nowych dla siebie sytuacjach, zmagając się z własnymi uczuciami, wyrzutami sumienia i pragnieniami. Logen, po wyprawie z Bayazem (pierwszym wśród magów), zaczyna wierzyć, że może zagłuszyć w sobie Krwawą Dziewiątkę i opanować napady szału bojowego. West, dręczony wyrzutami sumienia za zbrodnię, która uszła mu bezkarnie, stara się skupić na tym, by być dobrym dowódcą. Cierpiący codzienny ból Glokta usiłuje znaleźć dla siebie jak najwygodniejszą pozycję, pozwalającą mu pogodzić sprzeczne zobowiązania, pozostaje przy tym równie bezwzględny, co zwykle, jednak nawet w nim odzywają się ludzkie uczucia. Zupełnie odmieniony wyprawą z Bayazem Jezal dan Luthar próbuje ponownie odnaleźć przyjemność w tym, co niegdyś zajmowało mu całe dnie. Wydarzenia z poprzednich dwóch tomów najmniej zmieniły Wilczarza i choć ma teraz więcej obowiązków i ciąży na nim znacznie większa odpowiedzialność, pozostaje tym samym godnym zaufania wojownikiem. Ferro również nie przeszła zauważalnej transformacji, jednak i ona zmaga się z rzeczami zupełnie dla niej nowymi.

   Zarówno psychologia głównych postaci, jak i przedstawienie relacji, w jakie wchodzą ze sobą, są bardzo wiarygodne i realistyczne. Są ludźmi pełnymi wątpliwości, często popełniają głupstwa, ale i są zdolni do wyjątkowych czynów. Joe Abercrombie bardzo dobrze przedstawił psychikę prostych wojowników czy intrygantów gotowych do zmanipulowania wszystkich wokół. Nieco może brakuje wyrazistych postaci kobiecych, gdyż te nawet kiedy przewijają się na kartach powieści, pojawiają się raczej epizodycznie. Wyjątek stanowi Ferro, która jest jedną z narratorek opowieści i to dzięki niej poznajemy wydarzenia dotyczące Bayaza. Drugą kobietą, jakiej poświęcono nieco więcej miejsca, jest Ardee West, przełamująca całkowicie wyobrażenie o tym, czym charakteryzować powinna się nie najmłodsza już panna na wydaniu ze średnio znaczącego rodu.

   Fabuła powieści z jednej strony obfituje w nagłe zwroty akcji i niespodzianki, z drugiej zaś toczy się ustalonym schematem, który wymusza pewne wydarzenia. Wszystko, co działo się do tej pory, dąży do punktu kulminacyjnego – finałowego starcia Unii z Gurkhulczykami. Poruszone wcześniej wątki domykają się, a losy bohaterów wyjaśniają i stabilizują. Na uwagę zasługuje zastosowanie przez autora swoistej klamry spajającej pierwszy rozdział Ostrza z ostatnim rozdziałem Ostatecznego argumentu. Pisarz, powtarzając cały akapit, daje czytelnikowi do zrozumienia, że los jednej z postaci zatacza koło, co idealnie oddaje fakt, iż mimo licznych zmian, jakie w niej zaszły, tak naprawdę wszystko zostaje po staremu. Historia została zamknięta i wszystkie poruszone wcześniej wątki zostały zakończone. Pewne wątpliwości może wprawdzie budzić los Westa czy stosunki, w jakich znaleźli się król i królowa Unii, jednak dostajemy na tyle wyraźne przesłanki co do nich, że możemy być prawie pewni, jak się potoczą.

   Książkę czyta się bardzo dobrze, głównie dzięki stosunkowo prostemu i niewymagającemu językowi. Autor korzysta z nieprzesadnie rozbudowanych zdań, które jednak idealnie przedstawiają rozgrywające się wydarzenia. Pomijając nazwy własne i wyjątki, jakie można policzyć na palcach jednej ręki, w powieści nie natrafimy na neologizmy ani wyrażenia skonstruowane specjalnie na potrzeby wykreowanego uniwersum. Ten fakt znacząco usprawnia lekturę, jednak pozostawia pewien niedosyt odnośnie świata Pierwszego prawa.

   Ostateczny argument stanowi świetne zwieńczenie cyklu. Nieco może brakować nowych czy wyrazistych bohaterek, jednak nie przeszkadza to w bardzo pozytywnym odbiorze lektury. Dobra kreacja postaci jest zresztą jedną z największych zalet powieści. Trzymanie się przez autora powtarzalnego schematu wprawdzie nie zachwyca niczym nowym, ale i nie sprawia wrażenia wady. Intryga prowadzona konsekwentnie przez wszystkie trzy tomy jest wiarygodna, pozostaje jednak zaskakująca, dzięki czemu od książki trudno się oderwać.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Insimilion

sobota, 23 lipca 2016

Księżna de Cleves

Autor: Maria de Lafayette
Tytuł oryginału: La princess de Cleves
Tłumaczenie: Tadeusz Boy-Żeleński
Wydawnictwo: Książka i wiedza
Rok wydania: 1985

   Księżna de Cleves Marii de Lafayette to po wieloma względami bardzo wyjątkowa powieść. Jest to jedno z niewielu dzieł autorki i mimo że zaraz po opublikowaniu cieszyło się sporym uznaniem, ona nie czerpała z tego zbyt wielkich korzyści. Ponadto jest to powieść, która wyłamała się zupełnie ze schematu współczesnej jej literatury.

   Akcja powieści osadzona jest na dworze Henryka II i znajdziemy w niej wszystkie najważniejsze postacie z ówczesnego dworskiego życia. Dworzanie z otoczenia króla, królowej, królowej matki i kilku niewiele mniej znaczących osób toczą między sobą nieustanną grę o wpływy. Wśród nieustannych intryg i ciągłych knowań poznajemy troje bohaterów, uwikłanych w miłosnym trójkącie.

   Główną postacią kobiecą jest tytułowa księżna de Cleves. Młodej, pięknej pannie, dość szybko po wejściu na dwór zaangażowano małżeństwo z panem de Cleves, pieczętując rodzinne koligacje. Mąż od początku zapałał namiętnym uczuciem, jednak księżna przez cały czas trwania związku nie potrafi wykrzesać z siebie więcej niż życzliwość i lojalność. Gdy na horyzoncie pojawia się pan de Nemours uczucia pani de Cleves wystawione zostają na wielką próbę.

   Teoretycznie Maria de Lafayette posłużyła się najstarszym z możliwych schematem. Małżeństwo bez miłości i ten trzeci – kochanek potrafiący wzbudzić w kobiecie uczucia, jakich nie jest w stanie rozbudzić mąż. Jednak to tylko pozór, w przeciwieństwie do niezwykle popularnych w tamtych czasach powieści wśród trójki przedstawionych bohaterów nie sposób znaleźć postaci złych, śmiesznych, czy godnych politowania. Obaj panowie prezentują wszystkie możliwe zalety, jakich oczekiwać by można po mężczyznach w tamtym okresie, zaś sama księżna ma w sobie siłę, której próżno szukać w pustych i prostych bohaterkach siedemnastowiecznej literatury francuskiej.

