Autor: Ludwik Stomma
Wydawnictwo: ISKRY
Rok wydania: 2012
Storn: 212
Sięgnęłam po tę
pozycję, by nieco skurczyć mą historyczną ignorancję, bo choć
od zawsze uważałam historię za niezmiernie pasjonującą
dziedzinę, nigdy nie natrafiłam na osobę, która przekazałby mi
ją w strawnej wersji. Czy ta książka choć co nieco zwiększyła
moją wiedzę o świecie minionym? Ciężko powiedzieć i choć
czytałam ją z przyjemnością, jednak nie czuję się dużo
mądrzejsza niż przed jej lekturą.
Jest to dość dziwna
książka, autor wybrał trzynaście dat, ważnych w historii
pierwszej Rzeczpospolitej i podsumował co w danych latach działo
się z Europie. Datą otwierającą to swoiste kalendarium jest data
Chrztu Polski, zamyka je zaś data ostatniego rozbioru- rok 1795. Nie
jest to jednak wyczerpujące źródło wiedzy o Europie, nie pozwala
na to objętość tego dość skromnego dzieła. Jest to zbiór
opowieści, wyrywków historii opowiedzianych w bardzo przystępnym, nieco gawędziarskim
stylu.
Autor wysnuwa w tej
pozycji wiele teorii, rozprawia się między innymi z mitem, od lat
powtarzanym w szkołach, o niekorzystnym położeniu geopolitycznym
naszego kraju, wskazując wprost, że Niemcy bardzo długo nie były
potęgą, która miała możliwości zagrożenia Polsce. Kolejną
interesującą informacją, która na pozór tylko wydaje się być
oczywista jest fakt opóźnienia kulturowego Polski,
względem zdecydowanie lepiej rozwiniętym państwom położonym w
Europie zachodniej. Przyczyna takiego opóźnienia jest prozaicznie
banalna- odległość. Pokonanie już kilkuset kilometrów w
średniowieczu stanowiło spore wyzwanie i zabierało dużo czasu, co
wprost przekładało się na znikome tempo przekazywania informacji o
tym co się dzieje w szerszym świecie. Z biegiem lat odległości
nie zmalały, skurczył się natomiast czas potrzebny na ich
pokonanie, co miało swoje odwzorowanie w rozwoju kulturalnym
Rzeczpospolitej.
Autor rozprawia się
również nieco z narodową dumą, mocno opartą na nacjonalistycznym
egoizmie. Wprost wskazuje, że to wcale nie jest tak, że Polska od
zawsze była pokrzywdzona przez państwa ościenne. Rzeczpospolita
miała swoje lata chwały i swój upadek zawdzięcza głównie
błędnym decyzjom politycznym, a nie tylko imperialnymi aspiracjami
zaborców.
Jest to dość
przystępnie napisana książka, czyta się ją jak opowieść
podróżnika, który zdaje relacje z tego co widział w innych
krajach. W przeciwieństwie jednak do gawędziarza, autor podaje
informacje o źródłach, z których korzystał, co pozwoli
wnikliwemu czytelnikowi dowiedzieć się, gdzie warto zerknąć, by
zgłębić temat. Nie mogę jednak nazwać tej książki rzetelnym
źródłem wiedzy, zbyt wiele tu dywagacji, snucia teorii oraz
dygresji, sprawiających, że czasem trudno się czytelnikowi
odnaleźć w meandrach rozważań autora.
Ta książka zdecydowanie
poszerza horyzonty oraz zmusza do myślenia i to uważam za jej
podstawową zaletę. Pozwala spojrzeć na Europę z nieco innej
perspektywy, zrzucić nieco z oczu klapki narodowej martyrologii.
Dlatego polecam tę pozycję tym, którzy lubią czasem szerzej
spojrzeć na otaczający ich świat., odradzam zaś poszukującym
poważnego źródła informacji, czy publikacji ściśle historycznej.
Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.
Niezły pomysł na powtórkę z historii... muszę sięgnąć koniecznie :)
OdpowiedzUsuń