niedziela, 29 maja 2016

Grimm City. Wilk!

Autor: Jakub Ćwiek
Cykl: Grimm City. Tom I
Rok wydania: 2016
Wydawnictwo: Sine Qua Non. Imaginatio

   Gdy na rynku pojawiła się komiksowa seria Baśnie, będąca uwspółcześnioną adaptacją znanych historii spisanych przez braci Grimm, gdzieś w szufladzie u Jakuba Ćwieka leżały notatki, stanowiące podstawę, na której oparł on swoje Grimm City. W międzyczasie ukazało się kilka powieści autora, inne cały czas pozostały w fazie tworzenia, a pomysł na opowieści oparte o utwory braci Grimm powoli dojrzewał i ewoluował. Aż w końcu dojrzał i do księgarń  trafił pierwszy tom historii osadzonej w Grimm City, Wilk!.

   Tytułowe Grimm City, to ponure miasto przemysłowe, gdzie bezdeszczowe dni zdarzają się bardzo rzadko. Wszystko pokrywa czarny pochodzący z kopalń tłusty pył, gdyż miasto powstało na szczątkach dawno poległego olbrzyma, które zapewniają niewyczerpane źródło węgla i ropy. Po szarych, brudnych ulicach przemykają zmęczeni i spracowani ludzie, poubierani, jakby na przekór przygnębiającym okolicznościom, w pstrokate płaszcze przeciwdeszczowe. Jednak ponura sceneria to niejedyny problem z jakim boryka się Grimm City. Miastem rządzi przemoc, a skorumpowana policja nie funkcjonuje jak powinna, przymykając oczy na szemrane interesy mafijnych bossów. Dwie rodziny podzieliły wpływy w mieście i gdy na ulicach zaczynają ginąć członkowie obydwu, pojawiają się pogłoski o trzecim graczu.

   W takiej przygnębiającej scenerii poznajemy młodego, pozbawionego znajomości, a co za tym idzie perspektyw na błyskotliwą karierę, muzyka Alfreda Moora. W skutek zbiegu okoliczności wplątuje się w samo centrum kryminalnej afery. Szukając pomocy nawiązuje kontakt z agentem niezależnej Noble Service McShanem oraz ze skonfliktowanym z nim detektywem Evansem. Wspomniana trójka próbuje rozwikłać kto stoi za szeregiem brutalnych zbrodni. Wszyscy troje zostali przedstawienie dość powierzchownie. Znajdziemy tu jedynie wzmianki o ich przeszłości oraz o cechach charakteru i osobowości. Alfred, z którego perspektywy poznajemy toczące się wydarzenia nie wyróżnia się niczym szczególnym, nie mamy również okazji poznać go dogłębnie. Nie są to przy tym postacie papierowe i płytkie, gdyż zostały zarysowane dobrze i konsekwentnie, ponadto otrzymujemy przesłanki dotyczące głębi ich osobowości, której jednak nie mamy okazji poznać.

   Grimm City. Wilk! to przede wszystkim powieść kryminalna i to właśnie ten wątek jest w niej kluczowy. Zbrodnia oraz znalezienie sprawców i kierujących nimi motywów dominują i determinują relacje między postaciami. Intryga jest ciekawa i oryginalna, a jej rozwiązanie odrobinę tylko przewidywalne, na tyle, by gdy już do niego dojdziemy zaskakiwało, ale nie sprawiało wrażenia niezwiązanego z odkrywanymi przez całą powieść tropami.

   Historia zabójstwa inspektora Wolfa jest dopiero pierwszą z opowieści osadzonych na ulicach Grimm City, autor wspomina, że pojawią się kolejne. Grimm City. Wilk! pełni zatem rolę wprowadzania czytelników w ponury świat miasta, w którym opowieść jest religią. W książce znajdziemy zatem wiele fragmentów, służących nakreśleniu wykreowanej rzeczywistości. Zostały one wplecione w fabułę na tyle umiejętnie, że czytając nie czuje się przestojów i tempo akcji utrzymane jest na wysokim poziomie.

   Pod względem językowym książka niczym się nie wyróżnia spośród innych dzieł autora. Jest on żywy i raczej potoczny, prawie pozbawiony neologizmów i zasadniczo dość prosty. Dzięki temu jest też bardzo łatwy w odbiorze, tym bardziej, że stylistycznie również nie znajdziemy tu żadnego wyzwania. Wtrącone niekiedy wulgaryzmy nie sprawiają negatywnego wrażenia a są naturalną częścią kreacji postaci i wydarzeń w jakich się one znalazły. W warstwie językowej brakuje jednak czegoś, co by urzekało i zapadało w pamięć.

   Książka zrobiła na mnie dobre wrażenie a lektura upłynęła błyskawicznie. Jej największą zaletą z pewnością jest kreacja świata w tym tytułowego Grimm City. Wprawdzie można by oczekiwać nieco więcej po stworzonych postaciach, jednak trudno doszukać się w nich wad czy niekonsekwencji, a niedosyt przynosi jedynie ich nieco zbyt powierzchowne przedstawienie. Kryminalna intryga w fantastycznym świecie nie jest zupełnie nowym pomysłem, podobnie jak zaadaptowanie w nowej wersji znanych wszystkim baśni, jednak mimo wszystko Grimm City. Wilk! niesie ze sobą nieco świeżości i oczarowuje mroczną atmosferą tytułowego miasta.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Insimilion.