   Kolejną wyjątkową cechą powieści jest całkowicie odrzucenie burzliwej akcji. Nie znajdziemy tu mrożących krew w żyłach wydarzeń ani licznych, nagłych zwrotów zmuszających bohaterów do pokonywania co rusz to nowych przeciwności. Fabuła skupiona jest na psychice postaci i to właśnie rozterki z jakimi mierzą się bohaterowie wewnątrz swych umysłów są w niej najważniejsze. Ponieważ tytułowa księżna jest kobietą zamężną, jej położenie jest wyjątkowo trudno, gdyż nie ma możliwości podjęcia dobrej decyzji, która pozwoliłaby jej na wyjście z zagmatwanej sytuacji. Musi mierzyć się z siłą namiętności i lojalnością wobec męża oraz poszanowaniem samej siebie. Można nie zgodzić się z jej wyborem, ale nie wyda się on niezrozumiały, ponieważ autorka dała nam wyjątkowo dogłębny obraz psychiki księżnej de Cleves.

   Język powieści nie należy do najprostszych. Pomijając archaizmy, najbardziej utrudniają lekturę bardzo liczne nazwiska wszystkich dworzan. Bohaterów zaludniających dalsze plany książki jest bardzo dużo a ponieważ żadnemu z nich nie poświęcono zbyt wiele uwagi, przewijają się jedynie jako nic nieznaczące nazwiska, które trudno spamiętać. Lektura upływa jednak dość szybko, co jest zasługą krótkich i nienadmiernie rozbudowanych zdań utrzymanych w prostej stylistyce, przypominającej nieco suchą relację z rozgrywających się wydarzeń i problemów z jakimi zmagają się bohaterowie.

   Księżna de Cleves to bardzo interesująca pozycja, która powinna spodobać się każdemu kto lubi dogłębnie poznać przedstawionych bohaterów i dla kogo znacznie ważniejsza jest psychologia postaci niż zapierająca dech w piersiach akcja. Poruszony problem nie zestarzał się mimo kilkuset lat, które dzielą pierwsze wydanie powieści od dnia dzisiejszego. I choć zmianie uległy okoliczności oraz tło dla rozgrywającego się dramatu, to jednak jego treść pozostaje na wskroś współczesna. To właśnie aktualność przedstawionej historii jest ogromnym atutem powieści, gdyż w postępowaniu bohaterów można doszukać się wzorców, które się nie przeterminowały.

czwartek, 21 lipca 2016

Tron z żelaza

Autor: Angus Watson
Tytuł oryginału: Reign of iron
Tłumaczenie: Maciej Pawlak
Cykl: Trylogia Czasu żelaza
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2016

   Tron z żelaza Angusa Watsona wieńczy Trylogię Czasu żelaza. Opowieść o Juliuszu Cezarze najeżdżającym Brytanię dobiega końca, mamy też okazję pożegnać się z Dugiem, Lową i Wiosną. Wprawdzie autor nie wyklucza, że jeszcze kiedyś wróci do przedstawionego świata, jednak póki co czytelnikom pozostaje cieszyć się lekturą Tronu z  żelaza.

   Areną rozgrywających się wydarzeń jest w głównej mierze Brytania. To właśnie tu dochodzi do starcia armii dowodzonej przez Lowę z cesarskimi legionami. Autor przybliża nam nie tylko geografię wyspy, ale również obyczajowość oraz zaawansowanie technologiczne jej mieszkańców. Ponownie, jak w poprzednich dwóch tomach, i  jedno, i drugie zostaje skonfrontowane z Imperium Rzymskim. Najwyraźniej widać kontrast w podejściu do kobiet, które u Brytów są równe mężczyznom, zaś w cesarstwie pełnią rolę poślednią. O ile mentalność barbarzyńców oraz ich zachowania społeczne wyraźnie górują nad tymi w cywilizowanym świecie, o tyle nie sposób pominąć technologicznego i militarnego zacofania mieszkańców Brytanii. Oczywiście to wszystko stanowi jedynie autorską wizję Brytyjczyków I wieku przed naszą erą, jednak biorąc pod uwagę wnikliwe studia nad tematem oraz bibliografię, jaką znajdziemy w drugim tomie cyklu, możemy sami zweryfikować na ile obraz prezentowany przez pisarza różni się od rzeczywistego.

   Oprócz historycznego aspektu opowieści znajdziemy w Tronie z żelaza również silne wątki nadprzyrodzone. Pojawiający się duch jednej z głównych postaci, potężna druidyczna magia oraz nadnaturalne zdolności niektórych bohaterów to tylko część z fantastycznych elementów książki. Wszystkie mają ogromne znaczenie w fabule powieści, jednak nie dominują w niej i nie przytłaczają. Idealnie wkomponowują się w przedstawiony świat, dzięki czemu, paradoksalnie, nadają mu realizmu.

   Fabuła powieści toczy się wokół rzymskich wypraw do Brytanii, w związku z tym znajdziemy tu wiele wątków militarnych: począwszy od strategii i planowania całej kampanii, przez taktyczne zagrania w trakcie pojedynczych bitew, aż po indywidualne starcia poszczególnych bohaterów. Ponieważ akcja książki rozciągnięta jest na kilka lat, mamy okazję obserwować długofalowe działania, jakie podejmują Lowa i Juliusz Cezar, by odnieść sukces. Jednak wojna nie jest jedynym wątkiem powieści. Wśród tych pobocznych na pierwszy plan wysuwa się miłość i to zarówno ta między mężczyzną a kobietą, jak i macierzyńskie uczucia do własnych czy przybranych dzieci. Pozostałe relacje między postaciami są równie ważne, a autor nie skąpi nam okazji, by się w nich zagłębić.

   Trzeci tom nie przyniósł żadnej nowej postaci, dopiero spośród tych na dalszych planach znajdziemy kilka takich, które się wyróżniają, że wspomnę tu chociażby o dowódcy yonkarskich słoni czy dwóch pretorianach: Tercjuszu i Ferrandusie. Kreacje głównych bohaterów rozwijają się konsekwentnie względem poprzednich części. Lowa, pozostając w głównej mierze dowódcą wojsk, odnajduje w sobie siłę macierzyńskiej miłości. Wiosna wraz z każdym kolejnym rokiem dojrzewa i  coraz więcej potrafi zrozumieć z otaczającego ją świata. Można odczuć pewien zgrzyt w jej kreacji przy samym zakończeniu książki (nagle stała się niezrozumiale nieostrożna). Najbardziej antypatyczną postacią pozostaje rzymski druid Felix, w dalszym ciągu okrutny i żądny władzy. W świeżo mianowanym Rzymianem Ragnallu zachwyt nad wszystkim, co niesie imperium, walczy z wątpliwościami odnośnie tego, czy wizja roztaczana przez Cezara i jego metody to jedyna słuszna droga. Brytyjczyk pozostaje człowiekiem słabym, potrzebującym władzy nad sobą, która usprawiedliwi wszystkie jego poczynania i nakieruje go na właściwy tor. Pomimo lat nauki, w dalszym ciągu jest człowiekiem głupim i krótkowzrocznym, bez problemu pozwalającym się zmanipulować innym.
  
