Autor: Sarah Jio
Tytuł oryginału: The violets of march
Tłumaczenie: Julia
Gryszczuk-Wicijowska
Wydawnictwo: Miedzy słowami
Rok wydania: 2012
Stron: 304
Na co dzień nie sięgam
po współczesną literaturę obyczajową, czy romans, jednak coś
sprawiło, że miałam wielką ochotę przeczytać tę powieść. Czy
zadecydowały pozytywne opinie o książce, na które niekiedy trafiłam, czy może urokliwa okładka
nie jestem w stanie stwierdzić jednoznacznie, tak, czy inaczej,
przeczytałam ją prawie jednym tchem, choć raczej nie zapadnie mi w
pamięć.
Miejscem akcji jest wyspa
Bainbridge, położona nieopodal Seatle. Miejsce oddalone raptem o
godzinną podróż promem od miasta tętni zupełnie innym życiem,
leniwym i spokojnym. Morze i bogactwo przyrody zdaje się wpływać
kojąco na mieszkańców, a marcowe fiołki, zgodnie z legendą przynoszą ulgę i leczą
ludzkie dusze.
W takie miejsce trafia
około trzydziestoletnia Emily udając się w odwiedziny do ciotki
swojej mamy Bee. Bohaterka dopiero co rozwiodła się z mężem,
który zostawił ją dla innej. Próbuje uporządkować sobie życie
na nowo, może napisać kolejną książkę, a przede wszystkim
znaleźć ukojenie i siłę, by zrozumieć, dlaczego musiało się
stać tak, a nie inaczej. Jakie niespodzianki czekają ją na
wyspie? I jaki związek z jej rodziną ma pamiętnik znaleziony w
komodzie w domu ciotki?
Jest to przede wszystkim
książka o kobietach i ich sekretach. Autorka stworzyła kilka
interesujących postaci, jednak panowie grają zdecydowanie
drugorzędną rolę. Emily, zagubiona, próbująca pogodzić
się ze zmianami, jakie zaszły w jej życiu, dzięki pobycie na
wyspie lepiej poznaje siebie, dojrzewa. Bee, nieco ekscentryczna
staruszka o paradoksalnie młodej duszy, próbuje pogodzić się z
demonami przeszłości. Esther, żyjąca zgodnie ze
spontanicznie dokonanym wyborem, który na zawsze odmienił jej
życie.
Jest to też opowieść w
powieści. Znaleziony pamiętnik odkrywa przed nami zdarzenia sprzed
sześćdziesięciu lat, które w przedziwny sposób splatają się w
wydarzeniami rozgrywającymi się współcześnie. Pewne dylematy i
wybory są ponadczasowe i uniwersalne i ważnym jest, by podjąć
właściwą decyzję, słuchając głosu serca. Jednak by tego dokonać, najpierw
trzeba zrozumieć co ono próbuje nam powiedzieć.
Książka napisana jest
dobrze i czyta się ją błyskawicznie, jednak nie wzruszyła mnie, a
tego właśnie oczekuję od romansu. Burzliwe losy bohaterów ani
razu nie wywołały u mnie dreszczyku niepewności, nie obudziły
współczucia, nie wycisnęły łzy. Przez to powieść wydała mi
się nieco niepełna, mimo że żywo zainteresowały mnie obie toczące
się historie, których finału można się było spodziewać.
Czy mogę ją zatem
polecić? Chyba tak, lektura pomaga zastanowić się chwilę, przemyśleć
własne uczuciowe dylematy, a przede wszystkim dostarczy wielu miłych
chwil. Idealnie można przy niej odpocząć, zrelaksować się, a
czytelniczkom bardziej wrażliwym ode mnie powinna dać niejeden powód do wzruszeń, których mnie nie udało się doświadczyć.
Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.
Ja nie stronię od literatury obyczajowej, a i nieraz zdarza mi się sięgnąć po romans, dlatego chętnie przeczytałabym "Marcowe fiołki". Tym bardziej, że pojawia się sporo pozytywnych opinii na temat tej powieści.
OdpowiedzUsuńBardzo mam na nią ochotę!
OdpowiedzUsuńfajna recka...ja od czasu do czasu czytuję obyczajówki, ale muszą mieć świetne recenzje;) choć fajne kreacje postaci przyciągają;)
OdpowiedzUsuńNie podoba mi się ani okładka, ani tytuł, a z recenzji wynika, że i treść nie przypadłaby mi do gustu ;)
OdpowiedzUsuńO książce już słyszałam, ale jakoś mnie do niej nie ciągnie i widzę że jak na razie na pewno po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuń