środa, 29 lipca 2020

Pająk



Autor: Marek Romański
Cykl: Pająk
Seria: Kryminały przedwojennej Warszawy. Tom 52
Wydawnictwo: CM
Rok wydania: 2018

   Wydawnictwo CM od jakiegoś już czasu specjalizuje się we wznawianiu starych polskich kryminałów. Zarówno te pisane w epoce PRLu, jak i te, które powstały jeszcze wcześniej mają swoje serie wydawnicze skrupulatnie uzupełnianie o kolejne tomy. Jedną z pozycji mających swe miejsce w cyklu: „Kryminały przedwojennej Warszawy” jest powieść Marka Romańskiego „Pająk. Atak na ambasady”, której głównym bohaterem jest inspektor Edward Durski znany pod pseudonimem Pająk.

   Gdy w hotelowej restauracji w tajemniczych okolicznościach ginie dyplomata nikt jeszcze się nie spodziewa, że będzie to dopiero pierwszy z zamachów na przedstawicieli obcych narodów pozostających w Polsce na placówkach dyplomatycznych. Sprawa od początku wydaje się niezwykle trudna i pozbawiona wszelkich poszlak poza postacią pięknej młodej kobiety o blond włosach i bliżej nieokreślonym rysopisie. Z takimi enigmatycznymi wskazówkami zmagać się musi Pająk, młody i niezwykle zdolny, i oczywiście przystojny policjant. 

   Wśród przedstawionych postaci tylko Edwardowi Durskiemu poświęcono więcej miejsca, rysując jego portret psychologiczny i przytaczając bogaty życiorys. Pozostali bohaterowie są raczej symboliczni, niegłupi ale choleryczny szef, piękna i wrażliwa kobieta, nieco naiwny, niewolny od nałogów dziennikarz, czy w końcu sam antagonista, genialny, dbający o prywatność i zawsze gotów wyprowadzić innych w pole. To z jednej strony dość schematyczne postacie, z drugiej zaś nie męczą ani nie irytują czytelnika. Pojawiają się na scenie, odgrywają swoją rolę i schodzą z niej niezbyt nawet zapadając w pamięć. Nawet piękna blondynka, choć staje się ważną postacią w toczącej się fabule, to jednak pozbawiona jest głębi. I choć poznajemy motywy nią kierujące, to wciąż odgrywa raczej rolę obowiązkowej w tak nakreślonej fabule statystki.

   Wątek kryminalny broni się całkiem nieźle, choć więcej w tej powieści sensacji niż klasycznego kryminału, w którym krok po kroku śledzimy zmagania detektywa ze zbrodniarzem. Jest tu międzynarodowy spisek i pełne brawurowej akcji sceny, które sprawiają, że momentalnie tempo akcji wzrasta niewyobrażalnie. I choć znajdziemy tu chwile namysłu, niezbędne do rozwikłania zagadki, to jednak nie na nich został położony nacisk. Ponadto postać antagonisty od prawie samego początku jest w miarę oczywista i ilość niewiadomych pozostawionych na finał powieści nie jest zbyt wielka. 

   „Atak na ambasady” czyta się całkiem nieźle. Napisany jest w stosunkowo prosty, ale i wciągający sposób. Jest napisana współczesnym pisarzowi językiem, co znacząco odbiega od tego, jakim posługujemy się teraz. To nadaje lekturze specyficznego uroku oraz sprawia, że opowieść o Pająku pełna jest nieaktualnego już słownictwa, albo chociaż kontekstów, które dziś nie są oczywiste. W połączeniu ze stosunkowo prostą składnią idealnie oddającą dynamikę opowieści, otrzymujemy lekturę z pewnością nie wybitną, ale bardzo przystępną.

   Fabuła nie należy do tych, w których niecierpliwie czeka się na rozwiązanie zagadki,co rusz obstawiając w roli winnego innego „ogrodnika” to jednak można się przy tej książce całkiem nieźle bawić. Protagonista budzi sympatię czytelnika i co najważniejsze autorowi udało się uniknąć stworzenia go nieomylnym i niezniszczalnym. „Atak na ambasady” Marka Romańskiego to całkiem zgrabny kryminał z elementami powieści sensacyjnej i nawet czytany dzisiaj, prawie sto lat po premierze budzi pozytywne wrażenia.

Recenzja powstała na potrzeby portalu Sztukater.

piątek, 24 lipca 2020

Ostatni żubr

Autor: Tomasz Samojlik
Rysunki: Tomasz Samojlik
Wydawnictwo: Kultura gniewu
Rok wydania: 2019

   Tomasz Samojlik jest rysownikiem i autorem komiksów, znanym między innymi jako twórca postaci żubra Pomponika, czy Ryjówki przeznaczenia. Mój kontakt z tym autorem sprowadzał się dotychczas do jednej, niekomiksowej zresztą, pozycji - „O rety! Przyroda”, będącym świetnie narysowanym przewodnikiem przez świat zwierząt przeznaczonym dla młodszych i nieco starszych dzieci. Większość jego prac poświęcona jest w jakimś stopniu zwierzętom, tak jest też w przypadku komiksu „Ostatni żubr”.

   „Ostatni żubr” to historia osadzona w roku tysiąc dziewięćset dziewiętnastym, gdzie na dopiero co odzyskanych dla Rzeczpospolitej terenach ścierają się interesy tych, którzy w Puszczy Białowieskiej widzą jedynie źródło cennego surowca, z tymi miłującymi przyrodę, a dla nich niedopuszczalne jest zniszczenie ostatniej prawdziwie pierwotnej puszczy w Europie. Miejscowi mieszkańcy zdecydowanie sprzyjają tym drugich, gdyż to oni żyją z i w Puszczy, i najlepiej wiedzą jak wielka jest jej waga.

   W komiksie oczywiście nie brakuje tytułowego bohatera, młodego żubra, osieroconego przez zabitą przez kłusowników matkę. Podrośnięty cielak wyrusza w głąb puszczy, gdyż według legend to właśnie tam jest serce kniei, miejsce szczęśliwości pełne żubrzych stad. Spotykane po drodze zwierzęta, nie mają złudzeń, czym jest serce puszczy, jednak młodzian się nie poddaje  robi wszystko by znaleźć innych przedstawicieli swego gatunku.

   Historia przedstawiona przez Tomasza Samojlika to nie tylko opowieść o żubrze, spory fragment komiksu poświęcony jest ludziom pracującym nad utworzeniem w Puszczy Białowieskiej rezerwatu przyrody na wzór amerykańskiego Yellowstone. To komiks o historii pracy nad ochroną pradawnej kniei, a liczne przypisy i wstawki dotyczące historycznych postaci pozwalają sprawdzić podane dane w mniej kolorowych źródłach. Biorąc pod uwagę, czym oprócz rysowania zajmuje się Tomasz Samojlik taki dobór tematyki nie dziwi zupełnie.

   Oprócz komiksu w publikacji znajdziemy też wspomniane wcześniej przypisy, wyjaśniające kulisy powstania pierwszego parku narodowego w Polsce, ale  też kilka zadań przeznaczonych dla dzieci. Są to proste zadania, związane z rysowaniem, szukaniem różnic, czy układaniem liter w słowa. Wszystkie są powiązane w jakimś stopniu z tematyką opowieści o ostatnim żubrze.

   Komiks czyta się dobrze. Wydarzenia przedstawione zostały w wyważonym dramatyzmem, nie przesadzonym, biorąc pod uwagę młody wiek docelowego czytelnika. Nie zabrakło tu kresowej gwary jaką posługują się miejscowi mieszkańcy, a także różnorakiej stylistyki wypowiedzi i języka obu stron konfliktu. Zupełnie inaczej wysławiają się naukowcy, a zupełnie w innym stylu utrzymane się wypowiedzi ludzi widzących w puszczy jedynie zysk.

   Graficznie „Ostatni żubr” jest pozycją bardzo kolorową, wyraziste odcienie, zdecydowana kreska i mocne kontrasty nadają rysunkom charakterystyczny wygląd, znany z innych publikacji autora. Kolory w pewien sposób oddają też nastrój, są jasne i wesołe, gdy obserwujemy przygody żubra, a ponure, utrzymane w odcieniach szarości, granatu czy fioletu, gdy dotyczą rozmów między czarnymi charakterami w tej historii.

   „Ostatni żubr” to kolorowy proekologiczny komiks, pokazujący historię najstarszej puszczy w granicach naszego kraju. Jest świetną rozrywką, ale i pozycją budzącą w młodym czytelniku ekologiczną świadomość. To opowieść dla każdego miłośnika przyrody, niezależnie od wieku, znajdziemy w niej nie tylko historyczne ciekawostki, ale i te dotyczące przyrody. Jest to jedna z tych pozycji, którą z czystym sercem mogę polecić młodemu czytelnikowi, gdyż wiem, że nie tylko będzie się przy niej świetnie bawił, ale i zyska szansę, by dowiedzieć się czegoś nowego.

Recenzja powstała na potrzeby portalu Sztukater.

niedziela, 19 lipca 2020

Wyżej



Autor: Grzegorz Podsiadło
Wydawnictwo: Warszawska Firm Wydawnicza
Rok wydania: 2018

   Urwiste szczyty, przepastne doliny o stromych ścianach, czy bezgraniczne pustkowia, jednym słowem: góry. Zawsze były inspiracją poetów, którzy stojąc na stromej grani czuli swą małość i bliską obecność czegoś nadprzyrodzonego. Nie inaczej jest z tomikiem wierzy Grzegorza Podsiadły zatytułowanym „Wyżej”. To wyraz zachwytu górołaza, który ucieka od codziennych trosk, by stanąć twarzą w twarz z Bogiem na górskim szczycie.

   Góry są tematem przewodnim zawartych w książce utworów. Te strome i wysokie, ale również te bardziej niepozorne. Tatry, Bieszczady, Pieniny, ale też zagraniczne pasma górskie, w których autor postawił stopę i które odcisnęły na nim swoje piętno. Znajdziemy to wszystko, co w górach jest pociągające,przepiękne krajobrazy i możliwość zmagania się z własnymi słabościami, by zdobyć kolejny szczyt. Nagrodą jest niesamowita satysfakcja i poczucie bliskości z Bogiem. 

   Bóg jest wszechobecny w wierszach Grzegorza Podsiadły zawartych w tomiku „Wyżej”. Jest tym, który stworzył góry i niebo, ale jest też tym, z którym można rozmawiać na szczycie, gdy człowiek staje sam mu naprzeciw. Góry są tym magicznym portalem, gdzie jego obecność jest wyjątkowo odczuwalna, gdzie staje się on bliskim rozmówcą, a nie odległą niebiańską istotą. To w górach można zadać mu trudne pytania i znaleźć na nie odpowiedzi.

Wiersze Grzegorza Podsiadły to prawie zawsze typowy wiersz biały, pozbawiony rymów oraz znaków interpunkcyjnych ciąg słów układających się w płynną opowieść o człowieku w górach. Słownictwo nie jest bardzo bogate, w użyciu są zwyczajne słowa, brakuje też zabawy językiem i wieloznacznością słów. Dzięki temu utwory są proste i łatwe w odbiorze, bez potrzeby zagłębiania się w meandry interpretacji. Ich przekaz jest jasny i zrozumiały dla każdego, nie tylko dla zapalonych górołazów.

  Tym, co sprawiło, że nie trafiły do mnie zupełnie wiersze zawarte w tomiku „Wyżej” jest wszechobecność Boga. Zdecydowana większość utworów jest jakąś formą modlitwy, jakąś rozmową z najwyższym. Zupełnie nie trafiło to do mojej wrażliwości lirycznej, wprawiając mnie w zniechęcenie rosnące z każdym kolejnym utworem. 

   Również artystyczna wrażliwość Grzegorza Podsiadły nie jest wspólna z moją. Z tego powodu ciężko było mi się zachwycić jego utworami, a słowa i frazy jakich użył wydały mi się albo zbyt wydumane, albo zanadto infantylne. I z jednej strony udało mi się w jego wierszach poczuć przestrzeń i urok gór, z drugiej zaś irytujące były ciągłe rozmowy z Bogiem. Jakby góry nie służyły głównie do lepszego poznania siebie a jedynie do utwierdzenia się w wierze. Zabrakło mi nieco tej nieporównywalnej z niczym autorefleksji, która włącza się zawsze, gdy człowiek sam musi się mierzyć ze sobą i gdy na codzienne trudy można spojrzeć z należytym dystansem. Bo skoro udało się zdobyć szczyt, to pokonanie ich wydaje się znacznie łatwiejsze, niż przed wypadem w góry.

   „Wyżej” Grzegorza Podsiadły to zbiór kilkudziesięciu niezbyt długich utworów w równej mierze poświęconych górom, co Bogu. Przepastne głębiny, strome turnie i niebo na wyciągnięcie ręki przeplatają się tu z rozmowami w Bogiem, którego bliskość w górach odczuwalna jest znacznie wyraźniej, niż na co dzień. Samotność górskiej wędrówki i możliwość zagłębienia się we własne myśli tworzą atmosferę sprzyjającą rozmowom ze Stwórcą.

Recenzja powstała na zlecenie portalu Sztukater.

wtorek, 14 lipca 2020

Przerażające opowieści



Autor: Charles Dickens
Tytuły oryginałów: The trial for murder, The signalman, A madman’s manuscript, The Queer chair, The goblins who stole a sexton, The ghost of art, A Child’s dream of a star, Four ghosts stories, The ghost in the bride’s chambers Christmas Ghost, The lawyer and the ghost, The portrait-painter’s story, Captain murder and the devil’s bargain, The testator’s Visitation, Well-authenticated Rappings, Devil’s Inn, A confession found in the prison in the time of Charles the Second.
Tłumaczenie: Jan S. Zaus
Seria: Klasyka literatury angielskiej
Wydawnictwo: CM
Rok wydania: 2019

   Żadnemu z miłośników literatury brytyjskiej nie trzeba przedstawiać Charlesa Dickensa. Jego „Wigilijna opowieść” doczekała się ogromnej ilości wydań na polskim rynku czytelniczym a i powieści są licznie reprezentowane. Nieco jedynie mniejszym uznaniem cieszą się opowiadania tego autora, tym bardziej cieszy kolejna interesująca seria wydawnicza oficyny CM. Mowa oczywiście o cyklu „Klasyka literatury angielskiej” i ukazanej ostatnio w jego ramach książce „Przerażające opowieści” Charlesa Dickensa.

   W zbiorze opowiadań znajdziemy osiemnaście utworów, których wspólnym mianownikiem jest groza. Czasem jest to tylko lekki dreszczyk niepokoju, czasem duszna i ciężka wręcz atmosfera, kiedy indziej zaś lekko komediowe opowiadanie o duchach. Duchów w „Przerażających opowieściach” znajdziemy najwięcej, czy będą to zjawy przyjazne, czy złowrogie, zawsze ich objawienie się żyjącym wpędza ich w silne uczucie niepokoju. Tak dobrana tematyka jest prawie że emblematyczna dla okresu w jakim utwory zostały napisane. Były to czasy, gdzie spirytyzm miał się bardzo dobrze, a w wielu domach odbywały się seanse.

   Jednak duchy i niesamowitość to nie jedyne, co tu znajdziemy, gdyż „Przerażające opowieści” to przede wszystkim studium człowieka. Jego reakcji na kontakt z niesamowitym, graniczącej miejscami w szaleństwem. Jego wątpliwości w trzeźwość własnych zmysłów, czy trafną ocenę sytuacji. Z opowiadań Charlesa Dickensa wyłania się niezwykle realistyczny obraz człowieka doprowadzonego do skrajnie nierzeczywistej sytuacji, w której chcąc, nie chcą musi się odnaleźć. Bohaterowie opowiadań, jak w prawdziwym życiu, radzą sobie w różny sposób, zależnie od tego jak trzeźwy jest ich osąd rzeczywistości.

   Krótkie formy utworów pozwalają na zupełnie inny odbiór, niż zagłębianie się w powieści. Nie ma tu miejsca na powolne budowanie miejsc, na stopniowe wprowadzanie do zdarzeń, czy pełną i szczegółową kreację wielopoziomowych postaci. Opowiadania mają jednak tę zaletę, a Charles Dickens wykorzystał ją znakomicie, że są idealnym nośnikiem, służącym przekazaniu jakiejś myśli. Czy będzie to anegdota z dzieciństwa, czy skutek przemyśleń lub wspomnień autora, ubrane zostały one w niewielkie objętościowo ramy, które niosą ze sobą odpowiednią dawkę emocji.

   Opowiadania czyta się wyśmienicie. Zostały napisane niezwykle bogatym i barwnym językiem, malującym wręcz obrazy przed oczami czytelnika. Sugestywność tworzenia atmosfery opowiadań jest niezwykle silna i bardzo łatwo jest pogrążyć się w nich całkowicie. Język pozostając tak bogatym i malowniczym nie traci nic na swojej dynamice. Nie znajdziemy tu skomplikowanej stylistyki i nadmiernie rozbudowany zdań, w których łatwo się pogubić. To wciąż proza bardzo przystępna, z akcją prowadzoną na tyle dynamicznie, że nie odczuwa się znużenia, czy przestojów.

