piątek, 27 lutego 2015

Rycerzy staropolskich wojenne przypadki. Husarze, czeladź, kłótnie, pojedynki

Autor: Michał Górczyński
Wydawnictwo: Bellona
Rok wydania: 2014
Stron: 302

   Rzeczpospolita szlachecka zawsze budziła we mnie pozytywne emocje, dlatego, gdy nadarzyła się okazja, by dowiedzieć się o niej nieco więcej, nie wahałam się zbyt długo. W ten sposób sięgnęłam po książkę będącą opowieścią o siedemnastowiecznym polskim rycerstwie. Znalazłam w niej zarówno postacie godne podziwu, niczym pan Wołodyjowski z Trylogii, jak i bardziej kontrowersyjne, będące pierwowzorem sienkiewiczowskiego Kmicica.

   W tej niezbyt obszernej monografii znajdziemy przekrój przez całe życie żołnierza, od spektakularnych bitew, poprzez chwile spędzane w podróży, czy też pobyt w niewoli. Z książki dowiemy się wielu interesujących faktów, poznamy skład pocztu rycerskiego, dowiemy się, czym w drodze żywili się żołnierze oraz jak utrzymywano dyscyplinę w oddziałach. Oprócz najbardziej prestiżowych oddziałów husarii, mamy okazję poczytać również o tych mniej sławnych, które za to były znacznie tańsze w utrzymaniu.

   Co dość znamienne autor publikacji wprawdzie skupił się na szlachetnie urodzonych rycerzach, jednak nie pominął milczeniem również innych stanów. I choć źródeł dotyczących magnatów oraz bogatszej szlachty znajdziemy w książce najwięcej, to jednak nawet czeladzi i mieszczanom poświęcono tu nieco miejsca. Znaleźć możemy też epizody z życia obcokrajowców w polskim wojsku, oraz Polaków służących w obcych armiach. Bardzo ciekawe jest również porównanie polskiego wojska, z innymi współczesnymi mu armiami, zwłaszcza że w niektórych przypadkach obyczaje panujące w Rzeczpospolitej szlacheckiej okazują się być wyjątkowe w skali ówczesnego świata.

   Autor powołuje się na dużą ilość tekstów źródłowych oraz pamiętniki ówczesnych rycerzy, których dość sporo zachowało się do dzisiaj. Dzięki wspomnieniom dostajemy pełny obraz obyczajów siedemnastowiecznego rycerstwa, co najwyżej nieco podkoloryzowany przez samych autorów. Liczne odniesienia do prac naukowych wskażą, gdzie szukać pełniejszych informacji w tematach, które wzbudzą w czytelniku większe zainteresowanie.

   Książkę czyta się bardzo dobrze, mnogość informacji podana jest w taki sposób, że czytelnik nie czuje się zarzucony kolejnymi faktami. Każdy z rozdziałów jest swoistą opowieścią, czasem wprost przełożoną z czyjegoś pamiętnika, jak wspomnienia pełnego przygód życia Jana Władysława Poczobuta Odlanickiego, albo historia Jana Chryzostoma Paska, podziwiającego występ teatralny. Ta publikacja nie nuży, a porywa niczym dobra, wielowątkowa powieść.

   Zdecydowanie polecam tę książkę każdemu miłośnikowi pierwszej Rzeczpospolitej, jest to dobrze napisana popularnonaukowa pozycja, która obfituje w przeróżne ciekawostki oraz zachęca do zgłębiania tematu. Ze względu na mnogość aspektów rycerskiego życia poruszanego w tej książce, istnieje szansa, że nawet ktoś mocno zaznajomiony w temacie, znajdzie tu coś nowego.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

poniedziałek, 23 lutego 2015

Sceny z życia smoków

Autor: Beata Krupska
Ilustrował: Zbigniew Larwa
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2014
Stron: 66

   Niewiele znam osób, które nie czułyby jakiejś, choćby minimalnej sympatii do smoków. Począwszy od Wawelskiego, czy to znanego z legendy, czy też bohatera książek Pagaczewskiego, smoki pojawiają się w wielu książkach, zarówno w typowych publikacjach dla dzieci, gdzie najczęściej ich rolą jest zagranie okrutnej poczwary, jak i w powieściach fantastycznych, w których smoki są bardzo rozmaite. A jakie są w książce Beaty Krupskiej?

