Autor:
Orson Scott Card, Aaron Johnston
Cykl:
Pierwsza wojna z Formidami- Tom II
Tytuł
oryginału: Earth afire
Tłumaczenie:
Agnieszka Sylwanowicz
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Rok
wydania: 2014
Stron:
504
Po
jakże miłych wrażeniach, jakie wywarła na mnie pierwsza część
opisująca spotkanie ludzkości z obcym, inteligentnym gatunkiem,
przypominającym przerośnięte mrówki, przyszła pora na zapoznanie
się z tomem drugim. Statek Formidów jest już coraz bliżej Ziemi,
zagrożenie staje się coraz bardziej realne. W tej powieści dowiemy
się, jakie były skutki spotkania z obcymi i jak potraktowali oni
błękitną planetę.
Po
dotarciu Victora na Lunę, świat dowiedział się, że zbliża się
do niego ogromne niebezpieczeństwo, jednak jego reakcja była
zupełnie inna od tej, jakiej spodziewał się posłaniec.
Niedowierzanie zastąpiło strach, a gdy zbliżający statek obcych
stał się faktem, ludzkość zamiast się zbroić i szykować do
wojny, z otwartymi ramionami postanowiła przywitać najeźdźców.
Rzeczywistość dość szybko kazała ludziom zweryfikować ich
postępowanie, jednak nie byli oni zupełnie przygotowani do zmiany.
W
tym tomie akcja zawęziła się do dwóch wątków, wydarzeń na
Lunie, oraz tego, co dzieje się na Ziemi. Na księżycu spotykamy
Imalę, która pojawiła się już w poprzednim tomie, rewidentkę
księgową, dzięki wytężonej pracy i wybitnemu talentowi odkryła
wielkie przekręty w korporacji Juke, w nagrodę została
zdegradowana i odesłana na zupełnie nieodpowiednie dla jej
kwalifikacji stanowisko. To właśnie tam poznała Victora i jako
pierwsza przesłała w sieć dane o tym, co wydarzyło się pasie
Kuipera. Jednak by świat zareagował na to, co się wydarzyło
potrzeba była interwencja samego Ukko, właściciela korporacji Juke
Limited.
Na
Ziemię fabuła ściąga nas do Chin, gdzie poznajemy ośmioletniego
Bingwena, inteligentnego chłopca z małej, biednej wioski. On jako
jeden z nielicznych potraktował, wrzucony przez Imalę w sieć film
poważnie i w miarę swoich możliwości zaczął się szykować na
najgorsze. Również na Ziemi ponownie spotykamy Mazera Rakhama,
pracującego nad testami nowoczesnej broni, ostatniego wynalazku
korporacji Juke. Rozkaz przełożonych dość szybko przenosi go do
Chin, gdzie poznaje świdrosanie- sprzęt wynaleziony przez
Chińczyków, pozwalający ryć w ziemi niczym kret.
Kilka
rozdziałów przenosi nas z powrotem do dalekiego kosmosu, gdzie mamy
okazję zobaczyć, co stało się z kobietami z El Cavadora, którym
przewodzić zaczęła Rena, matka Victora. Jest to wątek
zdecydowanie poboczny, tracący na znaczeniu w świetle wydarzeń na
Ziemi i Lunie.
W
„Pożodze” spotykamy większość postaci znanych nam z
pierwszego tomu oraz kilkoro nowych bohaterów. Przede wszystkim mamy
dobrą okazję lepiej poznać samego Mazera Rakhama, Maorysa,
wychowanego w Wielkiej Brytanii, który zatracił swoją tożsamość,
zmyślnego żołnierza, potrafiącego błyskawicznie wyciągać
wnioski ze zmieniających się sytuacji, taktycznego geniusza. Dość
ciekawie zapowiada się postać Bingwena i spodziewam się, że on
odegra jeszcze dość ważną rolę w trwającej wojnie, zwłaszcza,
że okoliczności, mocno splotły jego losy z samym Mazerem.
Akcja
drugiego tomu wojny z Formidami naszpikowana jest scenami
batalistycznymi, których przedsmak znaleźć można było w tomie
pierwszym. W walkach z kosmicznym najeźdźcą swoją rolę odegrał
Policyjny Oddział Polowy, pod dowództwem Wita O'Toole'a. W tej
cześci dowiemy się jak obcy gatunek próbuję przerobić Ziemię na
swoje potrzeby oraz, w jaki sposób ludzkość, stara się temu
przeciwdziałać. Mnogość scen batalistycznych, zarówno tych
naziemnych, jak i kosmicznych nie przytłacza, ani nie dominuje całej
powieści. Znajdziemy w niej również sporo planowania kolejnych
strategii oraz silne rozgrywki między Lemem, a jego ojcem. Wątek
Reny i kobiet z El Cavadora pozwala na chwilę oderwać się od
dramatycznych wydarzeń i podoba mi się, że nie został on
porzucony.
Książkę
czyta się bardzo dobrze, szybkie tempo akcji nie pozwala się
nudzić, a kolejne wydarzenia, nie wciąż sprawiają dość świeże
wrażenie. Uważam, że jest to dobra kontynuacja „W przededniu”
i podobnie jak poprzedniczka warta jest przeczytania. Polecam ją
fanom „Gry Endera” jak również miłośnikom klasycznego science
fiction.
Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Lubimy czytać.
Od dawna mam ochotę na książki tego autora, ale jakoś ciągle mi nie po drodze z nim. Zdarzyło mi się jedynie obejrzeć fragment filmu "Gra Endera", ale wyłączyłam go, gdy się zorientowałam, że to na podstawie książki :)
OdpowiedzUsuń