Nim zawisną

Autor: Joe Abercrombie
Tytuł oryginału: Before they are hanged
Cykl: Pierwsze prawo. Księga II
Tłumaczenie: Wojciech Szypuła
Wydawnictwo: MAG
Rok wydania: 2016

   Pierwsze prawo to trylogia, która przyczyniła się do sławy Joe’go Abercrombie, w stworzonym na jej potrzeby uniwersum brytyjski pisarz osadzał później kolejne teksty. Drugim tomem cyklu jest powieść Nim zawisną, w pierwszym polskim wydaniu zatytułowana Nim zawisną na szubienicy. Książka trzyma wysoki poziom, z jakim mieliśmy do czynienia w debiutancka książka autora, Ostrze (Samo ostrze w pierwszym wydaniu), wprowadzający czytelników w bogaty świat pełny potężnej magii, licznych wojen i ludzi o silnych charakterach.

   Uniwersum Pierwszego prawa w Nim zawisną zaprezentowane jest z trzech perspektyw, co wiąże się z trzema równorzędnymi wątkami powieści. Począwszy od dalekiej północy – Anglandu, poprzez Dagoskę na rozgrzanym słońcem południu, aż po zrujnowane przed wieloma laty Stare Cesarstwo gdzieś na krańcu świata. Niestety zabrakło mapy, która ułatwiłaby orientację w geografii przedstawionego świata. Nie można autorowi zarzucić niedbałości w kwestii kreacji uniwersum. Drobiazgowe opisy sprawiają, że poczujemy chłód pełnych błota północnych bezdroży, majestat dawno wymarłego, ale i potężnego miasta oraz duszną atmosferę oblężonej Dagoski.

   Akcja powieści toczy się trójtorowo i w każdym z wątków odnajdziemy bohaterów poznanych w pierwszym tomie cyklu. Pułkownik West wraz z armią Unii wyrusza, by bronić Anglandu przed wojskami króla Bethoda, któremu udało się podbić i zjednoczyć całą Północ. Inspektor Glokta, awansowany na superiora Dagoski, staje przed wyzwaniem jakim jest utrzymanie miasta w rękach Unii i zmierzenie się z oblegającymi je Gurkhulczykami. Ostatnim z wątków jest wędrówka, jaką przedsięwziął Pierwszy Wśród Magów Bayaz, werbując do tego zadania poznanych w Ostrzu Logena Dziewięciopalcego oraz Jezala Luthara. Wszystkie trzy historie silnie się przeplatają i we wszystkich dzieje się na tyle dużo, że czytelnik w żadnej z nich nie odczuwa spowolnienia akcji czy przestojów. Każda została przedstawiona tak interesująco, że nie sposób wybrać wątek, który można by faworyzować.

   Nim zawisną to kolejna okazja do spotkania z postaciami znanymi z Ostrza. Przedstawione wydarzenia ponownie poznajemy z kilku perspektyw, gdyż mamy do czynienia z kilkorgiem narratorów. Pierwszym z nich jest pułkownik West wprowadzający nas w kulisy kampanii unijnej armii na północy. Wydarzenia związane z wojną z Bethodem poznajemy również dzięki Wilczarzowi, jednemu z wolnych Północnych, Człowiekowi Nazwanemu. Troje narratorów znajdziemy w wątku związanym z wyprawą, gdyż swą historię snują równocześnie Jezal, Logen oraz Ferro. Jedynie epizod dagoskański przedstawiony jest z jednego punktu widzenia – superiora Glokty. 

   Wymieniona szóstka bohaterów wypełnia pierwszy plan powieści. Poznajemy nie tylko dokładny opis wydarzeń, jakich są świadkami, ale również ich przemyślenia i sposób patrzenia na świat. Dzięki temu mamy dobrą okazję, by zrozumieć ich charaktery, a te są niebanalne i niepozbawione głębi. Żaden z nich nie jest wolny od lęków czy wad, dzięki czemu stają się realni. Inspektor Glokta o zdeformowanym ciele znajduje w sobie litość, której źródła nie jest w stanie dokładnie pojąć. Tajemnicza i zabójcza Ferro, jaką po raz pierwszy spotkać można było w końcówce Ostrza, z jednej strony jest kobietą odważną i dziką, z drugiej drży na myśl o uczuciach, gdyż te według niej świadczą o słabości. Luthar przechodzi solidną szkołę, gdy po raz pierwszy opuszcza gościnne mury Agriontu i musi zmierzyć się z trudami niebezpiecznej wyprawy w nieznane. Towarzyszący tej dwójce Logen pozostaje dalej tym samym nieulękłym wojownikiem, który nie waha się wziąć na siebie odpowiedzialności za niefortunnie skomponowaną drużynę, z jaką przyszło mu przemierzać nieznane krainy. Kreacja Wilczarza również nie ewoluuje, w dalszym ciągu, podobnie jak Logen, jest przede wszystkim wojownikiem trzeźwo patrzącym na świat. Inaczej ma się sytuacja z pułkownikiem Westem, ponieważ wydarzenia, w jakich bierze udział, odciskają na nim silne piętno.

