Autor: David
Eddings
Tytuł
oryginału: Enchanters’ end game
Cykl: Belgariada- Tom V
Cykl: Belgariada- Tom V
Tłumaczenie:
Paulina Braiter
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Rok wydania:
2001
Stron: 312
Jest to już ostatnia księga Belgariady, w której oba przeciwstawne
proroctwa zostają ze sobą skonfrontowane. Dopełniają się w niej losy wszystkich
poznanych wcześniej postaci, a historia Kal Toraka dobiegła końca. W prologu
mamy okazję poznać jak sprawa Klejnotu Aldura wygląda z jego punktu widzenia.
Po raz pierwszy udajemy się na daleką północ, która znacznie różni się od
Królestw zachodu, czy Państw Angaraków. Zahaczamy też o wschodni kontynent-
Malloreę gdyż właśnie tam następują rozstrzygające wydarzenia.
Wszystkie wątki zapoczątkowane w poprzednich tomach zostały zgrabnie
zakończone i nawet te najbardziej niepozorne okazały się mieć duże znaczenie.
Siły Wschodu i Zachodu starły się w wielkiej bitwie, do której dążyły od samego
początku tej opowieści. Chociaż finału historii można było się spodziewać, to
jednak autor i tak niejednym potrafił zaskoczyć. Sposób, w jaki nastąpiła
ostateczna konfrontacja, zachwycił wybitnie epickim rozmachem wstrząsając całym
stworzonym światem.
Smutno jest pożegnać bohaterów, z którymi przemierzało się wszystkie
Królestwa Zachodu i państwa Angaraków. Po tak długim czasie spędzonym w ich
towarzystwie, ze wszystkimi można było nawiązać nić sympatii. Każdy z nich
pokazał bardzo ludzkie i prawdziwe oblicze, swoje słabostki, które nieraz
dawały o sobie znać, ale i mocne strony, niejednokrotnie zmieniające bieg
wydarzeń. Większość znalazła szczęście i spełnienie, a ci, którym nie było to
dane, odnaleźli spokój, co zawsze gdzieś w nich tkwił. Wyjaśniły się dziwne
słowa proroctwa, każdemu z nich dające rolę do odegrania i misję do spełnienia.
I choć wszyscy zdawali się być tylko marionetkami w potężnych rękach, nie
zrobili nic co nie leżało by w ich naturze. Dojrzeli i zmienili się, co jest
logiczne, gdyż przyszło im brać udział w epokowych wydarzeniach i nie było by
naturalne, gdyby to nie wywarło to na nich wpływu
W tym tomie wiele miejsca zajmują sceny batalistyczne, a Eddings
udowodnił, że opisywanie takowych nie stanowi dla niego żadnego problemu.
Starcie dwóch, a nawet trzech armii jest emocjonujące i pełne napięcia. Wydarzenia
są przemyślane i sensowne, dowódcy konsekwentnie dążą do założonych celów, a
mierząc się z niespodziewanymi przeciwnościami potrafią dopasować obraną
taktykę do zmieniających się warunków na polu bitwy. Wszystko zostaje
dyskretnie okraszone humorem umiejętnie wplecionym w dialogi, gdyż bohaterowie
często właśnie śmiechem rozładowują dręczące ich napięcie.
To już koniec przygody z Belgariadą. Bardzo miło spędziłam przy niej
czas i choć ten tom najobfitszy jest w epickie wydarzenia, to nie przytłacza
swą wielkością. Autor zawsze znajdzie miejsce, by zająć się przyziemnymi
sprawami i problemami zwyczajnych ludzi. I chyba za to najbardziej go cenię.
Jego powieści nie przygniatają czytelnika globalnymi sprawami, gdyż Eddings
nawet najbardziej epokowe wydarzenia potrafi okrasić codziennością. Polecam
gorąco ten cykl każdemu miłośnikowi klasycznego fantasy.
Za korektę i poprawki serdecznie dziękuję Serenity i Oceansoul.
Recenzja ukazała się również na stronie Twierdzy Insimilion.
Recenzja ukazała się również na stronie Twierdzy Insimilion.
Zdaje się, że mam w planach całą serię;)
OdpowiedzUsuńbardzo lubię takie opowiadania a ta seria wygląda rewelacyjnie;) dlatego pewnie ją przeczytam, ale zacznę od początku;D pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTego się nie da czytać od środka :) i najlepiej mieć przygotowaną całość, bo tomy bardzo mocno łączą się ze sobą i nie ma w nich streszczenia, tego co działo się wcześniej w pierwszym rozdziale, więc długie przerwy są niewskazane. (swoją drogą strasznie mnie takie streszczenia irytują :))
UsuńZawsze gdy skoncze czytac jakams serie, czuje sie dosc dziwnie, tak jakby zycie stracilo sens. Tez tak masz? Co do seri mysle, ze sie z nia zapoznam :)
OdpowiedzUsuńI tak, i nie :) z czasem z ulga witam koniec serii, gdyż nie mogę się doczekać czegoś nowego, a nie lubię przerywać w trakcie lektury.
UsuńAle owszem lubię długie cykle, gdyż mam okazję zaprzyjaźnić się z bohaterami.
Dobrze, że zakończenie cyklu potrafiło trochę zaskoczyć, nie lubię mocno przewidywalnych zakończeń.
OdpowiedzUsuńNie powiem, by zaskakiwało bardzo mocno, wszak wszystko sprowadza się do ogólnego schematu ratowania świata w typowym heroic fantasy, ale nie jest to aż tak bardzo czytelne i nie razi.
UsuńBardzo ciekawa seria!
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy jestem miłośniczka klasycznego fantasy, bo takowego czytam mało. Muszę jednak to zmienić, jak już kilka razy pewnie Ci pisałam, zacznę od Tolkiena ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Rozejrzę się za pierwszą częścią, bo trudno tak podejmować decyzję. No i nie przepadam za scenami batalistycznymi, co może być problemem.
OdpowiedzUsuń