Autor: Wilkie Collins
Tytuł oryginału: The dead secret
Tłumaczenie: Joanna Wadas
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2017
Kilka lat temu wydawnictwo Zysk i S-ka przypomniało polskim czytelnikom postać dziewiętnastowiecznego, angielskiego pisarza Wilkie Collinsa publikując jego najbardziej znaną powieść zatytułowaną „Księżycowy kamień”. Od tego czasu kolejne utwory autora ukazywały się w Polsce za sprawą wydawnictw Zysk i S-ka oraz MG. To drugie, które w swych planach wydawniczych nie stroni od klasyków, niejednokrotnie przedstawia polskim czytelnikom utwory debiutujące w naszym kraju. Tak jest również z Wilkie Collinsem, a „Tajemnica Mirtowego Pokoju” to jedna z tych powieści, która po wielu latach od napisania trafiła w końcu nad Wisłę.
Powieść rozpoczyna śmierć, pani Treventon umiera po długotrwałe pozostawiając pogrążonego w żałobie męża i osieracając pięcioletnią córkę. Przed śmiercią wzywa do siebie wierną służącą – Sarę Leeson, z którą dzieli straszną tajemnicę, której ujawnienie wywróci do góry nogami życie kilku osób i przyniesie im ogromne cierpienie. Umierająca, w ramach ostatniej spowiedzi nalega, by dziewczyna wyznała prawdę kapitanowi Trevertonowi, pisząc list, w którym przyznaje się do czynu sprzed kilku lat. Sara broni się przed wypełnieniem ostatniej woli swej pani i choć ta zmusza ja do przysięgi, udaje jej się uniknąć tej najważniejszej. Obiecuje, że nie zniszczy listu ani go nie wyniesie z Porthgenna Tower. Dziewczyna, pewna, że ujawnienie listu przyniesie więcej szkody niż korzyści ukrywa go w Pokoju Mirtowych, położonym w nieużywanym od lat północnym skrzydle, po czym ucieka, nie pozostawiając po sobie śladów. Po tak gwałtownym wstępie, fabuła przeskakuje o piętnaście lat, a na pierwszy plan powieści wysuwa się dwudziestoletnia Rosamond Treverton, nie mająca pojęcia o dziwnych okolicznościach towarzyszących śmierci matki.
Opowieść skupia się wokół dwóch kobiet, z jednej strony znajduje się Sara Leeson, niemłoda już służąca, która od lat dźwiga zbyt ciężkie brzemię, powoli wysysające z niej wszelkie życiowe siły. Kobieta jest przesądna, tchórzliwa i uległa. Przed laty jej uległość była źródłem problemów, które na siebie ściągnęła, teraz jej życiem rządzi lęk przed konsekwencjami ujawnienia strasznej tajemnicy. Jej zupełnym przeciwieństwem jest Rosamond Frankland. Jest silna i ufna, niezachwianie wierzy w miłość ociemniałego męża, przed którym przyrzeka nie mieć żadnych sekretów. Przypadkowe spotkanie obydwu kobiet budzi w tej drugiej ogromną ciekawość odnośnie tajemnicy skrytej w Porthgenna Tower.
Jest to powieść o tym, jak ciężko jest nieść brzemię tajemnicy, której ujawnienie może mieć tragiczne skutki, a której ukrycie wydaje się być dziecinnie łatwe. Ścierają się tu słabość i strach z siłą, wiarą i mocnym poczuciem moralności. Zmusza do zadania sobie pytania, jakbyśmy postąpili w sytuacji, w jakiej znalazła się pani Frankland. Czy uleglibyśmy słabości, by zachować to co mamy, czy może zaryzykowalibyśmy utratę wszystkiego w imię prawdy? Na przykładzie Sary, wyraźnie widać, że ukrywanie tajemnicy to tylko pozornie łatwiejsze wyjście.
Książkę czyta się wyśmienicie. Jest napisana pięknym, bardzo plastycznym językiem idealnie oddającym niełatwe stany emocjonalne bohaterów. Wszechwiedzący narrator co rusz zagląda w psychikę obu kobiet, przedstawiając uczucia jakie nimi miotają. Równie szczegółowo oddane zostały okoliczności przyrody i mroczna atmosfera opuszczonego dworu Porthgenna Tower. Wielokrotnie złożone zdania sprawdzają się w tej roli idealnie, a bogactwo słownictwa podkreśla malowniczość użytego języka. Jak przystało na dziewiętnastowieczną powieść, często równie ważnym jest to co przekazują kolejne zdania, jak i to co można wyczytać między nimi, co czytelnikowi zostało przekazane nie wprost.
„Tajemnica Mirtowego Pokoju” to wspaniała, wciągająca powieść, w której poszukiwanie rozwiązania tajemnicy niesie sobie przede wszystkim ogromny ładunek emocjonalny realnie wpływając na zachowania i samopoczucie bohaterów. Łączy w sobie mrok typowy dla powieści gotyckich z moralnym pytaniem o to czy prawda zawsze jest najważniejsza. Lektura upływa bardzo przyjemnie, budzi wiele emocji i nie pozwala zbyt szybko o sobie zapomnieć.
Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.
Zapowiada się ciekawie, notuje sobie tytuł, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń