piątek, 24 stycznia 2014

Ruth

Autor: Elizabeth Gaskell
Tytuł oryginału: Ruth
Tłumaczenie: Katarzyna Melecha
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 544

   To już moje drugie spotkanie z tą autorką, a ponieważ „Żony i córki” wspominam bardzo dobrze, kwestią czasu było, kiedy sięgnę po jej kolejną powieść. Książka przypomina mi nieco swą fabułą „Mansfield Park” Jane Austen, choć zakończenie jest zupełnie różne, a i styl narracji jest odmienny. Zauważyłam natomiast niewielkie podobieństwo postaci Ruth, do Fanny, a także zbieżność w tym, jak różnica pozycji społecznej może wpłynąć na to, jak się jest postrzeganym.

   Akcją powieści toczy się na malowniczych angielskich i walijskich prowincjach. Autorka niezmiernie malowniczo opisała uroki krajobrazów, w pełni oddając zachwyt nad cudami natury. Barwne i pełne pięknych słów opisy, budują tło do niespiesznie następujących po sobie wydarzeń, a zmiany pogody, czy otoczenia idealnie harmonizują ze zmianami nastrojów bohaterów. Wystarczy odrobina wyobraźni by przenieść się w miejscu i czasie, towarzysząc Ruth w zbieraniu poziomek na leśnej polanie, albo w podziwianiu uroków nadmorskiego deszczu.

   Tytułowa Ruth, to szesnastoletnia sierota, terminująca u krawcowej, niewinna i naiwna dziewczyna nawet nie podejrzewa, jakie niebezpieczeństwo czyha na nią, gdy zacieśnia więzi z panem Bellinghamem. Przez okoliczności zmuszona do hańbiącej ucieczki przez długi czas nie zdaje sobie sprawy, z tego, w jaki pełen pogardy sposób, patrzą na nią przyzwoici ludzie. Porzucona i opuszczona znajduję ratunek i opiekę u życzliwego pana Bensona, który jako jedyny człowiek czuje do niej głównie współczucie. Jak dalej potoczą się losy dziewczyny i czy czeka ją choć odrobina szczęścia?

   Z początku żal mi było Ruth, która padła ofiarą ludzkiej podłości a przede wszystkim braku zrozumienia oraz pruderyjnego podejścia, że o pewnych sprawach się nie mówi. Irytowała mnie świadomość, że gdyby tylko, ktoś życzliwy porozmawiał z nią, zamiast od razu potępiać, sprawy potoczyć mogły się zupełnie inaczej. Dziewczyna od początku ma dość spore poczucie moralności, jednak nieświadomość sprawiła, że nie podejrzewał nawet, iż coś, co daje jej tyle szczęścia może być nieprzyzwoite. Z czasem dojrzała, zrozumiała swój błąd i pogrążyła się w pokucie. Chyba od tego miejsca przestałam ją lubić. Dręczące ją poczucie winy, sprawiło, że postanowiła pracować nad sobą, by zmazać hańbę. Mnie jednak cały czas denerwował fakt, że na dobrą sprawę, winy w jej postępowaniu nie było zbyt wiele, a na pewno znacznie mniej niż odczuwała. Wiedzieli o tym Bensonowie, którzy gdy tylko poznali jej prostolinijną naturę, zrozumieli, że padła ofiarą człowieka, myślącego tylko o sobie i otoczyli opieką, nie bacząc na to, jak to się może dla nich skończyć.

   Największą chyba wartością tej powieści jest obraz purytańskiego społeczeństwa angielskiej prowincji. Ludzi, gotowych potępić, bez dania racji, każdego kto mógłby się dopuścić niegodziwości. Żaden z nich nie szukał usprawiedliwienia, dla biednej dziewczyny, patrząc tylko na jeden błąd, który popełniła w życiu. Zdarzenie z wczesnej młodości na długi okres wyłączyło ją ze społeczeństwa nadając jej piętno hańby i miano kobiety upadłej. Ciężką pracą i poświęceniem Ruth, po wielu latach zaskarbiła sobie szacunek części społeczeństwa, jednak wiele drzwi pozostało dla niej na zawsze zamkniętych. W tej nieżyczliwej i niewybaczającej gromadzie znalazło się kilkoro życzliwych osób, które potrafiły zrozumieć, że popełnienie w młodości błędu nie skreśla człowieka na całe życie. To dzięki nim Ruth znalazła w sobie siłę oraz wolę walki i chociaż nie myślała o poprawie swojego wizerunku, to jednak dążyła do bycia jak najlepszą osobą, by móc, gdy będzie trzeba, stanąć przed Bogiem, prosząc by jej nie opuszczał.

   Język książki urzeka i czaruje. Gaskell wspaniale opisuje emocje targające bohaterami, w pisząc o czynach nie ocenia i nie wartościuje. Narratorka uczestniczy niczym bierny obserwator, niejednokrotnie pisząc, o tym co widziała i słyszała, sprawiając wrażenia naocznego świadka i uczestniczki zachodzących wydarzeń. Przedstawia rozmaite poglądy na te same spawy wkładając je w usta, bądź myśli bohaterów, jednak w żadnym miejscu nie określa, które z nich są słuszne. Pokazuje szeroki obraz, ocenę pozostawiając czytelnikowi.

   Bardzo miło wspominam tę lekturę, choć niejednokrotnie nachodziła mnie złość na bohaterów. Na Ruth, która dała wzbudzić w sobie poczucie winny niewspółmierne do popełnionych czynów. Na krótkowzroczność społeczeństwa, wydającego wyroki, bez żadnych okoliczności łagodzących. Na specyfikę tych bezdusznych czasów, w których pokorna postawa Ruth była jedyną dopuszczalną. Książka mi się podobała i z chęcią do niej jeszcze wrócę, polecam ją wszystkim miłośnikom XIX wiecznej Anglii. Odradzam zaś, tym, kórzy oczekują typowego romansu historycznego, który nie zmusza do myślenia.

5 komentarzy:

  1. Kurczę - już od dawna mam ochotę na przeczytanie tej książki, tylko póki co nie mogę jej znaleźć w bibliotece:/, ale całkiem możliwe, że w końcu na nią trafię, bo mamy całkiem dobrze wyposażoną bibliotekę;].

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ją dorwałam w formie e-booka, wciąż czekam, aż papierowa zawita w moje progi :D

      Usuń
  2. Uwielbiam angielskie klimaty, więc czemu nie? :-))

    OdpowiedzUsuń
  3. Z wielką chęcią, bym ją przeczytała :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka nie do końca dla mnie, ale okładka genialna:)

    OdpowiedzUsuń

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.