środa, 25 marca 2015

Pan Lodowego Ogrodu. Tom II


Autor: Jarosław Grzędowicz
Cykl: Pan Lodowego ogrodu: Tom II
Wydawnictwo: Fabryka słów
Rok wydania: 2011
Stron: 626

   Zachwycona pierwszym tomem i oczarowana jego zakończeniem z ogromną ciekawością sięgnęłam po kolejną odsłonę wydarzeń rozgrywających się w Midgaardzie. Ta część nieco ostudziła mój zapał do całego cyklu, mimo iż wypadła tylko nieznacznie gorzej od poprzedniej. W dalszym ciągu jestem szalenie ciekawa tego, jak cała opowieść się zakończy.

   Ta część jest zdecydowanie inna od poprzedniej, ulotnił się z niej ten klimat dojmującej grozy, który tak silnie był odczuwalny w wątku poświęconym Vuko. W zamian za to autor oferuje czytelnikom lepsze poznanie stworzonego przez siebie świata. Mamy okazję z bliska przyjrzeć się rzeczywistości po krwawym przewrocie w Armitraju oraz lepiej poznać jego mieszkańców. Więcej też znajdziemy tu opisów samego uniwersum, począwszy od krain przemierzanych przez bohaterów, poprzez zamieszkujące je stworzenia, aż do specyfiki ludzi różnych plemion, które przewinęły się przez karty książki.

   Oba wątki poruszone w pierwszym tomie znalazły tu swoją kontynuację, w motyw księcia z dynastii Tendżaruk stanął na równi z tym, który poświęcony został Vuko. Po dość nieoczekiwanym zakończeniu ciekawa byłam, jak dalej potoczą się losy Drrakeinena. Przeszedł on całkowitą przemianę i choć pod pewnymi względami nadal pozostał tym samym wysłańcem, dla którego najważniejsze jest wypełnienie misji, jednak los, jaki w poprzedniej części zgotował mu van Dyken sprawił, że Ulf musiał się zupełnie zmienić oraz zweryfikować swoje myślenie o obcym świecie, w którym się znalazł. Młody książę wraz z wiernym Brusem przy boku próbuje opuścić armitrajską ziemię, przemyka się chyłkiem pośród wyznawców Matki Podziemnego Łona, po drodze poznając cały ogrom tragedii, jaką dla wolnego państwa stał się powrót dawnych zasad i wierzeń.

   Spotykamy w tym tomie kilkoro nowych postaci, jednak nie mamy okazji zbliżyć się zbytnio do żadnej z nich, większość pojawia się jedynie epizodycznie i tylko z grupą kireneńskich tropicieli, towarzyszących księciu mamy okazję pobyć nieco dłużej. Najlepiej możemy poznać Vuko, zwłaszcza, że część fabuły poznajemy z jego perspektywy. Możemy zupełnie zagłębić się w jego wewnętrznych rozterkach i bitwie którą prowadzi z samym sobą, próbując na nowo się odnaleźć. Jego nadrzędnym celem jest pokonanie van Dykena i gotów jest na wszystko, by tego dokonać. Dokładnie też poznajemy księcia, drugiego z narratorów, na którego zwalił się ogrom nieszczęść, sprawiając, że zetknął się bezpośrednio z okrucieństwem o jakim do tej pory jedynie czytał. Dotychczasowy świat runął w gruzach a ilość nowych doświadczeń tylko przyspieszyła dojrzewanie młodego następny tygrysiego tronu.

   Tempo akcji w tym tomie jest nieco wolniejsze niż w poprzednim i choć tu również dzieje się dużo, jednak w zdecydowanie bardziej leniwym tempie. Więcej uwagi poświęcono wewnętrznym przemianom bohaterów, ich dojrzewaniu i samodoskonaleniu. Fabuła książki jest niezmiernie interesująca, zarówno jeśli chodzi o wątek Vuko, poszukującego w sobie moce Pieśni Bogów, jak i motyw księcia wypełniającego ostatnią wolę ojca.

   Ten tom niestety nie sprostał moim, nieco może wygórowanym, oczekiwaniom, jakie zrodziła we mnie pierwsza odsłona cyklu. Zdecydowanie brakowało mi tego silnie oddziałującego na zmysły klimatu grozy, jednak nawet pomimo tego, lektura upłynęła mi bardzo przyjemnie. Nie mogę również stwierdzić, by ta część była słabsza od poprzedniej i uważam, że jest to jeden z lepszych cykli fantasy, jakie miałam okazję przeczytać.

1 komentarz:

  1. Na pewno przeczytam, choćby z ciekawości. Tyle dobrze, że w każdej chwili mogę pożyczyć ten jak i poprzedni tom od brata ;)

    OdpowiedzUsuń

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.