niedziela, 24 maja 2020

Elizabeth i jej ogród


Autor: Elizabeth von Arnim
Tytuł oryginału: Elizabeth and her garden
Tłumaczenie: Elżbieta Bruska, Berenika Marta Lemańczyk
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2011

   Gdy jakieś półtorej roku temu sięgnęłam po „Zaczarowany kwiecień” Elizabeth von Arnim. Urzekł mnie sposób pisania autorki, jej ciepłe spojrzenie na świat i otaczającą ją rzeczywistość w połączeniu z trafnym osądem współczesnego jej społeczeństwa. To wszystko doprawione zostało ogrodem, rosnącą miłością do kwiatów oraz zachwytem nad ich pięknem. Wynikiem takiego połączenia jest mocno autobiograficzna powieść „Elizabeth i jej ogród”, opisująca życie hrabiny von Arnim w podszczecińskiej wsi Rzędziny.

   Z opowieści wyłania się postać Elizabeth, kobiety z towarzystwa, która zupełnie do niego nie pasuje. Nie potrafi odnaleźć się na salonach a burzliwe życie towarzyskie nudzi ją i męczy. To wszystko sprawia, że staje się odludkiem i nawet nielicznie przybywających do siebie gości nie wita pełnym entuzjazmem, ich obecność zaś traktuje jak przeszkodę w pełnym czerpaniu radości z życia. To również kobieta nieszczęśliwie zamężna. I choć w całej książce nie pada nigdzie bezpośrednia krytyka Gniewnego (tak został określony hrabia von Arnim), to jednak z relacji na jego temat wyłania się osoba zupełnie obca i nie potrafiąca zrozumieć narratorki. 

   Tytułowa Elizabeth z jednej strony jest kobietą na wskroś nowoczesną, choć objawia się to w dość dyskretny sposób. Nie  krzyczy głośno o niesprawiedliwościach społecznych, ale użala się nad ciężkim losem pracujących kobiet, które za tę samą pracę są wynagradzane słabiej, bo tak się przyjęło. Nawet jeśli zaraz po pracy, miast oddać się odpoczynkowi czy rozrywce, czekają na nie jeszcze obowiązki związane z prowadzeniem domu i dziećmi. Również w jej rozmowach z Gniewnym wyłania się głębokie poczucie niesprawiedliwości w traktowaniu kobiet i mężczyzn. Z drugiej zaś strony Elizabeth nie jest oderwana od swoich czasów. Patrząc na wszystko z perspektywy kobiety majętnej, nie martwiącej się tym, z czego będzie żyć, w sposób protekcjonalny traktuje ludność z niższych warstw społecznych. A miejscowych, którzy kulturowo i językowo są jej zupełnie obcy, uważa wręcz za dzikich.

   Tym co od początku zachwyca w wydaniu tej książki to liczne ilustracje. Tekst jest gęsto przeplatany rycinami, głównie o botanicznej tematyce. Zaprezentowano na nich odmiany róż, roślin zawsze bliskich Elizabeth oraz sceny rodzajowe z wiejskiego życia. Dzięki temu, nie musimy się zastanawiać jak wyglądają poszczególne kwiaty, o których wspomniano. Na końcu książki znaleźć można pełny spis ilustracji oraz ich autorów.

   Opowieść Elizabeth czyta się wyśmienicie. To roczna wizyta w ogrodzie i w związku z tym głównie na tym skupiona jest powieść. Narracyjny talent autorki sprawia, że przed oczami bez problemu widzimy kolejne klomby i rabatki. Z każdego zdania poświęconego ogrodowi przebija ogromne zaangażowanie, i to zaangażowanie udziela się czytelnikowi na tyle, że zaczyna się zastanawiać, co by mógł zmienić w swoim ogródku. Autorka nie skąpi również wnikliwej analizy otaczających ją postaci, czy jest to Gniewny, czy przyjaciółki, jakie zatrzymały się u niej na święta. Tu najwyraźniej widać ogromny talent w analizie cudzych charakterów.

   „Elizabeth i jej ogród” to przyjemna i ciepła książka, to przypływ szczerego zaangażowania w tworzenie piękna wokół siebie, nawet przy zupełnym braku wiedzy jak to zrobić. To jednocześnie nieśpieszna opowieść o losie hrabianki, która z jednej strony daostrzega niesprawiedliwość w taktowaniu płci, z drugiej zaś sama dopuszcza się niesprawiedliwości w ocenie innych. To w końcu książka o afirmacji życia, o cieszeniu się nim w taki sposób jaki nam pasuje najbardziej, niezależnie  od tego, jak będzie on oceniany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.