sobota, 17 czerwca 2017

Grom i szkwał

Autor: Jacek Łukawski
Cykl: Kraina Martwej Ziemi. Tom II
Wydawnictwo: SQN Imaginatio
Rok wydania: 2017

  Gdy skończyłam debiutancką powieść Jacka Łukawskiego byłam nią zachwycona. To sprawiło, że niezwykle niecierpliwie wypatrywałam jej kontynuacji, tym bardziej, że najchętniej czytam cykle za jednym zamachem, unikając czekania na pojawienie się kolejnego tomu. W przypadku „Gromu i szkwału” czas, jaki przyszło mi na nią czekać dość mocno odbił się na odbiorze powieści. Musiała sprostać sporym oczekiwaniom oraz nie najlepszej pamięci odnośnie wydarzeń przedstawionych w „Krwi i stali”, a to nie wyszło jej na dobre. Po drodze pochłonęłam opowiadanie „Gianca” i już to nieco ostudziło moje oczekiwania.

   „Grom i szkwał” jest bezpośrednią kontynuacją „Krwi i stali”. Wątki urwane w pierwszym tomie, tu biegną dalej bez żadnego odstępu czasu. Arthorn wraz z Marcasem po powrocie do Wondertel zamiast odpocząć po trudach przeprawy przez Martwicę, musi zmierzyć się z oblężeniem Carmenes przez lorda Aurissa i zaginięciem następczyni tronu – księżniczki Azure. Jest ona jedyną kobiecą postacią pierwszoplanową i jedną z dwóch nowych postaci w tym tomie cyklu. Drugim bohaterem jest Ark Olson, znany z opowiadania „Gianca”. Niestety autorowi nie udało się wyeliminować problemu, jaki pojawił się w pierwszej części. I choć postacie są nieco mniej sztampowe, poznajemy ich głębię i motywy, to jednak nadal relacje między bohaterami są dość proste i schematyczne. Lojalność sługi względem przełożonego, wymagania władczyni względem wasali, czy uwielbienie dla lokalnego bohatera, to tylko przykłady związków między nimi na jakie natrafimy na kartach powieści. Trudno doszukać się bardziej skomplikowanych motywów ich postępowania.

   Mroczny i tajemniczy Fardor, który zagościł na kartach „Krwi i stali” w dalszym ciągu pozostaje mroczny i tajemniczy. Dowiadujemy się o nim niewiele. Pojawia się natomiast równie enigmatyczna Pani, dla której prawie wszyscy pracują w mniej lub bardziej jawny i oczywisty sposób. Nie można nie odnieść wrażenie, że Pani rządzi całym przedstawionym światem, jednak o tym dlaczego i co zamierza z nim zrobić się nie dowiemy.

   Poznany w pierwszym tomie świat mocno się rozrósł na kartach „Gromu i szkwału”. Poza płanetami i ich mieszkańcami, którzy pojawili się w „Giance” wraz z bohaterami zwiedzamy kolejne krainy. Ziemie zamieszkane przez smoki, czy ogromny labirynt podziemnych tuneli, to tylko nieliczne z nowych przestrzeni wyrysowanych przez autora. Wszystkie zostały przedstawione dość dobrze, choć można by narzekać na ich nadmiar i wynikający z niego brak drobiazgowości. To sprawia, że choć nowych ziem jest tu sporo, o wielu dowiadujemy się jedynie tyle, że są nowe i nieznane wcześniej bohaterom.

   Sporą bolączką, utrudniającą lekturę powieści są nawiązania do pierwszej części i dość mętna ogólna polityka przedstawionych stronnictw. To sprawia, że przez pierwszą połowę książki dość trudno zrozumieć o co tak naprawdę chodzi i do czego dążą bohaterowie. Wynika to nie tyle z głębi ich motywów, co raczej z symbolicznego i chaotycznego ich przedstawienia. 

   Język książki nie odbiega niczym od tego z pierwszego tomu. Ponownie znajdziemy tu sporo archaizmów nawiązujących do czasów średniowiecznych. Nazwy stworzeń zamieszkujących uniwersum Martwej Ziemi są albo zgodne z mitologią słowiańską, albo wymyślone przez autora w taki sposób, że idealnie się do niej wpasowują. Warstwa językowa to jedna z mocniejszych stron tej książki.

   Po ogromnych oczekiwaniach odnośnie drugiej części „Krainy Martwej Ziemi” przyszło spore rozczarowanie. Lektura nie pochłonęła mnie prawie zupełnie i musiałam się zmuszać, by zasiąść do książki, choć podejrzewam tego problemu częściowo można by uniknąć, gdybym tomy czytała jeden po drugim. Ponadto trudno było się uwolnić od poczucia zagubienia i całkowitego chaosu, jakby autor miał ogromną ilość pomysłów i wszystkie próbował umieścić w jednej powieści, nie przejmując się na ile ma to sens. I choć tak od drugiej połowy, to wrażenie mija, to jednak znacznie wpływa na odbiór lektury. Nie jest to jednak zła książka, a cały cykl ma ogromny potencjał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.