niedziela, 6 października 2013

Król Murgów

Autor: David Eddings
Tytuł oryginału: King of the Murgos
Tłumaczenie: Tomasz Oljasz
Cykl: Malloreon- Tom II
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 1995
Stron: 432

   „Król Murgów” stanowi drugą część Malloreou i siódmą już opowieść o losach Gariona, rivańskiego króla. W przeciwieństwie do pozostałych ten tom nieco mnie znużył, zwłaszcza na początku. Obwiniam tu prolog, który jest zwyczajnym streszczeniem tego, co działo się wcześniej. W pierwszej księdze Malloreonu oraz w Belgariadzie, streszczenie dotychczasowych wydarzeń stanowiło tylko część wstępu, a było ujęte w formę różnych tekstów i proroctw, wnosząc też tło do wydarzeń, które miały miejsce.

   Bohaterowie tego tomu po raz pierwszy zwiedzają południe zamieszkiwanego kontynentu. Począwszy od Tolnedry, poprzez Nyissę, docierają do krain, o których geografii mieli dość nikłe pojęci. Nie obyło się więc bez przewodnika, którym został poznany już w Belgariadzie naczelny eunuch Salmissry Sadi. Eddings udowadnia czytelnikowi, że jego wyobraźnia nie ma ograniczeń i choć konsekwentnie trzyma się reguł według, jakich działa stworzone przez niego uniwersum, niejednokrotnie potrafi zaskoczyć czytelnika. Wyraźnie wprowadzony podział między porządnych i z gruntu dobrych Alornów, oraz nikczemnych, chciwych i złych Angaraków, może nieco przeszkadzać, jednak jest jedną z podwalin wykreowanego świata.

   W drugiej księdze Malloreonu pojawiło się kilka ciekawych postaci, a niektóre z tych, jakie znaliśmy wcześniej zaczynają odgrywać znaczniejsze role. Do tych pierwszych należy Urgit, tytułowy król Murgów, inteligentny, choć niezbyt charyzmatyczny i nie do końca pewny siebie władca południowych krain. Mamy okazję bliżej poznać Velvet a słowne potyczki, które często prowadzi z Silkiem są bardzo zabawne. Przeciętny i nieciekawy Sadi, tu ujawnia swoje zalety, gdy zostaje pełnoprawnym członkiem drużyny. Jednak nawet bohaterów, których zdawać by się mogło, poznałam już dość dobrze potrafią czasem zaskoczyć, odkrywając kolejną odsłonę swojego charakteru.

   Przemierzając razem z drużyną kolejne krainy, załączone mapy zdecydowanie ułatwiają orientację. Czytelnik ma okazję rozkoszować się świetnymi opisami odwiedzanych terenów, jednak nie ma ich zbyt wiele, gdyż akcja w tej części przebiega błyskawicznie. Bohaterów co rusz spotykają zaskakujące wydarzenia, które wymuszają na nich zmianę planów. Mimo początkowego znużenia, książkę czytało się bardzo dobrze, nie odczuwałam przesytu następującymi po sobie wydarzeniami i ciągłymi zwrotami akcji. Dialogi w dalszym ciągu bawią, a wprowadzenie nowych bohaterów słownych potyczek było strzałem w dziesiątkę.

   Przede mną już tylko trzy tomy Malloreonu, a sięgnę po nie równie chętnie, jak po te, które już udało mi się poznać. Zakończenia cyklu można się spodziewać, gdyż wyraźnie widać w jakim kierunku zmierza fabuła książki. Nie wątpię jednak, że Eddings jeszcze niejednokrotnie mnie zaskoczy, jak miało to miejsce w tej części przygód Belgariona.

8 komentarzy:

  1. Ciekawa recenzja, ale lektura niestety nie dla mnie

    OdpowiedzUsuń
  2. Seria zapowiada się doprawdy obiecująco:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm.. No to chyba nic dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ten cykl intryguje mnie coraz bardziej i w końcu po niego sięgnę, bo taka klasyka jak już nie raz pisałam mi leży;) teraz tylko przeczytam jeszcze to na co się napaliłam ostatnio;)) świetna recenzja! Pozdrawiam i Buziaki;))

    OdpowiedzUsuń
  5. hmm, jakoś się przejadłam ostatnio tą tematyką, pewnie za jakiś czas zatocze koło i znowu będę tego pragnąć:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dużo u mnie ostatnio tego autora :D, ale cykl się już kończy, apotem jeszcze tylko jedna trylogia w tym samym świecie i jedna pojedyncza powieść :D Ale an pewno czymś sobie to rozdzielę, zresztą już niedługo wpadnie recenzja czegoś zupełnie z innej beczki.

      Usuń

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.