   Oprócz szóstki protagonistów w powieści znajdziemy cały szereg postaci zapełniających dalsze plany opowieści. Niektórzy z nich zostali przedstawieni dość dokładnie, inni jedynie pobieżnie. Ich prezencja jest z jednej strony odbiciem ich zachowań oraz słów, z drugiej zaś wynika wprost z tego, jak odbierają ich narratorzy opowieści. Nie mamy wglądu w ich myśli ani motywy, możemy się ich jedynie domyślać. Kluczowym jest, jakie relacje tworzą z szóstką głównych postaci, a te Joe Abercrombie przedstawił wyśmienicie.

   Pod względem językowym powieść się nie wyróżnia, nie znajdziemy tu nic, co mogłoby oczarować, ani nic, co negatywnie wpłynęłoby na odbiór książki. Jedyne wprowadzone neologizmy służą do opisania świata przedstawionego i nazwania występujących w nim istot. Odrobina wulgaryzmów użyta została, by lepiej oddać emocje bohaterów, i zbytnio nie razi. Znajdziemy tu również pewną dawkę humoru opartego na ironicznych wypowiedziach bohaterów. Dzięki temu książkę, mimo znacznej objętości, czyta się błyskawicznie.

   Nim zawisną to porządnie napisana powieść fantasy, w której trudno doszukać się wad. Wśród jej zalet z pewnością należy uwzględnić bardzo dobre kreacje postaci i idealnie przedstawione relacje między nimi. Mnogość wydarzeń przyciąga uwagę, jednak trudno o przesyt, gdyż autor zadbał o to, by akcja nie zdominowała fabuły. Ta natomiast jest logiczna i nieco przewidywalna, akurat na tyle, by dać czytelnikowi poczucie, że wie dokąd zmierza i jaki jest cel poruszanych wątków. Nie znaczy to, że w powieści brakuje nagłych zwrotów akcji. Na próżno tu jednak szukać głębszych myśli czy jakiegoś przesłania. Książka zapewnia świetną rozrywkę, nie zmuszając czytelnika do refleksji.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Insimilion.

czwartek, 26 maja 2016

Żelazna wojna

Autor: Angus Watson
Tytuł oryginału: Clash of Iron
Tłumaczenie: Maciej Pawlak
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2016

   Żelazna wojna Angusa Watsona to kontynuacja Czasu żelaza, powieści, której akcja toczy się w pierwszym wieku przed naszą erą na ziemiach brytyjskich. W obu książkach autor umiejętnie połączył powieść historyczną z fantastyką i o ile elementu nadprzyrodzonego w pierwszej części nie było zbyt wiele, o tyle w Żelaznej wojnie znajdziemy znacznie więcej magii. Jednak nie dominuje ona w książce i drugi tom Trylogii czasu żelaza to w dalszym ciągu przede wszystkim świetna opowieść o historii Brytanii.

   W pierwszej części czas i miejsce akcji były ściśle ograniczone, poznaliśmy wydarzenia jakie miały miejsce tylko na obszarze królestwa Maidun w przeciągu kilku miesięcy. W Żelaznej wojnie mamy do czynienia zarówno z większym odstępem czasu (akcja rozciąga się na kilka lat), jak i ze znacznie rozleglejszym terenem na jakim rozgrywa się fabuła powieści. Oprócz brytyjskich państewek i Iru (obecnej Irlandii), wraz z bohaterami przemierzamy ogromne połacie Galii, docierając aż do Rzymu. Dokładność i drobiazgowość w prezentacji miejsc i realiów robi wrażenie. Towarzyszymy podbojowi Galii przez Juliusza Cezara, poznając wydarzenia zarówno z jego perspektywy, jak i z perspektywy kolejnych pokonanych narodów. Krótka wizyta w starożytnym Rzymie pozwala na tym silniejsze odczucie kontrastu między wysoko rozwiniętą cywilizacją Imperium a dzikimi barbarzyńcami. Jednak zarówno jedni, jak i drudzy są przedstawieni jako pełni wad i choć pod wieloma względami widać wyższość Rzymian, to jednak daleko im do ideału. Autor w bardzo wyrazisty sposób przedstawił, że społeczeństwa zamieszkujące Galię i Brytanię wcale nie są tak prymitywne, jak wydawać by się mogło na pierwszy rzut oka. Najbardziej krytycznie zaprezentowani zostali Iryjczycy oraz mieszkańcy północnych rejonów Brytanii, jednak w obu przypadkach krytyce poddani zostali bardziej ich przywódcy niż same narody.

   Nie natrafimy tu na zbyt wiele nowych osób. Żelazna wojna to kolejna okazja do spotkania się z poznanymi wcześniej postaciami, z których część porzuciła role trzecioplanowe, by stać się głównymi bohaterami opowieści. Na pierwszym planie wciąż znajduje się Lowa, po burzliwych wydarzeniach opisanych w Czasie żelaza będąca królową Maidun. Postawiona w zupełnie nowych dla siebie okolicznościach kobieta uczy się polityki i sprawowania władzy, a lekcje nierzadko są bardzo bolesne. Towarzyszy jej Wiosna, dziewczyna o ogromnej druidycznej mocy, z której nie zawsze jednak potrafi skorzystać. Dziewczynka przeistacza się z podlotka w młodą pannę, szkoląc się przy okazji pod czujnym okiem Lowy w łucznictwie i fechtunku. W międzyczasie próbuje zrozumieć czym jest tkwiąca w niej magia, by móc w pełni nad nią zapanować. Ostatnim z głównych bohaterów Czasu żelaza jest Dug Fokarz. On jako jedyny odsunął się nieco w cień, robiąc miejsce innym postaciom, jednak jego rola w powieści w dalszym ciągu pozostaje bardzo ważna. Jednocześnie jego kreacja najmniej ewoluowała w porównaniu z pierwszym tomem trylogii. Wojownik po spektakularnym zwycięstwie na arenie zdobył w końcu majątek umożliwiający mu realizację marzenia o własnej farmie i wiedzie spokojną egzystencję. Jednak, gdy tylko okoliczności tego wymagają, nie waha się porzucić domu, by zrobić to, czego się od niego oczekuje.

   Nie sposób nie wspomnieć o pozostałych pierwszoplanowych postaciach. Pierwszą z nich jest Ragnall Owczy Król. Wysłany do Rzymu z misją dyplomatyczną dość szybko ulega urokowi stolicy Imperium. Mimo przeciwności losu, z którymi przyszło mu się mierzyć, w dalszym ciągu pozostaje słabym psychicznie człowiekiem poszukującym oparcia wśród mocniejszych od siebie. Znajdując protektorat w osobie samego Juliusza Cezara, bez większych skrupułów zmienia stronę konfliktu i opowiada się za nadchodzącym wraz z Rzymianami rozwojem cywilizacyjnym i technologicznym. Pomimo druidycznych nauk, jakie odebrał za młodu, bez wyrzutów sumienia popiera ideę, że cel uświęca środki i daje się porwać imperialnym marzeniom Cezara. Trójką kolejnych postaci, które wyszły z cienia, w jakim schowane były w pierwszym tomie, są Carden Nancarrow, Chamanka oraz Atlas. Brytyjczyk, Iberyjka oraz Kuszyta po upadku Zadara rozpoczęli służbę u Lowy, wykonując dla niej trudną i niebezpieczną misję w Galii, gdzie ich celem jest powstrzymanie prącego na północ Juliusza Cezara. Mamy okazję lepiej poznać każde z nich, już nie są tylko żądnymi krwi najemnikami, gdyż w Żelaznej wojnie ich charaktery nabrały wyrazistych rysów. Możemy zrozumieć ich motywację i przyjrzeć się jak sobie radzą w trudnych, czasem wręcz beznadziejnych sytuacjach, a przy okazji poznać ich słabości.

   Dominującym motywem w książce jest prowadzona wojna. Przyglądając się z bliska działaniom Juliusza Cezara w Galii i starciom w Brytanii poznajemy zarówno rozmaite strategie bitewne, jak i genialne zagrywki taktyczne. Drobiazgowość autora w opisie działań wojennych zasługuję na uwagę. Angus Watson, opisując przedstawiane wydarzenia, opierał się na licznych źródłach historycznych, co tylko dodaje powieści realizmu. Kolejnym ważnym poruszonym motywem jest polityka. Wprawdzie nie mamy okazji przyjrzeć się z bliska knowaniom Cezara w Rzymie, jednak możemy dokładnie śledzić jego postępowanie na podbitych ziemiach, gdzie odpowiednio manipulując faktami, tworzy swój własny mit. Lowa natomiast, wyniesiona nagle do pozycji królowej Maidun, poznaje kulisy władzy i uczy się jak wiele należy brać pod uwagę, by zapewnić pokój własnemu narodowi. Polityka w tym wątku jest znacznie bardziej prymitywna niż wyrafinowane machinacje Cezara, jednak pod wieloma względami pozostaje równie skuteczna. Ostatnim ważnym wątkiem jest historia relacji między Lową i Dugiem. Jest to trudna miłość, gdzie urażona duma miesza się z pożądaniem. Śledząc losy tych dwojga nie można jednak oprzeć się wrażeniu, że jest między nimi coś wyjątkowego. Jednocześnie ich historia opowiedziana została bez zbędnej afektacji, dzięki czemu ich zażyłość przedstawiona jest bardzo naturalnie.

   Powieść napisana jest bardzo przystępnym i nieco tylko wulgarnym językiem. Postacie cechują się konkretnymi manierami i przyjętymi powiedzonkami w wypowiedziach, dzięki czemu ich kreacja zyskuje kolorytu i staje się pełniejsza. Opisy licznych bitew i potyczek są szczegółowe i pozbawione chaosu, co pozwala na wyobrażenie sobie bez żadnych problemów co się dzieje na polach zmagań poszczególnych wojsk. Dobrze wyważone proporcje między dialogami a akcją przedstawianych zdarzeń i realiami życia w pierwszym wieku przed naszą erą sprawiają, że książkę czyta się płynnie, a lektura upływa bardzo szybko. Nie natrafimy tu na dłużyzny, ale i nie odniesiemy wrażenia, że akcja pędzi do przodu w zabójczym tempie, w którym mógłby zniknąć jej fabularny sens.

   Drugi tom trylogii zapoczątkowanej Czasem żelaza to obowiązkowa pozycja dla każdego miłośnika historii starożytnego Rzymu i imperialnych podbojów w Europie. To również idealna okazja do poznania kulis życia w Brytanii i Galii tego okresu. Mocno zarysowany wątek mrocznej, druidycznej magii paradoksalnie nie odbiera powieści realizmu, wspaniale uzupełniając przedstawiony świat. Żelazna wojna to pozbawiona zbędnego patosu i powagi opowieść o wojnie, polityce i miłości, nie powinna więc rozczarować nawet wybrednego czytelnika. I choć nie jest to książka, która porusza ważne egzystencjalne problemy oraz nie zmusza do głębszych refleksji, to jednak jest to naprawdę dobry kawałek literatury.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Insimilion

środa, 25 maja 2016

Krew i stal

Autor: Jacek Łukawski
Cykl: Kraina Martwej Ziemi. Tom I
Wydawnictwo: Sine Qua Non. Imaginatio
Rok wydania: 2016

  Przed debiutującym autorem zawsze stoi wyzwanie. Gdy już uda mu się wydać powieść, pojawia się pytanie, czy jego książka okaże się sukcesem czy wręcz przeciwnie? Jak w tym świetle odnalazł się Jacek Łukawski, którego powieść Krew i stal otwiera planowany cykl Krainy Martwej Ziemi?

  Od początku lektury uwagę zwraca drobiazgowo przedstawione uniwersum. Załączona mapa pozwala zorientować się w jego geografii, a opisy i opowieści snute przez bohaterów wprowadzają czytelnika za kulisy jego historii. Z zawartych w powieści informacji wyłania się typowy świat fantasy z pseudośredniowiecznymi warunkami życia, okraszony całą gamą stworzeń zaczerpniętych ze słowiańskiej mitologii. Uniwersum poznajemy stopniowo, towarzysząc bohaterom w wędrówce przez pojawiającą się w tytule cyklu Martwą Ziemię. To ogromna połać lądu spustoszona przed stu pięćdziesięciu laty przez ścierające się potężne magiczne siły. Nie znajdziemy tu najmniejszych oznak życia, a postawienie choćby kroku w skażonym czarami obszarze skutkuje śmiercią. Jednak moc zaklęć słabnie, dzięki czemu podróż przez Martwą Ziemię staje się możliwa. Kilka rozdziałów powieści przenosi czytelnika do stolicy królestwa - Carmennes, dzięki czemu poznajemy również politykę przedstawionego świata.

   Główną postacią powieści jest Arthorn, wojownik wykonujący zlecenie dla swego protektora, wiernego królowi Garharda. Jest człowiekiem odważnym i zdecydowanym, nie waha się przed podjęciem zadania, nawet jeśli początkowo uważa, że szanse na powodzenie ma mizerne, jeśli nie żadne. Odpowiedzialnie traktuje powierzoną mu misję i zrobi wszystko, co nakazuje mu powinność wobec przełożonego. Na drugim planie powieści znajdziemy kilka charakterystycznych, choć nieco sztampowych i słabo zarysowanych postaci. Wyróżnić możemy wielkiego osiłka Marcasa, którego cechuje spore doświadczenie i wiele życiowej mądrości, oraz młodego, porywczego, pełnego niepewności i zapału Gwyndowa. W snutą w opowieści intrygę zaangażowany jest również Lord Auriss, dążący do przejęcia władzy w królestwie. To człowiek zdeterminowany, który nie cofnie się przed niczym, a który - czym zdumiał sam siebie - natrafił na trudność, jakiej się nie spodziewał. Dość ważną fabularnie postacią jest niezmiernie tajemniczy i budzący grozę Fardor. Nie dowiadujemy się o nim zbyt wiele, jednak jego nekromanckie zapędy oraz ogromna moc budzą niepokój. Możemy być też pewni, że spotkamy go w kolejnych odsłonach Krainy Martwej Ziemi, gdyż ewidentnie jego rola dopiero się rozpoczęła.

  W powieści stopniowo odkrywamy kolejne warstwy intrygi, co skutecznie pobudza uwagę czytelnika. Każda z poznawanych w trakcie wędrówki postaci niesie ze sobą informacje odnośnie prawdziwego celu podróży, aż zwyczajne zadanie przeradza się w takie, od którego powodzenia zależą losy świata. Takie stopniowe odkrywanie tajemnic przed czytelnikiem sprawia bardzo dobre wrażenie i nie pozwala oderwać się od lektury. Nie natrafimy tu natomiast na zbyt wiele nagłych zwrotów akcji czy twistów fabularnych, choć z pewnością nie można narzekać na nudę, w książce dzieje się dużo i intensywnie. O ile potyczki bohaterów z przeciwnikami są przedstawione bardzo realistycznie, o tyle relacje między nimi zostały potraktowane w marginalny sposób. W związku z tym nie znajdziemy tu typowego wątku miłosnego, a romanse, w jakie wdają się postacie, stanowią raczej podkreślenie realizmu przedstawionego świata, niż mają znaczący wpływ na fabułę.

   Tym, co najbardziej oczarowało mnie w powieści Jacka Łukawskiego, jest jej język: niezbyt łatwy w odbiorze, pełny wielokrotnie złożonych zdań i licznych archaizmów. Bogate słownictwo, jakim przedstawione zostały przygody bohaterów i stworzony świat, jest ogromną zaletą Krwi i stali. Dialogi są żywe, a kwestie wypowiadane przez postacie są dla nich specyficzne. Gdy dodać do tego poczucie humoru autora i często prześmiewcze nawiązania do znanych utworów, jak choćby Wiedźmina czy Władcy pierścieni, to otrzymujemy wyróżniającą się książkę, która zapada w pamięć.

   Krew i stal to dobra, choć niepozbawiona wad powieść fantasy, spełniająca wszystkie wymogi, jakie postawić można przed tego typu książką. Przemyślnie skonstruowana fabuła, drobiazgowo przedstawiony świat oraz wyjątkowy język, jakim została napisana, to jej największe zalety. Po drugiej stronie znajdują się nieco sztampowi bohaterowie oraz niezbyt wyraziście zarysowane relacje między nimi. Jednak są to mankamenty, które nie przeszkadzają i nie odbierają przyjemności, jaką niesie ze sobą lektura powieści. Jest to debiut na naprawdę wysokim poziomie i skutecznie zachęca do niecierpliwego wyczekiwania kolejnych tomów cyklu, zwłaszcza że zakończenie budzi ogromny niedosyt.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Insimilion.

wtorek, 24 maja 2016

Jesienna republika

Autor: Brian McClellan
Tytuł oryginału: The Powder Mage Trilogy. Autumn Republic #3
Cykl: Trylogia Magów Prochowych. Tom III
Tłumaczenie: Dominika Repeczko
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2016

   Jesienna republika Briana McClellana to zwieńczenie Trylogii Magów Prochowych, cyklu, w którym tradycyjne czary oparte na mocach żywiołów mieszają się z magią prochu. To powieść pełna spektakularnych walk, wielkiej polityki, mocnych wrażeń i silnych charakterów zdeterminowanych do osiągnięcia założonych celów.

   Autor konsekwentnie trzyma się przedstawionego świata. Obie magie, tradycyjna i prochowa, przedstawione są jako przeciwstawne, ale i uzupełniające się siły. Wśród śmiertelników pojawiają się bogowie, jakim przyporządkowane są poszczególne państwa „Dziewięciu”.  Akcja Jesiennej republiki skupia się w Adro i jej stolicy Adopeście, nie mamy więc okazji poznać innych zakątków przedstawionego uniwersum. Po przewrocie mieszkańcy Adopestu szykują się do wyborów pierwszego ministra, który ma objąć pierwsze republikańskie rządy. W tym samym czasie na południowej granicy Adro trwa wojna z Kezem. Zarówno miasto, jak i górskie przygraniczne okolice przedstawione są drobiazgowo i konsekwentnie, choć zdecydowanie więcej uwagi poświęcono tym drugim. Wraz z bohaterami przemierzamy górskie bezdroża, schodzimy w zasnute mgłą kotliny oraz wspinamy na szczyty; to wszystko pozwala na świetne wyobrażenie sobie zaprezentowanych okolic i w swobodny sposób przenosi czytelnika do świata powieści.

   Jesienna republika to kolejna okazja do spotkania postaci poznanych w Obietnicy krwi i Krwawej kampanii w narzuconych przez poprzednie tomy rolach. Znów będziemy towarzyszyć Adamatowi prowadzącemu śledztwo, generałowi Tamasowi próbującemu wygrać konflikt, jaki rozpętał, oraz Tanielowi Dwa Strzały w jego starciach z Kresimirem. Nie można jednak powiedzieć, że postacie nie ewoluują, wszyscy troje w wyniku okoliczności, w jakich się znaleźli, zmuszeni zostali do przeanalizowania wartości, które są dla nich najważniejsze. Wnioski, jakie wyciągnęli, są dla nich zaskakujące, jednak dla czytelnika stanowią naturalną konsekwencję w kreacji postaci, bohaterowie dojrzewają psychicznie i wraz ze zdobytymi doświadczeniami przychodzi mądrość. Wprawdzie większość protagonistów wychodzi cało z opresji, w jakich się znaleźli, ale nawet jeśli wykorzystali w tym celu swoje nadzwyczajne zdolności, przedstawione sytuacje nie sprawiają wrażenia odrealnionych i idealnie wpasowują się w prawidła stworzonego przez autora uniwersum. 