   Pod względem językowym książka nie jest żadnym wyzwaniem. Proste zdania, żywe dialogi oraz współczesne słownictwo i wyrażenia sprawiają, że powieść czyta się błyskawicznie. Znacznie mniej niż w poprzednich tomach znajdziemy tu charakterystycznych wtrąceń i powiedzonek, w zamian za to otrzymujemy nawiązania do dzisiejszych memów (jak choćby nazwanie kiepskiego żartu „sucharem"). To wszystko sprawia, że z jednej strony od książki ciężko się oderwać, z drugiej zaś autor nie pokusił się o kreowanie świata również za pomocą użytego języka. W związku z tym, choć nie brakuje opisów go przedstawiających, to niełatwo jest poczuć się jego częścią.

   Tron z żelaza to pełna dynamizmu i nagłych zwrotów akcji opowieść, od której wyjątkowo trudno się oderwać. Jest to bardzo typowa powieść fantasy, jednak dzięki osadzeniu akcji w historycznych wydarzeniach, nabiera realistycznego wymiaru. Nie jest to książka, zmuszająca czytelnika do refleksji, za to daje mu niczym nieskrępowaną przyjemność w towarzyszeniu dobrze wykreowanym postaciom w drodze do realizacji wybranych przez nie celów. To właśnie bohaterowie z krwi i kości są najmocniejszą stroną powieści. Trudno nie docenić historycznych walorów książki, a teza, jaka pojawia się w przypisach, intryguje i zachęca do poszukiwania odpowiedzi na pytanie: „Czy Juliusz Cezar faktycznie dotarł na Wyspy Brytyjskie?”.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Insimilion.

poniedziałek, 18 lipca 2016

Wdowiec Lovel

Autor: Wiliam Makepeace Thackerey
Tytuł oryginału: Lovel the widower
Tłumaczenie: Agnieszka Glinczanka
Wydawnictwo: Książka i wiedza
Rok wydania: 1976

   Wiliam Makepeace Tackerey znany jest z satyrycznej powieści Targowisko próżności. Wdowiec Lovel utrzymany jest w podobnym prześmiewczym klimacie, a na celowniku znalazły się średnie warstwy społeczne o ambicjach przerastających ich możliwości.

   Akcja powieści osadzona jest w XIX wieku, główną postacią jest narrator opowieści ukrywający się pod nazwiskiem Batchelor, przedstawiający historię swojego przyjaciela – tytułowego wdowca Lovel. Owdowiały mężczyzna jest majętnym człowiekiem, a całą swoją fortunę zawdzięcza skrupulatnie prowadzonym interesom. Kupieckie koneksje niezbyt odpowiadają jego teściowej - lady Baker, która jednak nie ma zamiaru rezygnować z gościnności zięcia i pod pretekstem niezbędnej opieki nad wnukami, nie opuszcza jego posiadłości. Kolejnymi postaciami opowieści są matka Lovela po drugim mężu nosząca nazwisko Bonnington, guwernantka Elżbieta Prior oraz jej matka.

   Narrator przedstawia niewielkie grono bohaterów w bardzo subiektywny sposób, kreując nam dość osobistą wizję każdej osoby. W przypadku niektórych wyraźnie piętnuje ich wady, w przypadku innych przymyka na nie oko. Stąd też dokładnie wiemy o wszelkich grzechach trzech starszych kobiet. Trafiamy na liczne przykłady zachłanności niemajętnej pani Prior, wygórowanych ambicji lady Baker oraz nadopiekuńczości pani Bonnington. Wyraziste charaktery wszystkich trzech kobiet powodują liczne konflikty, obnażające pełnię ich wad. Nieco życzliwszym spojrzeniem narrator obdarzył Lovela, jednak nie omieszkał ośmieszyć jego słabości, przez którą matka i teściowa weszły mu na głowę. Wprost nazywa go głupcem, pozwalającym, by kobiety robiły z nim co chcą. Jednak nawet Batchelor nie jest wolny od poddania się damskiemu urokowi, widać to najwyraźniej jego spojrzeniu na pannę Prior, której wady skrupulatnie wybiela. Przedstawia nam jej wyidealizowany obraz i dopiero okoliczności i wydarzenia pozwalają nam je zweryfikować.

   William Makepeace Tackerey w wspaniały sposób ośmiesza swoich bohaterów, a co za tym idzie wyśmiewa całą warstwę społeczną, do której należą. Narrator z jednej strony zarzeka się, by nie powiedzieć o postaciach złego słowa, z drugiej zaś nie ukrywa ich postępowania. Dzięki czemu mamy pełen obraz ich małostkowości i pretensjonalności. Równie wiele informacji wynosimy bezpośrednio z treści, jak i czytając między wierszami. Autor posługując się pierwszoosobową narracją i postacią Batchelora zbliża się do czytelnika, co powoduje, że możemy poczuć powiernikami i uczestnikami rozgrywających się wydarzeń.

Ze względu na pamiętnikarski charakter powieści trudno dokładnie prześledzić relacje w jakich związani są bohaterowie książki. O ile dogłębnie, choć jedynie jednostronnie możemy poznać je w przypadku Batchelora, o tyle o tym co dokładnie łączy innych bohaterów ze sobą możemy jedynie spekulować na podstawie rozgrywających się wydarzeń. Niemniej jednak dostajemy tak wiele przesłanek i jesteśmy świadkami niejednej kluczowej rozmowy, że bez problemu możemy dopowiedzieć sobie to, co nie zostało przedstawione wprost. Dzięki temu subiektywny obraz kreślony przez narratora nie wydaje się okrojony czy niepełny.

   Książka napisana została bardzo przyjemnym i stosunkowo łatwym w odbiorze językiem. Długie, wielokrotnie złożone zdania nie sprawiają zbyt wielkich problemów czytelnikowi. Myśl jaką chce przekazać narrator jest jasna i czytelna. Jest to bardzo ważne, gdyż jeśli chcemy mieć dokładny obraz przedstawionych wydarzeń i zaprezentowanych bohaterów, musimy się domyślić,co jeszcze kryje się między poprawnymi słowami Batchelora.

   Wdowiec Lovel to zabawna opowieść obnażająca ludzkie słabości. Nastawiona na krytykę tej części społeczeństwa, którą charakteryzuje nadmierna małostkowość i silna chęć wykazania się jako ktoś lepszy od innych, pozostaje do dziś aktualna. Wprawdzie nie znajdziemy już identycznych okoliczności, w jakich umiejscowiona jest fabuła powieści, jednak ludzkie wady i przywary pozostają niezmienne mimo upływu lat. Tematyka związków międzyludzkich i często skomplikowanych relacji jakie łączą nas z najbliższymi to kolejny ponadczasowy aspekt książki, który świadczy o jej uniwersalności.

   Powieść budzi dość zrozumiałe skojarzenia z Moralnością pani Dulskiej Gabrieli Zapolskiej. Wprawdzie jej akcja osadzona jest około pół wieku wcześniej, jednak przedstawiona charakterystyka mieszczaństwa sprawia, że nietrudno jest powiązać obie powieści ze sobą. Wdowiec Lovel jest godną polecenia opowieścią, w której znajdziemy inteligentną satyrę oraz ogromny dystans autora, krytykującego warstwę społeczną, do jakiej należał.

wtorek, 12 lipca 2016

Idź i czekaj mrozów

Autor: Marta Krajewska
Cykl: Wilcza Dolina. Tom I
Wydawnictwo: Genius Creations
Rok wydania: 2016

   Marta Krajewska jest jedną z autorek, których opowiadania można znaleźć w antologii Geniusze fantastyki, tam też zwróciła moją uwagę jej pełna trudno uchwytnego uroku proza. Jej debiutancka powieść Idź i czekaj mrozów rozpoczyna cykl Wilcza Dolina, do którego zaliczają się również teksty zawarte w zbiorze wydanym z okazji drugich urodzin wydawnictwa Genius Creations.

   Wilcza Dolina to zapomniana przez ludzi daleka prowincja, prawdziwy „koniec świata”, gdzie niewielka społeczność żyje w zgodzie z rytmem przyrody wyznaczającym wszystkie ważne wydarzenia w ich egzystencji. Jednak odległość od cywilizacji to niewielki problem dla mieszkańców, znacznie poważniejszym są zamieszkujące okoliczne lasy rozmaite żądne ludzkiej krwi stwory. Jeszcze przed stu laty Wilczą Doliną rządziła potężna rasa wilkarów, inteligentnych zmiennokształtnych, traktująca ludzkość jak zwierzęta. Obecnie stanowią oni jedynie cień przeszłości, jednak strach przed ciemnością i lasem pozostał wśród mieszkańców, a obecność demonów, mamun, porońców, topielców, wił, strzygoni i innych potworów nadaje mu sens. Świat został w powieści przedstawiony bardzo dokładnie i konsekwentnie. Autorka opisała wiele rytuałów, jakim poddają się mieszkańcy wioski wraz ze zmianami pór roku, nadając swemu uniwersum głębi.

   Fabuła powieści skupia się wokół problemów, z jakimi borykają się ludzie ze wsi. Nie natrafimy tu na żadne „światowe” sprawy, ale i z prozą codziennego życia również nie mamy do czynienia. Obecność przerażających stworów czających się w ciemności bezpośrednio wpływa na życie wiejskiej społeczności. Chwila nieuwagi, zbyt wiele brawury czy w końcu zwykła głupota sprowadzają na nich nieszczęście i śmierć. Jedyną pomocą i ratunkiem w tarapatach, w jakie pakują się mieszkańcy, jest Opiekun. Człowiek wykształcony, który potrafi leczyć za pomocą ziół i zna sposoby unieszkodliwiania potworów bądź osłabienia ich wpływów. Kolejną jego rolą jest duchowe przewodnictwo, to właśnie on rozmawia z bogami i on składa im ofiary.

   Większość rozgrywających się w powieści wydarzeń skupia się wokół Vendy i nawet gdy nie jest ona bezpośrednio zaplątana w konflikt mieszkańców wioski z nieludzkimi stworami z lasu, to właśnie do niej należy pomoc tym pierwszym. Opiekun przekazał dziewczynie wiedzę niezbędną do pełnienia tej funkcji i po jego śmierci wioska oczekuje, że dziewczę przejmie jego rolę. Młoda, ale i w wyniku szkolenia zaskakująco dojrzała Venda opiera się przed przyjęciem na siebie tak ogromnej odpowiedzialności. Pełna wątpliwości, stara się postępować tak, jak uważa za słuszne, nie zatracając przy tym wrodzonej sobie wrażliwości i empatii. Gdy dowiaduje się, że ostatni żyjący wilkar jest nią z niewiadomych jej przyczyn zainteresowany, budzą się w niej sprzeczne emocje.

   Autorka skupiła się nie tyle na przedstawieniu bogactwa wyjątkowych postaci, gdyż te - z nielicznymi wyjątkami - są całkiem prozaiczne, ale na ukazaniu łączących ich relacji. W mistrzowski i niezwykle sugestywny sposób wprowadza czytelnika w meandry uczuć, jakimi darzą się poszczególni bohaterowie. Miłość i strach są wśród nich dominującymi i determinują ich postępowanie. Jednak wśród  drugoplanowych postaci znajdziemy również ciekawe osobowości. Najbarwniejszym z nich jest DaWern, ostatni z wilkarów. Zwierzołak miota się między zupełnie nowym dla niego uczuciem, a wynikającą z legendy powinnością stawiającą na szali istnienie całej rasy. Równie interesująca jest tajemnicza Wiedźma, mieszkająca z dala od wioski.

   Powieść czyta się bardzo dobrze i ogromna w tym zasługa języka, jakim jest napisana. Z jednej strony prosty i nieskomplikowany, w którym od czasu do czasu przewijają  się nazwy słowiańskich bóstw. Z drugiej zaś niezwykle sugestywny, kolejne zdania wręcz malują obrazy w wyobraźni czytelnika, który dzięki temu może poczuć się jednym z mieszkańców Wilczej Doliny. Rozmowy toczone przez bohaterów kipią od emocji i skrywanych między wierszami uczuć, co nadaje dialogom dynamiki, a postaciom życia.

   Idź i czekaj mrozów pod wieloma względami kojarzy mi się z Opowieściami z Wilżyńskiej Doliny Anny Brzezińskiej. W obydwu przypadkach sceną przedstawionych wydarzeń jest zgubiona na krańcu świata niewielka wioska, w której swą rolę odgrywają przerażające stwory. Podobny jest również styl snucia opowieści, która urzeka i czaruje czytelnika, nie pozwalając mu się oderwać od lektury. To powieść o zwyczajnych ludziach i o tym jak muszą mierzyć się z niezwykłymi okolicznościami, a ich prozaiczność sprawia, że stają się czytelnikowi wyjątkowo bliscy. Niezwykle sugestywne przedstawienie świata, ludzi oraz rządzących nimi emocji sprawia, że kolejne strony mijają błyskawicznie, zaś otwarte zakończenie zmusza do niecierpliwego wypatrywania kolejnego tomu.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Insimilion.

niedziela, 10 lipca 2016

Stosik na początek lata

   Zgodnie z wczorajszą zapowiedzią, przyszła pora na stosik. Tym razem zdominowany przez recenzentki i wzbogacony o dwa darmowe ebooki. A skoro recenzentki, to i fantastyka w znacznej mierze. Trzy książki i obydwa ebooki już przeczytałam, czwartą właśnie czytam. Ale nie ma co pisać po próżnicy, czas na zdjęcia.


   Od dołu licząc:

   Ilustrowana teoria wszystkiego Stephen William Hawking To wspaniała książka dla każdego, kto kiedykolwiek myślał o tym, czym i jaki jest wszechświat. Już zrecenzowana dla Insimilionu, na bloga trafi wkrótce.
   Żywot człeka zmałpionego Henryk Jerzy Chmielewski Okazja z ulubionego marketu Polaków, ciekawa jestem autobiografii Papcia Chmiela, ale musi poczekać.
   Porąb i spal Lard Mytting To samo źródło co powyżej, ponoć prawdziwy hit wśród prawdziwych mężczyzn. Kupiona dla męża.
   Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia. Zbiór zawierający fragmenty dzienników Zdzisława Beksińskiego. Również z ulubionego marketu Polaków i również czeka na wolną chwilę.
   Tron z żelaza Angus Watson A to już recenzentka od Insimilionu, również już przeczytana i zrecenzowana. Tekst zawita na blogu niedługo, póki co zdradzę, że zakończenie cyklu jest równie dobre jak dwa poprzednie tomu.
   Ostateczny argument Joe Abercrombie To ponownie recenzentka od Insi, przeczytana i opublikowana już na stronie, tu tekst również się pojawi.
   Pomnik Cesarzowej Achai. Tom V Andrzej Ziemiański Kolejne domknięcie cyklu w tym zestawieniu, wciąż czytam i jakoś niezbyt mi idzie. Również recenzentka od Isnimilionu.
   Parch Piotr Patykiewicz A to pierwszy z darmowych ebooków, niewielkie opowiadanie wchodzące w skład uniwersum znanego z powieści Dopóki nie zgasną gwiazdy, którą również miałam okazję przeczytać i zrecenzować.


   Nie wiedzieć czemu tak bardzo nieostro, ale trudno... po kolei od dołu licząc:
   
   Harda Elżbieta Cherezińska Recenzentka od Insimilionu i wyjątkowo niefantastyka. Pieknie wydana, czeka na swoją kolej.
   Przyszła na Sarnath zagłada i Zgroza w Dunwich H.P. Lovecraft To równie piękne wydania, od Insimilionu, klasyka sama w sobie, jestem ich szalenie ciekawa.
   Mechaniczny Ian Tregillis Recenzentka i patronat od Insi i następna lektura w kolejce, gdyż tekst musi powstać przedpremierowo.
   Necrosis. Przebudzenie Jacek Piekara Jak wyżej: patronat i recenzentka od Insi, a że już po premierze, więc termin nie goni.
   Wywiad z Borutą Łukasz Orbitowski, Michał Cetnarowski Drugi z darmowych ebooków i kolejna niespodzianka od Legend Polskich Allegro. Tekst sam w sobie wart uwagi, ale zdecydowanie lepiej sięgnąć jest po audiobooka. Jedyna przeczytana już pozycja w tej części stosu, recenzja wkrótce na blogu, wcześniej będzie na Insi.

   No i tyle. Znów nowe tytuły, ale ponieważ głównie recenzentki, więc przynajmniej nie zalegną do nie wiadomo kiedy.


sobota, 9 lipca 2016

Podsumowanie czerwcowe

   Czerwiec był dla mnie dość łaskawym miesiącem jeśli chodzi o lektury. Najpierw oczekiwanie na paczkę pełną recenzentek poskutkowało sięgnięciem po kilka książek z Poczekalni i oderwaniem się od fantastyki. Później zaś, gdy już recenzentki dotarły, trzeba było narzucić znaczne tempo, by powyrabiać się w terminach. I w sumie się udało, no może poza czytanym ciągle piątym tomem Pomnika Cesarzowej Achai, do którego czuję niezrozumiałą niechęć. 
   No ale nieważne, czas na to, co tygryski lubią najbardziej: cyferki. Czerwiec przyniósł mi aż 11 przeczytanych książek i w sumie 3528 stron co daje imponujący wynik: 117,6 strony dziennie. Dawno już żaden miesiąc nie był dla mnie aż tak łaskawy. Z nowych nabytków zawitało do mnie 15 książek i 2 ebooki, ale ponieważ Poczekalnię odrobinę udało się przetrzebić nie ciążą aż tak bardzo. Inna sprawa, że stosunkowo mało było w tym miesiącu recenzentek. Większość lektur z tego miesiąca doczekała się recenzji, lub dopiero doczeka. A kolejno było to tak:

   Małe kobietki Louisa May Alcott 

Najlepszy dowód na to, że oczekiwanie na swoją kolej w Poczekalni nie ma nic wspólnego z datą zakupu. Książka niezwykle urokliwa o czym zresztą już pisałam wcześniej.

   Dzidziuś Pana Laurenta Roland Topor

To jedna z książek, która nie doczekała się i raczej nie doczeka pełnoprawnej recenzji. Jest to zbiór trzech dramatów, jak zawsze u tego autora bulwersujących i obrazoburczych. Jak zawsze czarny humor i ogrom absurdu. Uwielbiam.

   Niesamowite historie Elizaeth Gaskell

   Kolejna pozycja z Poczekalni, która doczekała się recenzji. Mrocznie i gotycko, ale i szalenie urokliwie.

   Sekret Charlotte Bronte

   To dość dziwna książka najbardziej znanej z sióstr Bronte, zawiera utwory pisane jeszcze przez nastoletnią pisarkę, co mocno rzuca się w oczy. Więcej oczywiście w recenzji.

   Dom na Placu Waszyngtona Henry James

   Kontynuując przygodę z klasyką, nie mogło zabraknąć Henry'ego Jamesa. Ta dość długa nowelka, jak zwykle u tego autora przyniosła wiele pozytywnych wrażeń.

   Księżna de Cleves Maria de Lafayette

   Niezwykła i bardzo stara powieść, jedna z pierwszych, w których kobieta nie jest tylko pustą i rozegzaltowaną panienką, której problemy kończą się wraz z zamążpójściem. Recenzja czeka na ostateczny szlif.

   Dom z papieru Carlos Maria Dominguez

   Niewielka książeczka, ale jakże cudowna. Prawdziwa perełka dla moli książkowych i wszelkich innych bibliofilów. Pełna przecudownych cytatów. Nie wiem, czy dam radę ją zrecenzować, gdzieś mi powoli dojrzewa tekst, zobaczymy jak pójdzie z pisaniem.

   Miłość i cienie Isabel Allende

   Druga iberoamerykańska powieść w tym zestawieniu, również oczekująca na swoją własną recenzję. Autorka jak zawsze czaruje czytelnika przemycając okrutną rzeczywistość w snutej przez nią pięknej opowieści.

   Wdowiec Lovel William Makepeace Tackerey

   Znany z Targowiska próżności autor, tym razem ponownie ośmiesza zamożne mieszczaństwo. Ogromny dystans oraz trafność i uniwersalność spostrzeżeń czynią z tej książki lekturę wciąż aktualną.

   Ostateczny argument Joe Abercrombie

   Pierwsza fantastyczna pozycja w czerwcu i zdecydowanie najgrubsza z tu wymienionych. Stanowi świetne domknięcie cyklu i lektura jest czystą przyjemnością. Recenzja pojawi się już niedługo.

   Tron z żelaza Angus Watson

   Kolejny trzeci tom trylogii i ponownie fantastyka. Cykl Angusa Watsona urzekł mnie od pierwszego tomu, a zamknięcie serii jest równie dobre. Więcej o niej już wkrótce.

