piątek, 31 marca 2017

Pół wojny

Autor: Joe Abercrombie
Tytuł oryginału: Half a war
Tłumaczenie: Agnieszka Jacewicz
Cykl: Morze Drzazg. Tom III
Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 2016

   Powieść "Pół wojny" zamyka cykl "Morze Drzazg" Joe’go Abercrombie, w związku z tym, jak możemy się spodziewać, domknięte zostają wszystkie poruszone wcześniej wątki. Kwestie tajemniczych elfów i rozbicia bóstwa może nie zostają całkowicie wyjaśnione, ale otrzymujemy na tyle dużo informacji o tym, czym mogły być, że jesteśmy w stanie dopowiedzieć sobie historię poznanego świata.

   W "Pół świata" mieliśmy okazję zwiedzić rejony leżące nad Morzem Złotym oddalone od Morza Drzazg całym kontynentem. W ostatnim tomie serii, podobnie jak w pierwszym akcja powieści ogranicza się do wybrzeży akwenu dającego nazwę cyklowi. Ponownie możemy zawitać w Gettlandzie, główna część akcji rozgrywa się jednak na południe od ojczyzny Yavriego – w Throvenlandzie. W powieści znajdziemy liczne opisy ogarniętego wojną kraju oraz kilku miast, w których skupione zostały wydarzenia. Brakuje tu nieco opisu samego Throvalndu, gdyż poza informacją, że jest jednym z państw jakie wypowiedziały suwerenność Najwyższemu królowi, nie dowiemy się o nim niczego. Zdecydowanie najciekawszym elementem przedstawienia świata, jest Stokom – starożytne elfie ruiny. Wizyta w nich pozwala nam domyśleć się kim  były elfy, czym jest ich magia i co to za nienazwana choroba sprowadza śmierć na wszystkich, którzy postawią w nich swą stopę.

   Kreacji świata zabrakło nieco drobiazgowości a wiele miejsc poznajemy dość ogólnikowo. Zachwycają natomiast skrupulatne opisy niektórych, ważnych z fabularnego punktu widzenia miejsc, jak choćby wspomniany Stokom, czy Twierdza Baila, zbudowana na pozostałościach z elfiej fortecy. Na uwagę zasługuje również przedstawienie historii wykreowanego przez Joe’go Abercrombie uniwersum i chociaż pomysł nie jest zupełnie nowy, ma w sobie wystarczająco dużo świeżości by zaintrygować i wciągnąć czytelnika.

   Podobnie jak w "Pół króla" i "Pół świata" na pierwszym planie powieści pojawiają się młodzi bohaterowie. Tym razem do grona głównych postaci dołączają nastoletnia królowa Skara oraz jej rówieśnik Raith o nieznanym pochodzeniu. Mamy okazje również bliżej się przyjrzeć poznanemu w drugim tomie Kollowi, który z młodziutkiego chłopca zaczyna wchodzić w wiek męski. Dziewczyna na skutek wojny postawiona nagle w roli królowej całego Throvlandu musi znaleźć w sobie siłę i odwagę,  by poradzić sobie z ciężarem władzy. Równie wielkie zmiany spotkały Raitha, będącego giermkiem Grom-gil-Gorma, bezwzględny zabójca odkrywa w sobie głos sumienia oraz uczucia o jakich istnieniu nigdy wcześniej nie myślał. Najmniej znaczący ciężar dźwiga Koll, choć i on jest rozdarty między powinnościami wobec Yavriego a tym czego oczekuje od niego Rina.

   Poznani wcześniej bohaterowie odkrywają przed czytelnikiem coraz więcej a ich charaktery się kształtują i rozwijają. Postacie dojrzewają, czasem jak w przypadku Branda pozostając tak samo poczciwymi jak dotąd, czasem dopuszczając do głosu wyrachowanie i dążenie do realizacji własnych celów każdym kosztem. Tak jest z Yavrim, który choć zszedł z pierwszego planu powieści nadal jej jedną z ważniejszych postaci. Począwszy od pierwszego tomu obserwujemy jego rozwój i w Pół wojny mamy do czynienia z dorosłym, dojrzałym mężczyzną, który głęboko ukrywa kierujące nim motywy i przed nikim nie odsłania prawdziwej twarzy. Yavriego zmieniły okoliczności i konieczność a jego przemiana jest naturalna i niewymuszona.

