czwartek, 7 marca 2019

Po wsze czasy

Autor: Iwona Menzel
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2018

   Iwona Menzel to zupełnie nie znana mi wcześniej autorka. Nie tylko nie miałam okazji przeczytać wcześniej żadnej z jej książek, ale te było mi to nazwisko całkowicie obce. Sięgając więc po książkę „Po wsze czasy” nie miałam najmniejszego pojęcia czego się spodziewać, poza tym, że jest to powieść historyczna. Różowa kolorystyka okładki sugerowała, że będę mieć do czynienia z romansem, na szczęście były to płonne obawy, gdyż choć w książce nie brakuje wątku romansowego, to nie przytłacza on całej przedstawionej fabuły.

   Akcja powieści osadzona jest wkrótce po powstaniu styczniowym w Białymstoku i pobliskim majątku ziemskim Zazulki. Ówczesna Białostocczyzna to ziemia zamieszkana przez rozmaite narody. Oprócz Polaków, leczących rany po zrywie narodowowyzwoleńczym, znajdziemy tu Rosjan, Kozaków, Żydów oraz niewielką, ale za to bogatą kolonię niemieckich kupców. To właśnie do tych ostatnich należy główna bohaterka powieści Augusta. Jest to młodziutka, zaledwie szesnastoletnia dziewczyna, wolą rodziców wydana za mąż za prawie trzykrotnie od niej starszego pana Simmonisa. Augusta musiała porzucić znane sobie Darmstadt i udać się na wygnanie gdzieś na zachodnie rubieże Rosji, za jakie w jej oczach uchodził Białystok. Dziewczyna z czasem coraz lepiej zaczyna rozumieć otaczającą ją rzeczywistość, powoli oswajając się z wygnaniem.

   „Po wsze czasy” to przede wszystkim bardzo dobre przedstawienie sytuacji w zaborze rosyjskim, wkrótce po powstaniu. Tylko nieliczne majątki ziemskie pozostały w rękach Polaków, ale polska szlachta w znacznej mierze została zesłana na Syberię. Ziemia i dwory przeszły w ręce kupców, takich jak pan Simmonis, którzy na zachodzie Rosji prężnie rozwijali handel tkaninami. Jednak Polacy, wraz z ich marzeniami o wolnej Polsce, są stale obecni w Zazulkach, już nie w roli posiadaczy, a rządców, gospodarzy i służby. W powieści zderzają się też protestantyzm z katolicyzmem. Minimalizm pierwszej z wymienionych religii z bogactwem drugiej z nich, okraszonej miejscowymi wierzeniami, wciąż obecnymi, mimo nadciągającej rewolucji przemysłowej. Wraz z religią przychodzi mentalność i dla niemieckich osadników, sprawa polska jest zupełnie niezrozumiała, podobnie jak bezwzględne rosyjskie okrucieństwo. Pojawiają się też konflikty klasowe, ujawniający całkowity brak zrozumienia między państwem a pracującą u nich służbą.

   Nie zabrakło tu też wątku miłosnego, gdyż związek niemłodego już mężczyzny z nastolatką prędzej czy później musi doprowadzić do pojawienia się kogoś trzeciego. Zwłaszcza, gdy zamiast wyrozumiałości i zrozumienia, podstawą małżeństwa ma być stabilizacja oraz uległość żony względem męża. Pan Simmonis, choć nie jest złym człowiekiem wykazuje całkowity brak zrozumienia dla sytuacji w jakiej znalazła się Augusta, co uniemożliwia szczęśliwe pożycie. Dziewczyna zaś, czując się więźniem w kraju, którego nawet nie chce polubić, namiętnie oddaje się lekturze romansów. Gdy na horyzoncie pojawia się młody, potrzebujący ratunku mężczyzna, Augusta gotowa jest porzucić bezpieczne życie u boku niekochanego męża.

   „Po wsze czasy” to w końcu powieść o dojrzewaniu. Augusta wskutek burzliwych przeżyć wyrasta z młodej zarozumiałej dziewczyny, dla której nie liczy się nic poza własną sferą. Dziewczyna uświadamia sobie ogromne braki w swej „wszechstronnej” edukacji. Zaczyna rozumieć, że poza życiem, które do tej pory znała, jest mnóstwo rzeczy, o jakich nie ma najmniejszego pojęcia. Czy jest to trudna sytuacja polityczna, czy proste obowiązki gospodarskie.

   Postacie pojawiająca się na dalszych planach opowieści są równie intrygujące co Augusta. Czy jest to pan Simmonis, który potrafi zdobyć się na pokłady szlachetności, o jakie trudno było go podejrzewać. Czy jest to panna Zahorska o mrocznej i bolesnej przeszłości. Czy niezwykła hrabina Połatyńska, która gardzi przyjętymi normami i zawsze robi to na co ma ochotę. Czy, w końcu jest to młodziutki Staś wykazujący niezwykły talent do języków. Wszyscy bohaterowie wykreowani zostali bardzo dobrze i mimo pewnej niezwykłości pozostają prawdziwi.

   Książkę czyta się bardzo dobrze. Płynna narracja oraz bogate w archaizmy słownictwo robią bardzo przyjemne wrażenie. I choć odczułam pewne nadużycie przymiotnika „inferalny”, to poza tym, niewiele mogę warstwie językowej zarzucić. Znajdziemy tu liczne opisy malowniczych widoków, które jednak nie przytłaczają fabuły.

   Powieść Iwony Menzel to dobrze napisana historia, prezentująca w przyjemny sposób sytuację jaka miała miejsce w Białymstoku w drugiej połowie dziewiętnastego wieku. To wielopoziomowa opowieść, której akcja skupia się wokół młodej dziewczyny odkrywającej mnóstwo rzeczy, o których nie miała pojęcia. Nieśpiesznie rozwijająca się historia kusi swoistą magią i niewielką grupą interesujących postaci.

Recenzja powstała na potrzeby portalu Sztukater.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.