Autor: Andrzej Ziemiański
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2014
Stron: 794
Gdy zaczynałam lekturę
posiadanych tomów tego cyklu miałam szczerą nadzieję, że tom
trzeci jest ostatnią jego odsłoną. Dość szybko zostałam
wyprowadzona z błędu, gdyż w planach są jeszcze co najmniej dwa
tomy. Z jednej strony mnie to cieszy, polubiłam towarzystwo
bohaterów książki, z drugiej nieco mnie to martwi, gdyż już w
trakcie lektury tej części odczułam lekkie znużenie.
Akcja powieści skupia
się daleko na południowych rubieżach cesarstwa, w pobliżu
największego matecznika bogów, miejsca ostatniej wyprawy księcia
Osiatyńskiego. Do świątyni potworów w Banxi zmierzają wszyscy,
każdy w innym celu. Czy i komu się to w końcu uda? Czego oni wszyscy tam szukają?
Fabuła powieści powoli
prowadzi czytelnika do starcia ludzi z Ziemcami, którzy ingerując w
boski plan powoli zaczęli przenikać do świata Achai. Motyw
spotkania i konfrontacji między równoległymi światami rozwija się
bardzo wolno a jego zakończenie wydaje się być oczywiste.
Ostatnim z głównych
wątków powieści jest rodzące się podziemie, dążenie do
rewolucji i uświadomienia zwykłego obywatela, że też ma jakieś
prawa. Analogicznie, jak miało to miejsce w „Achai”, tak i tu
powoli rodzi się tożsamość narodowa i poczucie własnej wartości.
Można przewidzieć upadek cesarstwa Arkach, niczym kres luańskiego
imperium, jaki miał miejsce tysiąc lat wcześniej.
Zabrakło mi w tym tomie
nowych postaci. Wprawdzie już na początku powieści pojawił się
Chen, młody chłopak, który potrafił zaryzykować i chwycić życie we własne ręce, jednak nie stał
się głównym bohaterem książki. Możemy towarzyszyć Shen, która,
zupełnie nieświadomie staje się idolką szarego człowieka, a
Kadir zafascynowany rozwijającą się sytuacją nie odstępuje jej
na krok. Kai wraz z Tomaszewskim w pełni oddani wywiadowi Marynarki
Wojennej RP, planują pokrzyżować plany wywiadowi Arkach.
Towarzyszy im Wyszyńska, która stoi w opozycji do gildii
czarowników. Kai i Shen dojrzewają, lepiej poznają siebie,
poszerzają światopogląd, zaś Tomaszewki zaczyna powoli wierzyć w magię. Żadna z dziewcząt nie wie dokąd zmierza,
jednak obie postanowiły własnymi rękami wykuć swój los. Pierwsza
odkrywa w sobie ducha wojownika, zaś Shen upewnia się w talentach
przywódczych.
Ten tom wydał mi się
nieco rozwlekły. Poznajemy okoliczności wydarzeń z trzech, a
czasem nawet więcej perspektyw i choć akcja nie stoi w miejscu,
jednak odniosłam wrażenie pewnego przegadania tej części. Język
do jakiego przyzwyczaił nas autor w poprzednich dwóch odsłonach
cyklu sprawia, że książkę czyta się nieźle, jednak mimo
wszystko, odczułam pewne znużenie. Zabrakło mi jakiejś świeżości,
nowego wątku, zaskoczenia. Ciekawie rozwijający się, kryminalny
motyw zaginięcia załogi „Gradienta” umarł, by powrócić w
ostatnim zdaniu, robiąc nadzieję na rozwinięcie w następnych
tomach.
Nie mogę powiedzieć,
bym zmarnowała czas przy tej książce, gdyż spędziłam przy niej
sporo miłych chwil. Zdecydowanie zachęciła mnie do niecierpliwego
oczekiwania kolejnych części, gdyż ciekawi mnie, jak rozwiązany
zostanie wątek Ziemców i pułapki na nich. Ponadto polubiłam
bohaterów, prawdziwych, z krwi i kości, pełnych słabości,
emocji, często podejmujących nieprzemyślane działania. Właśnie kreacja świata i jego mieszkańców jest najmocniejszą stroną tej książki.
Zdecydowanie polecam ten
tom wszystkim, którzy już zaczęli czytać „Pomnik cesarzowej
Achai”, zalecam jednak zrobić sobie krótką przerwę i nie
pochłaniać go zaraz po części drugiej, wtedy z pewnością
uniknie się uczucia znudzenia. Cały cykl uważam za warty
przeczytanie, ale dopiero po lekturze „Achai”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.