   Powieść czyta się bardzo dobrze, zasługa w tym zarówno dynamicznie rozwijającej się akcji, jak i dobrego języka jakim została napisana. Fabuła poprowadzona jest lekko i nie natrafimy w niej na żadne przestoje, zaś niewymagająca składnia oraz dobór środków stylistycznych sprawiają, że kolejne strony mijają bardzo szybko i od książki trudno jest się oderwać. W warstwie językowej nie natrafimy natomiast na nic co mogłoby zachwycić, ani co sprawiłoby, że książkę można by uznać za wyjątkową.

   Zwieńczenie "Morza Drzazg" to dobra powieść, która zapewni kilka miłych chwil spędzonych na lekturze. Nie znajdziemy w niej nic z tego co mogło irytować w "Pół króla" – jest pozbawiona nadętych frazesów i banalnych oczywistości. "Pół wojny" przyciąga czytelników dobrze i konsekwentnie wykreowanym światem pełnym młodych, ale i interesujących bohaterów, nie jest jednak książką zapadającą w pamięć, która zapewniłaby czytelnikom coś więcej poza dobrą rozrywką.

Recenzja powstała dla portalu Insimilion.

niedziela, 26 marca 2017

Trilby. Iluzja miłości

Autor: George du Maurier
Tytuł oryginału: Trilby
Tłumaczenie: Martyna Plisenko
Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2017

   Zgodnie z notą wydawniczą powieść „Trilby” George’a du Mauriera od chwili wydania cieszyła się niesłabnącą popularnością, została przeniesiona na deski teatru i zagościła na srebrnym ekranie. Dla mnie jednak była to wielka niewiadoma, zarówno jeśli chodzi o samą opowieść, jak i o postać autora. Ponieważ jednak zawsze z dużą dozą zaufania podchodzę do książek wydanych przed pierwszą Wojną Światową, nie wahałam się by po nią sięgnąć. Pozytywnie zaskoczyło mnie wydanie książki, gęsto okraszone rysunkami autora, które wzmacniają odbiór treści.

   Tłem rozgrywających się wydarzeń jest środowisko paryskiej bohemy artystycznej. Młodzi malarze, rzeźbiarze i muzycy tworzą wyjątkowe grono, żyjące chwilą i nie przejmujące się tym co będzie dalej. Głównymi bohaterami jest trójka Brytyjczyków, młodziutki i niezwykle zdolny mały Billee oraz jego dwóch starszych przyjaciół Taffy i Laird. Wszyscy troje regularnie spotykają się w pracowni, gdzie oddają typowym dla siebie zajęciom – malują, pojedynkują się na szable i rozmawiają. Często do pracowni wpadają dalsi znajomi, tworząc razem wesołą gromadę. Pewnego dnia w progach staje Trilby, typowa paryska gryzetka obdarzona niezwykłym głosem. By utrzymać siebie i młodszego brata, dorabia pozując malarzom i rzeźbiarzom, co nie przeszkadza jej być „porządną dziewczyną”. W pracowni spotyka Svengali’ego, który oczarowany niezwykłym tembrem jej głosu postanawia uczynić z niej swoje największe dzieło. Będący nauczycielem muzyki Svengali nie zniechęca się całkowitym brakiem słuchu muzycznego u swej przyszłej gwiazdy, postanawia bez względu na wszystko stworzyć z niej artystkę, a pomóc mu w tym może umiejętność hipnozy.

