Cykl: Kraina Martwej Ziemi. Tom I
Wydawnictwo: Sine Qua Non. Imaginatio
Rok wydania: 2016
Przed debiutującym autorem zawsze stoi wyzwanie. Gdy już uda mu się wydać powieść, pojawia się pytanie, czy jego książka okaże się sukcesem czy wręcz przeciwnie? Jak w tym świetle odnalazł się Jacek Łukawski, którego powieść Krew i stal otwiera planowany cykl Krainy Martwej Ziemi?
Od początku lektury uwagę zwraca drobiazgowo przedstawione uniwersum. Załączona mapa pozwala zorientować się w jego geografii, a opisy i opowieści snute przez bohaterów wprowadzają czytelnika za kulisy jego historii. Z zawartych w powieści informacji wyłania się typowy świat fantasy z pseudośredniowiecznymi warunkami życia, okraszony całą gamą stworzeń zaczerpniętych ze słowiańskiej mitologii. Uniwersum poznajemy stopniowo, towarzysząc bohaterom w wędrówce przez pojawiającą się w tytule cyklu Martwą Ziemię. To ogromna połać lądu spustoszona przed stu pięćdziesięciu laty przez ścierające się potężne magiczne siły. Nie znajdziemy tu najmniejszych oznak życia, a postawienie choćby kroku w skażonym czarami obszarze skutkuje śmiercią. Jednak moc zaklęć słabnie, dzięki czemu podróż przez Martwą Ziemię staje się możliwa. Kilka rozdziałów powieści przenosi czytelnika do stolicy królestwa - Carmennes, dzięki czemu poznajemy również politykę przedstawionego świata.
Główną postacią powieści jest Arthorn, wojownik wykonujący zlecenie dla swego protektora, wiernego królowi Garharda. Jest człowiekiem odważnym i zdecydowanym, nie waha się przed podjęciem zadania, nawet jeśli początkowo uważa, że szanse na powodzenie ma mizerne, jeśli nie żadne. Odpowiedzialnie traktuje powierzoną mu misję i zrobi wszystko, co nakazuje mu powinność wobec przełożonego. Na drugim planie powieści znajdziemy kilka charakterystycznych, choć nieco sztampowych i słabo zarysowanych postaci. Wyróżnić możemy wielkiego osiłka Marcasa, którego cechuje spore doświadczenie i wiele życiowej mądrości, oraz młodego, porywczego, pełnego niepewności i zapału Gwyndowa. W snutą w opowieści intrygę zaangażowany jest również Lord Auriss, dążący do przejęcia władzy w królestwie. To człowiek zdeterminowany, który nie cofnie się przed niczym, a który - czym zdumiał sam siebie - natrafił na trudność, jakiej się nie spodziewał. Dość ważną fabularnie postacią jest niezmiernie tajemniczy i budzący grozę Fardor. Nie dowiadujemy się o nim zbyt wiele, jednak jego nekromanckie zapędy oraz ogromna moc budzą niepokój. Możemy być też pewni, że spotkamy go w kolejnych odsłonach Krainy Martwej Ziemi, gdyż ewidentnie jego rola dopiero się rozpoczęła.
W powieści stopniowo odkrywamy kolejne warstwy intrygi, co skutecznie pobudza uwagę czytelnika. Każda z poznawanych w trakcie wędrówki postaci niesie ze sobą informacje odnośnie prawdziwego celu podróży, aż zwyczajne zadanie przeradza się w takie, od którego powodzenia zależą losy świata. Takie stopniowe odkrywanie tajemnic przed czytelnikiem sprawia bardzo dobre wrażenie i nie pozwala oderwać się od lektury. Nie natrafimy tu natomiast na zbyt wiele nagłych zwrotów akcji czy twistów fabularnych, choć z pewnością nie można narzekać na nudę, w książce dzieje się dużo i intensywnie. O ile potyczki bohaterów z przeciwnikami są przedstawione bardzo realistycznie, o tyle relacje między nimi zostały potraktowane w marginalny sposób. W związku z tym nie znajdziemy tu typowego wątku miłosnego, a romanse, w jakie wdają się postacie, stanowią raczej podkreślenie realizmu przedstawionego świata, niż mają znaczący wpływ na fabułę.
Tym, co najbardziej oczarowało mnie w powieści Jacka Łukawskiego, jest jej język: niezbyt łatwy w odbiorze, pełny wielokrotnie złożonych zdań i licznych archaizmów. Bogate słownictwo, jakim przedstawione zostały przygody bohaterów i stworzony świat, jest ogromną zaletą Krwi i stali. Dialogi są żywe, a kwestie wypowiadane przez postacie są dla nich specyficzne. Gdy dodać do tego poczucie humoru autora i często prześmiewcze nawiązania do znanych utworów, jak choćby Wiedźmina czy Władcy pierścieni, to otrzymujemy wyróżniającą się książkę, która zapada w pamięć.
Krew i stal to dobra, choć niepozbawiona wad powieść fantasy, spełniająca wszystkie wymogi, jakie postawić można przed tego typu książką. Przemyślnie skonstruowana fabuła, drobiazgowo przedstawiony świat oraz wyjątkowy język, jakim została napisana, to jej największe zalety. Po drugiej stronie znajdują się nieco sztampowi bohaterowie oraz niezbyt wyraziście zarysowane relacje między nimi. Jednak są to mankamenty, które nie przeszkadzają i nie odbierają przyjemności, jaką niesie ze sobą lektura powieści. Jest to debiut na naprawdę wysokim poziomie i skutecznie zachęca do niecierpliwego wyczekiwania kolejnych tomów cyklu, zwłaszcza że zakończenie budzi ogromny niedosyt.
Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Insimilion.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.