Autor: David Eddings
Tytuł oryginału: King of the Murgos
Tłumaczenie:
Tomasz Oljasz
Cykl:
Malloreon- Tom II
Wydawnictwo:
Amber
Rok wydania:
1995
Stron: 432
„Król Murgów” stanowi drugą część Malloreou i siódmą już opowieść o
losach Gariona, rivańskiego króla. W przeciwieństwie do pozostałych ten tom
nieco mnie znużył, zwłaszcza na początku. Obwiniam tu prolog, który jest
zwyczajnym streszczeniem tego, co działo się wcześniej. W pierwszej księdze
Malloreonu oraz w Belgariadzie, streszczenie dotychczasowych wydarzeń stanowiło tylko część wstępu, a było ujęte w formę różnych tekstów i proroctw, wnosząc
też tło do wydarzeń, które miały miejsce.
Bohaterowie tego tomu po raz pierwszy zwiedzają południe
zamieszkiwanego kontynentu. Począwszy od Tolnedry, poprzez Nyissę, docierają do
krain, o których geografii mieli dość nikłe pojęci. Nie obyło się więc bez
przewodnika, którym został poznany już w Belgariadzie naczelny eunuch Salmissry
Sadi. Eddings udowadnia czytelnikowi, że jego wyobraźnia nie ma ograniczeń i
choć konsekwentnie trzyma się reguł według, jakich działa stworzone przez niego
uniwersum, niejednokrotnie potrafi zaskoczyć czytelnika. Wyraźnie wprowadzony
podział między porządnych i z gruntu dobrych Alornów, oraz nikczemnych,
chciwych i złych Angaraków, może nieco przeszkadzać, jednak jest jedną z
podwalin wykreowanego świata.
W drugiej księdze Malloreonu pojawiło się kilka ciekawych postaci, a
niektóre z tych, jakie znaliśmy wcześniej zaczynają odgrywać znaczniejsze role.
Do tych pierwszych należy Urgit, tytułowy król Murgów, inteligentny, choć
niezbyt charyzmatyczny i nie do końca pewny siebie władca południowych krain.
Mamy okazję bliżej poznać Velvet a słowne potyczki, które często prowadzi z
Silkiem są bardzo zabawne. Przeciętny i nieciekawy Sadi, tu ujawnia
swoje zalety, gdy zostaje pełnoprawnym członkiem drużyny. Jednak nawet
bohaterów, których zdawać by się mogło, poznałam już dość dobrze potrafią
czasem zaskoczyć, odkrywając kolejną odsłonę swojego charakteru.
Przemierzając razem z drużyną kolejne krainy, załączone mapy zdecydowanie ułatwiają orientację. Czytelnik ma okazję
rozkoszować się świetnymi opisami odwiedzanych terenów, jednak nie ma ich zbyt wiele, gdyż akcja w tej części
przebiega błyskawicznie. Bohaterów co rusz spotykają zaskakujące wydarzenia,
które wymuszają na nich zmianę planów. Mimo początkowego znużenia, książkę
czytało się bardzo dobrze, nie odczuwałam przesytu następującymi po sobie
wydarzeniami i ciągłymi zwrotami akcji. Dialogi w dalszym ciągu bawią, a wprowadzenie nowych bohaterów słownych potyczek było strzałem w dziesiątkę.
Przede mną już tylko trzy tomy Malloreonu, a sięgnę po nie równie
chętnie, jak po te, które już udało mi się poznać. Zakończenia cyklu można się spodziewać,
gdyż wyraźnie widać w jakim kierunku zmierza fabuła książki. Nie wątpię jednak,
że Eddings jeszcze niejednokrotnie mnie zaskoczy, jak miało to miejsce w tej
części przygód Belgariona.
Ciekawa recenzja, ale lektura niestety nie dla mnie
OdpowiedzUsuńSeria zapowiada się doprawdy obiecująco:)
OdpowiedzUsuńHmm.. No to chyba nic dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńA dla mnie to jest w sam raz!
OdpowiedzUsuńten cykl intryguje mnie coraz bardziej i w końcu po niego sięgnę, bo taka klasyka jak już nie raz pisałam mi leży;) teraz tylko przeczytam jeszcze to na co się napaliłam ostatnio;)) świetna recenzja! Pozdrawiam i Buziaki;))
OdpowiedzUsuńhmm, jakoś się przejadłam ostatnio tą tematyką, pewnie za jakiś czas zatocze koło i znowu będę tego pragnąć:P
OdpowiedzUsuńTak, dużo u mnie ostatnio tego autora :D, ale cykl się już kończy, apotem jeszcze tylko jedna trylogia w tym samym świecie i jedna pojedyncza powieść :D Ale an pewno czymś sobie to rozdzielę, zresztą już niedługo wpadnie recenzja czegoś zupełnie z innej beczki.
UsuńStare, ale jare :)
OdpowiedzUsuń