   Najnowsza propozycja zbioru opowiadań Charlesa Dickensa to prawdziwa perełka a jej największą wadą jest jakość wydania. O ile lepiej byłoby oglądać tę książkę w większym formacie i twardej oprawie. To zbiór, który nie pozostawia obojętnym, a dla każdego miłośnika brytyjskich klasyków jest pozycją obowiązkową. Dla tych z kolei, którzy nie mieli wcześniej kontaktu z utworami autora jest świetną okazją, by nadrobić zaległości.

Recenzja powstała na zlecenie portalu Sztukater.

sobota, 11 lipca 2020

Istota ludzka



Autor: Robert Ross
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Rok wydania: 2019

   Sięgając po powieść Roberta Rossa, nie miałam najmniejszego pojęcia, czego mogę się spodziewać. Szybkie zerknięcie w dorobek autora zasugerowało, że będzie to literatura młodzieżowa wzbogacona o wątki science-fiction. „Istot ludzka” tylko po części taka jest, gdyż jej czysto fabularny charakter zaburzają rozważania z pogranicza filozofii.

   Główną bohaterką książki jest Zosia, młoda, niespełna osiemnastoletnia, niezwykle utalentowana dziewczyna. Zosi wszystko przychodzi niezwykle łatwo, przyswajanie nowej wiedzy jest dla niej banalnie proste, a analityczne zdolności i umiejętność wyciągania wniosków są ponadprzeciętne. Dzięki nim, zamiast na pierwszy rok filozofii, zostaje przyjęta od razu w poczet doktorantów, pozostając najmłodszą wśród nich. Studia stają się dla niej możliwością zrozumienia siebie, ale i przekazania światu swoich przemyśleń.

   Filozofia jest nieodłączną częścią tej książki i praktycznie wszędzie przemycane są jakiej rozważania o naturze świata. Niestety w dość silnym kontraście stanęły mi refleksje filozoficzne Zosi, które nie zachwyciły niczym specjalnie wyjątkowych czy odkrywczym, z budowaniem z niej postaci niezwykle inteligentnej, której prace stają się wręcz rewolucyjne.

   Tym, co zaś najmocniej mnie rozbawiło, to skupienie się na wieku bohaterki w kontekście możliwości inicjacji seksualnej. W kilku miejscach wyraźnie podkreślone zostało, że będzie ona dla niej dostępna dopiero po osiągnięciu pełnoletności. W połączeniu z myślami, w których Zosia ma chęć zaciągnąć do łóżka chłopaka, poznanego raptem kilka dni wcześniej jest to tak absurdalne i oderwane od rzeczywistości, że staje się zupełnie zabawne. Tak samo jak silnie skupienie wokół wyglądu zewnętrznego bohaterów, gdzie padają słowa, że jeśli kobieta chce coś osiągnąć, to musi dobrze wyglądać. Choć taka myśl w książce przeznaczonej dla młodzieży bardziej smuci, niż śmieszy.

   Największą zaś wadą tej książki jest jej zupełne oderwanie od rzeczywistości, które w zakończeniu wznosi się wręcz na wyżyny. I nie był dla mnie problemem, niezwykły rodowód Zosi, choć biologicznie rzecz biorąc wydaje się on zupełnie pozbawiony sensu. Niemniej jednak miał on swoją rolę do odegrania. Tym, co naprawdę irytowało, było wykreowanie świata, pozornie współczesnego i realnego, w którym giną gdzieś zupełnie realia, jakie próbuje mu się nadać. Nie wszystko daje się wytłumaczyć niezwykłością Zosi, co w konsekwencji prowadzi do wrażenia, że cala kreacja świata została potraktowana zupełnie po macoszemu, bez choćby zastanowienia się, na ile ona ma sens.

   Zaletą, choć raczej niewielką, książki jest jej przystępny i niezbyt wymagający język. Pozbawiony ozdobników oraz metafor służy zdaniu trzecioosobowej relacji z tego co Zosia, bądź jej bliscy przeżywają lub myślą. Relacja zdaje się być nieco sucha, ale w połączeniu z dość sporym tempem wydarzeń wypada nieźle. Akcje przerywają filozoficzne stawki padające z ust Zosi i kilkorga innych osób, problem w tym, że nie wnoszą zbyt wiele poza przedstawieniem spojrzenia na świat głównej bohaterki. Niemniej jednak książkę czyta się sprawnie i nie męczyłam się przy niej za bardzo.