   Fabuła powieści nie należy do przewrotnych i nie trzyma czytelnika w ciągłej niepewności. Wydarzenia spokojnie toczą się własnym rytmem, kolejno następując po sobie. W związku z tym, nie jest to powieść, w której bez tchu pożeramy stronę za stroną. To z kolei pozwala na spokojne rozkoszowanie się stworzoną przez autora atmosferą. Narrator, co do którego możemy podejrzewać, że jest jednym z trzech głównych bohaterów zdaje się dokładnie wiedzieć o wszystkim, co ich dotyczy i co wiążę się z postacią Trilby, która na pewien okres schodzi z pierwszego planu. Taka forma narracji, przypominająca wspomnienia jednej z postaci sprawia, że ze wszystkimi możemy poczuć się bardzo blisko. Nieobce są nam ich uczucia i wrażenia, spokojnie dzielimy również ich myśli. Bohaterowie zostali przedstawieni dość drobiazgowo i bez trudu możemy ich sobie wyobrazić. Mają wyraziste charaktery i choć nie wszyscy będą budzić sympatię, to nie sposób odmówić im wyjątkowości. Niepozbawieni wad, popełniają błędy, z którymi później muszą się mierzyć.

   Język powieści nie wyróżnia się niczym szczególnym. Bogate słownictwo, niekiedy okraszone barwnymi metaforami to jego największe zalety. Z drugiej strony może wydać się nieco przyciężki, przez co lektura nie należy do płynnych i wymaga od czytelnika nieco skupienia. Wyraźnie też można odczuć, że nie jest to powieść pisana współcześnie, a autorowi nie udaje się wciągnąć czytelnika w wydarzenia na tyle, by poczuł się on ich częścią. 

   „Trilby” to dość interesująca pozycja, po którą bez wahania powinni sięgnąć miłośnicy literatury dziewiętnastowiecznej. Wspaniale oddany artystyczny światek Paryża to jedna z jej największych zalet. Jest idealną książką dla każdego, kto ceni w powieści nie tyle wartką i zapierającą dech w piersiach akcję, co wyjątkowy klimat, budowany za pomocą słów.

Recenzja powstała na potrzeby portalu Sztukater.

środa, 22 marca 2017

Marek Trela. Moje konie, moje życie

Autor: Ewa Bagłaj
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica
Rok wydania: 2016

   Trudno ocenić na ile decyzja o wydaniu tej książki była skutkiem zmian, jakie w sposób gwałtowny i niespodziewany dotknęły Stadninę Koni arabskich w Janowie Podlaskim. Faktem natomiast pozostaje, że jest to bardzo świeże i bezpośrednie spojrzenie na to co nastąpiło w lutym 2016 roku, gdy bez wyjaśnień decyzją władz odwołano trzy najważniejsze osoby zajmujące się hodowlą koni arabskich w Polsce. Anna Stojanowska, dyrektor stadniny w Michałowie Jerzy Białobok oraz Marek Trela – dyrektor i główny hodowca arabów w Janowie Podlaskim z dnia na dzień stracili swoje stanowiska i zostali zastąpieni przez osoby o znacznie mniejszych kwalifikacjach. Jak to odbije się na hodowli koni arabski w Polsce? Pierwsze efekty już można odczuć i nie należą one do wesołych.

   To właśnie Marek Trela jest głównym bohaterem tej książki. Poznajemy jego drogę do Janowa Podlaskiego od samych początków. Od dziecka ciągnęło go do koni, mieszkając w Warszawie jeździł na nich kiedy tylko miał okazję. Pasja jeździecka wywarła też wpływ na kierunek studiów, którym się oddał, gdy wybrał weterynarię, sprzeciwiając się rodzinie planującej dla niego karierę medyczną. Mamy okazję śledzić krok po kroku jego pasję i rodzące się wyjątkowe uczucie do koni czystej krwi arabskiej. Jego powoli dojrzewającą przyjaźń z poprzednim hodowcą i dyrektorem stadniny koni w Janowie Podlaskim, skutkującą rosnącym zaufaniem do niego jako następcy.

