sobota, 29 czerwca 2013

Czerwca lektur odsłona druga

   Druga połowa czerwca upłynęła mi pod znakiem klasyków literatury, z przewagą twórczości brytyjskiej.  Trafiła się jedna współczesna pozycja, też brytyjska i jedna francuska książka, za to też klasyka. Przymierzam się do jednej recenzji i może niedługo ją zamieszczę, póki co potraktuję książkę, jako taką bez recenzji i skrobnę o niej skromniutką opinię. Ale koniec owijania w bawełnę, czas przejść do konkretów. 

   Mgnienie ekranu Terry Pratchett

   Było pewne, że tak smacznego kąska sobie nie odpuszczę i choć przerwałam lekturę, by w międzyczasie pochłonąć Dym i lustra Neila Gaimana, w sumie bardzo podobną pozycję, to i tak zajęła mi chwilkę i stanowczo zbyt szybko rozstałam się z tą książką. Jest to zbiór rozmaitych historii napisanych w bardzo różny sposób, jednak zawsze wyraźnie widać w nich autora. Książka niesie ze sobą bardzo dużo humoru i nie mało refleksji. Dla miłośników autora pozycja obowiązkowa, dla tych, co nie mieli z nim kontaktu niezłe preludium do nawiązania takowych.

   Komedia omyłek William Shakespeare

   Byłam kiedyś na całkiem niezłym spektaklu wystawionym przez Teatr Wybrzeże, więc historia opowiedziana w tej komedii nie była mi obca i nie zaskoczyła. Akcja skupia się wokół dwóch par bliźniąt, a ponieważ przypadkiem znaleźli się w tym samym miejscu i czasie zrodziło to serię mniej lub bardziej zabawnych nieporozumień. Całość oczywiście się pięknie wyjaśnia i dąży do happy endu. Postacie Dromiów oraz Antipholusów są podobne nie tylko zewnętrznie, zachowują się w bardzo podobny sposób, podejmując zbliżone decyzje, dzięki czemu są jeszcze zabawniejsze. W zasadzie różni ich tylko gust w kwestii płci pięknej. Lektura w przekładzie Macieja Słomczyńskiego jest przyjemnością, która świetnie bawi i zaskakuje aż tak szybkim końcem.

   Zimowa opowieść William Shakespeare

   W ramach odrabiania Szekspirowych zaległości sięgnęłam również po ten utwór. Inteligentne i często zabawne dialogi, ożywiły nieco karty dramatu, sprawiając, że nie była to typowa tragedia. W przeciwieństwie do innych jego tragedii śmiertelność jest tu zaskakująco niska. Autor z maestrią przedstawia siłę emocji i uczuć, zarówno destruktywną moc zazdrości, jak i budującą potęgę miłości. Końcówka tego dramatu nieco mi się dłużyła, ale i tak obcowanie z postaciami wykreowanymi przez Shakespeare'a było prawdziwą przyjemnością. A ponieważ to malownicze wydanie zawiera też spektakl na płycie, więc już szykuję się do seansu.

   Żony i córki Elizabeth Gaskell

   Piękna i przeurocza. Pozwala chłonąć atmosferę angielskiej prowincji z każdym przeczytanym zdaniem. Postacie są bardzo żywe i realistyczne, mają swoje wady i zalety. Większość z nich daje się lubić. Naiwność i prostoduszność Molly, czy napady gniewu pana Hamleya, nie przeszkadzają w tym, by nawiązać z nimi nić porozumienia. Mimo tych ponad ośmiuset stron przez książkę się mknie bez wytchnienia, z każdą stroną przybliżając się do spodziewanego końca. Fabuła powieści nie należy do oryginalnych, czy wyjątkowych, ale sposób, w jaki autorka ubrała, te banalne w sumie, wydarzenia sprawia, że książka staje się wyjątkowa. Liczne nawiązania do klasyki brytyjskiej literatury, czynią ją daniem jeszcze smaczniejszym.

   Dzieje Tristana i Izoldy Joseph Bedier

   Książka ma swój urok, magia miłości silniejszej od śmierci kusi i przyciąga, jednak to jedna z niewielu jej zalet. Drugą na pewno jest archaiczny język, symulujący przypowieść rybałta pozwalał mocniej zagłębić się w średniowiecznym świecie. Strasznie mnie irytowali główni bohaterowie, zarówno Tristan, jak i Izolda. Wiele mówili o swej wielkiej miłości, a momentami zachowywali się jak naburmuszeni nastolatkowie, dając wiarę nędznym poszlakom i unikając rozmowy. Czegoś innego spodziewałabym się po wielkich, nie młodziutkich już kochankach. Fabuła ciągnęła się nieco na siłę i wplecione w nią zwroty akcji wydały mi się niepotrzebną komplikacją, która niewiele nowego mogła pokazać. Chyba spodziewałam się czegoś innego, ale i tak cieszę się, że w końcu się przemogłam i nadrobiłam zaległości w lekturach.

3 komentarze:

  1. Fajne te Twoje lektury, próbowałem się ostatnio przekonać do Pratchetta (chyba tak to się pisze) ale zacząłem od niewłaściwego tomu i pupa zbita :-))

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam wspaniałe "Żony i córki" oraz "Dzieje Tristana i Izoldy", nigdy jeszcze nie sięgnęłam po Pratchetta - muszę to kieeeeedyś nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. czytałam tylko ostatnią pozycję, ale raczej w ramach przygotowania do matury. szekspira też planuję przeczytać w wakacje, bo jak na razie znam tylko Makbeta. To samo z Pratchettem, znajoma mi poleca, więc pożyczyłam od niej i jak na razie czeka na półce.
    zapraszam http://qltura.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.