poniedziałek, 3 listopada 2014

Ani słowa prawdy

Autor: Jacek Piekara
Wydawnictwo: Fabryka słów
Rok wydania: 2014
Stron: 618

   Jacek Piekara na szczyt listy książkowych bestsellerów wdrapał się dzięki książkom opisującym przygody Mordimera Madderdina w alternatywnej wizji średniowiecza. Każdy, kto miał okazję przeczytać, któryś ze zbiorów opowiadań o inkwizytorze, wie że jak mroczne i brutalne jest stworzone przez autora uniwersum. W „Ani słowa prawdy” mamy okazję zagościć, w znacznie ciekawszym i bardziej zbilansowanym świecie. A i sama postać Arivalda w niczym nie przypomina pracownika Świętego Oficjum.

   O samym uniwersum nie dowiedziałam się niestety, aż tyle ile bym chciała. Jest to typowo fantastyczny świat, w którym roi się od potworów i nieludzi. Choć nieco zaskakiwać kreacja elfów i krasnoludów, które jedynie pozornie łapią się w utarte schematy. Miejscową geografię oraz faunę poznajemy wyrywkowo, bez wglądu w całość. Mieszkańcy przedstawionych ziem prezentują sobą cały wachlarz charakterów i osobowości, są tu ludzie okrutni, zaskakująco dobrzy, jak również zupełnie zwyczajni, postacie proste i takie o poplątanym życiorysie.

   Głównym bohaterem opowiadań jest Arivald, czarodziej z Wybrzeża, choć magiem został przypadkiem, nie kończył akademii, w przeciwieństwie do swoich kolegów po fachu. Wcześniej był najemnikiem, a magią zaczął się parać, wskutek zbiegu okoliczności i braku pomysłu na nowe zajęcie. Dzięki temu jest sprawnym i silnym człowiekiem, wyszkolonym w walce, jak na najemnitę przystało. Oprócz tego odnalazł w sobie talent do czarów, ale częstokroć to nie jego magiczne umiejętności, a zdrowy rozsądek i prozaiczne podejście do życia ratują go z opresji. Arivald jest człowiekiem poczciwym, który nawet muchy nie skrzywdzi, chyba że zmuszą go do tego okoliczności. Pomocny, nigdy nie szuka wymówek, gdy przyjaciele go potrzebują, nie ma również oporów, by szukać rozwiązań, które zadowolą każdą skonfliktowaną stronę. Ma żywy umysł i myśli niestandardowo, co nie raz mu pomogło.

   Z pośród zamieszczonych w książce, ułożonych chronologicznie, dziesięciu opowiadań najbardziej podobały mi się pierwsze dwa. W obu Arivald dzięki bardzo nowatorskiemu podejściu znalazł wyjście ze, zdawać by się mogło, beznadziejnej sytuacji. W pierwszej sytuacji uratował wioskę, która była mu domem, przed dansarskimi korsarzami, w drugim udało mu się udaremnić spisek, w jaki wplątano całą akademię. Pozostałe teksty są równie przyjemne w odbiorze, często zaskakują, niejednokrotnie pobudzają do śmiechu. W niektórych opowiadaniach mamy okazję poznać kulisy polityki w stworzonym świecie, od odwiecznej wojny z wiedźmarzami i Moribrondem, jak w opowiadaniu „Klątwa wiedźmarzy” poprzez dyskretny wpływ na stosunki międzynarodowe, jak ma to miejsce w historii „Arivald i wiedźmy”

   Lektura upłynęła mi bardzo przyjemnie, książka jest napisana lekko i przyjemnie, bez tego ponurego klimatu, tak wyraźnie obecnego w książkach o Mordimerze. Głównego bohatera nie sposób nie polubić, choć już po którymś z opowiadań zaczęło mnie irytować, że Arivald jest we wszystkim taki rewelacyjny, a jeśli nie jest, to szczęście mu pomaga. Opowiadania miejscami są nieco figlarne, a i sam Arivald, nie stroniąc od cielesnych uciech, znacznie odstaje od wizji poważnego czarownika.

   Miło spędziłam czas przy tej książce i chociaż, z pewnością, nie jest to lektura która na długo pozostanie w pamięci, to jednak z wielką przyjemnością do niej wrócę. Ma w sobie jakiś taki niezobowiązujący urok, dzięki któremu stanowi bardzo dobrą, lekkostrawną, rozrywkę. Z przyjemnością polecam ją każdemu, kto choć trochę lubi klasyczne fantastyczne światy.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Lubimy czytać,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.