czwartek, 4 kwietnia 2019

Detektyw Arrowood

Autor: Mick Finley
Tytuł oryginału: Arrowood
Seria: Arrowood Mystery. Tom I
Tłumaczenie: Leszek Stafiej
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Rok wydania: 2018

   Postać Sherlocka Holmesa ma swoje silnie ugruntowane miejsce w popkulturze. Niejednokrotnie też słynny detektyw lub postaci z nim związane pojawiały się w rozmaitych książkach i filmach, że wspomnieć chociażby najnowszą ekranizację z Robertem Downey’em jr. w roli głównej, czy serial, gdzie w postać detektywa wcielił się Benedict Cumberbatch. Kolejną taką pozycją jest powieść Micka Finlaya zatytułowana "Detektyw Arrowood", będąca pierwszą z zaplanowanej serii. Nie jest to pierwsza literacka wzmianka o Sherlocku Holmesie, że wspomnę choćby cykl poświęcony Irene Adler autorstwa Carole Nelson Douglas. 

   Tytułowy bohater książki to najzdolniejszy detektyw w wiktoriańskim Londynie - przynajmniej według własnego mniemania. Otwarcie gardzi Sherlockiem Holmesem, niejednokrotnie sugerując, że za jego sukcesami stoi przede wszystkim przypadek a nie niezwykłe zdolności jakie sugerowane są w publikowanych w gazetach relacjach dr. Watsona. 

   Detektywa Arrowooda cechuje upór w rozwiązywaniu powierzonych mu zadań, zwłaszcza, gdy w jakiś sposób dotyczą go osobiście. Wraz ze swoim asystentem podejmują, często lekkomyślne, kroki, które przybliżają ich do odkrycia zbrodniarza. Nie można mu odmówić inteligencji, choć trudno nazwać go geniuszem, detektyw niejednokrotnie się potyka w drodze do rozwiązania, co nadaje mu realizmu i podważa jego wysokie mniemanie o sobie. Ponadto Arrowood ma problemy z używkami i w tym akurat znacznie przerasta Sherlocka Holmesa.

   Londyn zaprezentowany na kartach powieści Micka Finlaya, to miejsce brudne, brutalne i nieprzyjazne. Trzeba nie lada sprytu by przeżyć kolejny dzień na jego ulicach. Wyczucie komu należy sprzyjać, a kogo unikać, kogo można zignorować, a przed kim trzymać się na baczności jest podstawą, bez której trudno przetrwać. Na samym szczycie londyńskiego społeczeństwa są ludzie majętni, którym pieniądze otwierają praktycznie każde drzwi, dla których nie ma rzeczy niemożliwych i którzy dzięki swym koneksjom pozostają bezkarni. Narażenie się takim osobom często jest igraniem ze śmiercią, zwłaszcza, gdy brakuje silnego protektora.

   Intrygę kryminalną otwiera, banalne na pierwszy rzut oka zlecenie, odnalezienia zaginionego brata. Nie jest to zagadka z gatunku poszukiwania pojedynczego mordercy, w której krok po kroku wykluczamy podejrzanych z niewielkiego grona. Dość szybko okazuje się, że sprawa ma nie tylko drugie ale i kolejne dna. Pozbawiony koneksji i kontaktów detektyw Arrowood staje przed bardzo trudnym zadaniem, gdy przychodzi zmierzyć mu się z jednymi z największych i najważniejszych ludzi londyńskiego, nie do końca legalnego, światka. Liczne zwroty akcji sprawiają, że intryga dynamicznie się rozwija odkrywając coraz to kolejne warstwy, by w kulminacyjnej scenie starły się rozmaite siły.

   Książkę czyta się bardzo dobrze, choć język przywodzi na myśl raczej mowę współczesną niż realia wiktoriańskiego Londynu. Pojawiają się wyrażenia określające opisywaną rzeczywistość, jednak prawie w ogóle nie mają przełożenia na język jakim posługują się bohaterowie. W książce brakuje lokalizacji pozwalającej na wczucie się w klimat przedstawionego miasta.

   "Detektyw Arrowood" Micka Finley’a to całkiem dobry kryminał historyczny, przy którym można się świetnie bawić. Zagadka przyciąga uwagę, choć nie należy do tych, w których zgadujemy, kto zabił i dlaczego. Odbiór przedstawionego świata jest całkiem niezły, choć trudno naprawdę poczuć klimat wiktoriańskiego Londynu. Nie przeszkadza to jednak w najmniejszym stopniu w czerpaniu przyjemności z lektury.

Recenzja powstała na zlecenie portalu Sztukater.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.