   Publikacja już od okładki zachwyca pięknymi ilustracjami Zbigniewa Larwy. Sportretowane smoki są nieco niezgrabne, odrobinę koślawe i na próżno szukać w nich majestatu, z którym kojarzą się wielu czytelnikom. Zagłębiając się w lekturę poznajemy trójką sympatycznych smoków, amatorów zupy ogórkowej, którym zamarzyło się rozegranie meczu piłki nożnej. Podczas poszukiwania zawodników spotyka ich wiele ciekawych, często zabawnych przygód.

Każdy z poznanych bohaterów, czy to smoczych, czy nie, ma swoje wyjątkowe cechy, Smok Zygmunta pięknie grywa na saksofonie, w którym ukrywa się pies, a żaba jest przewrażliwiona na punkcie swojego wyglądu, Smok Antoni zaś nie grzeszy rozumem. Poznanym smokom daleko do legendarnych poczwar pożerających piękne niewiasty i gromiących niewinnych rycerzy. Są nastawione pokojowo do całego świata i przykro im, że czasem wzbudzają w innych przeraźliwy lęk.

   Bardzo miło spędziłam czas przy lekturze tej książki. Przepiękne, barwne ilustracje, prezentujące nie zawsze idealny, jednak niezmiernie sympatyczny świat sprawiają, że ta pozycja jest również ucztą dla oczu. Fabuła opowieści nieco się rwie i w zasadzie zawarte w niej sceny są trochę oderwane od siebie, trudno jest nie odnieść wrażenia, że smoki, z nadmiaru wolnego czasu po prostu nie wiedzą czym by się tu zająć. Język opowieści jest bardzo przystępny i lektura bez problemu porwie młodego czytelnika, wprowadzając go w fantastykę.

   W tej książce na próżno szukać jakichś przemyconych wartości, jednak pod względem wizualnym potrafi zachwycić, a opowieści są zabawne i niosą ze sobą pewne ciepło. Nie zachwyciła mnie ta książka, jednak miło spędziłam przy niej czas. Podobało mi się również ukazanie smoków jako nieco nieporadne i zabawne istoty, miast wszechpotężnych, inteligentnych bestii.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Lubimy czytać.

piątek, 13 lutego 2015

Pożoga

Autor: Orson Scott Card, Aaron Johnston
Cykl: Pierwsza wojna z Formidami- Tom II
Tytuł oryginału: Earth afire
Tłumaczenie: Agnieszka Sylwanowicz
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2014
Stron: 504

   Po jakże miłych wrażeniach, jakie wywarła na mnie pierwsza część opisująca spotkanie ludzkości z obcym, inteligentnym gatunkiem, przypominającym przerośnięte mrówki, przyszła pora na zapoznanie się z tomem drugim. Statek Formidów jest już coraz bliżej Ziemi, zagrożenie staje się coraz bardziej realne. W tej powieści dowiemy się, jakie były skutki spotkania z obcymi i jak potraktowali oni błękitną planetę.

   Po dotarciu Victora na Lunę, świat dowiedział się, że zbliża się do niego ogromne niebezpieczeństwo, jednak jego reakcja była zupełnie inna od tej, jakiej spodziewał się posłaniec. Niedowierzanie zastąpiło strach, a gdy zbliżający statek obcych stał się faktem, ludzkość zamiast się zbroić i szykować do wojny, z otwartymi ramionami postanowiła przywitać najeźdźców. Rzeczywistość dość szybko kazała ludziom zweryfikować ich postępowanie, jednak nie byli oni zupełnie przygotowani do zmiany.

   W tym tomie akcja zawęziła się do dwóch wątków, wydarzeń na Lunie, oraz tego, co dzieje się na Ziemi. Na księżycu spotykamy Imalę, która pojawiła się już w poprzednim tomie, rewidentkę księgową, dzięki wytężonej pracy i wybitnemu talentowi odkryła wielkie przekręty w korporacji Juke, w nagrodę została zdegradowana i odesłana na zupełnie nieodpowiednie dla jej kwalifikacji stanowisko. To właśnie tam poznała Victora i jako pierwsza przesłała w sieć dane o tym, co wydarzyło się pasie Kuipera. Jednak by świat zareagował na to, co się wydarzyło potrzeba była interwencja samego Ukko, właściciela korporacji Juke Limited.