   Oprócz wspomnianej trójki głównych postaci na pierwszym planie powieści znalazł się również Bombador ze swoją terminatorką Nilą. Pierwszego z nich, będącego ostatnim ocalałym z rzezi królewskiej kamaryli magiem Adro, łączy trudna do zrozumienia dla innych przyjaźń z prochowym magiem – Tanielem Dwa Strzały. Obdarzony wielką mocą, świetnie wyszkolony mag doskonale panuje nad swoją mocą. Po latach wyczerpującego szkolenia stał się bezwzględny i zawsze gotowy działać tak, by przetrwać. Zupełnym przeciwieństwem dla niego jest Nila. Młoda kobieta, do tej pory będąca praczką, przypadkiem odkrywa ogrom posiadanej mocy, zdolnościami zawstydzając swego nauczyciela. Rozpoczynająca nauki Nila nie dość, że nie potrafi panować nad drzemiącą w niej siłą, to jeszcze zupełnie nie radzi sobie z emocjonalnymi konsekwencjami jej użycia. 

   Trzeci tom Trylogii Magów Prochowych to powieść wielowątkowa ze zdecydowaną przewagą wątku wojennego. Kampania na południowej granicy z Adro toczy się burzliwie, a wynik starcia jest trudny do przewidzenia. Bohaterowie, którzy nie są bezpośrednio powiązani z działaniami wojskowymi, i tak trafiają w pobliże pola bitwy, realizując zadania, jakie przed nimi postawiono. Kolejnym ważnym wątkiem Jesiennej republiki jest polityka. Wybory pierwszego ministra w Adopeście są okazją dla starcia się dwóch przeciwstawnych sil: cieszącego się poparciem Tamasa Richarda Thumblara oraz nieco tajemniczego ale posiadającego ogromne zasoby Lorda Clermonte’a. Obydwaj konkurenci wykorzystują różne środki do osiągnięcia zwycięstwa w wyborach, jednak ich rywalizacja, mimo że zacięta, nie jest brutalna. Spory nacisk autor położył na wątkach dotyczących relacji między bohaterami. Widać to wyraźnie zarówno w niełatwej więzi między Tamasem a Tanielem Dwa Strzały, jak i uczuciowym trójkącie, którego środkiem jest młody prochowy mag, a towarzyszą mu Ka-Poel oraz była narzeczona Vlora. Wszystkie, nawet najdrobniejsze wątki są dobrze rozplanowane i wykończone. Nie ma tu miejsca na niedomówienia ani  spekulacje.

   Powieść napisana jest poprawnie. Nie znajdziemy tu żadnych wpadek, nie natrafimy również na frazy, które wybitnie zapadłyby w pamięć. W dialogach nie widać znacznego zróżnicowania między postaciami, jednak kwestie przez nie wypowiadane nie zlewają się i zawsze doskonale wiemy, kto jest autorem padających słów. Pomimo tego książkę czyta się bardzo dobrze, duże tempo akcji oraz niezbyt wielka ilość opisów sprawiają, że przeczytanie tych blisko siedmiuset stron nie stanowi żadnego problemu. Pod względem językowym jednak zabrakło Jesiennej republice czegoś, co można by uznać za wyjątkowe i co zapadłoby w pamięć.

   Mimo pewnych braków zwieńczenie Trylogii Magów Prochowych jest dobrą książką, idealną zaś, gdy szukamy przyjemnej i niezobowiązującej lektury. Świat powieści jest przedstawiony na tyle skrupulatnie, a wydarzenia na tyle interesujące, że od powieści trudno się oderwać. Jest to porządnie napisana historia, jakiej można się było spodziewać po literackim wychowanku Brandona Sandersona. Jesienna republika niesie ze sobą pewną świeżość przy jednoczesnym trzymaniu się konwencji fantastycznej opowieści.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Insimilion.

wtorek, 17 maja 2016

Długa utopia

Autor: Terry Pratchett, Stephen Baxter
Tytuł oryginału: The Long Utopia
Tłumaczenie: Paweł W. Cholewa
Cykl: Długa Ziemia. Tom IV
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2016

   Długa utopia to czwarta i przedostatnia powieść osadzona w uniwersum Długiej Ziemi wymyślonym przez Sir Terry’ego Pratchetta i Stephena Baxtera. Podobnie jak w przypadku trzech poprzednich powieści, niczym w greckiej tragedii tak i tutaj następuje powolne wprowadzenie do kulminacyjnego punktu akcji i wyraźnie można wyróżnić moment, w którym fabuła zaczyna się zawiązywać i konkretyzować.

   Akcja Długiej utopii osadzona jest kilka lat po wydarzeniach, jakie miały miejsce w Długim Marsie. Wskutek wyprawy badawczej poprzez równoległe warianty wykrocznego Marsa, ludzkość zdobyła technologię umożliwiającą budowę windy kosmicznej, co sprawiło, że porzucony po „Dniu przekroczenia” program podboju kosmosu wrócił do łask. W tym samym czasie na jednej z milionów wykrocznych Ziemi powstała osada skupiająca „Następnych”, będących kolejnym etapem w ewolucji człowieka, istot znacznie inteligentniejszych od ludzi. Jednak fabuła książki tym razem nie została zamknięta jedynie w nieskończonych kopiach znanego świata. Jeden z wątków prowadzi nas również w przeszłość, gdy wraz z Nelsonem Azikiwie poszukujemy informacji o przodkach Joshuy Valiente i śledzimy informacje o pierwszych „naturalnych kroczących”.

