czwartek, 20 kwietnia 2017

Barry Lyndon

Autor: William Makepeace Tackeray
Tytuł oryginału: The memoires of Barry Lyndon
Tłumaczenie: Piotr Kuś
Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2017

   Najbardziej znaną powieścią Williama Makepeace Tackeray’a jest „Targowisko próżności”, w której autor zachwycił dogłębną znajomością ludzkich słabości oraz ironicznym spojrzeniem na wykreowanych przez siebie bohaterów. Te same cechy znaleźć można w powieści „Wdowiec Lovel” tego samego autora. Po wydanej po raz pierwszy w Polsce książce „Barry Lyndon” spodziewałam się dokładnie tego samego i się nie zawiodłam.

   Powieść napisana jest w formie pamiętnika prowadzonego przez tytułowego bohatera, miejscami tylko okraszonego komentarzami określonymi jako uwaga od wydawcy. Na ponad czterystu stronach poznajemy historię życia Barry’ego Lyndona począwszy od jego lat młodzieńczych aż po śmierć. Główny bohater mierzy się z przeciwnościami losu, nierzadko biorąc sprawy w swoje ręce, ze wszystkich sił dążąc do tego by zająć należne mu miejsce w społeczeństwie.

   Pamiętnikarska narracja wyklucza obiektywne spojrzenie na postępowanie bohatera. Barry Lyndon prezentuje nam się jako człowiek bogaty we wszelkie przymioty ducha i ciała i choć nie milczy na temat swoich wad, to jednak albo uważa je za nieistotne, jak braki w wykształceniu, albo za obowiązkowe wręcz u prawdziwego dżentelmena za jakiego się podaje. O tym, kim jest naprawdę więcej dowiadujemy się z jego wzmianek i opinii na temat osób go otaczających, niż z tego co próbuje nam zaprezentować.  Warto też zwrócić uwagę nie tyle na to, co mówi o sonie narrator, lecz na to w jaki sposób to czyni. W ten sposób bez trudu dostrzeżemy osobą mocno zapatrzoną w siebie i bardzo dumną, nieobytą towarzysko i pozbawioną ogłady. Barry Lyndon próbuje uchodzić za człowieka odważnego, jednak z jego pamiętnika wyłania się postać tchórza, który nigdy nie odmawia pogrążenia osoby słabszej od siebie. Nie wolny od okrucieństwa względem słabszych szuka protekcji u osób silniejszych. Ulegający własnym popędom i słabościom przez lekkomyślność i rozrzutność trwoni ogromne sumy pieniędzy, w czym jednak nie dostrzega własnej winy, obarczając nią innych, bądź okoliczności w jakich się znalazł.

   W kreacji tytułowego bohatera znajdziemy prawdziwy kunszt autora, który nie waha się przedstawić wielu wad dręczących jego klasę, kumulując je w jednej postaci. Posługując się Barry’m Lyndonem i osobami go otaczającymi kreuje obraz współczesnego mu społeczeństwa, w którym zamiast prawdziwej cnoty liczy się pozłota a bezczelność i zuchwałość odbierane są jako jedyne słuszne drogi do osiągnięcia zamierzonych celów.

Powieść jest napisana bardzo przystępnym językiem oddającym realia osiemnastego wieku. Bardzo plastyczny, idealnie oddaje szybko zmieniające się okoliczności w jakich rozkwita a następnie gaśnie kariera głównego bohatera. Największą jego zaletą jest jednak umiejętnie przemycona satyra. Autor z prawdziwą maestrią wplótł kontrast między słowa jakimi posługuje się narrator a ich znaczenie podkreślając pretensjonalność głównego bohatera. Książkę czyta się dobrze, choć niewielka ilość dialogów, wynikająca z pamiętnikarskiej narracji może sprawić, że lektura będzie się dłużyć.

   „Barry Lyndon” to dobra ksiażka będąca satyrą na powieść łotrzykowską, w której bohater o podejrzanej przeszłości i trudniący się niekoniecznie legalnym zajęciem, okazuje się postacią  godną szacunku. Tu mamy do czynienia z osobą o jak najbardziej legalnym i szlacheckim rodowodzie, za to o bardzo wątpliwej moralności i ogromnym poczuciu własnej wyższości nad wszystkimi, którymi się otacza.

   Po raz kolejny nie zawiodłam się na twórczości Williama Makepeace Tackeray’a. „Barry Lyndon” jest powieścią przyciągającą czytelnika i prezentującą wspaniały, prześmiewczy obraz osiemnastowiecznego społeczeństwa. I choć objętość książki może zniechęcać, oraz odrobinę nużyć, to jednak jest to powieść ze wszech miar godna uwagi i obowiązkowa pozycja dla wszystkich miłośników klasycznej prozy angielskiej.

Recenzja powstała na potrzeby portalu Sztukater.

2 komentarze:

  1. Uwielbiam "Targowisko próżności" Thackeray'a i przymierzam się także do tej powieści. Widzę, że warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wdowca Lovel" polecam również, ale trzeba na niego polować w antykwariatach lub bibliotece ;).
      Więcej informacji w recenzji:
      http://bachaworld.blogspot.com/2016/07/wdowiec-lovel.html

      Usuń

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.