środa, 29 lipca 2020

Pająk



Autor: Marek Romański
Cykl: Pająk
Seria: Kryminały przedwojennej Warszawy. Tom 52
Wydawnictwo: CM
Rok wydania: 2018

   Wydawnictwo CM od jakiegoś już czasu specjalizuje się we wznawianiu starych polskich kryminałów. Zarówno te pisane w epoce PRLu, jak i te, które powstały jeszcze wcześniej mają swoje serie wydawnicze skrupulatnie uzupełnianie o kolejne tomy. Jedną z pozycji mających swe miejsce w cyklu: „Kryminały przedwojennej Warszawy” jest powieść Marka Romańskiego „Pająk. Atak na ambasady”, której głównym bohaterem jest inspektor Edward Durski znany pod pseudonimem Pająk.

   Gdy w hotelowej restauracji w tajemniczych okolicznościach ginie dyplomata nikt jeszcze się nie spodziewa, że będzie to dopiero pierwszy z zamachów na przedstawicieli obcych narodów pozostających w Polsce na placówkach dyplomatycznych. Sprawa od początku wydaje się niezwykle trudna i pozbawiona wszelkich poszlak poza postacią pięknej młodej kobiety o blond włosach i bliżej nieokreślonym rysopisie. Z takimi enigmatycznymi wskazówkami zmagać się musi Pająk, młody i niezwykle zdolny, i oczywiście przystojny policjant. 

   Wśród przedstawionych postaci tylko Edwardowi Durskiemu poświęcono więcej miejsca, rysując jego portret psychologiczny i przytaczając bogaty życiorys. Pozostali bohaterowie są raczej symboliczni, niegłupi ale choleryczny szef, piękna i wrażliwa kobieta, nieco naiwny, niewolny od nałogów dziennikarz, czy w końcu sam antagonista, genialny, dbający o prywatność i zawsze gotów wyprowadzić innych w pole. To z jednej strony dość schematyczne postacie, z drugiej zaś nie męczą ani nie irytują czytelnika. Pojawiają się na scenie, odgrywają swoją rolę i schodzą z niej niezbyt nawet zapadając w pamięć. Nawet piękna blondynka, choć staje się ważną postacią w toczącej się fabule, to jednak pozbawiona jest głębi. I choć poznajemy motywy nią kierujące, to wciąż odgrywa raczej rolę obowiązkowej w tak nakreślonej fabule statystki.

   Wątek kryminalny broni się całkiem nieźle, choć więcej w tej powieści sensacji niż klasycznego kryminału, w którym krok po kroku śledzimy zmagania detektywa ze zbrodniarzem. Jest tu międzynarodowy spisek i pełne brawurowej akcji sceny, które sprawiają, że momentalnie tempo akcji wzrasta niewyobrażalnie. I choć znajdziemy tu chwile namysłu, niezbędne do rozwikłania zagadki, to jednak nie na nich został położony nacisk. Ponadto postać antagonisty od prawie samego początku jest w miarę oczywista i ilość niewiadomych pozostawionych na finał powieści nie jest zbyt wielka. 

   „Atak na ambasady” czyta się całkiem nieźle. Napisany jest w stosunkowo prosty, ale i wciągający sposób. Jest napisana współczesnym pisarzowi językiem, co znacząco odbiega od tego, jakim posługujemy się teraz. To nadaje lekturze specyficznego uroku oraz sprawia, że opowieść o Pająku pełna jest nieaktualnego już słownictwa, albo chociaż kontekstów, które dziś nie są oczywiste. W połączeniu ze stosunkowo prostą składnią idealnie oddającą dynamikę opowieści, otrzymujemy lekturę z pewnością nie wybitną, ale bardzo przystępną.

   Fabuła nie należy do tych, w których niecierpliwie czeka się na rozwiązanie zagadki,co rusz obstawiając w roli winnego innego „ogrodnika” to jednak można się przy tej książce całkiem nieźle bawić. Protagonista budzi sympatię czytelnika i co najważniejsze autorowi udało się uniknąć stworzenia go nieomylnym i niezniszczalnym. „Atak na ambasady” Marka Romańskiego to całkiem zgrabny kryminał z elementami powieści sensacyjnej i nawet czytany dzisiaj, prawie sto lat po premierze budzi pozytywne wrażenia.

Recenzja powstała na potrzeby portalu Sztukater.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.