wtorek, 18 marca 2014

Marcowe fiołki

Autor: Sarah Jio
Tytuł oryginału: The violets of march
Tłumaczenie: Julia Gryszczuk-Wicijowska
Wydawnictwo: Miedzy słowami
Rok wydania: 2012
Stron: 304

   Na co dzień nie sięgam po współczesną literaturę obyczajową, czy romans, jednak coś sprawiło, że miałam wielką ochotę przeczytać tę powieść. Czy zadecydowały pozytywne opinie o książce, na które niekiedy trafiłam, czy może urokliwa okładka nie jestem w stanie stwierdzić jednoznacznie, tak, czy inaczej, przeczytałam ją prawie jednym tchem, choć raczej nie zapadnie mi w pamięć.

   Miejscem akcji jest wyspa Bainbridge, położona nieopodal Seatle. Miejsce oddalone raptem o godzinną podróż promem od miasta tętni zupełnie innym życiem, leniwym i spokojnym. Morze i bogactwo przyrody zdaje się wpływać kojąco na mieszkańców, a marcowe fiołki, zgodnie z legendą przynoszą ulgę i leczą ludzkie dusze.

   W takie miejsce trafia około trzydziestoletnia Emily udając się w odwiedziny do ciotki swojej mamy Bee. Bohaterka dopiero co rozwiodła się z mężem, który zostawił ją dla innej. Próbuje uporządkować sobie życie na nowo, może napisać kolejną książkę, a przede wszystkim znaleźć ukojenie i siłę, by zrozumieć, dlaczego musiało się stać tak, a nie inaczej. Jakie niespodzianki czekają ją na wyspie? I jaki związek z jej rodziną ma pamiętnik znaleziony w komodzie w domu ciotki?

   Jest to przede wszystkim książka o kobietach i ich sekretach. Autorka stworzyła kilka interesujących postaci, jednak panowie grają zdecydowanie drugorzędną rolę. Emily, zagubiona, próbująca pogodzić się ze zmianami, jakie zaszły w jej życiu, dzięki pobycie na wyspie lepiej poznaje siebie, dojrzewa. Bee, nieco ekscentryczna staruszka o paradoksalnie młodej duszy, próbuje pogodzić się z demonami przeszłości. Esther, żyjąca zgodnie ze spontanicznie dokonanym wyborem, który na zawsze odmienił jej życie.

   Jest to też opowieść w powieści. Znaleziony pamiętnik odkrywa przed nami zdarzenia sprzed sześćdziesięciu lat, które w przedziwny sposób splatają się w wydarzeniami rozgrywającymi się współcześnie. Pewne dylematy i wybory są ponadczasowe i uniwersalne i ważnym jest, by podjąć właściwą decyzję, słuchając głosu serca. Jednak by tego dokonać, najpierw trzeba zrozumieć co ono próbuje nam powiedzieć.

   Książka napisana jest dobrze i czyta się ją błyskawicznie, jednak nie wzruszyła mnie, a tego właśnie oczekuję od romansu. Burzliwe losy bohaterów ani razu nie wywołały u mnie dreszczyku niepewności, nie obudziły współczucia, nie wycisnęły łzy. Przez to powieść wydała mi się nieco niepełna, mimo że żywo zainteresowały mnie obie toczące się historie, których finału można się było spodziewać.

   Czy mogę ją zatem polecić? Chyba tak, lektura pomaga zastanowić się chwilę, przemyśleć własne uczuciowe dylematy, a przede wszystkim dostarczy wielu miłych chwil. Idealnie można przy niej odpocząć, zrelaksować się, a czytelniczkom bardziej wrażliwym ode mnie powinna dać niejeden powód do wzruszeń, których mnie nie udało się doświadczyć.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

5 komentarzy:

  1. Ja nie stronię od literatury obyczajowej, a i nieraz zdarza mi się sięgnąć po romans, dlatego chętnie przeczytałabym "Marcowe fiołki". Tym bardziej, że pojawia się sporo pozytywnych opinii na temat tej powieści.

    OdpowiedzUsuń
  2. fajna recka...ja od czasu do czasu czytuję obyczajówki, ale muszą mieć świetne recenzje;) choć fajne kreacje postaci przyciągają;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie podoba mi się ani okładka, ani tytuł, a z recenzji wynika, że i treść nie przypadłaby mi do gustu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O książce już słyszałam, ale jakoś mnie do niej nie ciągnie i widzę że jak na razie na pewno po nią nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.