niedziela, 20 października 2013

Czarodziejka z Darshivy

Autor: David Eddings
Tytuł oryginału:Sorceress of Darshiva
Cykl: Malloreon Tom IV
Tłumaczenie: Paweł Czajczyński
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 1996
Stron: 368

   Jest to przedostatni tom przygód Belgariona w Mallorei. Bohaterowie przemierzają kolejne krainy szykując się do ostatecznej konfrontacji światła i ciemności. I chociaż proroctwa oraz przepowiednie prowadzą czytelnika od pierwszej strony tej wielotomowej sagi, jednak niejednokrotnie potrafią zaskoczyć. Eddings zdradzając cel, do którego dążą potęgi stworzonego świata uchylił tylko rąbka tajemnicy. Można stwierdzić, że i to zbyt wiele, jednak uważam, że takie narysowanie przyszłości nie przeszkadza w czerpaniu radości z lektury.

   Prolog wprowadza czytelnika do Melceny, kolebki handlu i nauki, w której bardzo sceptycznie podchodzi się do magii i pradawnych wierzeń. Drużyna przemierza następne krainy leżące we wschodniej części kontynentu molloreańskiego. Podobnie, jak w tomie drugim, tu tempo akcji również jest oszałamiające. Bohaterowie odwiedzają kolejne kraje, nie poświęcając im zbyt wiele uwagi. Chociaż autor stara wpleść opisy mijanych miejsc, każdemu z nich nadając wyjątkowe cechy, jednak ciężko spamiętać różnice pomiędzy kolejnymi mijanymi krainami. A wrząca atmosfera zbliżającej się wojny, tylko utrudnia poznanie prawdziwego oblicza wschodniej Mallorei.

   Przygody spotykające członków drużyny nie stanowią całej fabuły książki. W niektórych rozdziałach narrator przenosi czytelnika z powrotem na zachód, na dwór królowej Porenn, gdzie spotykamy wszystkich przyjaciół Gariona, których mieliśmy okazję poznać w Belgariadzie. Naginając nieco słowa przepowiedni postanawiają wyruszyć do Mallorei, by odnaleźć Belgariona i jego przyjaciół. Do drużyny, która wyruszyła w poszukiwaniu Gerana dołączają trzy postacie, z których tylko jedna jest człowiekiem. Cyradis zmusiła cesarza Zakatha, by towarzyszył wędrowcom i w ten sposób wypełnił swoje zadanie. Dwie pozostałe postacie, to wilczyca oraz jej szczenię i chociaż proroctwo nic o nich nie wspomina, domyślam się, że one również mają przed sobą zadanie do wykonania. Autor przyzwyczaił czytelnika, że w tej powieści nie ma przypadków i przeznaczenie kieruje losami każdego.

   Z lekkim zawodem przywitałam kolejną zmianę tłumacza, zwłaszcza, że ten przekład miejscami jest bardzo niezdarny, co umniejsza nieco specyficzny urok powieści. Zarówno Piotr W. Cholewa, jak i Paulina Breitner w umiejętny sposób przełożyli lekki i zabawny język autora. Paweł Czajczyński radzi sobie nieco gorzej, nie dość, że kilkukrotnie potknął się na zawiłościach języka angielskiego, to jeszcze przekładowi brak swobody i momentami wydaje się być nieco sztywny. Można było to odczuć już w poprzednim tomie, jednak w tym takich wpadek jest więcej. Nie mogę stwierdzić, że tłumaczenie jest fatalne, jednak spotkałam się z lepiej przełożonym językiem tego autora i na tym tomie nieco się zawiodłam.

   Książkę czytało się dobrze i trudno było mi się od niej oderwać. Wręcz antyczna wizja przeznaczenia ma swój specyficzny urok, który nadaje powieści wyraziste rysy. Z niecierpliwością oczekuję finału tej przygody i choć spodziewam się zakończenia, mam jednocześnie pewność, że ostatni tom, podobnie jak ten, będzie w stanie mnie zaskoczyć.

11 komentarzy:

  1. Będę ją miał jak i inne części na uwadze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie moje klimaty, ale tak mnie zachęciłaś, że pomyślę, póki co mam inne lektury do nadrobienia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam książki, od których trudno jest się oderwac. Chetnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z chęcią bym przeczytała coś tego autora ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fantastyka, o której nawet nie słyszałam... Niedobrze z moją znajomością gatunku. Nie wiem, czy by mi się akurat ta seria spodobała. Może kiedyś spróbuję, ale obecnie wybieram raczej współczesnych autorów. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sapkowski zzaliczył oba cykle (Belgariadę i Malloreon) do kanonu fantastyki i może to faktycznie wstyd ich nie znać, ale ja z tego kanonu też nie znam całej masy książek, więc luz :D
      A z Eddingsa wolę jednak cykl o Sparhawku, choć chyba bardziej przez sentyment, niż cokolwiek innego...

      Usuń
  6. oh Ci nasi tłumacze... a tak poza tym to z chęcią bym ją przeczytała - to w moim stylu - magie, pradawne wierzenia...eh...;)) pozdrawiam i jeśli mogę to zapraszam do siebie na konkurs;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już rzuciłam na niego okiem :) ale mam problemy z kompem, więc nie wiem, czy dam rade :(

      Usuń
  7. Przyznam ze wstydem, że okładka mnie zniechęciła, ale Twoja recenzja uratowała tą książke w moich oczach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładki fantastyki wydawanej u nas w latach 80-90 z reguły są zniechęcające :D

      Usuń

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.