Kolejny miesiąc za nami, więc i pora na drugą porcję lektur z tego miesiąca, nie ma ich zbyt wiele, ale większość była bardzo smakowita. Za to pisanie recenzji nie szło mi zupełnie i tylko pierwszy to Malloreonu doczekał się takowej. W planach miałam też napisać nieco więcej o Ani z Avonlea, ale jakoś nie wszyłam ponad jedno zdanie. Choć możliwe, że taka recenzja się tu jeszcze pojawi.
W mojej kolekcji dzieł Szekspira przyszła pora na komedię, znaną również jako Wesołe kumoszki z Windsoru. Można w niej znaleźć żarty z miłości, pożądania i zazdrości. Jest bardzo i czyta się przyjemnie, nawet mimo tego, że językowe żarty zostały przełożone tylko po części (czytałam przekład Słomczyńskiego) i nie do końca oddawały mowę walijską, czy też akcent francuski. Typowy utwór komediowy tego autora, który stanowi świetny przerywnik między innymi lekturami.
Kolejna odsłona przygód przemiłej panny Shirley. Spodziewałam się, że będzie mi się ją lepiej czytało niż tom pierwszy i się nie zawiodłam. Mniej tu tych "natchnionych" monologów i poetyckich rozważań. Dużo ciepła i uroku. Ania wciąż jest młodą dziewczyną, ale powoli wchodzi w dorosłość i dojrzewa do bycia kobietą. Z wielką chęcią dowiem się, co dalej spotka Anię i jak rozwinie się jej znajomość z Gilbertem, choć tego akurat można się domyśleć, ale lektura powinna być przyjemnością.
Książka, którą mój syn dostał w prezencie, sama bym jej zapewne nie kupiła. Nie widziałam filmu animowanego, na podstawie, którego została napisana ta książeczka, jednak odnoszę wrażenie, że historia jest niepełna. Fabuła się rwie i nie jest zbyt konsekwentna, a przesłanie, które wyłania się z pomiędzy stron absolutnie do mnie nie trafia. Zaletą książki są dość ładnie wykonane ilustracje, zgodne z filmową wersją. Książka może zainteresować dzieci, które oglądały i polubiły bajkę. Mój syn nie wykazał zbyt wielkiego zainteresowania tą pozycją, a mnie również nie urzekła.
Jedyna zrecenzowana książka w drugiej połowie września. Pochłonęłam ją jednym tchem, co skutkowało permanentnym niewyspaniem. W niedługim czasie spodziewać się możecie recenzji kolejnego tomu, choć z pewnych względów nieco to może potrwać. Mam teraz trochę mniej czasu, a i nieco ugrzęzłam na samym początku. Wracając do tej pozycji, zarówno Belgariadę, jak i Malloreon Andrzej Sapkowski zaliczył do kanonu fantastyki i nie bez powodu. Książka nie przeraża epickością, a pozwala odczuć taki przyjemny klimat, otaczający bohaterów i wciągający w wykreowany świat, jak magnes.
Uwielbiam książki o Ani, mam całą serię o tej bohaterce na swojej półce. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze powrócę do niej.
OdpowiedzUsuńNatomiast wstyd przyznać, ale jeśli chodzi o twórczość Szekspira to nie zaczytuję się w jego twórczości jak w twórczości Montgomery. Może to czas zmienić???
Anię jedynie kojarzę ;)
OdpowiedzUsuńAnię pamiętam z podstawówki, bardzo lubiłam tę serię. W deszczowe dni czytałam ją na wyrywki, jak nie miałam przy sobie nowych książek:)
OdpowiedzUsuńTeż się zawiesiłam pod względem pisania :D
OdpowiedzUsuńciekawe zestawienie...trochę klasyki i trochę fantastyki...ta zrecenzowana tak jak przy niej pisałam spodobała mi się najbardziej;))
OdpowiedzUsuńAnia z Avonlea (o zgrozo!) leży w mojej piwnicy :)))
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa książki pt. Ania z Avonlea :)
OdpowiedzUsuńNic nie kojarzę.. : /
OdpowiedzUsuń