   Po raz kolejny spotykamy znanych z poprzednich części bohaterów, na których upływający czas odcisnął swoje piętno. Największą przemianę przeszedł Lobsang, który, utraciwszy możliwość towarzyszenia Następnym, załamał się i postanowił uciec od dotychczasowego życia (o ile można mówić o życiu w przypadku superinteligentnego komputera). Joshua również się zmienia, w wieku pięćdziesięciu kilku lat najwięcej przyjemności odnajduje w samotnym przemierzaniu „wykrocznych” światów, jednak gdy okoliczności tego wymagają, po raz kolejny porzuca wszystko, by próbować zrozumieć naturę Długiej Ziemi i ratować sytuację, gdy dostrzega kłopoty. Identyczną postawę prezentuje Sally Linsay, którą łączy z Joshuą nie tylko głębokie zrozumienie natury równoległych światów, ale i silna potrzeba odseparowania się od ludzkości. Jednak podobnie jak Joshua, nie waha się ani chwili, gdy Długa Ziemia znajduje się w niebezpieczeństwie.

   Pod względem konstrukcji fabuła przypomina tę, z jaką spotkać się można było w Długim Marsie. Ponownie przez książkę przewijają się pozornie niezwiązane ze sobą wątki, a kierunek, ku któremu zmierza opowieść, wydaje się być mocno rozmyty. Dopiero w drugiej połowie opowiadana historia zaczyna nabierać głębszego sensu, a poruszone wątki splatają się ze sobą, tworząc całość. Takie ujęcie fabuły oraz niezbyt dynamiczna akcja sprawiają, że przez pierwszą połowę książki ciężko jest skupić się na lekturze.

   Język powieści nie zmienił się w porównaniu z poprzednimi częściami cyklu. Trudno w warstwie językowej znaleźć coś, co by się wyróżniło. Dialogi są skonstruowane dobrze, ale konwersacje bohaterów nie porywają. Opisy są jasne i logiczne, jednak brakuje w nich emocjonalnego oddziaływania na czytelnika, dzięki któremu byłby on nie tylko biernym widzem oglądającym wydarzenia z dużej odległości, ale poczułby się ich częścią. Znajdziemy tu mnóstwo rozważań o ludzkości, do jakich przyzwyczaił czytelników sir Terry Pratchett, niestetyw książce brakuje typowego dla niego humoru.

   Długa utopia nie jest złą książką, nie jest też książką wybitną. Porusza ważne kwestie, jak choćby istotę poświęcenia jednostki dla ogółu, przez co zmusza czytelnika do myślenia. Zdecydowanie jej mocną stroną są kreacje bohaterów, główne postacie konsekwentnie się rozwijają począwszy od Długiej Ziemi, natomiast te zapełniające dalsze plany opowieści są nakreślone w sposób przemyślany i charakterystyczny. Zabrakło nieco nowych bohaterów, w dalszym ciągu obracamy się w tym samym kręgu bohaterów. Trudno nazwać konstrukcję fabuły wadą, gdyż z jednej strony jest ona dobrze i w najdrobniejszych szczegółach przemyślana, z drugiej jednak jej początkowe rozmycie sprawia nie najlepsze wrażenie, ponieważ nie łatwo jest się na niej skupić. Autorzy zrobili kolejny krok naprzód, jeśli chodzi o przedstawienie uniwersum wykrocznych światów, dzięki czemu książka niesie ze sobą odpowiednią dawkę świeżości.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Insimilion.

piątek, 6 maja 2016

Mrok

Nic nie zapowiadało jego przybycia
A teraz jest tutaj.
Spowija moją duszę lodowatym chłodem
Przytępia zmysły, oślepia.
Trzyma w swych szponach, ponurym 
cieniem kładąc się na sercu
Wyciska łzy, bezgłośny szloch
wybrzmiewa gdzieś w głębi umysłu.

Nigdzie nie widać nawet bladej iskry,
która mogłaby go rozproszyć.
Ciemność jest tak intensywna, że widzę 
w niej plamy światła,
wytwory umysłu, próbującego ogrzać
skostniałe serce.
Rozpaczliwy krzyk wydobywa się z moich ust
i tonie w mroku, przechodząc bez echa
Zduszony, stłamszony czernią, 
ogarniającą wszystko wokół.

Czy kiedyś jeszcze wzejdzie słońce?
Wiem, że tak, jednak rany na sercu pozostaną
ono dalej będzie bezgłośnie krwawić, aż
pokryje się bliznami, skamienieje,
Zamknie w skorupie, za którą nie wpuści już nikogo.
Jakaś część tego mroku zostanie w nim na zawsze,
czule otulając zamrożoną duszę.