   Jak wspomniałam na początku fantastyki jak na lekarstwo tym razem, choć pod względem objętościowym były to dwie najgrubsze książki. Tak wyszło, że oczekując na przesyłkę z recenzentkami starałam się nie sięgać po nic zbyt długiego, nawet jeśli oznaczało to wstrzymanie się z lekturą wielu perełek. Ale cóż... zawsze zdążę do nich wrócić. Zapowiedziane teksty pewnie niedługo się pojawią, podobnie jak jedna zaległa recenzja z zeszłego miesiąca. A już wkrótce: stosik!

niedziela, 26 czerwca 2016

Cuda i Dziwy Mistrza Haxerlina

Autor: Jacek Wróbel
Cykl: Mistrz Haxerlin. Tom I
Wydawnictwo: Genius Creations
Rok wydania: 2015

   Opowiadania Jacka Wróbla o Mistrzu Haxerlinie można było przeczytać w darmowej antologii Geniusze fantastyki, tam też zwróciłam uwagę na twórczość tego autora, a postać obwoźnego sprzedawcy magicznych (albo i niekoniecznie) i tajemnych artefaktów wzbudziła we mnie pozytywne wrażenia. Cuda i Dziwy Mistrza Haxerlina to dopiero pierwszy zbiór tekstów mu poświęconych, ale wszystkich czytelników, których urzekła postać głównego bohatera, z pewnością ucieszy wiadomość, że w planach są kolejne.

   Autor osadził swojego bohatera w dość typowym fantastycznym uniwersum. Brak zaawansowanej techniki – szczytem osiągnięć jest prymitywna broń palna - magowie z własną gildią oraz panteon bliżej nieopisanych bogów. Czytając kolejne opowiadania, poznajemy jedynie wyrywki tego świata, trudno określić nawet jego geografię. Są miasta, miasteczka, bezdroża i zapadłe wioski. Podobnie wygląda kwestia sytuacji politycznej, o której dowiadujemy się równie mało, ponieważ Mistrz Haxerlin z racji wykonywanego zawodu unika spraw światowych, skupiając się na lokalnych. Nie natrafimy tu również na zbyt wielkie bogactwo fantastycznych kreatur i te spotkamy jedynie w opowiadaniu Grota Valdura (będącym cudownym hołdem dla wszystkich miłośników Wrót Baldura), ale nawet w tym wypadku są to jedynie ogromne pająki i gobliny.

   W książce zdecydowanie większy nacisk położony został na przedstawieniu głównego bohatera. Mistrz Haxerlin, wyrzucony z kolegium magów za wybitny antytalent i brak zdolności do zaklęć, rozkręcił własny biznes, polegający na sprzedaży magicznych artefaktów, wspaniałych mikstur i cudownych przedmiotów. Jednak jego towary to zwyczajne podróbki, a sam handlarz stosuje wszelkie chwyty marketingowe, by wcisnąć niezbyt bystrym poczciwcom chłam, jaki sprzedaje. Dlatego też unika jak ognia wszelkich prawdziwych magów, a klientów wybiera spośród mieszkańców najbardziej zapyziałych wiosek, w których wjazd jego ruchomego kramiku jest wydarzeniem, o jakim mówić się będzie przez najbliższy rok. Haxerlin, wyzbyty wszelkich skrupułów, zrobi wszystko, by ciągnąć zyski ze sprzedaży, bezczelnie kłamie i wprowadza ludzi w błąd, wiedząc bardzo dobrze, że połową sukcesu jest odpowiedni wizerunek. Trudno mówić w jego przypadku o moralności, gdyż nawet kiedy ma okazję zrobić dobry uczynek, na pierwszym miejscu stawia własne życie i możliwość zarobku. Taki żywot siłą rzeczy wpędza go w liczne kłopoty, które są fabułą poszczególnych opowiadań.

   Poszczególne teksty zawarte w zbiorze spaja interesująca osoba głównego bohatera. Nie łączą się w większą całość, stanowiąc szereg przygód, z jakimi boryka się Mistrz Haxerlin. Kilkoro pobocznych postaci przewija się przez więcej niż jedno opowiadanie, jednak nawet w takim przypadku trudno mówić o wątku fabularnie wiążącym całość. To sprawia, że każdy z tekstów można czytać niezależnie i choć w przypadku niektórych z nich wyraźnie widać chronologię, to nieznajomość poprzednich w niczym nie przeszkadza, by cieszyć się z następnych.

   Książka napisana jest w bardzo lekki i zabawny sposób. Częste ironiczne komentarze bohatera, będącego przy okazji narratorem, śmieszą i sprawiają wrażenie, jakby autor „puszczał oko” do czytelnika. Jednocześnie znajdziemy tu odniesienia do różnych dzieł popkultury, jak choćby we wspomnianej wcześniej Grocie Valdura, które również stanowią przyjemny akcent lektury. Słownictwo, jakim posługuje się autor, nie jest specjalnie bogate, nie uświadczymy tu ani zbyt wielu archaizmów, ani przesadnie skomplikowanego języka.

   Cuda i Dziwy Mistrza Haxerlina to zabawna i bardzo lekka lektura, która niejednokrotnie wzbudzi prawdziwe salwy śmiechu.  Główny bohater dominuje wszystkie opowiadania, jakie znajdziemy w tym zbiorze, i ciężko nie patrzeć na książkę przez jego pryzmat. Daleko mu do obrazu cnót wszelakich: jest słabym człowiekiem i nieprzyjemnym krętaczem, jednak mimo tego nie sposób go nie polubić. Trudno też nie docenić jego inteligencji, która niejednokrotnie pomaga mu wykaraskać się z kłopotów. Z niecierpliwością wypatruję kolejnej odsłony jego przygód.

Za książkę dziękuję portalowi Insimilion.

czwartek, 23 czerwca 2016

Dom na Placu Waszyngtona

Autor: Henry James
Tytuł oryginału:Washington Square
Tłumaczenie: Maria Skroczyńska
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Rok wydania: 1974

   Henry James wrócił do łask czytelników dzięki wydawnictwu Prószyński i S-ka, na łamach którego od kilku lat pojawiają się jego kolejne utwory. Jednym z takich, jakie jeszcze nie doczekały się odświeżonej edycji, jest stosunkowo krótka opowieść zatytułowana Dom na Placu Waszyngtona, która swą kompozycją znacznie bardziej przypomina nowelę, niż powieść.

   Akcja powieści skupia się w tytułowym domu na Placu Waszyngtona, mieszka w nim doktor Sloper wraz z owdowiałą siostrą i córką. Panna Sloper to niemłoda już, dwudziestokilkuletnia i niezbyt atrakcyjna kobieta, która pomimo znacznego majątku nie ma zbyt wielu perspektyw na zamążpójście. Fabułą książki jest historia afektu, jaki zrodził się między nią, a łowcą posagów – Maurycym Townsendem. Związkowi silnie przeciwstawia się ojciec dziewczyny, gdyż przeczuwa w nim krzywdę jaka z czasem spotka jego córkę. Relacja między dwójką młodych ludzi pozbawiona niespodziewanych zwrotów akcji, nagłych uniesień i gwałtownych przeciwności losu na pierwszy rzut oka może wydawać się nieco monotonna, jednak Henry James mistrzowsko przedstawia swoich bohaterów, dając czytelnikowi ich pełny psychologiczny obraz.

