Tytuł oryginału: The Reverberator
Tłumaczenie: Magdalena Moltzan-Małkowska
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2016
W twórczości Henry’ego Jamesa znajdziemy zarówno obszerne powieści, jak i krótkie opowiadania. „Echo” podobnie, jak kilka innych jego utworów, to pod względem objętości dzieło pośrednie, niewielka powieść bądź obszerna nowela. Niezależnie jednak od tego jak ją zakwalifikujemy, znajdziemy tu wszystko za co cenić można prozę tego autora oraz to, za co niektórzy go krytykują.
Fabuła powieści skupiona jest wokół amerykańskiej rodziny Dossonów – ojca i dwóch córek, którzy wybrali się na kontynent i pędzą w Paryżu błogie, próżniacze życie. Ich przewodnikiem zostaje poznany jeszcze na statku dziennikarz „Echa”, typowej amerykańskiej plotkarskiej gazety, w której smaczki z życia wyższych sfer zawsze przyjmowane są bardzo chętnie. Niezwykła uroda oraz całkowita naiwność i niewinność młodszej z sióstr, zwraca na siebie uwagę dziennikarza. Starsza od niej Delia organizuje życie Francie, a ta biernie na nie przystaje, nie wykazując żadnej inicjatywy. Niewiele zmienia poznanie urodzonego w Paryżu potomka amerykańskich imigrantów – Gastona Proberta, urzeczonego urokiem młodszej z dziewcząt.
Jak zwykle u Henry’ego Jamesa dość przewidywalna akcja powieści toczy się spokojnym rytmem, a jej zwroty są spodziewane i wręcz oczekiwane. Są naturalną konsekwencją zachowań poszczególnych postaci. Autor przyzwyczaił swoich czytelników do takiej, a nie innej konwencji przedstawiania wydarzeń i to nie one są w „Echu” kluczowe.
Najważniejszym elementem książki jest dogłębna i wnikliwa charakterystyka postaci. Oparcie fabuły powieści na czterech osobach pozwala na bardzo dokładne przedstawienie ich charakterów i psychiki. Autor przedstawia ich nie przez pryzmat wad i zalet, tylko całościowo, w sposób, w którym pewne cechy czasem są pozytywne, kiedy indziej zaś prowadzą do problemów. Jak choćby niewinność i naiwność Francie, która nieświadomie przyczynia się do wzbudzenia sporego zamieszania w rodzinie Probertów. Bohaterowie nie są płascy; żyją, działają i czują, postępują zgodnie z tym co uważają za słuszne w danym momencie, kiedy indziej postępując pochopnie i bezmyślnie. Są zdolni do zmian i potrafią się rozwijać, gdy wydarzenia ich do tego zmuszą.
Pod względem językowym jest to typowe dzieło tego autora. Znajdziemy tu rozwlekłe, silnie rozbudowane zdania wielokrotnie złożone, w których liczne dygresje przeplatają się z myślą, jaka ma zostać przekazana. Taki język może nieco męczyć, jednak stosunkowo łatwo można do niego przywyknąć. W przeciwieństwie do opowiadań i nowelek grozy, jak na przykład „W kleszczach lęku” czy „O czym wiedziała Maisie” lektura nie budzi i nie przekazuje silnych emocji. To sprawia, że choć śledzimy przedstawioną historię z ogromnym zainteresowaniem, to jednak bez wypieków na twarzy i z pewnym dystansem. Taki sposób prowadzenia opowieści skłania do refleksji nad zachowaniami bohaterów a ich pełna charakterystyka pozwala wyciągnąć wnioski i daje możliwość oceny ich postępowania.
W tej niewielkiej powieści znajdziemy to, za co najbardziej cenię Henry’ego Jamesa. Niezwykłą umiejętność kreowania pełnowymiarowych postaci. Relacje między nimi są skomplikowane, nie upraszczane na siłę, dzięki czemu stają się bardzo realistyczne i wielowymiarowe. Powolne tempo akcji pozwala się skupić nie tyle na tym, co dzieje się między bohaterami, a na tym jak i dlaczego. Plastyczny i rozbudowany język jakim posługuje się autor można zarówno cenić, jak i ganić za zbytnie skomplikowanie przedstawianych wydarzeń. Mnie urzekł i choć po książki Henry’ego Jamesa sięgam jedynie wtedy, gdy mam ochotę na nieśpieszną lekturę, to jednak zawsze czytam je z ogromną przyjemnością.
W większości współczesnych książek brakuje właśnie zabawy słowem, a ja to bardzo lubię. Nic nie jest w stanie zachęcić mnie do książki bardziej od rozwlekłych zdań. Nawet idealnie wykreowani, niemal żywi bohaterowie mogą się umywać.
OdpowiedzUsuń