   Równie ważne w tej książce jest przedstawienie idei państwowej hodowli koni, która dla laików jest czymś zupełnie obcym. Poznajemy historię jaka stoi za wyjątkową miłością Polaków do koni i jakie były jej skutki. W Polsce od dawna ceniono konie czystej krwi arabskiej, a położenie kraju umożliwiające kontakty z Arabami sprawiło, że pierwsze konie tej rasy trafiły do nas bardzo wcześnie. Już w czasach historycznych Polacy potrafili je docenić, a hodowle liczą sobie długie lata. Ewenementem na światową skalę jest księga stadna Stadniny Koni w Janowie Podlaskim, gdzie najstarsze rodowody liczą sobie blisko sto lat.

   Książkę czyta się wyśmienicie, w czym ogromną zasługą jest bardzo przystępny język. Autorka przedstawia temat w sposób niezwykle interesujący i niewolny od emocji. Licznie cytowane wypowiedzi Marka Treli dodają jej autentyczności. Sposób przedstawienia tematu jest na tyle przystępny, że bez większych problemów jesteśmy w stanie zrozumieć jakie motywy kierowały byłym dyrektorem w prowadzeniu stadniny i nawet dla ludzi niezorientowanych w branży zrozumiałym jest, że ten człowiek naprawdę zna się na rzeczy. Liczne sukcesy, jakie za jego kadencji odniosła stadnina tylko to potwierdzają.

   W książce Ewy Bałgaj, będącej biografią Marka Treli trudno o obiektywne, czy choćby mocno zdystansowane spojrzenia na to co nastąpiło. Przedstawione zostały jednak fakty, z którymi trudno polemizować i z których każdy bez większych problemów jest w stanie wyciągnąć wnioski. Nie znajdziemy tu politycznej walki, raczej wielkie rozżalenie faktem, że kilkadziesiąt lat ciężkiej, dającej wspaniałe owoce pracy, można zmarnotrawić nagłą, niezrozumiałą w środowisku koniarzy decyzją. Po lekturze trudno uwolnić się od uczucia, że zmarnowane zostało coś naprawdę wielkiego i pięknego, i miną długie lata, zanim uda się to odbudować.

   Jest to książka, którą z przyjemnością mogę polecić każdemu, w kim tli się choć skromna iskierka typowej dla Polaków miłości do konia. I choć wrażenia po lekturze nie należą do najweselszych, jednak jest to pozycja, z którą warto się zapoznać, choćby po to, by poszerzyć swoje horyzonty.

Recenzja powstała na potrzeby portalu Sztukater.

niedziela, 12 marca 2017

Poradnik górski. Polskie Sudety

Autor: Jakub Jagiełło
Wydawnictwo: CM
Rok wydania: 2016

   Górskie wędrówki cieszą się niesłabnącą popularnością. Niektóre miejsca, zwłaszcza w okresie letnim są mocno zatłoczone, gdy masy turystów wspinają się na szczyty by podziwiać widoki i pokonywać własne słabości. Jednak oprócz tych najbardziej popularnych tras wędrówek polskie góry oferują mnóstwo innych atrakcji. Dość dobry przegląd tego, co do zaproponowania ma polska część Sudetów znajdziemy w "Poradniku Górskim", który zapowiedziany jest jako pierwszy z całej serii podobnie skonstruowanych przewodników.

   Zamysł serii jest bardzo dobry. Książka, choć nazwana poradnikiem, przypomina tradycyjny przewodnik turystyczny, wzbogacony o informacje dotyczące zatłoczenia szlaków oraz okresów w jakich najlepiej się udać na górską wycieczkę. Jak w typowym przewodniku znajdziemy tu mapy oraz propozycje górskich wędrówek, zarówno jedno, jak i wielodniowych. Nie pominięto żadnych największych atrakcji w wymienionych pasmach górskich, a miłośnicy zdobywania wyzwań znajdą tu również wykaz najwyższych szczytów i wierzchołków zaliczanych do Korony Gór Polskich. Wysokości gór podane są zgodnie z najdokładniejszymi mapami topograficznymi i potwierdzone pomiarami GPS przez co niektóre różnią się o tych, jakie znaleźć można na popularnych mapach turystycznych.

