czwartek, 17 stycznia 2019

Fraszki baraszki

Autor: Irena Gaweł
Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza ATUT
Rok wydania: 2017

   Lubię fraszki i choć mam swoich ulubionych fraszkopisarzy, takich jak Jan Izydor Sztaudynger, czy Andrzej Urbańczyk to zawsze z chęcią wypatruję nowych. Nie tak dawno zainteresowała mnie twórczość Janusza Sipkowskiego, więc ze sporą nadzieją sięgnęłam po tomik zupełnie mi nieznanej autorki. Niestety nieco się rozczarowałam i choć „Fraszki baraszki” Ireny Gaweł nie są złą pozycją, to jednak daleko im do mistrzowskiego operowania słowem, za które tak bardzo lubię tę formę poezji.

   W książce znajdziemy nie tylko fraszki, kolejne rozdziały zawierają limeryki, aforyzmy, epitafia i „definicyjki” - czyli krótkie i przewrotne definicje znanych słów. To one wraz z aforyzmami najbardziej przypadły mi do gustu w tym niewielkim tomiku. Znajdziemy w nich niebanalny humor i nieszablonowe myślenie, które pozwala spojrzeć na pewne rzeczy inaczej. Aforyzmy w większości są bardzo trafne i udatne, co jest kwintesencją dobrego aforyzmu. Dość wysoki poziom cechuje również przytoczone epitafia i choć daleko im do Sztaudyngerowego „Na nagrobku kurtyzany” („Tu leży dama, pierwszy raz sama”) to jednak nie można im odmówić im humoru i przewrotności. 

   Limeryki są dość przeciętne. Są skonstruowane zgodnie z zasadami, zarówno jeśli chodzi o ich rymy oraz rytmikę, jak i schemat – w pierwszych wersach, jak na porządne limeryki przystało, prawie zawsze znajdziemy określenie miejsca. Pomysły Ireny Gaweł są zabawne i przy lekturze limeryków można się uśmiechnąć, jednak brakuje w nich czegoś co by je wyróżniało i co nadało by im oryginalności i spójnego stylu.

   Najsłabiej wypadły tytułowe fraszki. Bo o ile, pomysły są ciekawe, skojarzenia i ciągi myślowe często są dość oryginalne i prawie zawsze bardzo trafne, o tyle już nieco gorzej jest z ich wykonaniem. W wielu z nich zawiodła rytmika, kolejne wersy mają albo zbyt wiele, albo za mało sylab. Często też zmiana szyku w zdaniach również wyszła by z korzyścią dla utworów. Równie często nie sposób oprzeć się wrażeniu, że wykorzystanie synonimu użytego słowa, przydałoby fraszkom lekkości i płynności. Z tych powodów fraszki Ireny Gaweł wydają się być nieco toporne i niezgrabne, można odnieść wrażenie, że bardziej stanowią wstępny szkic, niż skończony utwór.

   Mocnym punktem fraszek jest ich tematyka. Autorka sięga zarówno po aktualne tematy, znajdziemy kilka komentarzy do wydarzeń politycznych z ostatnich kilku lat, jak i po motywy ponadczasowe, takie jak miłość, związki, czy praca. Część z nich siłą rzeczy się zdezaktualizuje i już za tych kilka lat, nie będą tak bardzo śmieszyć, jak obecnie (jak na przykład „Wycinka drzew” - „Kiedy świerki spadną, to i szyszki spadną”). Jednak znacznej większości ten problem nie dotyczy i ujęte w przewrotne zdania problemy codzienności wciąż będą śmieszyć.

   „Fraszki baraszki” Ireny Gaweł to tomik nieco nierówny i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że odrobinę niedopracowany. Spostrzeżenia autorki są nad wyraz trafne i nie można im odmówić inteligentnego humoru. Niestety w poszczególnych utworach zabrakło rytmu, co w przypadku fraszek jest dość istotne, gdyż nadaje im płynności. Ten problem znika w aforyzmach, gdyż ich konstrukcja nie ma takich wymagań. Trudno mi polecić tę książkę, która zwłaszcza miłośnikom zabawy językiem może wydać się toporna, jednak nie jest to pozycja zupełnie zła i ma swoje mocne strony.

Recenzja powstała na potrzeby portalu Sztukater.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.