Autor:
Antoni Ferdynand Ossendowski
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Rok
wydania: 2014
Stron:
336
Lubię
sięgnąć czasem po dobrą powieść historyczną, zaś świadomość,
że powstała ona jeszcze w ubiegłym stuleciu, tym bardziej mnie
kusi. Autor przez wiele lat komuny był nieobecny w polskiej
literaturze, za krytykę rewolucji socjalistycznej, co skazało jego
książki na zapomnienie. Dopiero teraz, dzięki wydawnictwu Zysk i
S-ka, mamy okazję poznać utwory tego pisarza.
„Lisowczycy”
to powieść, której akcja dzieje się w jednym z najbardziej
burzliwych stuleci w historii Rzeczpospolitej. Początek XVII wieku
to powolny zmierzch Sarmacji i pasmo ciągłych wojen z co rusz to
innym przeciwnikiem. Tym razem mamy okazję poznać ten, nieco
zapomniany, fragment historii, gdy Polacy zdobyli Moskwę i byli o
krok od przejęcia władzy na Rusi. Jedną z wyraźniejszych postaci
w tamtym czasie był Aleksander Józef Lisowski oraz jego lekka
jazda. Główną cechą Lisowczyków była szybkość i mobilność,
spadali na wroga niespodziewanie i równie szybko rozpływali się na
bezdrożach, budząc w ten sposób terror i nienawiść na
podbijanych ziemiach.
Przez
pierwszą, dość obszerną, część powieści poznajemy kulisy
sytuacji politycznej panującej w roku 1611 i 1612. Dowiadujemy się,
o Polakach broniących Kremla przed Rosjanami i o tym, jak sprawę
rosyjską upatruje sam król Zygmunt III Waza. Całą sytuację
poznajemy z punktu widzenia Aleksandra Chodkiewicza, człowieka,
któremu bezpośrednio podlegał Lisowski, oboje jasno pojmowali, jak
ważne jest utrzymanie Moskwy i posadzenie na tronie carów polskiego
księcia.
Jednak
cała polityczna otoczka służy tylko wprowadzeniu czytelnika w
okoliczności, w jakich znalazł się główny bohater powieści,
którego poznajemy dopiero w jednej trzeciej książki. Jest nim
młodziutki Marcin Lis, garnący się do wojska pana Lisowskiego,
mimo zakazu ze strony rodziny. Gdy tylko udało mu się przekonać do
siebie sławnego dowódcę, powierzono mu ważną misję z poselstwem
do Moskwy. Tak zaczęła się jego wielka, rosyjska przygoda, droga
po sławę, bogactwo i miłość.
Sam
Marcin Lis jest typowym ideałem rycerza, silny, odważny, wierny
ojczyźnie, nie raz wykorzystywał zmyślne fortele, by wyprowadzić
siebie i swoich ludzi z rozmaitych tarapatów. W miłości wierny
pierwszemu zauroczeniu, które stało się dla niego czymś prawie
najważniejszym w życiu. Pozostałe postacie poznajemy dość
pobieżnie, raczej z perspektywy ich poglądów politycznych, niż
czynów jakich dokonali. Panna Krystyna Czaplińska zaś pozostaje
dla nas głównie narzeczoną Marcina i chociaż w chwili próby
wykazuje wielką wytrwałość oraz ufność w boskie wyroki, to
niewiele więcej się o niej dowiemy.
Język
powieści z początku wprawił mnie w niemałe zakłopotanie.
Składnia zdań wydała mi się dość dziwna, wręcz nienaturalna i
mało logiczna. Podejrzewam, że winić tu można miejsce i czas
narodzin autora- Lucyn teren dawniejszego województwa Inflanckiego,
dziś zaś wschodniej Łotwy. Z kolejnymi stronami udało mi się na
szczęście oswoić z tym nietypowym językiem i dalsza lektura
przebiegła dość przyjemnie, zwłaszcza że po zakończeniu
zagłębienia się w realia polityczne powieść staje się typową
opowieścią przygodową, z wartką akcją i szeregiem następujących
po sobie wydarzeń. Powierzchowna kreacja bohaterów nie przeszkadza
za bardzo, nie spodziewałam się po tej powieści dogłębnych
portretów psychoanalitycznych, a wartkiej akcji i interesującej
fabuły, a to autorowi się udało.
Jest
to całkiem przyjemna powieść przygodowa, o ile uda się przebrnąć
przez nakreśloną sytuację polityczną. Tak długie wprowadzenie
nie jest moim zdaniem zupełnie konieczne, a może zniechęcić do
dalszej lektury. Jednak mimo wszystkich wad, książkę uważam za
całkiem przyjemną opowieść z polską historią w tle. Polecam ją
wszystkim miłośnikom Rzeczpospolitej szlacheckiej, gdyż szczęku
krzyżowanych szabel z pewnością w niej nie brakuje.
Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.
Politykę lubię, powieści historyczne też, czytałabym ;D
OdpowiedzUsuńTaka historia zupełnie mnie nie interesuje :-)
OdpowiedzUsuń