Autor: Justyna Bednarek
Cykl: Czytam sobie. Poziom 2
Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania: 2017
Zachęcanie dzieci do czytania książek to inicjatywa, której zawsze będę gorąco kibicować. By to się jednak udało potrzeba nie tylko odpowiednio napisać książkę, ale i znaleźć temat na tyle interesujący, by młody czytelnik czuł, że z lektury dowiedział się czegoś nowego i ciekawego. Seria „Czytam sobie” ukazująca się nakładem wydawnictwa Egmont zawiera między innymi opowiastki dla dzieci, w których przemycono nieco wiedzy o otaczającym nas świecie. Jedną z takich książeczek są „Cuda z mleka” a jej tematem jest fermentacja mlekowa. Jako mama i biotechnolog w jednym, nie mogłam przejść obojętnie obok takiej pozycji.
W książeczce mały chłopiec – Pankracy pozostawił poza lodówką bidon napełniony mlekiem i gdy napił się z niego następnego dnia, był zdziwiony zmianami jakie w nim zaszły. Na szczęście obecny w pobliżu profesor Tatarak wyjaśnił mu, co się stało i dlaczego. A dzięki specjalnemu pojazdowi młody bohater mógł na własne oczy zobaczyć cud fermentacji mlekowej.
Książeczka jest bardzo kolorowa i bogato ilustrowana. Ostre, wyraźne kontury oraz plamy niczym z rozlanej farby przywodzą na myśl rysunki kilkulatka, są jednakże bardzo przyjemne dla oka. Przedstawione schematycznie bakterie oraz proces fermentacji może dalekie są od rzeczywistego obrazu, jednak idealnie go prezentują. Znajdziemy tu sympatyczne pozytywne bakterie i groźnie wyglądające złe bmikroby. Pokazano też cząsteczki cukrów i białek, których wielkość jest absolutnie nieproporcjonalna do wymiarów drobnoustrojów, jednak gdyby zachować proporcje, to nie byłoby ich widać w ogóle.
Pod względem merytorycznym nie można się jednak przyczepić do przedstawienie tego, co dzieje się w pozostawionym w pokojowej temperaturze mleku. Informacje o fermentacji przedstawione zostały w sposób zrozumiały i choć są mocno uproszczone, to, co niezwykle ważne, w uproszczenia nie wkradły się przekłamania. Dzięki temu po lekturze, bez problemu można porozmawiać z dzieckiem o pominiętych szczegółach, bez konieczności prostowania zawartych w książeczce informacji. Walory edukacyjne tej, jakby nie było, niepopularnonaukowej lektury są warte docenienia.
Jak możemy przeczytać na okładce, książeczka zalicza się do czytanek drugiego poziomu w serii „Czytam sobie”. Oznacza to, że nie znajdziemy tu ani polskich znaków (z wyjątkiem „ł” i „ó”), ani dwuznaków. Słownictwo zostało dobrane z pominięciem tych, trudniejszych głosek, co z pewnością ułatwia składanie zdań początkującemu czytelnikowi. Natrafimy tu natomiast na kilkanaście trudniejszych, specjalistycznych słów, takich jak: konsystencja, cytoplazma, czy fermentacja. Pozwala to dziecku na znaczne wzbogacenie słownictwa i poznanie nowych, ciekawie brzmiących terminów. I choć mamy tu do czynienia z celowym uproszczeniem języka, zarówno pod względem składni jak i doboru użytych głosek, nie razi to jednak dzięki bogatemu słownictwu.
Jest to bardzo ciekawa pozycja i zdecydowanie rodzi w młodym czytelniku głód wiedzy oraz budzi zainteresowanie otaczającym nas światem. Znajdziemy tu zarówno ciekawą, fantazyjną fabułę, jak i dyskretnie przemyconą, poprawną merytorycznie, wiedzę. Książeczka skłania do zadawania pytań i zgłębienia tematu, dzięki czemu jest to prawdziwie wartościowa lektura, która spełnia wszystko, co powinna spełniać książeczka dla dzieci uczących się czytać: daje przyjemność z czytania oraz pozwala dowiedzieć się czegoś nowego. Z pewnością jest to pozycja znacznie bardziej godna uwagi, niż czytanki sprowadzające się do przedstawienia zabawnych przygód bohaterów.
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Sztukater.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.