   W powieści bliżej możemy przyjrzeć się zaledwie czwórce postaci, za to każda z nich ma dokładnie zarysowany charakter a my mamy okazję w pełni zgłębić ich uczucia. Pierwszym z nich jest doktor Sloper, inteligenty i stanowczy, nigdy do końca nie pogodził się ze stratą żony i synka. Całą miłość przelewa na jedyną córkę, jednak nie potrafi się pozbyć pogardy dla jej zdolności umysłowych i charakteru, co powoduje brak porozumienia między mini i buduje nieprzebytą zaporę. Jego córka jest bardzo zwyczajną panną, porządna i zrównoważona, z czasem staje się wzorem dla  młodszych od siebie. Pozbawiona jest talentów, które sprawiałyby, że w jakiejś dziedzinie byłaby wyjątkowa posiada niezłomny charakter, graniczący z uporem. Zupełnie inną kobietą jest jej ciotka, będąca typową przedstawicielką swojej płci, rozegzaltowana niestosownie do swojego wieku, poszukuje wokół siebie silnych podniet i gorących uczuć. Gdy sama nie może być ich obiektem, dąży do wzbudzania ich w innych. Ostatnim z czwórki przedstawionych bohaterów jest Maurycy Townsend, poszukujący majętnej panny, dzięki której nadal będzie mógł prowadzić próżniacze życie na stopie do jakiej przywykł. Na tle pracowicie wykuwających swój los mieszkańców Nowego Jorku jego wyrachowanie i bezproduktywne życie jest postawą wyjątkową i budzącą niechęć. Jednak dzięki czarującemu sposobowi bycia jedna sobie przyjaciół.

   Henry James prostą, banalną wręcz historię opowiada w wyjątkowo zajmujący sposób. Dogłębnie poznajemy motywy bohaterów i wszystkie ich myśli. Dzięki temu możemy wyrobić sobie dokładną opinię o przedstawionych postaciach oraz ocenić ich postępowanie. Pozornie nudne charaktery potrafią zaskoczyć swoją głębią i siłą, zaś te na pierwszy rzut oka znacznie bardziej interesujące, rozczarowują swoją powierzchownością. Kolejnym mocnym punktem opowieści jest sposób zaprezentowania relacji jakie rodzą się między bohaterami. Równie ważne, co wieź między dwojgiem młodych ludzi, są powiązania między nimi, a resztą postaci. Najważniejszą z nich jest trudna miłość między ojcem a córką, w której dobre intencje zdają się być okrucieństwem, a chęć samostanowienia o sobie i poddania się uczuciom mogą wyglądać na bezpodstawny upór. Henry James zaprezentował cały szereg niezdrowych relacji, gdyż żadna z nich nie jest idealna a brak rozmów między bohaterami nie prowadzi do rozwiązania patowej sytuacji i utrudnia bohaterom wzajemną pełnię zrozumienia.

   Język jakim posługuje się autor jest bardzo charakterystyczny i niekoniecznie najłatwiejszy w odbiorze. Długie, a nawet bardzo długie, mocno rozbudowane zdania złożone mogą nieco męczyć. Bogate słownictwo oraz liczne porównania tworzą wyjątkowy klimat, który pozwala w pełni zrozumieć targające bohaterami uczucia. Ogromna sugestywność opisów tym lepiej pozwala się wczuć w historię mieszkańców domu na Placu Waszyngtona.

   Ta niewielka opowieść Henry’ego Jamesa idealnie oddaje wszystkie zalety prozy autora: dogłębne przedstawienie psychologii postaci oraz pozbawione zbędnej afektacji skupienie się na targających nimi uczuciach. Gdy dodać do tego niełatwy, ale i niezwykle urokliwy i sugestywny język jakim napisana została powieść otrzymujemy dzieło wyjątkowe, które wymaga od czytelnika odrobiny skupienia. Pomimo poruszenia najbardziej banalnego z prostych tematów nie jest to trywialna lektura, a książka, która na długo zostanie w pamięci czytelnika.

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Pasterska korona

Autor: Terry Pratchett
Tytuł oryginału: The Shepherd’s Crown
Seria: Świat Dysku
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2016

   Długo wyczekiwana przez fanów Pasterska korona Sir Terry’ego Pratchetta to czterdziesta pierwsza i jednocześnie ostatnia powieść, której akcja osadzona jest w Świecie Dysku. W związku z tym jeszcze przed pojawieniem się w księgarniach budziła wśród miłośników autora ogromne emocje, łącząc niecierpliwe oczekiwanie ze smutkiem, że to już koniec cyklu.

   Pasterska korona to ostatni tom poświęcony Tiffany Obolałej i pozostałym czarownicom. W wyniku zaistniałych zmian młoda Wiedźma ze wzgórz musi wziąć pod swoją opiekę również mieszkańców Lancre. Czarownica z Kredy zaczyna dzielić swój czas między jedną krainą a drugą, starając się zadowolić ich mieszkańców. Tymczasem pokonane i schowane w swej domenie elfy wcale nie myślą porzucać wizji podboju ludzkiego świata.

   Jest to przede wszystkim opowieść o dojrzewaniu. Tiffany, postawiona przed nowymi obowiązkami, uczy się, jak im podołać i choć początkowo wizja dodatkowej odpowiedzialności nieco ją przeraża, z czasem zaczyna ją akceptować. Dociera do niej, że nawet jeśli to właśnie od niej zależy dopilnowanie, by wszystko było jak trzeba, to wcale nie musi nadzorować tego osobiście i ma pełne prawo szukać i oczekiwać pomocy. Jest to również powieść o przemijaniu. O tym, że pewne rzeczy, które wydają się wieczne, również kiedyś się kończą, inne zaś, które wydają się być dawno przebrzmiałe, nadal potrafią być żywe. 

   Główną bohaterką książki jest Wiedźma ze wzgórz. Sir Terry Pratchett konsekwentnie kreuje jej postać. Tiffany wciąż pozostaje tą twardą i odpowiedzialną dziewczyną, która mimo młodości i własnych pragnień zawsze robi to. co powinna. Jest urodzoną czarownicą i w pełni rozumie, z czym wiążą się jej obowiązki jako takiej, nadmiar obowiązków, jakie na nią nagle spłynęły, powoduje, że zaczyna rozumieć, iż nie jest niezastąpiona i czasem musi pozwolić innym sobie pomóc. 

   Pasterska korona to kolejna okazja do spotkania z wszystkimi znanymi z poprzednich części czarownicami oraz Nac Mac Feeglami. Jednak najciekawszą z postaci, jakie znajdziemy w książce, jest Geoffrey Swivel, który pojawia się w Świecie Dysku po raz pierwszy. Trzeci syn szlacheckiej rodziny nie ma przed sobą zbyt wielu perspektyw, starsi bracia pełnią tradycyjne role, jakie im przypisano, odpowiednio dziedzica i kapłana. Najmłodszy Geoffrey nie ma przed sobą żadnej zaplanowanej kariery, a jego charakter, tak różny od temperamentu ojca, tylko sprowadza na niego kłopoty. Obdarzony silną empatią i zrozumieniem ludzkich charakterów, odkrywa własną ścieżkę w życiu.

