wtorek, 5 marca 2013

Kryminalna opowiastka w odcinkach- część 1

   Postanowiłam pójść nieco na łatwiznę i opublikuje dziś coś, co napisałam już dość dawno temu. A ponieważ całość ma ponad sześć stron, będę dawkować w kawałkach. A co! Kto powiedział, że powieści w odcinkach wyszły z mody? Czekam na komentarze i postaram się nie zwlekać z kolejnymi wpisami, zwłaszcza, że wystarczy bym skopiowała je z Worda. Mam w planach rozwinięcie wątku, ale jak zwykle są to tylko plany. Możecie mnie zachęcać do pracy Drodzy Czytelnicy.

O świcie blade słońce oświetliło, leżące na brzegu rzeki zwłoki dziewczyny. Miała nie więcej niż trzynaście lat. Została brutalnie zgwałcona, po czym zamęczona na śmierć. Woda zmyła z niej krew, a może po prostu zabrakło już krwi w tym drobnym, dopiero co dojrzewającym do kobiecości ciele.
- Zabierzcie ją – powiedział Tromdir, szef książęcych strażników, wezwany na miejsce zbrodni- Kto ja znalazł?
- Ten tam, wieśniak, podróżował do miasta, chciał napoić konie - powiedział Harf z trudem dochodząc do siebie. Do miasta przybył niedawno, rodzina załatwiła mu posadę w straży. Nie spodziewał się jednak, że będzie musiał oglądać, takie widoki. Ta mała nie była starsza od jego siostry. A ponoć wcale nie była pierwsza, mówiono nawet o rzeźniku z Canteloup- Gdybym dorwał, tego co jej to zrobił…
- Nie martw się, nie uniknie kary. Każ się temu wieśniakowi do mnie zgłosić, jak tylko dojedzie do miasta.
- Dobrze.
Tromdir spiął konia i ruszył do siebie.
- Że też musza zawracać mi głowę takimi głupotami. - Mruknął do siebie – I to jeszcze o tak barbarzyńskiej porze. Ech! Harf jest młody, przejdzie mu ten zapał.

Było już grubo po północy, gdy wysoki, postawny mężczyzna, przemykał mokrymi ulicami Canteloup. Na swej drodze spotykał jedynie znużone lub zajęte kurtyzany i drobnych rzezimieszków. Ci jednak widząc jego wojskowy krok, słysząc szczęk kolczugi i widząc cep bojowy u pasa, szybko szukali łatwiejszych celów Zmęczony służący wpuścił, go do małego pokoiku, w którym książę przyjmował swych sekretnych gości.
- Witaj najjaśniejszy panie.
- O witaj mój drogi Tromdirze.
- Trudno się do ciebie dostać, mój książę.
- Wiesz, jak to jest, teraz gdy zostałem jednym z Wielkich Książąt, mam strasznie mało czasu dla siebie. Dziś cały dzień przyjmowałem delegacje cechu drzewnego. Wyobraź sobie, że wszyscy mają mi za złe, zwiększenie cła na drewno importowane. Ba niektórzy nawet jęczą, że to zabije rodzimy przemysł drzewny. A ja się ciebie pytam, co mnie to obchodzi? Obiecałem księciu Draganhalt, że zniosę jeszcze cło na wyroby drewniane, ale to musi poczekać.
- Właśnie, skoro już jesteś przy obietnicach, pamiętaj, ze to dzięki mnie poparło cię księstwo Salassi.
- Tak wiem, wiem, pamiętam. Gdybym wiedział z czym to się wiąże, wcale nie chciałbym być jednym z Książąt.  Jak rozumiem przyszedłeś domagać się tego co ci obiecałem? Ostatnio wszyscy czegoś ode mnie chcą, żona kolejnego dziecka, Lady Davin kolejnych klejnotów, ministrowie pieniędzy, poplecznicy zaszczytów, jestem już taki zmęczony tym wszystkim! Jeśli o ciebie chodzi, mój drogi, to mam pewien problem. Wielka Książęca rada nie będzie zbyt zachwycona, gdy na generała powołam kogoś o tak wątpliwym pochodzeniu…
- Nie obrażaj mojej matki! Beze mnie byłbyś nikim!
- Och, nie unoś się proszę!- książę zaśmiał się pogardliwie- Wiem, że twa matka była poczciwą kobietą, mimo tego, że wykonywała tak wątpliwej cnoty zawód. Ale uwierz mi, Rada nigdy nie zgodzi się, by jednym z naczelnych generałów został syn zwykłej aktorki. Do tego może i twój ojciec był szlachcicem, ale nie dał ci herbu, więc dla Rady jesteś tylko szarą masą pospólstwa. Do tego, jeszcze sprawa tych morderstw, ja rozumiem, że masz swoje potrzeby, ale pohamuj się trochę, kupcy znowu jęczą, że giną im dzieci. Słuchaj mnie nie obchodzi, to, co robisz z tymi dziewczynami, ale zacznij mocniej dbać o dyskrecję, bo twoje nazwisko już zaczyna się pojawiać. Póki, co robię, co mogę, by cię kryć, ale nie wiem, jak długo jeszcze. Nie możesz iść do burdelu, jak normalny człowiek? Nawet, jak zamęczysz tam jakąś dziewkę, to nikt nie będzie robił szumu, ale kupieckie córki?
- Dobra, postaram się by, choć przez chwilę był spokój. W międzyczasie powieś kogoś i lud się uciszy.
- Tak też zrobię.
- To wszystko, co masz mi do powiedzenia?
- Niestety, uwierz mi robię, co mogę, ale mam związane ręce.
- Czyli uważasz, że skoro już jesteś tym, kim być chciałeś, to możesz gardzić tymi, którzy ci pomogli?
- Oj! Cóż za ostre słowa! Naprawdę chcę ci pomóc. Proszę, w dowód mej wdzięczności, pragnę dać ci szlachecki tytuł, którego poskąpił ci ojciec. Jak już wejdziesz do nobilitowanego grona, to wtedy będę mógł pchnąć twą karierę do przodu.
- Kiedy?
- Jak tylko to będzie możliwe.
- Ale ja pytam konkretnie!
- Nie dalej niż za pół roku.
- Pół roku! Dobra, niech będzie, ale nie próbuj mnie znów oszukać.
Sługa, który dotąd przysłuchiwał się rozmowie, umknął spod drzwi i znów przybrał minę znudzonego życiem idioty.
- Nie myśl, że puszczę ci płazem, jeśli znów będziesz próbował ze mną tych swoich gierek.– mruknął Tromdir pod nosem opuszczając pałac książęcy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.