Autor: Jakub Ćwiek
Ilustrował: Dawid Pochopień
Kolory: Grzegorz Nita
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Rok wydania: 2012
Stron: 68
Postać Lokiego,
pochodząca z nordyckiej mitologii jest jedną z ciekawszych kreacji
boga o jakiej zdarzyło mi się czytać. Świat wierzeń Wikingów
jest niezmiernie interesujący, a fakt, że wielu twórców po niego
sięga świadczy, iż jest on również szalenie inspirujący. Jednym
z pisarzy, który pochylił się nad skandynawskim mitem o
przebiegłym bogu kłamców, jest Jakub Ćwiek, autor dwóch zbiorów
opowiadań, dwóch powieści oraz komiksu o Lokim. Po zapoznaniu się
z trzema pierwszymi częściami opowieści o Kłamcy, przyszła pora
by sięgnąć po historię, w której obrazy są równie ważne, co słowa.
Realia w jakie Jakub
Ćwiek wplótł Lokiego znam bardzo dobrze. Uratowany z wiecznej męki
przez aniołów, zawarł pakt z Gabrielem i wykonuje zadania, którymi
siły niebieskie się brzydzą. Pełni rolę pośrednią między
szpiegiem, płatnym zabójcą, a detektywem, niejednokrotnie
pomagając anielskim zastępom w trudnych przypadkach. Komiks
osadzony jest w identycznym świecie, współczesności, nawiedzanej
przez boskie i anielskie istoty.
Kłamca zostaje
zaangażowany do wyjaśnienia tajemnicy zaginięcia jednego ze
śmiertelników, którego anioł stóż został brutalnie
zamordowany. Śledztwo prowadzi go w świat nowojorskiej biedoty,
żebraków i bezdomnych. Rozwiązując zagadkę natrafia na tajemniczych kultystów, wyznawców Quetzalcoatla, ale czy to wśród nich
znajdzie chociaż wskazówki odnośnie losu zaginionego żebraka?
Jak na komiks przystało
ogromną rolę w opowiadaniu historii odgrywają obrazy. Ilustracje są dość mroczne, utrzymane w ponurych barwach idealnie
oddają przedstawiony świat. Odniosłam jednak wrażenie dużego chaosu, a może raczej pewnych niedopowiedzeń, zmuszających
do chwili refleksji i dogłębnego przeanalizowania ilustracji.
Zwłaszcza sceny walki niejednokrotnie sprawiły mi problemy w
interpretacjii zrozumieniu tego, co dokładnie przedstawiają. Zapewne był to zabieg
celowy, jednak minimalnie zepsuł mi przyjemność płynącą z lektury.
Bardzo interesujące jest
oddanie postaci, choć i wobec nich mam mieszane uczucia. Podobała
mi się postać Gabriela, zniewieściały elegancik z nieodłączna
lilią w dłoniach. Pozostałe anioły sprawiały wrażenie nieco
zdegenerowanych, wychudzeni, przygarbieni o niepięknych twarzach, na
których próżno by szukać anielskiej dobroci. Nieco natomiast
zawiodłam się na samym Lokim. Po lekturze książek miałam swoje
wyobrażenie Kłamcy, odbiegające mocno od tego wykreowanego przez
Dawida Pochopienia. Przede wszystkim przeszkadzała mi niezmienna
mina malująca się na jego twarzy i taka postawa twardziela, u
którego rzadkie przebłyski humoru wyglądają na objaw szaleństwa.
Tytułowego bohatera wyobrażałam sobie trochę inaczej, widząc w nim
przede wszystkim większą płynność w zmianie wyrazu twarzy. Wszak
Loki był Kłamcą doskonałym, operującym twarzą niczym maską,
jaką przybierał zależnie od okoliczności, a tego właśnie mi zabrakło.
Komiks mi się podobał,
miał swój specyficzny, nieco duszny, mroczny klimat. Zabrakło w
nim natomiast poczucia humoru, za które tak bardzo polubiłam
książki o Lokim. Jednak z czystym sercem mogę polecić ten komiks
każdemu fanowi Kłamcy, gdyż z pewnością pozwoli spojrzeć na
niego nieco inaczej. Nie mogę też nie wspomnieć, o genialnym
zakończeniu komiksu, zwłaszcza, że w nim, w końcu doczekałam się
swojej porcji humoru.
Komiks przeczytałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater.
Autor wciąż przede mną, ale sięgnę do niego, gdyż jest bardzo chwalony :)
OdpowiedzUsuńKomiksy to nic dla mnie.
OdpowiedzUsuńMiałam okazje przeczytac, bardzo lubie komiksy i powrót do nich był dla mnie czymś dobrym :)
OdpowiedzUsuń