niedziela, 23 sierpnia 2020

Demon wyścigów


Autor: Stanisław A. Wotowski

Seria: Kryminały przedwojennej Warszawy. Tom 51

Wydawnictwo: CM

Rok wydania: 2018


Dwudziestolecie międzywojenne ma swój szczególny urok. Czasy świeżo odzyskanej niepodległości i budowy państwa polskiego związane były też  z pewną rewolucją społeczno-obyczajową, gdzie odczuć można było zmierzch arystokracji i szanse dla zwyczajnego obywatela. W takich, współczesnych sobie czasach, Stanisław Wotowski osadził akcję powieści „Demon wyścigów” związaną z torem na Służewcu i rozgrywającymi się na nim gonitwach.

Ogromne emocje i jeszcze większe fortuny zdobywane nagle i równie nagle tracone wraz z kolejną gonitwą są osią wokół której toczy się akcja powieści. Gdy od biegu zależeć może czyjeś być albo nie być, bardzo łatwo o pokusę, by zacząć to kontrolować i sterować wyścigiem, w celu osiągnięcia jak najlepszych korzyści. Jedną z takich osób jest mityczny i nieuchwytny Demon wyścigów. Gdy jego oko spoczęło na ogierze ze stajni Świtomirskich – Magnusie faworycie w nadchodzących derbach w sprawę wplątany został dżokej Grot.

Cała kryminalna intryga obraca się właśnie wokół postaci Janka Grota. To człowiek z gruntu uczciwy, dla którego wszelkie pozakulisowe machinacje są wręcz obrzydliwe. Jego opór budzi chęć zemsty wśród tych, którzy wobec ustawionych gonitw mieli ściśle sprecyzowane plany. Dżokej nie daje się ani przekupić, ani zastraszyć i postanawia na własną rękę, i dla własnego bezpieczeństwa dowiedzieć się kim jest tajemniczy manipulator.

Główną zaletą powieści jest bardzo szczegółowe i wiarygodne przedstawienie realiów wyścigów konnych, a biorąc pod uwagę, że autor był synem jeźdźca sportowego można utwierdzić się w tym, że znał to środowisko bardzo dobrze. Arystokraci oraz dorobkiewicze będący właścicielami stajni i dżokeje to tylko część ludzi, których powodzenie zależy od przebiegu gonitw. Dla nich też sam wyścig jest jedynie jednym ze źródeł możliwego dochodu. Równie ważne są zakłady i w książce nie brakuje graczy, którzy potrafią postawić wszystko na jedną kartę, czy w tym układzie konia. Obraz międzywojennej Warszawy uzupełniają lokalne knajpki i tajne klubiki, w których namiętni hazardziści mogą trwonić pieniądze, gdy akurat nie rozgrywa się żadna gonitwa.

Intryga kryminalna jest całkiem nieźle zbudowana. Nie jest to jednak przykład klasycznego kryminału, w którym detektyw – zawodowiec lub amator, powoli dochodzi od nitki do kłębka. Powieść bardziej przypomina opowieść sensacyjną, gdzie wplątany w szereg intryg Grot walczy o spokój swojego sumienia, karierę i życie. Wartka akcja oraz liczne jej zwroty prowadzą do punktu kulminacyjnego i rozwiązania intrygi.

Powieść czyta się nieźle, choć już od pierwszych stron uwagę zwraca nietypowa nieco składnia. Dziwny, trochę nienaturalny szyk słów sprawia szczególne wrażenie i może nieco utrudniać lekturę, z czasem jednak można się do niego przyzwyczaić. Zasób słownictwa jest spory i nie brakuje w nim tego związanego ściśle z końmi, wyścigami, czy hazardem. Jest ono jednak zrozumiałe dzięki dobremu umieszczeniu w kontekście.

„Demon wyścigów” to na pewno książka dla każdego, kogo fascynują gonitwy i konie. To również niezła kryminalna intryga, której sensacyjne rozwiązanie możemy śledzić wraz z kolejnymi wydarzeniami. Kreacje postaci są wiarygodne lecz nieco schematyczne, nie stanowi to jednak przeszkody w przyjemności płynącej z lektury. Dość zaskakujące rozwiązanie oraz nieco przewidywalny finał sprawiają dobre wrażenie. To w końcu ciekawy, choć nieco wybiórczy obraz Warszawy lat trzydziestych.

Recenzja powstała na zlecenie portalu Sztukater.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.