   Każdemu pasmu górskiemu wchodzącemu w skład polskiej części Sudetów poświęcono jeden rozdział, w którym znajdziemy ogólną charakterystyką pasma, opis najciekawszych i najbardziej popularnych wierzchołków oraz wzmiankę o największych, znanych lub mniej znanych, atrakcjach zarówno w samych górach, jak i w okolicznych miejscowościach. Ponadto znajdziemy tu informacje o tym, która pora roku jest najlepsza do zdobywania szczytów oraz z jakimi zagrożeniami musimy się liczyć wybierając się w dane rejony. Kolejną informacją są dane dotyczące możliwości noclegowych oraz natężenia ruchu turystycznego. Rozdziały kończą się propozycjami tras opisanymi punkt po punkcie i przedstawionymi na załączonych mapach. W przewodniku znajdziemy również dwie wstawki zawierające kolorowe zdjęcia.

   O ile zamysł i konstrukcja przewodnika nie budzi żadnych zastrzeżeń, o tyle z wykonaniem jest już nieco słabiej. Największą jego bolączką są mapy. Teoretycznie w miarę przejrzyste, gdzie poszczególne proponowane trasy oznaczono różnymi rodzajami linii. W praktyce linie te mocno się zlewają, ponieważ mapy są monochromatyczne i zdecydowanie zbyt ciemne. Zastosowanie kolorów sprawiłoby, że byłyby znacznie czytelniejsze i łatwiej można by się zorientować, jak dokładnie biegną proponowane trasy wędrówek i jak mają się do dostępnych szlaków. Kolejną bolączką są zdjęcia, które choć kolorowe są strasznie malutkie (mniej więcej formatu A7), przez co trudno cieszyć oko uwieńczonymi na nich pięknymi widokami. Informacja o tym, że część zdjęć pochodzi z Wikipedii, również nie sprawia profesjonalnego wrażenia.

   Krótkie, dość encyklopedyczne opisy pasm górskich są przejrzyste a czytając je spokojnie możemy być pewni, że autor dokładnie wie o czym pisze. W związku z tym, zabrakło w nich nieco polotu i ciekawostek, które nadałyby im bardziej indywidualnego charakteru. Łatwo jednak odnieść wrażenie, że autor empirycznie poznał większość opisywanych miejsc, co dodaje wiarygodności jego rekomendacjom.

   Zamysł przewodnika jest dość interesujący, nie sposób też nie docenić wiedzy autora pragnącego podzielić się z miłośnikami gór swoimi spostrzeżeniami. Trudno jednak odmówić tej książce pewnej amatorszczyzny, która zdecydowanie działa na jej niekorzyść, wykluczając ją wręcz jako jedyne źródło informacji o górach, w jakie mamy zamiar się wybrać. Bez dodatkowych dokładniejszych i czytelniejszych map (choćby i miały być to mapy Google), trudno będzie połapać się w proponowanych wędrówkach. Nie skreślałabym jednak tego przewodnika całkowicie, gdyż wiele z zawartych w nim informacji jest dość ciekawa i cenna, zwłaszcza dla miłośników niekomercyjnych wycieczek.

Recenzja powstała dla portalu Sztukater.

poniedziałek, 6 marca 2017

Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu

Autor: Anna Lange
Wydawnictwo: SQN Imaginatio
Rok wydania: 2016 

   Z debiutami bywa różnie, czasem są wręcz podręcznikowo odtwórcze i znaleźć w nich możemy kalkę z innych książek. Kiedy indziej dobry pomysł cierpi na braki w wykonaniu, bądź na odwrót prawidłowo skonstruowanej powieści brakuje oryginalności. Znacznie trudniej trafić na naprawdę dobry debiut, w którym wad będzie albo mało, albo prawie wcale. Wydawnictwo SQN Imaginatio nie pierwszy raz oferuje czytelnikom książkę, przedstawiającą ogromny potencjał początkującego autora. Tak było z "Krwią i stalą" Jacka Łukawskiego, tak jest również, choć z nieco mniejszym stopniu z powieścią "Clovis LaFay" Anny Lange.

