środa, 8 maja 2013

Atlantyda

  Dziś postanowiłam wrzucić krótką opowiastkę, opis z Atlantydą w tle. Praca wygrała w konkursie na Lubimyczytac. W konkursie chodziło, by opisać Atlantydę, mnie od razu zainspirowała piosenka:

 
   Utwór, który bardzo lubię i który budzi dość mocne odczucia.
A mój opis umierającej Atlantydy prezentuję poniżej:


   Na środku oceanu jest wyspa, wielkością zbliżona do Grenlandii, o złotych piaszczystych plażach, porośnięta ciemnymi lasami. Nad nią góruję ogromny czarny, wulkaniczny masyw. Jednak to nie on jest tym, co najmocniej przyciąga wzrok wędrowca. To lśniące w słońcu dachy miasta, które przycupnęło u ujścia rzeki. Każdy dach, nawet najmniejszy wyłożony został złotem. Skrzą się kopuły okrywające świątynie, strome dachy wież i łagodniejsze pałaców. Ściany bielone wapnem dodają miastu uroku. A wokół ciemna zieleń lasów. Na szerokich ulicach nieśpiesznym krokiem przechadzają się ludzie. Wszyscy piękni o uśmiechniętych twarzach z błogim spokojem w oczach.
   Nagle! Huk wstrząsnął całą wyspą. To przebudziło się jej serce, wulkan zbiera się w sobie do największej w historii świata erupcji. Bez żadnych zapowiedzi, bez najmniejszych nawet pomruków z wnętrza gór. Z krateru leją się strumienie roztopionych skał, topiąc wszystko na swej drodze. Pochłaniają lasy, świątynie, pałace, z łoskotem upadają wieże. Ludzie trwający w oszołomieniu giną, gdzie stali. Tylko wyraz ich twarzy zmienia się na krótką chwilę w przerażenie, zanim pochłonie ich  fala gorąca oraz stopiona skała. Aż w końcu jeszcze potężniejszy wybuch rozrywa wyspę na części i wszystko zalewa woda...

  To tyle, forma jak zwykle króciutka i jak zawsze brak mi pomysłu, co z tym dalej zrobić.

1 komentarz:

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.