niedziela, 3 marca 2013

Spódnica z klinów

   Dziś naszło mnie na kolejną notkę krawiecką. Wprawdzie chodził za mną ambitny plan by zrobić jakąś ładną sesję zdjęciową, ale jakoś nie udało mi się za nią zabrać, więc zdjęcia są robione w "warunkach domowych".  Nie wyszłam na nich najlepiej, ale nie ja się tu mam prezentować, tylko moje krawieckie twory. Możliwe, że jak tylko pogoda dopiszę pokuszę się o dobrą sesję w plenerze i wtedy powrzucam tu więcej fotek.
   Wszystko zaczęło się od zakupów na Allegro, szukałam jakiejś ładnej tkaniny na codzienną spódnicę. Spódnic odświętnych już kilka miałam, a chodziła za mną potrzeba posiadania czegoś zwyczajnego. Oczywiście nie mam na myśli, niczego, co byłoby szare i ponure. Bardzo nie lubię takiej nijakości w stroju. Faktycznie są osoby, którym popielate odcienie pasują, jednak ja się do nich nie zaliczam.Swoją porcję czerni nosiłam w liceum i teraz w ramach kontrastu często korzystam z niebanalnej kolorystyki.

  Założenie było proste: intrygująca tkanina oraz banalny fason. Fason, faktycznie okazał się wybitnie banalny, bo wystarczyło skroić osiem identycznych rozszerzających się ku dołowi klinów oraz dorobić pasek, zamek i zapięcie.
  Obie spódnice zostały uszyte dokładnie tak samo. Jedyną różnicą była zastosowany zamek. W pierwszej z nich zastosowałam normalny, w drugiej pokusiłam się o kryty. Niestety wszywanie krytych zamków nie jest moją mocną stroną, zdecydowanie muszę nad tym popracować. 
   Może nie widać tego an zdjęciach ale zastosowana tkanina, to bardzo miękki i delikatny sztruks. Spódnice są bez podszewki, ale nie uznałam za konieczne dorabiać podszewkę pod bawełnianą, swobodnie układającą się spódnicę. W przypadku spódnicy poniżej, wzorzystość tkaniny zmusiła mnie do zakupów, gdyż okazało się, że nie tak łatwo dobrać do niej bluzkę. 

   A same spódnice? Nosi się je bardzo dobrze, idealnie sprawdzają się zarówno latem, jak i zimą, do grubszych rajstop. Niestety nieco się gniotą, ale za to prasuje się je bardzo łatwo. Wygodne, praktyczne i z charakterem. Od spódnicy nie wymagam już nic więcej. Ich niewielką wadą jest wzorzystość, przez co góra musi być dość monotonna, by nie przeładować kompozycji. Jednak jest to cecha, którą nadałam im rozmyślnie, więc nie wiem, czy mogę pisać o niej: wada. Ich dużą zaletą wynikającą z kroju, jest fakt, że od dnia ich uszycia schudłam dość sporo, a jedyny skutek jest taki, że spódnica miast zaczynać się w pasie, opadła po prostu nieco niżej. A ponieważ fason, jest tak banalny, więc nie ma to żadnych negatywnych skutków i dalej leżą, jak leżały. Jestem z nich bardzo zadowolona i noszę je dość często. Nie wykluczam, że z czasem użyję jeszcze nie jedną taką spódnicę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.