poniedziałek, 22 września 2014

Czas niedoli

Autor: David Eddings, Leigh Eddings
Tytuł oryginału: Belgarath the Sorcerer
Tłumaczenie: Maria Duch
Cykl: Belgarath Czarodziej
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 1997
Stron: 220

   Już na samym początku tej książki, miałam dziwne poczucie, że czegoś mi brakuje, całkiem słusznie, nie ma w niej prologu. Chwila poszukiwań i już wiedziałam o co chodzi, zwyczajnie wydawca stworzył trzy tomy z jednej powieści. Historia opowiadana przez Belgaratha stanowi całość i w „Czasie niedoli” mamy do czynienia z tomem trzecim i czwartym całej opowieści.

   W drugiej odsłonie historii opowiadanej z perspektywy Belgaratha dowiadujemy co się działo pomiędzy narodzinami jego córek, a atakiem Nyissan na Rivę. Mamy okazję poznać Belgaratha również z mniej chlubnej strony, dowiadujemy się o jego słabościach i potknięciach. Polgara i Beldaran, bliźniacze córki czarodzieja są całkowicie różne, nie tylko pod względem wyglądu. Ale Konieczność, która kieruje poczynaniami uczniów Aldura ma względem nich różne plany. Beldaran w wieku szesnastu lat zostaje żoną Rivy, natomiast Polgara staje się Ukochaną, jedyną boską uczennicą.

   Mamy świetną okazję prześledzić niełatwe relacje, jakie wiążą Belgaratha z Polgarą. Ich konflikty i brak porozumienia w wielu kwestiach, nikną jednak gdy trzeba działać dla wspólnego dobra, by spełniło się wszystko, co zajść powinno. Zaczynamy też poznawać, czym tak naprawdę jest Konieczność, jedna z dwóch sił dążących do ostatecznej konfrontacji między światłem a ciemnością. Druga z Konieczności kieruje i prowadzi uczniów Toraka.

   W powieści dzieje się dużo, choć niezbyt szybko. Ogrom czasu jaki obejmuje wymusza skrótowe podejście, do wielu wydarzeń i pełniejsze opisy dotyczą jedynie ważnych z punktu widzenia Konieczności wydarzeń. Ponieważ książka jest swego rodzaju kroniką, to choć przewija się przez nią wiele różnych postaci, żadnej z nich nie poznajemy zbyt dobrze.

   Lektura upłynęła mi się dość przyjemnie, choć nieco monotonnie. Zarys fabuły był mi bardzo dobrze znany z wcześniejszych książek Eddingsa, a nieco kronikarski styl opowieści mógł miejscami nużyć. Zdecydowanie irytowała mnie Polgara, ale nie przepadałam za nią, ani w Belgariadzie, ani w Malloreonie. Jej władcza postawa i podejście, że zawsze wie lepiej, co jest dobre dla innych sprawia, że bardzo trudno mi z nią sympatyzować. 

  Ponownie mamy do czynienia z dobrze napisaną książką, Mimo że temat nieco już się wyeksploatował, ciekawie jest śledzić wydarzenia z perspektywy Prastarego. Brakuje mi tu nieco słownych potyczek między bohaterami, które tak bardzo umilały lekturę innych powieści autora. W porównaniu z poprzednimi powieściami osadzonymi w tym uniwersum, zdecydowanie mało tu humoru, ale to z pewnością konsekwencja kronikarskiego stylu całej opowieści.

    Lekturę drugiego tomu opowieści Belgaratha czarodzieja zaliczam do udanych. Jest to dobre uzupełnienie Belgariady i Malloreonu, dlatego nie polecam zaznajamiania się z autorem od tej powieści. Miłośników autora natomiast zachęcam, by zagłębili się w historię stworzonego przez Eddingsa świata.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.