A teraz jest tutaj.
Spowija moją duszę lodowatym chłodem
Przytępia zmysły, oślepia.
Trzyma w swych szponach, ponurym
cieniem kładąc się na sercu
Wyciska łzy, bezgłośny szloch
wybrzmiewa gdzieś w głębi umysłu.
Nigdzie nie widać nawet bladej iskry,
która mogłaby go rozproszyć.
Ciemność jest tak intensywna, że widzę
w niej plamy światła,
wytwory umysłu, próbującego ogrzać
skostniałe serce.
Rozpaczliwy krzyk wydobywa się z moich ust
i tonie w mroku, przechodząc bez echa
Zduszony, stłamszony czernią,
ogarniającą wszystko wokół.
Czy kiedyś jeszcze wzejdzie słońce?
Wiem, że tak, jednak rany na sercu pozostaną
ono dalej będzie bezgłośnie krwawić, aż
pokryje się bliznami, skamienieje,
Zamknie w skorupie, za którą nie wpuści już nikogo.
Jakaś część tego mroku zostanie w nim na zawsze,
czule otulając zamrożoną duszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.