niedziela, 7 stycznia 2018

Posiadacz

Autor: John Galsworthy
Cykl: Saga rodu Forsyte’ów
Tytuł oryginału: The man of property
Tłumaczenie: Róża Centnerszwerowa
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2017

   John Galsworthy zasłynął z napisania „Sagi rodu Forsyte’ów” poruszającej tematykę bogatego londyńskiego mieszczaństwa żyjącego w drugiej połowie dziewiętnastego wieku. „Posiadacz” jest pierwszą odsłoną dziewięciotomowej epopei, przypomnianej w tym roku polskiemu czytelnikowi przez wydawnictwo MG.

   John Galsworthy zabiera swoich czytelników do świata dobrze znanego mu z autopsji. Wraz z jego bohaterami przemierzamy ulice dziewiętnastowiecznego Londynu, zaglądając do modnych wówczas miejsc, dżentelmeńskich klubów i parków. Codzienne życie toczy się zgodnie z przyjętymi konwenansami, z których najważniejszym jest unikanie jakichkolwiek skandali, które znacząco wpłynęłyby na pozycję całej rodziny.

   Forsyte’owie to typowi przedstawiciele bogatego mieszczaństwa. Do majątków dochodzili samodzielnie, z ostrożnością i przezornością lokując posiadane pieniądze, tak by dały jak największy, a co znacznie ważniejsze, pewny zysk. To ludzie, dla których mieć jest podstawą a wszystko, co ma jakieś znaczenie w życiu musi dać się przeliczyć. Nawet gdy kierują się w stronę sztuki, to również patrząc nią, jak na lokatę kapitału. Dalecy, przynajmniej pozornie, od głębszych przeżyć i namiętności, robią wszystko by jak najlepiej się pokazać, gdyż ich wizerunek również ma swój materialny wymiar, podkreślając przynależność do klasy. Autor nie ukrywa, że przedstawiona na kartach powieści rodzina jest jedną z wielu, a całe londyńskie życie oparte jest właśnie na takich „Forsyte’ach”.

   Spotkanie z rodziną rozpoczynamy od wejrzenia w zaręczynowy bal wnuczki najstarszego z braci Joylona. Od razu zostajemy rzuceni na głęboką wodę, gdyż przed nami przewija się cała liczna rodzina i choć od początku poznajemy koligacje między nimi, to  jednak mnogość przedstawionych w pierwszym rozdziale postaci może wzbudzić zagubienie. W pierwszym tomie sagi fabuła skupia się wokół Soamesa – bratanka Joylona, który nawet jak na Forsyte’a jest wyjątkowym przedstawicielem klasy posiadaczy. Ożenił się po długich namowach z kobietą, która nie chciała za niego wyjść i zrobiła to z rozsądku – nie odrzuca się lekką ręką tak dobrej partii jak młody Forsyte, gdy nie ma się grosza przy duszy. Irena dość szybko pożałowała swojej zgody i małżeńskie życie zmieniło jej się w pułapkę bez wyjścia, musi w niej trwać przy boku niekochanego męża, którym w skrytości ducha gardzi. Gdy na horyzoncie pojawia się narzeczony June Forsyte, Irena aż z nawiązką rozumie popełniony przed laty błąd.

   Sposobem zaprezentowania dziejów rodziny Forsyte’ów proza Johna Galsworthy’ego przypomina nieco utwory, które wyszły spod pióra Williama Makepeace’a Tackerey’a. Podobnie jak u niego narracja przesycona jest ironiczną krytyką prezentowanych sposobów myślenia, piętnującą ich płytkość i błędny tok rozumowania. Autor nie skąpi również prezentowaniu ich pozytywnych cech i pozbawionych wyrachowania uczuć, których nawet Forsyte’owie czasem doświadczają. Taki sposób obnażenia pełnych wad charakterów postaci sprawia, że są one niezwykle realistyczne i bardzo łatwo zrozumieć motywy ich postępowania, choć trudno powiedzieć, by budzili w czytelniku sympatię.

   Książkę czyta się stosunkowo dobrze, choć niektóre sformułowania wydają się nieco niezgrabne i nieporęczne. Trudno mi stwierdzić, na ile jest to cechą języka, jakim posłużył się autor, a na ile kwestia przekładu. John Galsworthy używa stosunkowo prostej składni i języka nieprzeładowanego zbędnymi epitetami, które czyniłyby lekturę wymagającą. Z drugiej zaś strony język sprawia wrażenie nieco przyciężkiego i niezbyt płynnego, co sprawia, że „Posiadacza” nie czyta się lekko i sprawnie.

   „Posiadacz” to przede wszystkim dogłębny obraz londyńskiego społeczeństwa, zaprezentowany przez kontrast między tymi, którzy muszą mieć, a tymi, którzy chcą być. Skonfrontowanie Soamesa z Ireną wyraźnie ukazuje przepaść i całkowity brak zrozumienia między jednymi i drugimi. To lektura, która niewiele straciła na aktualności, gdyż obie te postawy są ponadczasowe i choć konflikty między nimi są mniej wyraźne, to jednak nadal obecne. Pierwszy tom „Sagi rodu Forsyte’ów” może nie oczarowuje, budzi jednak sporo emocji i każe niecierpliwie wyglądać kolejnych odsłon cyklu.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.