Autor:
Andrzej Urbańczyk
Wydawnictwo:
Nord
Rok
wydania: 2014
Stron:
402
Z
tym autorem spotkałam się już kilkukrotnie, przy czym ostatnie
dwie lektury, opowiadania „Z całego świata” oraz aforyzmy
„Koniec świata” uważam za bardzo udane. Pisarz i podróżnik
urzekł mnie swoim spojrzeniem na świat i mądrością godną
prawdziwego człowieka renesansu. Bez wahania więc sięgnęłam po
„Róg obfitości”, oczekując że znajdę w niej wiele
interesujących, czy też zabawnych tekstów.
Jest
to przedziwny zbiór, w którym, jak sam autor napisał, wrzucono
mydło i powidło, prawdziwy groch z kapustą. Znajdziemy tu
opowiadania, aforyzmy, scenariusze, krótkie sztuki teatralne, skecze
kabaretowe, piosenki, króciutkie myśli, czy też fragmenty wykładów
oraz pojedyncze zdania, akapity, które kiedyś zrodziły się w jego
głowie, jednak nie zostały ujęte w żadnym z licznych dzieł
pisarza.
Książka
składa się z piętnastu rozdziałów, każdy z zupełnie inną
zawartością. Przygodę z tak rozmaitymi dziełami autora
rozpoczynamy od kontrowersyjnego scenariusza do filmu o alternatywnym
zakończeniu powstania warszawskiego. Wizja powstania dzięki swemu
prawdopodobieństwu jest wstrząsająca, choć nieco obrazoburcza.
Dalej znajdziemy typowe dla autora aforyzmy, dobitne, trafne i
inteligentne. W książce jest też miejsce dla liryki, znajdziemy tu
typową poezję, jak również piosenki i fraszki.
Sporą
część książki zajmują też opowiadania, w tym jedno napisane
dość przystępną angielszczyzną. Zaskoczyły mnie miło historie
science fiction, choć w jednym z nich, zatytułowanym „Pan wiatr”
zdecydowanie nie pasowały mi teorie dotyczące zjawisk
atmosferycznych. Najbardziej interesujące w tej publikacji były dla
mnie dwa wstępy do wykładów, wprowadzenie do nawigacji napisane w
bardzo przystępny sposób oraz króciutki wstęp do chemii. Wyraźnie
widać, że autor hołduje słowom Alberta Einsteina, że „każda
rzecz powinna być tak prosta, jak to tylko możliwe”, w związku z
tym przekazuję wiedzę, z tych dość trudnych dziedzin, w sposób
bardzo przystępny i przyjemny. Najgorsze wrażenie zrobiły na mnie
skecze kabaretu Bobaq, do którego należał autor. Zdecydowana
większość z nich była dla mnie totalnie niezrozumiała i
absolutnie nieśmieszna, choć winiłabym tu lata pięćdziesiąte
dwudziestego wieku, w których te teksty powstały.
Niezmiernie
trudno jest jednoznacznie ocenić tak różnorodną publikację. Z
jednej strony można podziwiać autora, który działał na prawie
każdym możliwym literackim polu, z drugiej zaś, jakość tekstów
jest różna. Nie bez znacznie pozostaje również wieka autora,
którego młodość zbiegła się z końcem drugiej wojny światowej,
stąd w wielu utworach znajdziemy nawiązania nie zawsze jasne dla
współczesnego czytelnika. W tomie tym zawarto dzieła pisane w
różnych czasach, od zupełnie świeżych fraszek, po teksty
powstające jeszcze z lat studenckich. Tak, czy inaczej pozostaję
pod wielkim wrażeniem umysłu pisarza, który z jednej strony bez
żadnych problemów potrafi wyjaśniać trudne, często techniczne
zagadnienia, a z drugiej prezentuje prawdziwie szerokie horyzonty,
Jest
to ciekawa książka i miejscami szczerze mnie zachwyciła, jednak
były fragmenty, których lektura była mniej przyjemna. Miłośnikom
autora, polecam, tych którzy się jeszcze z nim nie zetknęli
zachęcam do sięgnięcie po inne jego książki, czy to dwie
wspomniane na samym początku recenzji, czy też któreś z licznych
podróżniczych wspomnień.
Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.
Nie miałam przyjemności czytać nic autora, ale cenię sobie literaturę podróżniczą, więc zgodnie z Twoją sugestia będę polować we wcześniejszego jego pozycje. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPolecam na przykład: "Cisze i sztormy" o samotnej (prawie, w towarzystwie kota jedynie) wyprawie po oceanach.
UsuńKsiążka wydaje się być tak wybitna, poruszjąca się w tak różnorodnej tematyce, że chyba bym jej nie podołała.
OdpowiedzUsuńWłaśnie to jest w niej fajne, że czyta się bardzo dobrze :)
Usuń