   Na Ziemię fabuła ściąga nas do Chin, gdzie poznajemy ośmioletniego Bingwena, inteligentnego chłopca z małej, biednej wioski. On jako jeden z nielicznych potraktował, wrzucony przez Imalę w sieć film poważnie i w miarę swoich możliwości zaczął się szykować na najgorsze. Również na Ziemi ponownie spotykamy Mazera Rakhama, pracującego nad testami nowoczesnej broni, ostatniego wynalazku korporacji Juke. Rozkaz przełożonych dość szybko przenosi go do Chin, gdzie poznaje świdrosanie- sprzęt wynaleziony przez Chińczyków, pozwalający ryć w ziemi niczym kret.

   Kilka rozdziałów przenosi nas z powrotem do dalekiego kosmosu, gdzie mamy okazję zobaczyć, co stało się z kobietami z El Cavadora, którym przewodzić zaczęła Rena, matka Victora. Jest to wątek zdecydowanie poboczny, tracący na znaczeniu w świetle wydarzeń na Ziemi i Lunie.

  W „Pożodze” spotykamy większość postaci znanych nam z pierwszego tomu oraz kilkoro nowych bohaterów. Przede wszystkim mamy dobrą okazję lepiej poznać samego Mazera Rakhama, Maorysa, wychowanego w Wielkiej Brytanii, który zatracił swoją tożsamość, zmyślnego żołnierza, potrafiącego błyskawicznie wyciągać wnioski ze zmieniających się sytuacji, taktycznego geniusza. Dość ciekawie zapowiada się postać Bingwena i spodziewam się, że on odegra jeszcze dość ważną rolę w trwającej wojnie, zwłaszcza, że okoliczności, mocno splotły jego losy z samym Mazerem.

   Akcja drugiego tomu wojny z Formidami naszpikowana jest scenami batalistycznymi, których przedsmak znaleźć można było w tomie pierwszym. W walkach z kosmicznym najeźdźcą swoją rolę odegrał Policyjny Oddział Polowy, pod dowództwem Wita O'Toole'a. W tej cześci dowiemy się jak obcy gatunek próbuję przerobić Ziemię na swoje potrzeby oraz, w jaki sposób ludzkość, stara się temu przeciwdziałać. Mnogość scen batalistycznych, zarówno tych naziemnych, jak i kosmicznych nie przytłacza, ani nie dominuje całej powieści. Znajdziemy w niej również sporo planowania kolejnych strategii oraz silne rozgrywki między Lemem, a jego ojcem. Wątek Reny i kobiet z El Cavadora pozwala na chwilę oderwać się od dramatycznych wydarzeń i podoba mi się, że nie został on porzucony.


   Książkę czyta się bardzo dobrze, szybkie tempo akcji nie pozwala się nudzić, a kolejne wydarzenia, nie wciąż sprawiają dość świeże wrażenie. Uważam, że jest to dobra kontynuacja „W przededniu” i podobnie jak poprzedniczka warta jest przeczytania. Polecam ją fanom „Gry Endera” jak również miłośnikom klasycznego science fiction.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Lubimy czytać.

środa, 11 lutego 2015

Mały stosik na luty

   Za tę notkę zabieram się już od dwóch tygodni i w końcu udało mi się zrobić zdjęcia, a co za tym idzie mam pretekst do opublikowania notki. Stosik skromniutki i zdominowany przez jednego autora, którego książki kupiłam w Arosowej promocji. Miałam jeszcze coś od nich zamówić, ale jakoś się zagapiłam i mówi się trudno.
  A skromne zdobycze wyglądają tak:


   Od dołu licząc:
  Księżniczka Angina, Chimeryczny lokator, Czarne krowy, Pamiętnik starego pierdoły Roland Topor To pierwsze książki tego autora w mojej kolekcji, a że pisarza bardzo lubię i cenię, więc postanowiła uzupełnić regałowe stany. Chimerycznego lokatora czytałam w formie ebooka, z pozostałymi nie miałam jeszcze kontaktu. Apetyt na nie mam wielki...
   Na drugim brzegu Bosforu Theresa Revay Miałam nie brać nic do recenzji w najbliższym czasie, ale LC, skusiło mnie tą książką. Historyczna powieść osadzona w Turcji, wolałabym nieco starsze dzieje, ale i tak mnie zachęciła. Zaczęłam lekturę i niestety aż tak różowo nie jest, choć czyta się dobrze.

