Maj obfitował w obszerne pozycje, dlatego wszystkie moje majowe lektury zbieram w jedno. Zdecydowanie dominowała fantastyka (zwłaszcza objętością). W ramach miesięcznego podsumowania:
Przeczytałam w sumie 2688 stron co daje około 87 stron dziennie. A po kolei było to tak:
Miecz i kwiaty Marcin Mortka
Trylogia o Ziemi Świętej, po której oprócz zwykłych śmiertelników błąkają się anioły a nawet diabły. Większości ludzi daleko do tego, by ich miecz po śmierci okrył się kwieciem róż, ale tacy też się na kartach tej powieści trafili. Całość ogólnie nieco mnie wynudziła, puszczam w świat wszystkie trzy tomy bez żadnego żalu. Recenzja tutaj.
Króciutka książka o tym, jak hermetyczne potrafią być małe społeczności. Zwłaszcza takie, gdzie w niezbyt odległej historii dochodziło do zamieszek i konfliktów. W takich miejscach jeśli nie jesteś z innymi, jesteś przeciwko nim. I kimś takim był Doktor, postać, która zawsze trzymała się na uboczu, przez co budziła wielką niechęć całego Macondo. Gdy się powiesił wszyscy odetchnęli z ulgą, jakby odszedł ktoś, kto im zagrażał. Nikt nie był chętny by zająć się pogrzebem. Jedynie pułkownik, który zobowiązał się do zaopiekowania jego doczesnym szczątkami wbrew reszcie mieszkańców zajął się pogrzebem. Choć doskonale zdawał sobie sprawę, że przez to całe Macondo będzie na niego źle patrzeć. Historię poznajemy z trzech perspektyw: pułkownika, jego córki i wnuka. Z każdą retrospekcją wyjaśniają się kolejne fakty wiążące doktora z pułkownikiem oraz wyjaśniające, czym tak naprawdę nieboszczyk zawinił sobie, by zasłużyć na taką pogardę. Książka, choć króciutka jest ciekawa, przeszłość budzi ogromne zainteresowanie. A gdy w końcu dane jest ją poznać, zaczynają się rozważania. Czy naprawdę tak niewiele trzeba by zyskać sobie ludzką niechęć? Czy wystarczy raz stanąć z boku, by już na zawsze zostać wykluczonym? Czy jeśli jest się innym, to na pewno jest się też kimś, komu ufać nie można?
Dość dobra kontynuacja pierwszego cyklu o Fedrze no Delaunay. Podobała mi się na tyle, że pokusiłam się o napisanie recenzji. Więcej tu o niej pisać nie będę, po za tym, że jest w moich planach zakupowo-nabywczych.
Mam słabość do romantyzmu i przy utworach takich jak ten rozkwita ona w pełni. Wielkie słowa i wielkie czyny. Miłość, powinność, zemsta i wojna do ostatniej kropli krwi. Nieco za mało nawiązań do słowiańskiej mitologii, za to nadmiar nawiązań do mitologii greckiej i rzymskiej. Zapewne prosty skutek lat, w których powstał utwór. Czytało mi się bardzo przyjemnie.
Na wsi Michel Cuisin
Kolejny tom z bardzo dobrego cyklu przyrodniczych książek edukacyjnych. W sposób prosty i przejrzysty prezentuje zwierzęta hodowlane i nie tylko. Dla tych dzieci, którzy na wieś mają daleko jest to bardzo dobra pozycja, a i inne powinny tu znaleźć nieco ciekawostek. Piękne ilustracje ułatwiają odbiór książki i zachęcają małych czytelników, do lektury i poznawania otaczającego ich świata przyrody..
Kolejne spotkanie z mistrzem dedukcji. Zbiór krótkich opowiadań, w których rozwiązania problemów często są dość intrygujące. Opowiadaniom zarzucić nic nie można, może po za tym, że są krótkie. Przez to nie można skupić się na smakowaniu detali, na podziwianiu świata wiktoriańskiej Anglii ani na stopniowym budowaniu napięcia. Nie mają takiej mocy oddziaływania jak powieści o Sherlocku Holmesie, nie są tak sugestywne, przez co nieco tracą na wartości. Ale i tak uważam je za bardzo dobre i z wielką chęcią do nich wrócę.
"Wsponienia Sherlocka Holmesa" to mnie zainteresowało :D
OdpowiedzUsuń