   W Pasterskiej koronie natrafimy na typowy dla Sir Terry’ego Pratchetta język. Po raz kolejny autor w zabawny sposób opisuje rzeczy ważne i poważne. To sprawia, że pomimo wielu śmiesznych kwestii, jakie padają z ust bohaterów, czytelnikowi nie jest do śmiechu. Taki zabieg powoduje również, że mimo powagi tematów poruszanych w książce, lektura nie przytłacza. Sprawia wrażenie lekkiej, jednocześnie zmuszając czytelnika do myślenia i zastanowienia się nad otaczającym go światem.

   Nie sposób nie odczuć pewnego smutku w trakcie lektury Pasterskiej korony. Świadomość, że jest to ostatnia powieść ze Świata Dysku sprawia, że łatwo poddać się refleksyjnemu nastrojowi. Gdy dodać do tego poruszane w książce problemy, takie jak dojrzałość, odpowiedzialność, przemijanie i starość, to można mówić wręcz o melancholii. I choć zachowania Nac Mac Feegli nadal bawią, podobnie jak słowa Niani Ogg, to nie przełamują smutnego nastroju, w jaki wprowadza lektura. Powieść stanowi podsumowanie wszystkich wcześniejszych epizodów związanych z czarownicami i Tiffany, przewracając ostatnią stronę mamy świadomość, że ich historia została domknięta i przed jej bohaterami stoją jasno wytyczone ścieżki. I choć książka prezentuje sobą wszystko, za co można cenić Świat Dysku, zdecydowanie nie nadaje się do tego, by rozpoczynać z nią swoją przygodę z najważniejszym cyklem Sir Terry’ego Pratchetta.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Insimilion.

piątek, 17 czerwca 2016

Sekret

Autor: Charlotte Bronte
Tytuł oryginału: The Secret
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2015

   Sekret to zbiór, w którym znajdziemy opowiadania spisywane przez nastoletnią Charlotte Bronte, znanej dzięki powieści Dziwne losy Jane Eyre. Opublikowane po raz pierwszy w 1908 roku, na ponowne odkrycie czekały aż siedemdziesiąt lat, by dopiero w roku 2015 ukazać się w Polsce.

   Miejscem akcji autorka uczyniła fikcyjne Verdopolis, przypominające nieco Anglię, choć o znacznie przyjemniejszym, słonecznym klimacie. Samo państwo nie zostało opisane zbyt dokładnie, jeśli już pojawiają się opisy miejsc służą one raczej zaprezentowaniu poszczególnych budynków, czy fragmentów krajobrazu, niż przedstawieniu całości. Znacznie więcej informacji znajdziemy o zamieszkujących Verdopolis ludziach. Społeczeństwo fikcyjnego królestwa niczym nie odbiega od tego, współczesnego autorce. Choć Charlotte Bronte przedstawia nam perypetie arystokracji, wyraźnie widać podziały społeczne, których, podobnie jak w dziewiętnastowiecznej Angli, nie sposób było przekroczyć większości obywateli.

   Główną bohaterką wszystkich pięciu historii są markiz Douro i jego małżonka Marianna Hume. Obydwoje są typowymi przedstawicielami swojej klasy. Wykreowani zostali w dość wyrazisty a jednocześnie nieco powierzchowny sposób. Przedstawiają sobą szereg zalet, jakich można się spodziewać po przedstawicielach arystokracji. Są młodzi, piękni i pełni życia, a ich postępowaniu względem innych nie można nic zarzucić. Żadne z nich nie przejawia jednak głębi, świadczącej o dojrzałym i pełnym charakterze i w związku z tym wydają się nieco mdli.

   Zupełnie inaczej ma się sprawa z czarnym charakterami opowiadań. Hrabia Northangerland przedstawiony został dość prosto jako człowiek dumny, który nie zawaha się przed nikczemnością, jeżeli widzi w tym swój interes. Znacznie ciekawszą postacią jest jego żona Zenobia Ellrington, kobieta pewna siebie, wręcz wyzwolona, biorąc pod uwagę epokę w jakiej przyszło jej żyć. Wykorzystując dostępne jej środki, próbuje osiągnąć to na czym jej zależy, jednak nie waha się wycofać, gdy widzi, że nie jest wstanie nic wskórać. Waży potencjalne zyski i straty, co w równej mierze świadczy o jej wyrachowaniu, jak i dojrzałości. To wszystko sprawia, że mimo niewielkiego udziału w przedstawionych historiach, jest ich najciekawszą postacią.

   Zawarte w zbiorze opowiadania nie łączą się w spójną całość. Pewne ich fragmenty wręcz sobie przeczą. Całość jednak, poprzez osadzenie w tych samych realiach i wykorzystanie tych samych postaci tworzy jedność. Wyraźnie widać, że młoda Charlotte Bronte miała wizję konkretnego świata oraz zamieszkujących go bohaterów i postanowiła je wykorzystać. Pomimo niespójności w fabule poszczególnych tekstów, nie znajdziemy niekonsekwencji w kreacji postaci. Te wraz z kolejnymi opowieściami utrwalają swoje charaktery i stają się pełniejsze.

   Po zawartych w zbiorze opowiadań wyraźnie widać, że autorka była bardzo młoda, kiedy je pisała. I choć już wtedy przejawiała znamiona wielkiego talentu, to jednak przytoczone historie są młodzieńczo naiwne a bohaterowie wyraźnie czarno-biali. Często też popadają w nadmierną egzaltację i patos. Niemniej jednak nie sposób nie docenić pomysłów i rozwijającego się warsztatu.

   Językowi jakim napisane są opowieści daleko jeszcze do pełni sugestywnej subtelności za jaką cenić można późniejsze dzieła Charlotte Bronte. Nieco kłopotu mogą sprawić używane przez autorkę pseudonimy jakie nadaje swoim bohaterom, przez co domysłowi czytelnika pozostaje powiązanie ze sobą postaci przedstawianych w kolejnych opowiadaniach. Stosunkowo proste słownictwo i nieskomplikowana składanie zdań, sprawia że książkę czyta się bardzo dobrze, choć brakuje w niej pewnego, nieokreślonego uroku, który przyciągałby czytelnika jak magnez.

   Sekret to zdecydowanie zły wybór dla tych, którzy swą przygodę z Charlotte Bronte pragną dopiero zacząć. Książka może wydać się nieco banalna, a perypetie bohaterów i oni sami infantylni. Jednak dla czytelników, którzy mają już za sobą lekturę takich powieści jak: Dziwne losy Jane Eyre, Profesor, Shirley, czy Villette, zbiór opowiadań stanowić będzie nie lada ciekawostkę pozwalającą przyjrzeć się jak ewoluował talent pisarki.