środa, 9 października 2013

Śpiąca jasnowłosa

Autor: Bogdan Loebl
Rok wydania: 2012
Wydawnictwo: Grupa M-D-M
ISBN: 9788393532704
Stron: 148

   Do tej książki podeszłam zupełnie nie wiedząc, czego się spodziewać. Nota od wydawcy zapowiadała ciekawą, intelektualną rozrywkę, a przede wszystkim możliwość rozkoszowania się pięknem języka. Gdy doczytałam co nieco o autorze, tym chętniej skusiłam się na tę pozycję, licząc na to, że mi się spodoba. Nieco się jednak przeliczyłam, o czym poniżej.

   W opowieści poznajemy starszego, schorowanego człowieka, który każdy dzień zaczyna od porcji tabletek. Spotkała go przygoda, jakiej zupełnie się nie spodziewał. Wydarzenia przeplatają się z onirycznymi wizjami oraz majakami wywołanymi przez pozbawiony lekarstw mózg. Czytelnik cały czas zastanawia się, czy to, o czym czyta w danym momencie dzieje się naprawdę, czy może jest tylko złudzeniem. Ma to swój specyficzny urok, jednak trzeba lubić tego typu powieści.

   Fabuła na pewno nie jest tu najważniejsza, gdyż pierwszą rolę grają emocje bohatera i rozważania na przeróżne tematy. Opowieść skupia się na samotności wśród tłumu, na tęsknocie za tym, co znamy z dzieciństwa. Porusza tematy lęku przed śmiercią, szaleństwa, czy nawet homofonii oraz ksenofobii. Zdecydowanie pobudza do myślenia i pod pewnymi względami przypomina mi powieści Gabriela Garcii Marqueza, choć pozbawione, specyficznej dla niego, południowoamerykańskiej otoczki.

   Niestety jedną z większych bolączek książki jest język. Zdania często sformułowane są z bardzo luźnym i twórczym podejściem do gramatyki, zdarza się nawet, że w środku zdania podmiot nagle zmienia liczbę z pojedynczej na mnogą. Bardzo utrudniało to lekturę i sprawiło, że niektóre kwestie musiałam przeczytać jeszcze raz, by móc je w pełni zrozumieć. Stylistyka zdań też jest dość specyficzna i niejednokrotnie sprawiła mi problem. Ponadto, a to już kwestia wydania, dość często zdarzał się nieczytelny zapis dialogów, gdy wypowiedzi kolejnych osób rozdzielał tylko myślnik, brakowało natomiast rozpoczęcia od nowej linii.

  Nieco się zawiodłam na tej pozycji, gdyż spodziewałam się literackiej uczty, a jedyne co mnie w niej zachwyciło, to zamieszczony wiersz. I choć z czasem jakoś przywykłam do stylu autora, jednak początki były trudne, co też wpływa na moją ocenę. Mocną stroną tej opowieści na pewno jest wrażenie, jakie po sobie pozostawiła, niedopowiedzenie, które sprawiło, że nie niknie z pamięci w chwilę po odwróceniu ostatniej strony.

   Trudno mi tę książkę polecić komukolwiek, ponieważ, to czy się spodoba, czy nie, w ogromnej mierze zależy od czytelnika. Na pewno odradzam ją miłośnikom lekkiej, niezobowiązującej rozrywki, gdyż może wydać się takim biadoleniem o niczym.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję portalowi: Sztukater.

6 komentarzy:

  1. Hmm..pomyśleć przy książce lubię, właściwie to akceptuję i literaturę ambitną i lekką. Być może, kiedyś późnego wieczoru, gdy za oknem będzie ulewa ...przeczytam :)

    W tego typu książkach fabuła zazwyczaj nie jest najważniejsza, a przestawianie świata, czy tak jak tutaj napisałaś uczuć i rozważań, które dają czytelnikowi do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co jak co, ale okładka bardzo sugestywna :)

    OdpowiedzUsuń
  3. no cóż to raczej nie lektura dla mnie, bo choć od czasu do czasu lubię taką tematykę to ten język odstrasza;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja bardz bym chciała zmierzyć się z tą pozycją, lubię takie wyzwania :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę nie moje klimaty ;( Może, gdy już będę dorosła, teraz cały czas siedze w fantastyce ;)

    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.