   I tyle, ostatnio nieco ograniczyłam kupowanie książek, zwłaszcza, że zaległości w czytaniu mam ogromne. Nie wiem, kiedy się za nie wezmę, ani kiedy pojawią się recenzje, ale zadowolona ze stosiku jestem niezmiernie.

wtorek, 3 lutego 2015

Lisowczycy

Autor: Antoni Ferdynand Ossendowski
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2014
Stron: 336

   Lubię sięgnąć czasem po dobrą powieść historyczną, zaś świadomość, że powstała ona jeszcze w ubiegłym stuleciu, tym bardziej mnie kusi. Autor przez wiele lat komuny był nieobecny w polskiej literaturze, za krytykę rewolucji socjalistycznej, co skazało jego książki na zapomnienie. Dopiero teraz, dzięki wydawnictwu Zysk i S-ka, mamy okazję poznać utwory tego pisarza.

   „Lisowczycy” to powieść, której akcja dzieje się w jednym z najbardziej burzliwych stuleci w historii Rzeczpospolitej. Początek XVII wieku to powolny zmierzch Sarmacji i pasmo ciągłych wojen z co rusz to innym przeciwnikiem. Tym razem mamy okazję poznać ten, nieco zapomniany, fragment historii, gdy Polacy zdobyli Moskwę i byli o krok od przejęcia władzy na Rusi. Jedną z wyraźniejszych postaci w tamtym czasie był Aleksander Józef Lisowski oraz jego lekka jazda. Główną cechą Lisowczyków była szybkość i mobilność, spadali na wroga niespodziewanie i równie szybko rozpływali się na bezdrożach, budząc w ten sposób terror i nienawiść na podbijanych ziemiach.

   Przez pierwszą, dość obszerną, część powieści poznajemy kulisy sytuacji politycznej panującej w roku 1611 i 1612. Dowiadujemy się, o Polakach broniących Kremla przed Rosjanami i o tym, jak sprawę rosyjską upatruje sam król Zygmunt III Waza. Całą sytuację poznajemy z punktu widzenia Aleksandra Chodkiewicza, człowieka, któremu bezpośrednio podlegał Lisowski, oboje jasno pojmowali, jak ważne jest utrzymanie Moskwy i posadzenie na tronie carów polskiego księcia.

   Jednak cała polityczna otoczka służy tylko wprowadzeniu czytelnika w okoliczności, w jakich znalazł się główny bohater powieści, którego poznajemy dopiero w jednej trzeciej książki. Jest nim młodziutki Marcin Lis, garnący się do wojska pana Lisowskiego, mimo zakazu ze strony rodziny. Gdy tylko udało mu się przekonać do siebie sławnego dowódcę, powierzono mu ważną misję z poselstwem do Moskwy. Tak zaczęła się jego wielka, rosyjska przygoda, droga po sławę, bogactwo i miłość.

   Sam Marcin Lis jest typowym ideałem rycerza, silny, odważny, wierny ojczyźnie, nie raz wykorzystywał zmyślne fortele, by wyprowadzić siebie i swoich ludzi z rozmaitych tarapatów. W miłości wierny pierwszemu zauroczeniu, które stało się dla niego czymś prawie najważniejszym w życiu. Pozostałe postacie poznajemy dość pobieżnie, raczej z perspektywy ich poglądów politycznych, niż czynów jakich dokonali. Panna Krystyna Czaplińska zaś pozostaje dla nas głównie narzeczoną Marcina i chociaż w chwili próby wykazuje wielką wytrwałość oraz ufność w boskie wyroki, to niewiele więcej się o niej dowiemy.

   Język powieści z początku wprawił mnie w niemałe zakłopotanie. Składnia zdań wydała mi się dość dziwna, wręcz nienaturalna i mało logiczna. Podejrzewam, że winić tu można miejsce i czas narodzin autora- Lucyn teren dawniejszego województwa Inflanckiego, dziś zaś wschodniej Łotwy. Z kolejnymi stronami udało mi się na szczęście oswoić z tym nietypowym językiem i dalsza lektura przebiegła dość przyjemnie, zwłaszcza że po zakończeniu zagłębienia się w realia polityczne powieść staje się typową opowieścią przygodową, z wartką akcją i szeregiem następujących po sobie wydarzeń. Powierzchowna kreacja bohaterów nie przeszkadza za bardzo, nie spodziewałam się po tej powieści dogłębnych portretów psychoanalitycznych, a wartkiej akcji i interesującej fabuły, a to autorowi się udało.

   Jest to całkiem przyjemna powieść przygodowa, o ile uda się przebrnąć przez nakreśloną sytuację polityczną. Tak długie wprowadzenie nie jest moim zdaniem zupełnie konieczne, a może zniechęcić do dalszej lektury. Jednak mimo wszystkich wad, książkę uważam za całkiem przyjemną opowieść z polską historią w tle. Polecam ją wszystkim miłośnikom Rzeczpospolitej szlacheckiej, gdyż szczęku krzyżowanych szabel z pewnością w niej nie brakuje.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

niedziela, 1 lutego 2015

Podsumowanie stycznia + wyniki konkursu

   I tak już pierwszy miesiąc tego roku minął, ani się człowiek obejrzał. Szalonych wyników w tym miesiącu osiągnąć się niestety nie udało, ale co mnie cieszy, przeczytałam już prawie wszystko co mi zalegało do recenzji. Za niski wynik winię późne wschody i wczesne zachody słońca, przez które musiałam odpuścić sobie poranne czytanie w drodze do pracy i popołudniowe w drodze powrotnej. Tak czy inaczej mogło być gorzej i mam nadzieję, że w lutym będzie lepiej.
   W liczbach wyglądało to tak. Ten miesiąc zamknęłam liczbą raptem 4 książki, tematycznie dominowała literatura współczesna, choć i jedna pozycja popularnonaukowa się załapała. na część recenzji trzeba będzie dopiero poczekać, póki co publikacji doczekały się książki przeczytane w grudniu. Razem było to tylko 1156 stron, czyli jedynie nieco powyżej 37 stron dziennie. Styczeń nie poskutkował też żadnym nowym stosikiem, co samo w sobie jest bardzo wyjątkowym zjawiskiem, niestety nie przełożyło się na skurczenie poczekalni, gdyż książki recenzenckie do niej nie trafiają.

   Kolejno w moje ręce wpadły:

   Róg obfitości Andrzej Urbańczyk

   Kolejna przygoda z tym wybitnym autorem, staję się jego coraz większą fanką, gdyż nieczęsto spotyka się ludzi o tak rozległych horyzontach, którzy jednocześnie potrafią pisać w tak zajmujący sposób. Zresztą co więcej mogłabym napisać, poza tym, co już zdążyłam opublikować?

   Król Artur i rycerze okrągłego stołu Ulriel Waldo Cutler

   To pod wieloma względami klasyka i preludium do fantastyki. Napisana dość specyficznie, jednak dość interesująca. Pozwala poznać najbardziej popularną legendę w dość pierwotnej wersji. Recenzja czeka na zielone światło od Lubimy Czytać. Zdecydowanie lubię to serię wydawniczą od Bellony, pomimo trafiających się czasem literówek.

   Oberki do końca świata Wit Szostak

   To pełna magii książka o muzyce, skrzypcach i codzienności, która tylko pozornie oddalona jest od zaświatów niewidzialną kurtyną. Nie jest to książka, o której szybko się zapomina i choć nie czuję potrzeby by do niej kiedyś powrócić, to cieszę się, że na nią trafiłam. Lektura wprawia w cudowny, refleksyjny nastrój, aż prawie można usłyszeć dźwięki oberków. Więcej w recenzji.

   Historia roślin jadalnych. Trunki, słodkości i wyrafinowane potrawy z roślin w dziejach człowieka Jarosław Molenda

   Jedyna w tym miesiącu książka popularnonaukowa i choć spodziewałam się nieco innej publikacji, to jednak jestem z niej zadowolona. Nie zabrakło w niej niewielkich błędów, jednak całościowo zrobiła dobre wrażenie, mimo początkowego zniechęcenia. Zrecenzowana już, oczekuje na publikację na Lubimy czytać.

   Na zakończenie posta, coś na co wszyscy, a przynajmniej troje moich czytelników z pewnością czeka. Wyniki konkursu. Otrzymałam niewiele odpowiedzi, jednak wszystkie były interesujące i wybór był bardzo trudny. Postanowiłam więc zwycięzcę wylosować, a ponadto nagrodzić każdego, kto wziął udział w konkursie. I tak, wylosowałam kolejność i według niej proszę uczestników o zgłaszanie się po wybraną nagrodę. Pula nagród dostępna jest w poście konkursowym, a w komentarzach do tego posta prosiłabym o wpisanie wybranych przez Was tytułów. Kolejność wyboru jest następująca:
  1. Sylwka S.
  2. Vyar
  3. VedVid
   Czekam na Wasze zgłoszenia, by jak najszybciej móc udać się na pocztę. Drogą mailową będę się kontaktować w celu ustalenia adresów do wysyłki.