   Podtytuł książki nie pozostawia wątpliwości odnośnie lokalizacji fabuły powieści. Sformułowanie „Magiczne akta Scotland Yardu” w zasadzie definiuje świat przedstawiony i wymaga jedynie niewielkiego uzupełnienia. Powieść przenosi nas do Londynu końca XIX wieku, historia stworzonego uniwersum od tej prawdziwej różni się jedynie obecnością magii. Będąca domeną ludzi wykształconych (by w pełni nad nią panować, trzeba pobierać nauki) i bogatych zarezerwowana jest głównie dla mężczyzn. Wszechobecność magii i dotychczasowa bezkarność tych, którzy się nią parają, spowodowała powołanie specjalnego wydziału policji rozwiązującego problemy, w których użyto mocy. W powieści znajdziemy wątki feministyczne, gdyż kobiety powoli zaczynają wychodzić ze zwyczajowo przyjętych społecznie ról. Wygląda to analogicznie do sytuacji jaka miała miejsce w rzeczywistości a magia jest po prostu jeszcze jedną dziedziną, w której kobiety chcą się kształcić. Przedstawiony świat pełny jest konwenansów, które są niezwykle silne w towarzystwie i znacząco wpływają na zachowania bohaterów.

   Świat wykreowany przez Annę Lange jest bardzo pociągający i niezmiernie kuszący dla wszystkich miłośników brytyjskiej klasyki. Z łatwością można zauważyć, że autorka uniknęła rażących błędów rzeczowych idealnie oddając realia umagicznionego XIX-wiecznego Londynu. W książce nie zabrakło licznych opisów przedstawiających miejsca, ludzi i stroje, co sprawia, że świat jest pełny i drobiazgowy. Jednocześnie nie odczujemy przesytu nadmiarem szczegółów kreacji uniwersum, gdyż pisarka bardzo zgrabnie przeplotła je z szybko posuwającą się do przodu akcją książki.

   Fabuła oparta jest o postać Clovisa LaFaya, a na pierwszym planie powieści znajdują się również jego przyjaciele: rodzeństwo Dobsonów. Tytułowy bohater pochodzi z bardzo starej, posiadającej silne magiczne tradycje rodziny. Wśród jego przodków niejednokrotnie trafiali się potężni czarnoksiężnicy oraz postacie wyjątkowo antypatyczne i złowieszcze. Młody Clovis choć specjalizuje się w nekromancji wyróżnia się spośród nieciekawych przodków. Uczciwy i uczynny posiada silne zasady moralne, których nie łamie, nawet w krytycznych sytuacjach. Ponieważ okryta złą sławą nekromancja ma niewielu adeptów umiejętności Clovisa są wyjątkowe. Jego przyjaciel, specjalizujący się w magii kinematycznej John Dobson miał spory wpływ na młodego arystokratę. Pochodzący z niezamożnej rodziny o niewielkim znaczeniu towarzyskim dzięki wyjątkowo silnemu potencjałowi magicznemu trafił do szkoły kształcącej magów. Tam poznał, młodszego o kilka lat Clovisa, a pomagając mu wybrnąć z kłopotów nawiązał z nim silną więź, którą bez problemu odnowili po latach. Trzecią postacią pierwszoplanową jest młodsza siostra Johna Alicja Dobson. Panna Dobson uczęszczając na kurs pielęgniarski poznaje podstawy czarów nekromanckich a jej magiczny potencjał równie silny co u brata i ogromny pęd do wiedzy sprawiają, że dostępne dla niej, jako kobiety perspektywy (bycie żoną bez zajęcia albo pielęgniarka bez męża) wydają się jej wyjątkowo nieatrakcyjne. Na uwagę zasługuje również czarny charakter powieści, będący bratankiem Clovisa, kilka lat od niego starszy Horatio LaFay. Jest to wyjątkowo odrażająca postać, której postępowania budzi niechęć i oburzenie.

