Dziś malutka praca, która zgarnęła nagrodę w konkursie. Ot taki
wiedźmiński skecz, gdyż w konkursie trzeba było opracować skecz z postaciami
literackimi. Mąż posunął pomysł a ja ubrałam go w słowa. Zapraszam do
lektury i czekam na komentarze.
Występują:
Garalt z Rivii [G], Jaskier [J], Skarbnik Grodzki [S], Posłaniec [P]. Na scenie
stoi Geralt, (białe włosy, lekka zbroja, rękojeść miecza wystaje zza pleców) i
Skarbnik Grodzki
[G]- To
gdzie ta potwora, co mam ją ubić?
[S]- Tam- wskazuje kierunek, Garalt udaje się
za scenę, słychać odgłosy walki i krzyki. Po chwili zza kulis wychodzi wiedźmin
powłócząc nogami, potyka się i pada
[S]- I co
teraz? Burmistrz mnie zabije, gdyż potwora wciąż żywa. Medyka!
Wbiega
posłaniec, prowadząc pijanego, rozmemłanego Jaskra
[P]-
Medyka nie ma, ale w zamtuzie siedział jego kumpel
[S]- Znasz
tego tam?- Skarbnik wskazał na
leżącego Geralta
[J]-
Taaa... a bo co?
[S]- Nie
skończył, tego co zaczął. idź tam i dokończ za niego!
[J]-
Jasne...- Jaskier chwiejnym
krokiem udał się za scenę, skąd rozległ się pojedynczy krzyk, potem mruczenie i
sapanie a potem kilka kolejnych krzyków. Po chwili wychodzi Jaskier poprawiając
spodnie
[J]- Ale
panny to u was brzydkie jednak...
Świetne! :D
OdpowiedzUsuń