   „Istota ludzka” to książka, którą daje się przeczytać, ciężko jednak jest się przy niej dobrze bawić. Wprawdzie opowiedziana historia wciąga i jej fabuła może budzić zainteresowanie, to jednak pozostawia przykre wrażenie, że zamierzonemu oderwaniu głównego wątku od rzeczywistości, towarzyszy zupełnie niezamierzone odrealnienie wszystkiego innego. Ponadto lektura pozostawiła na mnie smutne wrażenie, że choć miała ambitnie poruszać istotną kwestię tego, czym tak naprawdę jest człowieczeństwo, zrobiła to tak nieudolnie, że nie sposób wyciągnąć jakichkolwiek wniosków, z tego co w niej padło. Połączywszy całość z bardzo infantylnym zakończeniem, ciężko znaleźć w niej cokolwiek wartego uwagi.

Recenzja powstała na zlecenie portalu Sztukater.

środa, 1 lipca 2020

Podsumowanie czerwca

   Tak jakoś wyszło, że czerwiec był u mnie miesiącem dwóch autorów, był też zdecydowanie miesiącem książek dla dzieci, zarówno tych z fabułą, jak i popularno-naukowych. Nie znaczy to, że nie czytałam innych rzeczy w tym miesiącu, ale jakoś tak wyszło, że dominacja jest dość znacząca. Jedno mogę stwierdzić z pewnością: autorem, który mnie kupił był Tomasz Samojlik a jego komiksowe cykle po prostu mnie oczarowały.

   Na stosie wyglądało to tak:


   Wielka księga robali, Wielka księga morskich zwierząt, Wielka księga ptaków, Wielka księga ssaków Yuval Zommer Lubię książki o zwierzętach dla dzieci, takie ogólne przeglądowe również, po tych chyba jednak spodziewałam się odrobinę więcej. Raz, że ilustracje nie do końca do mnie trafiły, dwa zbiór zawartych tu ciekawostek jest dość powierzchowny i w sumie bardzo ogólnikowy.
   Do bani z takim komiksem Tadeusz Baranowski Kolejne spotkanie z Profesorkiem Nerwosolkiem mogę zaliczyć do udanych. Jak zawsze sporo humoru i niebanalne rozwiązania.
   Binio Bill i Szalony Heronimo, Binio Bill kręci western i leci w kosmos Jerzy Wróblewski  Pierwszy jest typową przygodą szeryfa Billa, w drugim splotły się różnorakie fantazje autora, ale dzielny Binio Bill poradził sobie ze wszystkimi.
   Umarły las, NieUmarły las, Zew padliny Adam Wajrak, Tomasz Samojlik Pierwszy z komiksowych cyklów drugiego z autorów, ten dotyczy różnych obrzydliwych rzeczy w lesie, gdzie zgnilizna i rozkład są nieodłączną częścią życia. Jak zwykle zabawnie, pięknie i mądrze. 
   To nie jest las dla starych wilków Tomasz Samojlik Pojedynczy tom, zbiór opowieści o różnorakich zwierzętach i ich codziennych przygodach. Ogromne wartość edukacyjna w bardzo przystępnej formie.
   Ryjówka przeznaczenia, Norka zagłady, Powrót rzęsorka, Zguba zębiełków Tomasz Samojlik Czterotomowa opowieść o ryjówce i innych owadożernych ssakach. Świetna fabuła, nawiązania do popkultury i jednocześnie budowanie w dzieciakach świadomości ekologicznych zależności między organizmami między sobą i między nimi a człowiekiem.
   Reguła przetrwania Vitus B. Droscher Napisana przed prawie pięćdziesięcioma laty nieco straciła na aktualności. Dość szerokie spojrzenie na etologię zwierząt.Bardzo ciekawa pozycja.
   Bohaterowie Joe Abercrombie Jedyna niekomiksowa fabularna pozycja w czerwcu, z którą zresztą miałam spory problem, zwłaszcza w pierwszej połowie. Potem jakoś poszło z górki, niemniej jednak spodziewałam się nieco przystępniejszej lektury.

   To tyle, jak widać mocno zwierzęco i mocno komiksowo, co znacząco wpłynęło na statystyki ilościowe i sprawiło, że stosik całkiem, całkiem utył. Z drugiej strony znów tylko moje książki w lekturze bez żadnych recenzentek, co w pewnym sensie też cieszy. Zobaczymy co przyniesie lipiec.