   Anna Lange dobrze przedstawiła relacje panujące między bohaterami. Rozmowy i niedopowiedzenia między nimi tworzą pełny obraz nie zawsze prostych stosunków w jakich się znajdują. Antagonista został przedstawiony bardzo wyraźnie i wręcz pozbawiony ludzkich cech. Tak dosadne przedstawienie czarnego charakteru nie budzi większych zastrzeżeń, choć może wydawać się nieco „książkowe”.

   Nie tylko zresztą przedstawienie antagonisty i protagonistów może sprawiać lekko podręcznikowe wrażenie, podobnie jest z fabułą i pojawiającymi się w niej intrygami. Rozwija się ona w sposób bardzo przewidywalny z punktem kulminacyjnym przy końcu powieści i prawie klasycznym zakończeniem „żyli długo i szczęśliwie”. Pomimo dość silnej detektywistycznej nuty w powieści, poruszony wątek kryminalny nie zaskakuje a jego finał, choć idealnie pasujący do przyjętej konwencji nie budzi większych emocji. Taka konstrukcja książki nie jest wielką wadą, gdyż wszystkie zabiegi i konwencja są nader poprawne i pozbawione niedoróbek, może jednak nieco rozczarowywać wymagającego czytelnika.

   Powieść napisana została bardzo przystępnym i dość współczesnym językiem. Autorka nie sili się na to, by książka sprawiała wrażenie pisanej w czasach w jakich rozgrywa się akcja. Dzięki temu przedstawione wydarzenia przyjmuje się w sposób bardzo naturalny a poprzez zastosowanie archaizmów i wyrażeń żywych jeszcze w XIX wieku czytelnik bez żadnych problemów może się przenieść myślami w wykreowany świat.

   "Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu" to dobra i niezmiernie wciągająca powieść, a jedyne co można jej zarzucić to pewna wtórność konwencji i brak oryginalności w konstrukcji. Nie jest to wielką wadą, gdyż przedstawiony świat przynosi wiele świeżości i oczarowuje drobiazgowym przedstawieniem. Porządnie wykreowane postacie i naturalne relacje między nimi są kolejnym dobrym punktem powieści. To wszystko sprawia, że po lekturze debiutanckiej powieści Anny Lange, zdecydowanie ma się apetyt na więcej.

Recenzja powstała dla portalu Insmilion.

czwartek, 2 marca 2017

Harda

Autor: Elżbieta Cherezińska
Cykl: Harda. Tom I
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2016

   Elżbieta Cherezińska zasłynęła wśród czytelników pisząc powieści historyczne o Piastach i początkach Państwa Polskiego. Nieco tylko mniej znanym cyklem jej autorstwa jest Północna droga, którego akcja usadowiona jest w średniowiecznej Skandynawii. W powieści "Harda" autorka łączy pasję do historii Polski i zamiłowanie do północnych klimatów, a jej główną i tytułową bohaterką jest córka Mieszka I, koronowana na królową Szwecji, Danii, Norwegii i Anglii.

   Powieść rozpoczyna się wraz z chrztem Polski. Mieszko I, odrzucając dawne wierzenia i wchodząc w związek małżeński z czeską księżniczką Dobrawą, sprawił, że Europa zaczęła liczyć się z państwem Polskim. Dość szybko następuje przeniesienie akcji około dwudziestu lat do przodu, a głównymi postaciami książki stają się Świętosława i Bolesław – dzieci Mieszka I i Dobrawy. Polityczne sojusze są główną osią, wokół której toczy się fabuła powieści, spychając na dalsze plany pozostałe wątki. 

   Oprócz wspomnianej wcześniej polityki w powieści poruszony jest również konflikt między chrześcijaństwem a dawnymi wierzeniami. Dotyczy to w znacznie mniejszym stopniu Słowian, niż Skandynawów. Tam konflikt między nowym „słabym” Bogiem, a dawnym, silnym panteonem jest niezwykle wyrazisty i wprost przekłada się na prowadzoną politykę.

   Trudno o powieść całkowicie pozbawioną wątków miłosnych i te znajdziemy tu również. Elżbieta Cherezińska prezentuje różne rodzaje miłości, zawsze jednak zdominowane przez polityczną konieczność. W związku z tym uczucia między bohaterami zostają zepchnięte na drugi plan i sprowadzone do nierealnych marzeń, z których postacie, chcąc, nie chcąc, rezygnują.

   Świętosława dominuje w powieści i nawet gdy wydarzenia nie dotyczą jej bezpośrednio, to mają na nią mniej lub bardziej pośredni wpływ. Córka Mieszka I jest kobietą nietuzinkową, dumną i nieugiętą, wspaniałą dziedziczką sławnego i silnego ojca. Nie bez powodu przyległ do niej przydomek Harda, gdyż Świętosława z uporem i konsekwencją dąży do osiągnięcia własnych celów, a gdy okoliczności zmuszają ją, by się ugięła, Sigrida Storada znajduje sposoby, by przekuć je do własnych celów. Jednak nawet ona, nie jest wolna od słabości, a tą jest Olav Tryggvason, z którym połączyła ją silna namiętność.

   Nie sposób pominąć drugoplanowe postacie, wśród nich wyróżnia się wspomniany wcześniej norweski dziedzic korony - Olav, a także Sven Widłobrody, będący królem Danii. Równie ważny jest Bolesław – syn i dziedzic Mieszka I, którego historia obdarzyła przydomkiem Chrobry. Wszyscy trzej są mężczyznami ambitnymi i żądnymi sukcesów. Konsekwentnie dążą do realizacji własnych planów, które pozwolą im poszerzyć władzę jaką dysponują. Zostali przedstawieni jako silni i nieugięci w czym nie różnią się od tytułowej bohaterki powieści.

   Narracja powieści jest prowadzona naprzemiennie z perspektyw różnych bohaterów, czasem jest to Świętosława, czasem któryś ze skandynawskich królów innym razem przyrodnie siostry Hardej, czy postacie o mniejszym znaczeniu dla fabuły. Dzięki temu zabiegowi poznajemy jak na rozgrywające się wydarzenia zapatrują się wszyscy, którzy biorą w nich udział. Jednak ich refleksje nie zajmują zbyt wiele miejsca, gdyż głównym narzędziem, jakim posługuje się autorka, by przedstawić fabułę, są dialogi. To one całkowicie dominują w powieści, znacząco przewyższając liczbę opisów. Nadaje to sporej dynamiki akcji, rozgrywające się w przeciągu kilkunastu lat, jednak kosztem odwzorowania i kreacji świata.

   Język jakim posługuje się Elżbieta Cherezińska jest bardzo przyjemny i nie sprawia problemów w odbiorze. Brak nadmiernej ilości środków stylistycznych i stosunkowa prosta konstrukcja zdań powoduje,  że książkę czyta się bardzo szybko. Choć pojawiają się tu archaizmy i zapożyczenia, to najczęściej ich znaczenie wynika z kontekstu lub zostaje wyjaśnione, dzięki czemu nawet czytelnik nie dysponujący bardzo bogatym słownictwem nie ma problemów z lekturą. Prostota języka odbija się negatywnie na klimacie powieści, gdyż przedstawione wydarzenia śledzimy bez większych emocji a jedynie z zaciekawieniem co będzie dalej.

   "Harda" to pierwszy tom poświęcony Sigridzie Storadzie, słowiańskiej księżniczce, która zdobyła uznanie i sławę jako szwedzka królowa. Silne osobowości przedstawione w powieści są jej ogromnym plusem, tym bardziej, że nie sposób mówić tu o wyraźnych antagonistach. Bohaterowie zostali przedstawieni w taki sposób, że można sympatyzować z każdym z nich. W książce zdecydowanie brakuje bardziej drobiazgowej kreacji świata, która pozwoliłaby lepiej wczuć się w opisywane wydarzenia. Zyskuje na tym dynamika powieści, jednak nie sposób nie odnieść wrażenia, że coś się również traci.

Recenzja powstała na potrzeby portalu Insimilion.